Pewnie, mogło być lepiej, mocniej, ale w sumie takie coś mi odpowiada. Trochę ckliwo co prawda, ale też nie będę udawał, że mnie to zupełnie nie ruszało

Jak się coś ogląda 6 lat, lubi bohaterów, to smutno jest się z nimi rozstawać, tak czy siak

Po prostu wolę tak, niż udziwnienie jakieś straszliwe, byle większe zaskoczenie było. Choć też szkoda, że jednak jakiegoś przytupu nie było, że jakiegoś pomysłu znacznego kalibru twórcy nie utrzymali do końca. Że - owszem piękna nostalgia (plus fajna scena bijatyki na skałach z Virtua Jack Fighterem), ale gdzież te zaskoczenia z niejednego "normalnego" odcinka?
Może za dużo w tym taniej metafizyki i pójścia na łatwiznę. Tam jest taki witraż w scenach końcowych charakterystyczny. Znaki bodaj wszystkich religii. Takie ekumenizm w wersji Mac

No ale ojciec Jacka - jakby nie patrzeć - to jednak "Chrześcijański Pasterz"
Nie przeszkadza mi, że historia wyspy nie została w sumie objaśniona. Czym była, kto tam się szarogęsił, kto wybudował tę całą fontannę z korkiem, bo że jest to "ludzka" (albo i nie-ludzka) działalność to chyba oczywiste. Więc wyspa nie wzięła się tak sama z siebie, ktoś to kontrolował. Plus za to, że nie pojawili się ufolce
Nie będę teraz roztrząsał, kto tam zginął, kto żył, bo - po prawdzie - to nie bardzo wiem
A że lubię wszelkie klamry, to zamknięte oko na koniec kupiłem

Pewnie o to chodziło Abramsowi, gdy mówił, że wie, jak to się skończy

Akurat to nie mogło być inaczej
Kiedyś pojawił się taki pomysł, że serial może mieć kontynuację. Ale nie z tymi samymi bohaterami. Z kimś nowym. W sumie serial stworzył na tyle pojemne uniwersum, że spokojnie można by temat pociągnąć. Przyznam, że za jakiś czas, chyba bym z przyjemnością na tę wyspę wrócił
Tak czy siak, serial miał momenty wielkości, miał też mnóstwo wad, nielogiczności (szczególnie zabawnie wyglądają teraz te wszystkie dywagacje, co znaczą poszczególne elementy - to też chyba trochę porażka twórców, że za dużo - choć samych w sobie super - zagadek zostało niejako "puszczonych", doklejonych), ale - przy tej oczywistej nierówności - pozostanie dla mnie jedną z największych fabularnych "frajd" w kinie popularnym. Nie żałuję ani jednego odcinka. I chyba za jakiś czas obejrzę to wszystko od nowa