Jutro ostatni odcinek - jest to jeden z nielicznych seriali, w przypadku których autentycznie czekam na zakończenie i jednocześnie szkoda mi, że znowu rozstanę się z bohaterami.
Ale nie można narzekać - to, że serial nie jest rozciągany w rejony absurdu, można zapisać mu tylko na plus.
Kurczę, większość scenarzystów mogłaby pobierać korepetycje od twórców "Californication". Wszystko jest tu przemyślane, nie ma zbędnych "zapchajdziur", akcja prowadzi do konkretnego punktu kulminacyjnego.
Nie jest to serial komediowy sensu stricto, a człowiek śmieje się nieustannie, a dowcip jest inteligenty, choć niepozbawiony wulgarności.
Bohaterowie są ludźmi z krwi i kości - jak choćby mój faworyt w tym sezonie - Lew Ashby. Te połączenie naiwnego dziecka, tęsknoty, smutku z rozpasaną obyczajowością tworzy efekt znakomity

Kapitalny też jest Charlie Runkle ze swoimi problemami małżeńskimi - jedna z nielicznych historii miłosnych, która mnie obchodzi i chcę poznać jej zakończenie.
Piszę tak sobie, bo niewiele się w temacie dzieje, (biedny batman wstawia te odcinki, a wygląda, jakby niewielu oglądało) choć tak myślę, że jest też tak dlatego, ponieważ o tym serialu można pisać tylko pozytywnie, nie ma o co się spierać. Można by wklejać całą linię dialogową z każdego odcinka, bo nie ma w serialu rozmów słabych. W każdej pojawiają się "teksty", które chciałby się zapamiętać
Jeśli ktoś nie zaczął jeszcze przygody z Hankiem Moodym, to jest to najlepszy moment - odcinków jest niewiele, szybko da się nadrobić a zysk - moim zadaniem - jest gwarantowany
