After Dark Horrorfest

Odpowiedz

Emotikony
:) ;) :] :-) :tak :nie :tongue: :D :haha :( :P ;P :smt110 :silent: :smt013 :foch: :nununu: :super: :no :'( :scratch: :niewiem: :salut: :alien: :-)) :* :-* :cygaro: :mur: :tort :piwo: :przybija: :szok: :zaciera:
Wyświetl więcej emotikon

BBCode włączony
[Img] włączony
[URL] włączony
Emotikony włączone

Przegląd tematu
   

Rozwiń widok Przegląd tematu: After Dark Horrorfest

autor: Shedao Shai » 02 marca 2010, 01:12

Że sobie pozwolę odświeżyć temat: podana jest już cała ósemka czwartej edycji ADH, na torrentach część już jest. Jak tylko pojawi się całość, to zrobię sobie maraton i jedziemy z recenzjami ;)

autor: Shedao Shai » 12 maja 2009, 22:45

Na sam koniec zostawiłem sobie jeden z najlepiej zapowiadających się filmów tegorocznego After Darka: Perkin's 14.

W ładnym, małym amerykańskim miasteczku zdarzyła się seria porwań młodych dzieci... jak się okazuje, jest to sprawka niejakiego Roberta Perkinsa, który zebrał swoją armię 14tu ludzi, która po odpowiednim praniu mozgów maja go chronić przed światem zewnętrznym. Jednak pewnego dnia Perkins dostaje się do więzienia, a jego armia zaczyna siać spustoszenie...

Zapowiedź tego filmu robiła duże nadzieje, miałem ogromnego smaka na niego, jako że zanosiło się na dzieło nietypowe, przez co ciekawe. Czy nadzieje zostały spełnione? Częściowo tak. W większości tak.

Dostajemy więc rzeczonego Perkinsa, jest to postać ciekawa, chociaż z o wiele mniejszą rolą niż możnaby oczekiwać. Bo główne skrzypce gra tu tak na prawdę ojciec jednego z porwanych dzieci - policjant, który aresztował Perkinsa. Ogólnie aktorstwo stoi w tym filmie na przyzwoitym poziomie, ale nie ma żadnych fajerwerków.

Fabuła rozwija się w sposób dynamiczny, stopniowo odkrywając różne ciekawe informacje z życia bohaterów filmu; w połowie ma miejsce dość ostry twist akcji, po którym wszystko rusza z kopyta do klimatycznego i pozostającego w pamięci zakończenia. Którego nie przewidziałbym, więc jest dobrze.

Co mi się nie podobało? Oczekiwałem kogoś bardziej w stylu fanatycznych żołnierzy, niż bezrozumnych zwierząt. To mnie najbardziej w "Perkin's 14" rozczarowało - wróg nie różnił się tu wiele od szybkiego zombie którego banalnie ławo odstrzelić, podczas gdy ja oczekiwałem prędzej jakiegoś komando Perkinsa i akcji "ok, no to odbijamy szefa z posterunku". To co dostaliśmy jest OK, ale mogloby być dużo lepiej...

Perkin's 14 to film dobry, ciekawie budujący napięcie i bez dłużyzn, jak dla mnie jest to numer dwa trzeciej edycji ADH (po "Autopsy"). Warto się z nim zaznajomić, bo stanowi przyjemną odskocznię od standardowego horroru... i za oferowanie takich właśnie filmów cenię ADH. 8/10.


Podsumowanie niedługo.

autor: Shedao Shai » 05 maja 2009, 00:00

"Christ, a dead old hanging dude, Hatchet Sally, my girl's here got no teeth. The fuck kind of fucked-up party was this?"

Slaughter to drugi - po Dying Breed - slasher z 3 edycji After Dark Horrorfest. Całe szczęście, dość nietypowy i przez to - lepszy.

Nietypowy przez to, że zdecydowano się pobawić z widzem i pod koniec filmu oczywiste fakty okazują się nie być takie oczywiste, ba: wiele rzeczy jest zupełnie innych niż się można było spodziewać. No i całkiem mocna końcówka.

