Steven S. DeKnight (Spartacus) zastąpił Drew Goddarda na stanowisku showrunnera 13-odcinkowej serialu Daredevil, opartego o komiksową serię Marvela.
Dla przypomnienia, Daredevil jest częścią większej umowy zawartej m. Marvelem a Netflixem, dotyczącej realizacji 4 seriali osadzonych w rzeczywistości Marvela. Kolejno mają to być Daredevil, Jessica Jones, Iron Fist oraz Luke Cage.
Całe przedsięwzięcie zakończyć się ma miniserialem, w którym spotykają się superbohaterowie z wszystkich 4 seriali.
Steven S. DeKnight (Spartacus) zastąpił Drew Goddarda na stanowisku showrunnera 13-odcinkowej serialu Daredevil, opartego o komiksową serię Marvela. Dla przypomnienia, Daredevil jest częścią większej umowy zawartej m. Marvelem a Netflixem, dotyczącej realizacji 4 seriali osadzonych w rzeczywistości Marvela. Kolejno mają to być Daredevil, Jessica Jones, Iron Fist oraz Luke Cage. Całe przedsięwzięcie zakończyć się ma miniserialem, w którym spotykają się superbohaterowie z wszystkich 4 seriali.
Tu widać tylko twarz, a nie tuszę. Kingpin to był kawał skurczybyka. Nawet w filmie kinowym Michael Clarke Duncan ze swoja posturą był za chudy, chociaż akurat nieźle oddał charakter ej postaci, aczkolwiek i tak to nie do końca było to. Wilson Fisk to taki marvelowski odpowiednik Lexa Luthora, tylko oprócz tego, że jest dużo większy, częściej brudzi sobie ręce i jest bardziej skłonny do przemocy fizycznej.
Ale ważniejsze, żeby było czuć w serialu, że to ten Kingpin, a charakteryzacja pewnie i tak zrobi swoje.
Tu widać tylko twarz, a nie tuszę. Kingpin to był kawał skurczybyka. Nawet w filmie kinowym Michael Clarke Duncan ze swoja posturą był za chudy, chociaż akurat nieźle oddał charakter ej postaci, aczkolwiek i tak to nie do końca było to. Wilson Fisk to taki marvelowski odpowiednik Lexa Luthora, tylko oprócz tego, że jest dużo większy, częściej brudzi sobie ręce i jest bardziej skłonny do przemocy fizycznej. Ale ważniejsze, żeby było czuć w serialu, że to ten Kingpin, a charakteryzacja pewnie i tak zrobi swoje.
Strój z początku kariery niezły, ciekaw jestem, w którym odcinku go zmieni się na ten najbardziej znany. Jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie seriali roku 2015.
Strój z początku kariery niezły, ciekaw jestem, w którym odcinku go zmieni się na ten najbardziej znany. Jeden z najbardziej oczekiwanych przeze mnie seriali roku 2015.
Daredevil jako serial może być dużo lepszy niz w sumie słaby film . Dyby tak jeszcze akcja i fabuła wzorem Sin-City oparła się na komiksowym pierwowzorze [Daredevil: The Man Without Fear Millera]
Daredevil jako serial może być dużo lepszy niz w sumie słaby film . Dyby tak jeszcze akcja i fabuła wzorem Sin-City oparła się na komiksowym pierwowzorze [Daredevil: The Man Without Fear Millera] :D
Po dwóch pierwszych odcinkach. Mam bardzo mieszane odczucia. To się w jakiś sposób chce oglądać i ma swój urok, o dziwo, oparty głównie na nieudolności realizacyjnej... ewentualnie niedużym budżecie. Zdjęcia fatalne, dziwnie ustawione kadrowanie (nieco zbyt blisko), światło woła o pomstę do nieba - ale to chyba buduje specyficzny, inny od wszystkiego klimat.
