autor: Sirm » 23 stycznia 2016, 22:25
Futu.re - Dmitry Glukhovsky (ten od Metra) - 500 lat temu ludzkość pokonała śmierć, nieśmiertelność jest darmowa i dla wszystkich. Ludzie są zawsze młodzi, zawsze zdrowi i piękni, a starość stała się czymś obrzydliwym. Obecnie w samej europie żyje 120 miliardów ludzi, ile na całym świecie nie wie chyba nikt. Niestety ludzkość nie podbiła gwiazd i całe to mrowie oblazło kulę ziemską tak dokładnie, że nie ma już ani skrawka wolnej ziemi. Jeden obok drugiego stoją miliony gigantycznych, wielokilometrowych wieżowców a jakakolwiek wolna przestrzeń jest na wagę złota. Świat balansuje na krawędzi kryzysu a zasoby już tylko na styk wystarczają aby wszystkich wyżywić, dlatego wprowadzono prawo zakazujące mieć dzieci. Możesz żyć jak długo chcesz, ale jeśli chcesz mieć dziecko musisz się poświęcić i zwolnić dla niego miejsce, wtedy zostanie ci podany środek, który sprawi, że znów zaczniesz się starzeć i w konsekwencji naturalnie umrzesz. Główny bohater jest członkiem Falangi, organizacji ścigającej osoby, które nielegalnie urodziły dziecko i ukrywają się aby nie musieć przyjąć zastrzyku ze starością. I to tyle. Wizja świata jest ukazana pierwszorzędnie, opisy monumentalnych budowli, wystających ponad chmury i ciągnących się aż po horyzont, ciągły brak miejsca i życie zwykłych ludzi poupychanych jak sardynki w kontraście do bogaczy mogących sobie pozwolić na apartamenty (a nawet sztuczne wyspy na dachach wieżowców), dosyć dobrze przemyślane różne zależności, polityka i problemy jakie pojawiły by się w takim świecie, do tego nie mam zastrzeżeń. Mam za to zastrzeżenia co do historii, którą śledzimy, ponieważ okazuję się tylko kolejną opowiastką o złym, który przez spiski, zdrady i ukryte motywy przechodzi na stronę przeciwnika i walczy z systemem, do tego w drugiej połowie wszystko zostaje jeszcze dodatkowo rozmyte romantycznym bełkotem o miłości i poświęceniu bla bla bla. Na początku miałem nadzieję na kolejne dzieło pokroju "Przestrzeni! Przestrzeni!" (Harry Harriosn, bardzo polecam, do tego film na jej podstawie: 'Soylent green', to ten klasyk gdzie Charlton Heston krzyczy, że "Soylent Green is people!") ale dostałem tylko typowe antyutopijne SF. Nie zrozumcie mnie źle - książka nie jest zła, jest zwyczajnie średnia.
[b]Futu.re[/b] - Dmitry Glukhovsky (ten od Metra) - 500 lat temu ludzkość pokonała śmierć, nieśmiertelność jest darmowa i dla wszystkich. Ludzie są zawsze młodzi, zawsze zdrowi i piękni, a starość stała się czymś obrzydliwym. Obecnie w samej europie żyje 120 miliardów ludzi, ile na całym świecie nie wie chyba nikt. Niestety ludzkość nie podbiła gwiazd i całe to mrowie oblazło kulę ziemską tak dokładnie, że nie ma już ani skrawka wolnej ziemi. Jeden obok drugiego stoją miliony gigantycznych, wielokilometrowych wieżowców a jakakolwiek wolna przestrzeń jest na wagę złota. Świat balansuje na krawędzi kryzysu a zasoby już tylko na styk wystarczają aby wszystkich wyżywić, dlatego wprowadzono prawo zakazujące mieć dzieci. Możesz żyć jak długo chcesz, ale jeśli chcesz mieć dziecko musisz się poświęcić i zwolnić dla niego miejsce, wtedy zostanie ci podany środek, który sprawi, że znów zaczniesz się starzeć i w konsekwencji naturalnie umrzesz. Główny bohater jest członkiem Falangi, organizacji ścigającej osoby, które nielegalnie urodziły dziecko i ukrywają się aby nie musieć przyjąć zastrzyku ze starością. I to tyle. Wizja świata jest ukazana pierwszorzędnie, opisy monumentalnych budowli, wystających ponad chmury i ciągnących się aż po horyzont, ciągły brak miejsca i życie zwykłych ludzi poupychanych jak sardynki w kontraście do bogaczy mogących sobie pozwolić na apartamenty (a nawet sztuczne wyspy na dachach wieżowców), dosyć dobrze przemyślane różne zależności, polityka i problemy jakie pojawiły by się w takim świecie, do tego nie mam zastrzeżeń. Mam za to zastrzeżenia co do historii, którą śledzimy, ponieważ okazuję się tylko kolejną opowiastką o złym, który przez spiski, zdrady i ukryte motywy przechodzi na stronę przeciwnika i walczy z systemem, do tego w drugiej połowie wszystko zostaje jeszcze dodatkowo rozmyte romantycznym bełkotem o miłości i poświęceniu bla bla bla. Na początku miałem nadzieję na kolejne dzieło pokroju "Przestrzeni! Przestrzeni!" (Harry Harriosn, bardzo polecam, do tego film na jej podstawie: 'Soylent green', to ten klasyk gdzie Charlton Heston krzyczy, że "Soylent Green is people!") ale dostałem tylko typowe antyutopijne SF. Nie zrozumcie mnie źle - książka nie jest zła, jest zwyczajnie średnia.