Mamy więc jedną nieszczęśliwą dziewczynę (uciekającą przed facetem), spotykającą drugą nieszczęśliwą dziewczynę (męczącą się na farmie z redneckowatym ojcem). No i tak przez godzinę mamy właściwie nie wiadomo co, bo horror to tylko ostatnie pół godziny. Dość dziwne zagranie... ale ciekawa odmiana po filmach ktore atakują widza od pierwszych minut. Nie ma tu praktycznie gore, za to napięcie jest budowane przyzwoicie (w ostatnich 30 min. - trochę to mało, ale tego wymagała konwencja).

Niestety, w Slaughter nie ma żadnych znanych aktorów - zresztą widać że jest to film niskobudżetowy.

Ogólnie bez rewelacji, ale nie nudzi ani nie rozczarowuje. 6/10.

autor: Bostonq » 05 kwietnia 2009, 17:25

Shedao Shai pisze:Widzę Bostoneq, że odebraliśmy film tak odmiennie jak tylko się da :D co tu dużo mówić, szkoda trochę, myślałem że ci się spodoba, widać się pomyliłem :) nie wchodzę w dyskusję, bo skoro coś co dla mnie jest "wow, super!!" dla ciebie jest "eee, kicha", to i tak byśmy się nie dogadali.
No ja też właśnie liczyłem bardzo na to, że mi się spodoba - spodoba bardziej - gdyż - jak już pisałem - bardzo lubię tematykę "szpitalną". Do tego Twoja pochlebna recenzja bardzo mnie pozytywnie nastawiła, a tu taki klops. Może nie kicha, ale na pewno nie 8-9 na 10 :) Może, przez wzgląd na koncept z "ciałem 3D" - 5. Bez tego, 4, a z tę nieszczęsną punkcję - 3 :)

W miarę oglądania pozostałych - będę się ustosunkowywał do Twoich opinii - może w którymś momencie się zgodzimy - bardzo liczę na "The Broken". Tym razem jednak - kompletna rozbieżność :)
Shedao Shai pisze:Zachęcam innych do wyrażania swoich opinii!.
Ja również :)

autor: Shedao Shai » 05 kwietnia 2009, 17:04

Widzę Bostoneq, że odebraliśmy film tak odmiennie jak tylko się da :D co tu dużo mówić, szkoda trochę, myślałem że ci się spodoba, widać się pomyliłem :) nie wchodzę w dyskusję, bo skoro coś co dla mnie jest "wow, super!!" dla ciebie jest "eee, kicha", to i tak byśmy się nie dogadali. Zachęcam innych do wyrażania swoich opinii!

Ostatnie dwa filmy z ADH w moim wykonaniu wkrótce.

