Będę polemizował z Nazgulką

Owszem, serial ma dziury, ale w moim odbiorze nie te, o których piszesz.
To nie jest kino akcji, jak ktoś siada do tego oczekując "bezpośredniego" pobudzenia, to nie ta produkcja.
Serial owszem, stwarza niecodzienną, fantastyczną sytuację, ale potem zaczyna pokazywać ludzi, którzy się w takiej sytuacji znaleźli i to są bardziej zwykłe osoby niż np. w takim "The Lost". Mamy konflikty, bo ludzie są podkręceni taką sytuacją, jest problem przywództwa, współpracy (zbieranina wielokulturowa, brak wspólnoty, wychodzą stereotypy i podziały).
Pilot? Do tej pory robił jako drugi, tu się nagle poczuł bo może rządzić, ale w sumie leci wyuczonym schematem "dobra pasażerów", który na początku całkiem dobrze działa.
Sylvie - przecież chciała ze sobą skończyć, to w sumie jaka ma być? Zresztą jak dla mnie - to właśnie w pewnym momencie daje jej siłę - bo jeśli na niczym jej nie zależy, to jest w stanie podejmować decyzje, w przeciwieństwie do osób które są zdominowane przez sytuację. A do tego przecież robi rzeczy, które dają jej spory ładunek pewności siebie i też podporządkowują jej resztę towarzystwa.
Owszem, jest w serialu spora skrótowość (nie wiem dlaczego tylko 6 odcinków). Jest spora powierzchowność w rysowaniu postaci, brak jakichś konkretów, który by powodował, że bohaterowie nie są tak mocno papierowi (i więcej się trzeba domyślać z jakichś pośrednich zachowań). Głupoty i nielogiczności - jak najbardziej (ale nie spojleruję).
Z drugiej strony, patrząc choćby na ostatnie produkcje HBO za większe pieniądze, z bardziej uznaną obsadą ("Westworld", "Watchmen") mają po prostu słabe, zupełnie odrealnione, płytkie opowieści. Owszem, warsztatowo dobrze przygotowane, bo to HBO

Dla mnie "Into the Night" ma potencjał niczym stare sezony "The Walking Dead" jeszcze z epoki, gdzie AMC starało się robić inteligentne seriale. Kluczowa rzecz, to czy będzie kontynuacja.