Widzę, że wątek został przypomniany, więc przy okazji też się wypowiem.
Serialik obejrzałam jakoś półtora roku temu, oba sezony. Rzeczywiście, rozrywką jest dobrą - nie ma żadnych szans, w żadnych okolicznościach, żeby zgubić się w fabule, doskonale może służyć jako produkcja towarzysząca wykonywaniu innych czynności, kiedy miło jest jak coś "gra w tle".
Bohaterowie prezentują się miło dla oka, Zedd i Cara są zabawni, Kahlan śliczna, widoki ładne, sceny walk w slow motion całkiem zgrabnie wykonane. I tyle. Bo na wielkie nieszczęście twórcy zdecydowali się na konwencje "monster of the week" - zamiast prowadzić fabułę od punktu A do B dają początek wątku i po 22 odcinkach jego koniec, podczas gdy przez środek bohaterowie tłuką się gromadnie od wioski do wioski szukając, kogo można by to dziś uratować, oczywiście mocą naiwnego i chłystkowatego Richarda. Forma jest oczywiście duża przyjaźniejsza widzom, którym w trakcie emisji serialu wypadł jakiś odcinek, bo do ciągłości fabuły i tak niewiele wnosił. Nie wspominając już o 1x12 i 2x15, które można pominąć z założenia, bo są jedynie podsumowaniem wcześniejszych odcinków.
Rozumiem, że ekranizacja rządzi się własnymi prawami i nie oczekiwałam, że zobaczę książki strona po stronie przeniesione na ekran. Muszę jednak przyznać, że niektórych zabiegów zwyczajnie nie rozumiem. Już pomijając dialogi, które w dużej części brzmią jak wyjęte z fanfica tworzonego przez dwunastolatka, niektóre zwroty akcji zostawiają widza z niemym pytaniem "że co proszę...?" w oczach. Bez spoilerów - w trakcie 1x22 to oczy mi się iście mangowe ze zdziwienia zrobiły

. No i już wpadki zwyczajnie głupie - skoro już z niewiadomych przyczyn Kahlan zaczyna jako Spowiedniczka i dopiero później zostaje mianowana Matką Spowiedniczką, to dlaczego od początku serii biega w białych szatkach, stroju Matki Spowiedniczki? Chyba ze twórcy uznali, że Kahlan biegnąca w slow motion dramatycznie przez las w pierwszym odcinku będzie wyglądała nieporównywalnie estetyczniej w powiewającym białym ubraniu niż w powiewającym czarnym i dla efektu estetycznego warto sobie odpuścić logikę...
No i mój osobisty hit hitów serialu - co by tu zrobić, żeby Kahlan i Richard mogli sobie pozwolić na trochę intymności? Cara w najlepszej formie nie mogła mnie rozbawić tak jak te zabiegi - utrata mocy, halucynacje, opętanie, zmiana postaci... Ja już po prostu widziałam oczami wyobraźni scenarzystów, jak siadali wokół stołu (pewnie przy czymś mocniejszym pod ręką

) i zaczynali: No chłopaki, a co dziś wymyślimy, żeby nasza parka dostała dziś odrobinę czułości...?
Nie mogę powiedzieć, ze nie polecam - w końcu obejrzałam całość i nie żałuję, bawiłam się dobrze podchodząc do produkcji jako czegoś pomiędzy serialowym fanfikiem a parodią gatunku. Ale jeśli ktoś liczy na dobrą produkcję fantasy, może się srodze rozczarować.