autor: Bostonq » 05 kwietnia 2009, 03:05

Shedao Shai pisze: W końcu, w końcu pojawił się jakiś film który udowadnia że After Dark Horrorfest to festiwal na którym pojawiają się nie tylko filmy "fajne" i "mniej", ale też "bardziej". "Autopsy" jest definitywnie jak na razie najmocniejszym punktem trzeciej edycji; film zrobił na mnie duże wrażenie i na pewno kiedyś do niego wrócę.
No to jestem zaniepokojony, bo jeśli ten film miałby być najlepszym, to co reprezentują sobą pozostałe? ;)
Shedao Shai pisze:W "Autopsy" brak rozmachu, nie brak natomiast psychodelicznego klimatu, tak jakby ktoś wykroił z "Królestwa" Von Triera (i Kinga - może nawet bardziej - bo wątków komediowych to tu za wiele nie ma ;) ) wszystko to co straszne i klimatyczne i dodał trochę gore. Na szczęście nie slasherowego, tylko medycznego, więc całość nie sprawia wrażenia kiczowatości.
Musimy bardzo różnić się w definicji psychodeliczności. Pomijając, że film przestraszył mnie raz (klasycznie, jak coś się pojawia znienacka, to podskakuję, czysta biologia, motyw ograny, ale skuteczny :) ), co wcale jeszcze nie musi oznaczać, że produkcja jest zła, to rzeczonej psychodeliczności nie uświadczyłem w ogóle. Gdyby tę definiować jako absurdalne, dziwaczne, zagadkowe wydarzenia, niepokojącą atmosferę, nieprzystawalne do siebie elementy - no to ja tego w tym filmie nie widzę. Sam szpital nie wywołuje żadnych emocji, kompletnie nie skorzystano z możliwości, jakie daje opuszczona przestrzeń szpitalna. Jak to można zrobić, wiedzą Ci, którzy mieli okazję "przebywać" w szpitalu w Silent Hill :) Za to kiczu widzę pełno (sztampowe postaci, karykaturalne sylwetki, idiotyczne dialogi), nie wiem, na ile był on zamierzony, a na ile jest efektem niedostatków budżetowych, a przede wszystkim warsztatowych. Scena z nakłuciem lędźwiowym w takiej, jak nam zaprezentowano, sytuacji nie powinna się zdarzyć nawet w filmie klasy C... Są jednak jakieś granice przyzwoitości :) Sugeruję zajrzeć choćby tu: http://www.wnz.euh-e.edu.pl/materialy/N ... nska15.pdf - po tym zabiegu się nie lata jak skowronek, przygotowuje się do niego pacjenta, jest to dość złożona procedura. A to, co zobaczyliśmy, woła o pomstę do nieba :)
Shedao Shai pisze:Mamy więc sobie grupkę młodzików wracających z imprezy, którzy w skutek niegroźnego wypadku trafiają do Mercy Hospital. Tam zajmuje się nimi m. in. oschła pielęgniarka i demoniczny doktor - Robert Patrick!! (T-1000 z Terminatora 2; agent Doggett z X-Files). No i jak się w krótkim czasie okazuje, w szpitalu tym ludziom nie do końca się pomaga, a autopsję można przeprowadzić nie tylko na trupie.
Co oznacza, że historia jest tak banalna, jak to tylko możliwe, wątek szalonego lekarza od czasów Frankensteina i dr Moreau został wyeksploatowany niemiłosiernie, trudno wymyślić coś nowego, można co najwyżej eskalować zbrodnie, tak jak próbuje czynić ten film, ale jakościowo nie dodaje do tematu nic nowego. Co samo w sobie nie byłoby złe, gdyby czynił to w sposób interesujący.
Shedao Shai pisze:Bardzo podobała mi się czołówka filmu: pokaz zdjęć z imprezy w Mardi Gras + dobra rockowa muzyka (dla zainteresowanych: Clutch - Mob Goes Wild). Na wyróżnienie zasługuje też piosenka końcowa: czyli "House of the Rising Sun" w wykonaniu The Lugnuts pieczętujący wrażenie jakie robi na widzu "Autopsy"
Wrażenie jak wrażenie, ale tu się zgadzam, początek jest dobrze pomyślany, spodziewałem się po nim, że faktycznie zobaczę coś ciekawego, oryginalnego, a tu klops :)
Shedao Shai pisze:Na plus zaliczam też filmowi sposób w jaki został nakręcony - kapitalna praca kamery, ujęcia krótkie wtedy kiedy powinno być dynamicznie i przedłużające się wtedy kiedy powinno być strasznie. Gut dżab.
Trudno za kapitalną pracę uznać poprawne wykonanie kilku podstawowych dla horroru ujęć. Na dodatek nikt nie kryje się z cytatami - jak w scenie mordowania butlą z tlenem - która jest powtórzeniem sceny z "Nieodwracalnie". Cytaty nie są niczym złym, ale też trudno uznać, że jakoś szczególnie jest to odkrywcze i kapitalne, skoro już ktoś to wymyślił i wtedy rzeczywiście robiło wrażenie.
Shedao Shai pisze:Jednak największym atutem "Autopsy" jest jeszcze coś innego: pojedyncze sceny, maksymalnie klimatyczne i wstrząsające, sceny które powodują że widz siedzi z otwartą buzią robiąc :O WOW! Że przytoczę tu kilka przykładów:

- scena z dwoma ochroniarzami(?) rozmawiającymi w pokoju ze zmaltretowaną dziewczyną - ochroniarz wchodzi, ignoruje scenę masakry, siada na kanapie, wyciąga gazetę i zaczyna ją czytać

