Jak to co? John Wakefield na polowaniu

nastąpiło kompletne przekalibrowanie sedna serialu, wcześniej było to odkrywanie kto jest mordercą (niby jest jeszcze ten potencjalny drugi, ale to już nie to samo, wraz z chwilą kiedy na ekranie zobaczyliśmy jak Wakefield zabija Nikki - bo z Szeryfem nie było to jeszcze pokazane wprost - pękła pewna bańka, uleciała ta magia). Jednak to nie znaczy, że nie dostajemy nic w zamian - genialny Callum Keith Rennie sprawia, że cały 11 odcinek to nic innego jak budowanie KULTU Johna Wakefielda, za każdym razem jak się pojawia noty odcinka idą do góry, jak już mówiłem, scena śmierci Shane'a (i potem pokazanie widzowi, co się stało z jego ciałem) to mistrzostwo, tak samo C/C - duże zaskoczenie, a jednocześnie kapitalne zakończenie ich wątków; troje lubianych przeze mnie bohaterów spotkał tak dobry koniec jak tylko mógł, bo jednak nie czarujmy się, randomowy harpun spoza kadru to nie to samo co otwarta walka 1vs1. Doszliśmy w Harpersie do tego momentu, gdzie nie można już dalej budować napięcia, było ono nam stopniowane przez prawie 10 godzin - teraz czas na dziki rampage po wyspie, otwartą konfrontację z mordercą.
Wakefield jest w 100% taki jak powinien być, a nawet lepszy. Czepiacie się że bohaterowie co chwila do niego strzelają i nie trafiają itd, chyba trochę straciliście poczucie rzeczywistości, wszyscy oglądamy serial, serial z pogranicza thrilleru i slashera, tu przecież z definicji dzieją się nierealistyczne rzeczy - tak samo albo i bardziej nierealistyczne jak "nieśmiertelność" Wakefielda jest chociażby to że nikt z zewnątrz nie zainteresował się co to się dzieje na wyspie. Rozumiem że linie telefoniczne itd zostały zniszczone, ale ludzie, żyjemy w XXI wieku, jeśli na wyspie koło US of America zacząłby grasować masowy morderca, zabijając i WYSADZAJĄC!! kogo i co się da, po kilku chwilach wojska guru Obamy zrównałyby Harpersa z ziemią za pomocą nalotów dywanowych i hurrra, jeden przestępca mniej, sukces nowej administracji. (tak, dla mniej rozumnych, żartuję sobie, ale chcę pokazać tłumowi żądnemu wiedzy że może lepiej czasem jest siąść sobie wygodnie w fotelu z piwkiem i pizzą i czerpać czystą przyjemność z seansu a nie doszukiwać się nielogiczności tam gdzie mamy do czynienia z czystym przypadkiem tworzenia KULTU postaci.