Jaki był dla mnie serialowy rok 2018? Chyba nieco rozczarowujący.
Rynek zalała masa seriali, co niekoniecznie wiązało się ze wzrostem ich poziomu.
A może po prostu w tym zalewie propozycji coraz trudniej wyszukać te prawdziwe perełki?
Tak więc relatywnie niewiele premier oceniam jako spełniające oczekiwania, więcej pozytywów widziałem w serialowych powrotach.
Aczkolwiek opinia ta skrzywiona może nieco być faktem, że czasu na seriale jakbym mniej miał i chyba mniej ich w ogóle oglądam. A jak już, to raczej oglądam krótsze, kilkuodcinkowe pozycje, a kończę oglądać dłuższe wielosezonowce.
Zatem przechodząc do rzeczy (kategorie mocno subiektywne - każdy może sobie stworzyć własne

):
Najlepsze debiuty:
- Counterpart (zaskoczenie roku)
- Bodyguard (wiadomo: twórcy Line of Duty)
- Save Me (i znów wiadomo: Line of Duty)
Najlepsze powroty:
- Better Call Saul (ten serial powtarza fenomen BB - z każdym sezonem jest lepszy)
- Deutschland 86 (historię NRD-owskich szpiegów na tle upadającego komunizmu nadal ogląda się z ogromną przyjemnością)
- Westworld (nie spodziewałem się, że kolejna odsłona tego serialu będzie tak dopracowana)
- The Last Kingdom (Wikingów dłużej nie zdzierżyłem, z tym serialem tak szybko się chyba nie pożegnam)
- Homeland (może ciut słabiej niż wcześniej, ale nadal na poziomie)
- Versailles (godne zakończenie dobrego serialu)
Wyróżniłbym też w udanych powrotach:
- Legion
- Cardinal
- Fortitude (ocena wstępna po 2 odcinkach)
Najlepsze mini:
- The City and the City (aczkolwiek ta adaptacja książki jest dość hermetyczną pozycją, trzeba zna książkę albo przyjąć pewną konwencję, by w pełni ten serial docenić)
- Ślepnąć od Świateł (polskie HBO też potrafi robić seriale)
- The Haunting of the Hill House (byłoby numerem jeden, gdyby nie zakończenie)
Skandynaw roku:
- Innan Vi Dor (za całokształt)
- Rig 45 (za środkowe odcinki)
Rozczarowania roku:
- Terror (może gdybym nie znał książki, byłoby lepiej...)
- powrót Mr. Mercedes (3 tom trylogii średni, ale to, co wymyślono w serialu, to już w ogóle dramat)
- powrót The Man in the High Castle (sam w sobie nie był najgorszy, ale scenarzyści wyraźnie zaczynają błądzić i coraz bardziej staczamy się w SF, gubiąc gdzieś po drodze klimat i grozę otaczającej rzeczywistości)
Odkurzone z lamusa:
- Unforgotten (ciurkiem nadrobiłem 3 sezony, co się rzadko ostatnio zdarza)
Zagadka roku:
- The Path (serial zaczął być mocno przegadany, sporo wątków zbytnio rozciągniętych, ale na plus zamknięcie głównych wątków i zamknięcie serialu we właściwym momencie)
- Narcos: Mexico (zaczęło się dobrze, potem nieco siadło, ale to dopiero otwarcie tego, co się jeszcze wydarzy w Meksyku, jest potencjał na przyszlość).
Pewnie jeszcze o czymś zapomniałem. Jakby co - uzupełnię później.

A jak Wy podsumowujecie serialowy rok 2018?