- operacja mózgu głównej bohaterki - wszystko na żywca, w szalonej tonacji w rytm słuchanej przez dr Patricka muzyki poważnej

- i w końcu najlepsza scena, czyli powrót Bobby'ego pod koniec filmu - wirtuozeria. Tak świetnie obmyślone... coś. Nie widziałem czegoś takiego wcześniej. Boże. Genialne.
O, wow, to mi się zdarzyło w przypadku nowych horrorów przy okazji "Martyrs", który faktycznie wprowadza w kwestii przemocy pewną nową jakość (choć na pewno nie jest filmem genialnym). Większe zaskoczenie wywołała u mnie scena z bardzo dobrego filmu ... Uwe Bolla "Seed" (tak, tego samego, który kręci złe filmy, tym razem nakręcił akurat dobry, przy takiej ilości to musiało się zdarzyć, warto więc najpierw coś obejrzeć, a później głosować na imdb :) ), w której to główną rolę odgrywa młotek i głowa. Trudno to oglądać ze spokojem. Przyznaję, że faktycznie w "Autopsy" są sceny ciekawe, te o których pisze Shedao do nich z pewnością należą (pomijając scenę "operacji na mózgu", bo de facto do niej nie dochodzi - to raz, a dwa - jest tak idiotyczna - walczący z ręczną wiertarką doktor-szaleniec wygląda bardziej komicznie niż strasznie, że trudno się w to zaangażować emocjonalnie). Zwłaszcza ostatnia, która z estetycznego punktu widzenia jest wielce interesująca, odpowiednio makabryczna. Oczywiście, obok tego są sceny debilne, a szczególnie zawodzi zakończenie, które prostą drogą spycha ten film na poziom "zabili go i uciekł". Żenujące :)

Shedao Shai pisze:Podczas seansu cały czas zastanawiałem się jaką ocenę wystawić "Autopsy"; skala wahała się między 8 a 9, czyli praktycznie tak wysoko jak tylko się da (10 to ocena zarezerwowana dla najlepszego horroru wszechczasów - "Egzorcysty"). Doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie przyznać filmowi ocenę 8,5/10 - jednak momentami przebijał z niego niski budżet, co nie wpływało w żaden sposób na mój odbiór filmu, ale jednak 9 to byłoby trochę za dużo, a 8 nie doceniłoby w należyty sposób poziomu wspaniałości tego filmu. Tego oczekiwałem po ADH, tego chcę więcej, takie horrory jak "Autopsy" tworzą kanon tego gatunku. Mniam mniam.
Tu zgłupiałem, bo gdyby takie filmy miały tworzyć kanon gatunku horroru, byłoby chyba bardzo źle. Nie jest to jakoś szczególnie zły film, ale w żaden sposób nie zbliża się poziomem do innych, w których szpital i to, co z nim związane, odrywa ważną rolę. Gdzież mu do złożonej struktury "Drabiny Jakubowej", dziwaczności wspomnianego już tu "Królestwa", ponurej atmosfery z "Kansen", nastrojowości z "Fragile", wyrafinowania plastycznego "Gidam"? Bliżej mu do filmów ze średniej półki, takich jak "Sublime", "Insanitarium", czy "Unrest".

Oczywiście, to tylko moje zdanie :) Aczkolwiek mocno się po zapowiedziach Shedao rozczarowałem. Może trzeba było nie czytać, miałbym mniejsze wymagania?

A, aktorka, która gra główną rolę, jest bardzo ładna :)

Obrazek

autor: Shedao Shai » 03 kwietnia 2009, 10:50

Się robi szefie :D

http://www.mininova.org/tor/2399429 - tutaj masz link do Autopsy

http://www.rlslog.net/after-dark-horror ... vid-vomit/ - a tutaj torrenty do wszystkich 8 filmów; jeśli ktoś chce ściągnąć ostatni (Du Saram Yida), to polecam do niego nie torrent podany na stronce (nie ma do niego synchro polskich napisów), a ten: http://www.btmon.com/Video/Unsorted/Som ... rrent.html

- ściąga się wolniej, ale synchro napisów jest. Tak samo do reszty filmów z linków z rlsloga.

