: 06 stycznia 2012, 22:28
Cóż, po raz kolejny widać, jak - wbrew pozorom - nie jest łatwo sfilmować prozę Stephena Kinga. Ta, z pozoru bardzo filmowa, swoją siłę czerpie przede wszystkim z rozbudowanej warstwy narracyjnej, najważniejsze jest same snucie opowieści.
Gdy się to skróci, znika gdzieś spora wartość kingowych historii. "Worek kości" to świetna powieść, mini-serial - co najwyżej przyzwoity, a i to chyba jest określeniem na wyrost. Całe szczęście, że był w tym wszystkim bardzo dobry Brosnan, który rzeczywiście uwiarygadniał całość swoją grą, bo gdyby nie on, to nie wiem, czy dałoby się to w ogóle oglądać..
Sporo zmian względem książki, raczej nie na plus, mało pomysłowa reżyseria, w sumie pierwsza część wypada nawet dobrze, ale już druga... Najpierw jest nudno i nic się nie dzieje (ale to nie jest to typowe dla Kinga "niedzianie się"), a później wydarzenia stają się cokolwiek absurdalne.
Szkoda, nie wiem, czemu Garris dostaje w ręce takie świetne rzeczy i raz za razem zamienia je w sztampowe produkcje. To jakaś tajemnica, godna prozy Michaela Noonana
Gdy się to skróci, znika gdzieś spora wartość kingowych historii. "Worek kości" to świetna powieść, mini-serial - co najwyżej przyzwoity, a i to chyba jest określeniem na wyrost. Całe szczęście, że był w tym wszystkim bardzo dobry Brosnan, który rzeczywiście uwiarygadniał całość swoją grą, bo gdyby nie on, to nie wiem, czy dałoby się to w ogóle oglądać..
Sporo zmian względem książki, raczej nie na plus, mało pomysłowa reżyseria, w sumie pierwsza część wypada nawet dobrze, ale już druga... Najpierw jest nudno i nic się nie dzieje (ale to nie jest to typowe dla Kinga "niedzianie się"), a później wydarzenia stają się cokolwiek absurdalne.
Szkoda, nie wiem, czemu Garris dostaje w ręce takie świetne rzeczy i raz za razem zamienia je w sztampowe produkcje. To jakaś tajemnica, godna prozy Michaela Noonana