Aktorzy dobrani bardzo dobrze. Scenariusz jakiś tam jest. Sceny bijatyk strasznie mało realistyczne i w sumie mało efektowne mimo mnogości przeciwników. Pod koniec drugiego odcinka dostajemy scenę kręconą niby jednym ujęciem, ale w przeciwieństwie do takiego Banshee, tutaj widać szwy i cięcia montażowe - a to już nie kwestia możliwości realizacyjnych, tylko niedbalstwa i braku kreatywności.
Spoiler:
Plus nonsens logiczny. Korytarz, po obu stronach drzwi, za którymi są zakapiory, a na wprost kolejne drzwi z porwanym chłopcem. Zamiast po prostu podejść do tych ostatnich i wyprowadzić dzieciaka, to się nasz bohater pakuje się najpierw tam, gdzie kupa ruskich.
No i ta filozofia, że nie zabijamy przeciwników. Sądziłem, że ta pokutująca do niedawna koncepcja, że główny bohater jest tym dobrym, więc musi oszczędzać życie wroga już odeszła do lamusa, ale widać podejście niczym z produkcji z lat 90. wciąż trzyma się mocno.
Także sam się sobie dziwię, że po tylu wymienionych wadach mam ochotę włączyć trzeci odcinek.
Po dwóch pierwszych odcinkach. Mam bardzo mieszane odczucia. To się w jakiś sposób chce oglądać i ma swój urok, o dziwo, oparty głównie na nieudolności realizacyjnej... ewentualnie niedużym budżecie. Zdjęcia fatalne, dziwnie ustawione kadrowanie (nieco zbyt blisko), światło woła o pomstę do nieba - ale to chyba buduje specyficzny, inny od wszystkiego klimat.
Aktorzy dobrani bardzo dobrze. Scenariusz jakiś tam jest. Sceny bijatyk strasznie mało realistyczne i w sumie mało efektowne mimo mnogości przeciwników. Pod koniec drugiego odcinka dostajemy scenę kręconą niby jednym ujęciem, ale w przeciwieństwie do takiego Banshee, tutaj widać szwy i cięcia montażowe - a to już nie kwestia możliwości realizacyjnych, tylko niedbalstwa i braku kreatywności.
[spoiler]Plus nonsens logiczny. Korytarz, po obu stronach drzwi, za którymi są zakapiory, a na wprost kolejne drzwi z porwanym chłopcem. Zamiast po prostu podejść do tych ostatnich i wyprowadzić dzieciaka, to się nasz bohater pakuje się najpierw tam, gdzie kupa ruskich.[/spoiler]
No i ta filozofia, że nie zabijamy przeciwników. Sądziłem, że ta pokutująca do niedawna koncepcja, że główny bohater jest tym dobrym, więc musi oszczędzać życie wroga już odeszła do lamusa, ale widać podejście niczym z produkcji z lat 90. wciąż trzyma się mocno.
Także sam się sobie dziwię, że po tylu wymienionych wadach mam ochotę włączyć trzeci odcinek. :)
I skończyłem. NIe jest to nic wybitnego, ale o dziwo obejrzałem do końca.
W poprzednim wpisie na temat tego serialu wymieniłem już kilka plusów. Teraz czas na kolejne. D'Onofrio dał niezły popis. W jego wykonaniu Fisk jest człowiekiem kulturalnym, niezwykle uprzejmym i wykształconym. Jest także nieco zagubiony, często zmieszany sytuacją lub pojawiającym się problemem. Potrafi kochać i być przyjacielem, a także doceniać miłości i przyjaźń. To ciekawie napisana i zagrana postać i stanowi nielichy atut tego serialu.
Warte podkreślenia są dialogi. NIe chodzi o to, że są jakieś wybitne, ale w serialu i to w każdym odcinku dostajemy sceny gadane. I to są rozmowy ciągnące się przez bite pięć minut non-stop - rzadkie rozwiązanie w dobie szybkich scen i montażu. Tymczasem człowiek nie ma poczucia, że to są dłużyzny i nie ma ochoty przewijać.