autor: Igloo666 » 03 kwietnia 2009, 01:26

autor: asd » 03 kwietnia 2009, 00:57

Dobra - wygrałeś - chcę zobaczyc "Autopsy" - lubię "ciężkie psychodele" a z Twojego opisu wnioskuję, że ten właśnie film zasługuję na uwagę - chcę więc dac mu szansę!
Shedao Shai pisze:Miała miejsce już trzecia edycja tego festiwalu, wszystkie filmy są już dostępne w internetowej wypożyczalni
Poproszę więc o szczegóły (linki) :)

autor: Shedao Shai » 03 kwietnia 2009, 00:48

- Doctor, am I going to be okay?
- I don't think so.


W końcu, w końcu pojawił się jakiś film który udowadnia że After Dark Horrorfest to festiwal na którym pojawiają się nie tylko filmy "fajne" i "mniej", ale też "bardziej". "Autopsy" jest definitywnie jak na razie najmocniejszym punktem trzeciej edycji; film zrobił na mnie duże wrażenie i na pewno kiedyś do niego wrócę.

W "Autopsy" brak rozmachu, nie brak natomiast psychodelicznego klimatu, tak jakby ktoś wykroił z "Królestwa" Von Triera (i Kinga - może nawet bardziej - bo wątków komediowych to tu za wiele nie ma ;) ) wszystko to co straszne i klimatyczne i dodał trochę gore. Na szczęście nie slasherowego, tylko medycznego, więc całość nie sprawia wrażenia kiczowatości.

Mamy więc sobie grupkę młodzików wracających z imprezy, którzy w skutek niegroźnego wypadku trafiają do Mercy Hospital. Tam zajmuje się nimi m. in. oschła pielęgniarka i demoniczny doktor - Robert Patrick!! (T-1000 z Terminatora 2; agent Doggett z X-Files). No i jak się w krótkim czasie okazuje, w szpitalu tym ludziom nie do końca się pomaga, a autopsję można przeprowadzić nie tylko na trupie.

Bardzo podobała mi się czołówka filmu: pokaz zdjęć z imprezy w Mardi Gras + dobra rockowa muzyka (dla zainteresowanych: Clutch - Mob Goes Wild). Na wyróżnienie zasługuje też piosenka końcowa: czyli "House of the Rising Sun" w wykonaniu The Lugnuts pieczętujący wrażenie jakie robi na widzu "Autopsy".

Na plus zaliczam też filmowi sposób w jaki został nakręcony - kapitalna praca kamery, ujęcia krótkie wtedy kiedy powinno być dynamicznie i przedłużające się wtedy kiedy powinno być strasznie. Gut dżab.

- What kind of riddiculous equipment is this?
- I'm sorry, doctor, Everything's made overseas these days.


Jednak największym atutem "Autopsy" jest jeszcze coś innego: pojedyncze sceny, maksymalnie klimatyczne i wstrząsające, sceny które powodują że widz siedzi z otwartą buzią robiąc :O WOW! Że przytoczę tu kilka przykładów:

- scena z dwoma ochroniarzami(?) rozmawiającymi w pokoju ze zmaltretowaną dziewczyną - ochroniarz wchodzi, ignoruje scenę masakry, siada na kanapie, wyciąga gazetę i zaczyna ją czytać

- operacja mózgu głównej bohaterki - wszystko na żywca, w szalonej tonacji w rytm słuchanej przez dr Patricka muzyki poważnej

- i w końcu najlepsza scena, czyli powrót Bobby'ego pod koniec filmu - wirtuozeria. Tak świetnie obmyślone... coś. Nie widziałem czegoś takiego wcześniej. Boże. Genialne.

Podczas seansu cały czas zastanawiałem się jaką ocenę wystawić "Autopsy"; skala wahała się między 8 a 9, czyli praktycznie tak wysoko jak tylko się da (10 to ocena zarezerwowana dla najlepszego horroru wszechczasów - "Egzorcysty"). Doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie przyznać filmowi ocenę 8,5/10 - jednak momentami przebijał z niego niski budżet, co nie wpływało w żaden sposób na mój odbiór filmu, ale jednak 9 to byłoby trochę za dużo, a 8 nie doceniłoby w należyty sposób poziomu wspaniałości tego filmu. Tego oczekiwałem po ADH, tego chcę więcej, takie horrory jak "Autopsy" tworzą kanon tego gatunku. Mniam mniam.



