Jak dla mnie z debiutów to zdecydowanie:
Suburra: La serie - bardzo miłe zaskoczenie; film był dobry, ale serial bije go na głowę
El Chapo - mnie się podobał bardziej niż Narcos, który oceniam bardzo wysoko
The Handmaid's Tale - mile mnie zaskoczył, a nie pokładałem w nim nadziei
Mindhunter - wciąga, choć sam nie wiem dlaczego

The State - bardzo ciekawa pozycja
Gunpowder - liczyłem na więcej akcji, ale pozytywnie go oceniam; aktorsko rewelacja (Mark Gatiss - mistrz), nawet Jon Snow stanął na wysokości zadania
Z powrotów:
Wataha - rewelacja
Gomorra - cały czas trzyma poziom
Wentworth - mimo braku głównej bohaterki trzyma poziom
Endeavour - jeden z moich ulubionych seriali, gdzie każdy odcinek zachwyca
Gra o tron - mnie tam się podobało, poziom zachowany; bardziej "akcyjnie" się zrobiło, co dla mnie na plus
Peaky Blinders- oglądam z przyzwyczajenia, ale to już nie to samo co na początku, choć sezon czwarty momentami daje radę
Vikings - po dwóch świetnych sezonach poziom spadł, a od śmierci Ragnara brak jest postaci, z którą bym sympatyzował; oglądam z przyzwyczajenia, bo momentami potrafi jeszcze zaskoczyć
Największe rozczarowanie:
Knightfall - pokładałem w nim ogromne nadzieje, a wyszedł gniot straszny; wszystko jest w tym serialu złe; poziom ABC czy innego FOXa
Belfer 2 - pierwszy sezon miał jakiś tam małomiasteczkowy klimat, drugi był głupi i żenujący; tylu bzdur nie widziałem chyba od czasów 24

wstydzę się, że go oglądałem
