fajny ten motyw z przeniesieniem 90% ekipy do 70s, bardzo fajnie jest popatrzeć sobie na młodego Bena czy Ethana, oraz Pierre'a Changa, ale trochę się martwię żeby nie przeszarżowali z długością tego wątku - wszystko okej, ale przed końcem tego sezonu chciałbym mieć już wszystkich Losties w jednym czasie
Chociaż jest jeszcze wiele rzeczy, których chciałbym się o Dharmie dowiedzieć. Przede wszystkim, więcej o Changu (na litość boską, Sawyer był wśród nich przez 3 lata, musi wiedzieć jakieś fajne smaczki, dodatkowo musi znać Bena itd. - musiał poznać jakieś sekrety. MUSIAŁ).
Dalej. Frank i Sun - kurna, czy tylko mi ogolony Frank przypomina starszego Dona Johnsona? Mniejsza z tym. Spotkali Christiana. Cool (mogliby w końcu powiedzieć, co z Claire tak przy okazji). Skoro Wyspa ich wzięła pod swoje skrzydełka, to im się nic nie stanie (a nawet jak się stanie, to Wyspa ich zaLockuje i będzie O.K.). Niestety, zapowiada się że Sun będzie sobie żyła długo i szczęśliwie, może nawet do końca serialu.
Scenarzyści zdarzają się zapominać o jednej rzeczy: czas leczy rany. 3 lata to od cholery i jeszcze trochę czasu żeby zapomnieć o każdej niespełnionej(!) miłości. Znaczy, nie zapomnieć, ale nie robić się totalnym emo i rozwalać swojego szczęśliwego związku tylko dlatego że się ową miłość znowu spotkało. A coś czuję, że tak się związek Sawyer/Juliet skończy... a to będzie wielka kicha.
Dalej. Oddajcie mnie Faradaya. Nie wiem gdzie on (nie w 70s i raczej na pewno nie w 2008), ale chcę go z powrotem bo to bardzo sympatyczna postać... ok, śmierć Charlotte pewnie go złamała, ale liczę że nie na tyle żeby zrobił się kolejną emo-waginą. Mało w Lostach charakterów tak pozytywnych, budzących zwyczajną sympatię, nie zamieszanych w 1000 różnych kłamstw, machinacji, spisków, zamachów, zabójstw, blabla, żeby tracić i Daniela. Trochę niepotrzebnie dali mu ten dramatime z Charlotte, no ale rozumiem: każdy Lostie musi kogoś stracić żeby mu nie było za wesoło
Miałem nadzieję, że Ben rzeczywiście będzie taki pokiereszowany jak w 5x7 po wypadku, a tu się okazuje że wyszedł bez szwanku. Bo raczej jedna bęcka z wiosła mu tak gęby nie obiła... a na prawdę mnie nie interesuje, kto to zrobił, Już prędzej mogliby się zagłębić w to kto go obił tuż przed odlotem samolotu. Chociaż kij wie, może oglądałem nieuważnie i to wciąż te same siniaki miał.
Sezon 5 podoba mi się w takim samym stopniu jak 1, 2, 4 i druga połowa 3. I tylko smutno mi się zrobiło, jak sobie uświadomiłem że za rok ten serial będzie dobiegał końca. Bo lubię dużo seriali, ale wyjście nowego odcinka każdego z nich to nie to święto, co nowe LOSTy.