Added after 22 hours 47 minutes:




Look, I just want you to understand. My work here tonight, is God's work.

"From Within" to film, którego opis czyta się o wiele lepiej niż się go ogląda. Wydawał mi się on jedną z najbardziej obiecujących pozycji tej edycji ADH, niestety zawiodłem się - wykonanie okazało się gorsze niż pomysł. A ten sam w sobie jest dobry: w miasteczku zaczyna się fala tajemniczych samobójstw, nikt nie wie co takiego się dzieje... domyślamy się tylko, że zamieszane jest w to coś nienaturalnego.

Film zaczyna dobrze, potem zaczyna się to wszystko sypać, prowadząc do przeciętnego zakończenia z twistem fabularnym który ciężko mi ocenić - ani mnie nie przekonał, ani nie odrzucił. Rozwiązanie zagadki samobójstw jest mocno rozczarowujące... myślę że lepiej by było, gdyby tą kwestię pozostawiono nieruszoną.

Całkiem ciekawym zabiegiem było osadzenie akcji w miasteczku "rządzonym" przez ultra religijnych mieszkańców - dzisiaj, w czasach gdy modne jest bycie ateistą, scena w której grupka młodzieży po szkole spotyka się żeby posłuchać wywodu syna pastora jest... co najmniej interesująca. Nie powiem, zaskoczyło mnie to, nawet mimo że ludzi tych pokazano w większości jako kanalie, kłamców i fanatyków. Ale tak czy siak - plus za oryginalność.

Tym, co ratuje "From Within" jest dobre budowanie napięcia: film straszy wtedy, kiedy ma straszyć, i to całkiem nieźle. Każda scena samobójstwa na swój sposób potrafi sprawić, że widz podskoczy w fotelu. Niemniej między strasznymi scenkami musi też być jakieś napięcie, a i zainteresować widza by nie zaszkodziło... a tu film zawodzi.

Aktorsko przeciętnie, miłym akcentem jest Laura Allen, czyli śliczna aktorka znana z "The 4400" i "Dirt". Niestety, jej urok i uroda w tym filmie są ukryte pod sporą otoczką degeneratki, przeistaczającą ją w zapijaczoną mamę głównej bohaterki. Ech. Ta to nigdy nie zostanie już chyba należycie doceniona. A poza nią, kogo tam jeszcze mamy? 21-letnią dziewoję wyglądającą jak 12letni skarb dla pedofila i Thomasa Dekkera, czyli Johna Connora z "The Sarah Connor Chronicles". Dekker jak na razie wychodzi na aktora jednej roli, we "From Within" ciężko było o większego drewniaka niż on, chłopak kłuł swoim kiepskim warsztatem kiedy tylko miał okazję. Jego serialowa matka sprawdziła się o wiele lepiej w innym filmie z tegorocznego ADH, "The Broken".

Muzycznie film leży i kwiczy, złego wrażenia dopełnia strasznie gejowy motyw na napisach końcowych.

"From Within" to film z momentami, ale niestety często też tymi kiepskimi, przez co wychodzi na przeciętniaka gatunku. 5/10.




Added after 7 hours 54 minutes:





Film jest znany pod trzeba tytułami: oryginalnym ("Du Saram Yida"), amerykańskim ("Voices") i europejskim ("Someone Behind You"). Zamieszanie z tytułami jest doskonałym przedsmakiem tego, co jest potem: film jest równie pokręcony, wręcz niezrozumiały.

Zaczyna się świetnie. W rodzinie zdarza się kilka przypadków zabójstwa jednego członka rodu przez drugiego. Nie wiadomo dlaczego, wiadomo natomiast że naznaczona zostaje główna bohaterka - zresztą scena snu w którym spoglądająca z morza krwi na suficie twarz oznajmia bohaterce (imionami się nie będę posługiwał bo te od japońców mi się mylą) że jest następna jest zarazem najlepsza w filmie.