Kolejny plus to język. W serialu mówią po rosyjsku, japońsku czy chińsku i wszystko brzmi wiarygodnie i z odpowiednim akcentem.
Barwa głosu i intonacja Daredevila jest genialna i hipnotyzująca.
I na koniec blondi, czyli Deborah Ann Woll. Niezwykle frapujące dziewczę, której uroda lub jej brak powodowała, że piętnaście razy w czasie każdego odcinka zakochiwałem się, by zaraz stwierdzać, że to jest jednak brzydactwo.
I skończyłem. NIe jest to nic wybitnego, ale o dziwo obejrzałem do końca.
W poprzednim wpisie na temat tego serialu wymieniłem już kilka plusów. Teraz czas na kolejne. D'Onofrio dał niezły popis. W jego wykonaniu Fisk jest człowiekiem kulturalnym, niezwykle uprzejmym i wykształconym. Jest także nieco zagubiony, często zmieszany sytuacją lub pojawiającym się problemem. Potrafi kochać i być przyjacielem, a także doceniać miłości i przyjaźń. To ciekawie napisana i zagrana postać i stanowi nielichy atut tego serialu.
Warte podkreślenia są dialogi. NIe chodzi o to, że są jakieś wybitne, ale w serialu i to w każdym odcinku dostajemy sceny gadane. I to są rozmowy ciągnące się przez bite pięć minut non-stop - rzadkie rozwiązanie w dobie szybkich scen i montażu. Tymczasem człowiek nie ma poczucia, że to są dłużyzny i nie ma ochoty przewijać.
Kolejny plus to język. W serialu mówią po rosyjsku, japońsku czy chińsku i wszystko brzmi wiarygodnie i z odpowiednim akcentem.
Barwa głosu i intonacja Daredevila jest genialna i hipnotyzująca.
I na koniec blondi, czyli Deborah Ann Woll. Niezwykle frapujące dziewczę, której uroda lub jej brak powodowała, że piętnaście razy w czasie każdego odcinka zakochiwałem się, by zaraz stwierdzać, że to jest jednak brzydactwo. :)
Co do "blondi" to akurat nie mam takich dylematów, mi się aktorka podoba... no i gra całkiem dobrze.
Aktorsko serial stoi wysoko na tle innych produkcji superhero, nie tylko seriali. No i w końcu mamy pełnoprawnego czarnego charaktera z krwi i kości, choć nazwa Kingpin się nie pojawia to i tak postać robi wrażenie.
Czasami jest trochę klaustrofobicznie i choć pasuje to do dusznego klimatu Hell's Kitchen to jednak czasami można było by pokazać więcej przestrzeni.
Najlepszy dla mnie odcinek Stick, jest dla mnie esencja tego czym powinien być Daredevil, a Scott Glenn wypadł genialnie.
Ogólnie daleko mi do zachwytów nad serialem, ale jest to porządnie zrealizowana, bardzo dobra produkcja nie tylko komiksowa, choć akurat superhero w tej produkcji w porównaniu do innych tytułów jest najmniej.
Co do "blondi" to akurat nie mam takich dylematów, mi się aktorka podoba... no i gra całkiem dobrze. Aktorsko serial stoi wysoko na tle innych produkcji superhero, nie tylko seriali. No i w końcu mamy pełnoprawnego czarnego charaktera z krwi i kości, choć nazwa Kingpin się nie pojawia to i tak postać robi wrażenie.
Czasami jest trochę klaustrofobicznie i choć pasuje to do dusznego klimatu Hell's Kitchen to jednak czasami można było by pokazać więcej przestrzeni.
Najlepszy dla mnie odcinek [i]Stick[/i], jest dla mnie esencja tego czym powinien być Daredevil, a Scott Glenn wypadł genialnie.
Ogólnie daleko mi do zachwytów nad serialem, ale jest to porządnie zrealizowana, bardzo dobra produkcja nie tylko komiksowa, choć akurat superhero w tej produkcji w porównaniu do innych tytułów jest najmniej.