Tak więc nasza bohaterka może być zaatakowana przez każdego z jej otoczenia, dzięki czemu rośnie atmosfera osaczenia aż w koncu pada x-Filesowe TrustNo1 i już mamy grandę.paranoiczne trust no1 rodem z xfiles.

Aktorstwa nie oceniam, mój problem z filmami od żółtków polega na tym że ciężko mi rozróżnić poszczególnych bohaterów, chyba że ktoś się wyróżnia czymś szczególnym, np. jest bardzo niski, albo ma brodę itd.). Nikogo nie wyróżniłem ani na plus ani na minus. Więc jest ok. Pierwszy film z ADH 08 na którym nikogo nie znam... no ale czuję się rozgrzeszony :D

Ciężko mi powiedzieć cokolwiek więcej o "Du Saram Yida', powstał on w kulturze mi całkowicie obcej, ciężko mi się było wczuć w film w którym nie wiem kto właśnie ginie a kto staje się zabójcą. Dodatkowo końcówka filmu jest na tyle inna od reszty filmu, że jest częściowo niezrozumiała. Nie wyjaśniono wielu rzeczy, ale nie był to zabieg w stylu "zostawmy widzowi, żeby sam zinterpretował", wyglądało to bardziej na bezsensowne urwanie w połowie.

Pewnie amerykańce za rok-dwa zrobią remake tego filmu, odzierając go z dobrego klimatu, ale robiąc go w sposób łatwiejszy do przyswojenia ludziom kultury zachodniej. Nie mam w tym przypadku nic przeciwko.

Wystawiam "Du Saram Yida" ocenę 6/10. Gdyby postarano się zrobić go w sposób przyjaźniejszy widzowi, wyszłoby z tego coś lepszego.

autor: Igloo666 » 30 marca 2009, 15:57

Alinoe5 pisze:Ja mam na kompie juz wszystkie 8, niestety część bez tłumaczenia ale zapowiada się mile oglądanie. :)
Wszystkie filmy z tegorocznego AfterDark Horrorfest zostały już przetłumaczone, nie licząc Perkins 14, który również jest aktualnie w tłumaczeniu ;)

autor: Smallville » 27 marca 2009, 20:09

Wczoraj widziałem The Broken. Właściwie Shedao Shai napisał już wszystko. Mnie wypada poprzeć tą opinię, trzeba zobaczyć bo film sprawdza się jako niezły, zakręcony dreszczowiec.

ja przyznam oczko wyżej 8/10.

Dzisiaj mam w planach obejrzeć Autopsy, zobaczymy z czym to się je.

autor: Alinoe5 » 27 marca 2009, 07:47

Ja mam na kompie juz wszystkie 8, niestety część bez tłumaczenia ale zapowiada się mile oglądanie. :)

autor: Shedao Shai » 27 marca 2009, 00:06

xvidasd pisze:Rozumiem, że jest lepszy od "kiszkowatej" dwójki ale do pięt się nie umywa względem fantystycznej części pierwszej prawda?

Jeśli tak to nie oglądam - nie widzę sensu...
Otóż to. Ale jeśli ci się kiedyś będzie nudziło, a będziesz miał ochotę na przyzwoity thriller, to zaryzykuj - film nie jest świetny jak jedynka, ale ogląda się fajnie :)

Postaram się dziś jeszcze obejrzeć jakiś film, zobaczymy jak będzie z recką.

Added after 2 hours 2 minutes:

No. W końcu film taki, jakiego oczekiwałem po festiwalu After Dark: kameralny, wręcz klaustrofobiczny, i dzięki temu klimatyczny.

"The Broken", bo o nim mowa, to horror z leniwą narracją, gdzie widz nie jest co chwilę zaskakiwany nagłymi ujęciami z kamery - takimi BUUU! mającymi sprawić, że podskoczy na krześle i nic więcej. Jest to horror specyficzny, trochę podobny tematyką do "Luster" z Kieferem Sutherlandem czy do "Passengers" z Anne Hathaway. Klimat "The Broken" to zarazem jego największy atut, bo wciąga i przykuwa widza do ekranu, nawet jeśli nie ma wówczas zbyt wiele akcji.

Fabuła jest zadziwiająco prosta, chociaż prostota ta ukazuje się w pełni dopiero na koniec seansu: przez większość czasu miałem wrażenie że coś mi gdzieś umknęło, a akcja wydawała mi się niezrozumiała. Przy powtórnym seansie już tak nie będzie, bo wiem gdzie patrzeć. Za pierwszym razem film jest ciężki do zrozumienia, wnioski wyciąga się powoli i w ostatnich 10 minutach. "The Broken" został zgrabnie skonstruowany, odkrywając swoje tajemnice powoli, w rytm nieśpiesznej akcji i rozwoju wydarzeń.

Mamy na ekranie współpracę dwojga pierwszoklasowych aktorów, zagarniających dla siebie cały film: Richarda Jenkinsa, nominowanego w 2008 roku do Oscara za rolę pierwszoplanową w filmie "Spotkanie" (inna znana rola: ojciec rodziny w "Six Feet Under"), oraz Leny Headey czyli tytułowej bohaterki "Terminator: The Sarah Connor Chronicles". Oboje spisują się w swoich rolach i mnie przekonali, tak więc tutaj spory plus za obsadę.

Jest więc sobie Lena, jest sobie jej chłopak, i tata, i znajomi. Lena ma wypadek. Na ulicy mija... samą siebie. Śledzi się, odkrywa mieszkanie w którym "ona" mieszka, a wracając do domu bierze udział w wypadku samochodowym, z którego wychodzi praktycznie bez szwanku. Jednak, od tej pory zaczyna kwestionować tożsamość ludzi se swojego otoczenia - chłopak nagle zaczyna wydawać się kimś obcym, a po nim pojawia się problem z następnymi. Nikt oczywiście Lenie nie wierzy... ale widz wie, że coś jest nie tak. Nie ma krwi (poza jedną sceną, trochę żenujacą), nie ma taniej przemocy, jest za to klimat zagrożenia i tajemnicy - podobało mi się to. No i mamy na końcu twist fabularny, tym razem pasujący i wychodzący filmowi na dobre (i jednocześnie tłumaczący wiele rzeczy).

Film jest... specyficzny, to chyba najlepsze słowo. Nie przestraszył mnie, zaciekawił tylko trochę (byłoby bardziej, gdybym więcej z niego rozumiał od początku :D ), ale miał w sobie coś urzekającego, coś co sprawiło że mi się spodobał. Na ocenę ma też istotny wplyw wspomnianego wyżej duetu aktorskiego oraz kapitalny klimat. 7/10.

autor: asd » 26 marca 2009, 21:54

Faktycznie nawet nie zdawałem sobie sprawy, że nakręcono już kontynuację "Efektu Motyla" - dzięki za temat!
Shedao Shai pisze:Butterfly Effect 2" odszedł od reguł rządzących jedynką, nie tworząc właściwie nowych, w wyniku czego powstała nudna i przewidywalna kiszka,
tego można się było spodziewac - wszelkie kontynuacje w 99,8% są zawsze kiszkowate gdyż bazują tylko na popularności swojego pierwowzoru i służą jedynie do zarobienia pieniędzy.
Shedao Shai pisze:"Butterfly Effect 3: Revelation" to film o kilka klas lepszy od swojego poprzednika,
Rozumiem, że jest lepszy od "kiszkowatej" dwójki ale do pięt się nie umywa względem fantystycznej części pierwszej prawda?

Jeśli tak to nie oglądam - nie widzę sensu...

autor: Shedao Shai » 26 marca 2009, 21:35

Drugim filmem z ADH 2008 z jakim miałem okazję się zapoznać, jest Dying Breed - prawdopodobnie jedyny slasher w zestawie. Rzecz jest o grupce przyjaciół, poszukującej w lasach Tasmanii legendarnego i rzekomo wymarłego tygrysa tasmańskiego. Jednak jak się domyślamy, to nie on będzie tytułowym [cytat]dying breed[/cytat], tylko lokalna grupa kanibali - potomków zesłanego na wyspę w 19 wieku bandyty.

Film w dużym stopniu zatarł pozytywne wrażenie, jakie pozostawił we mnie "Efekt motyla 3". Jak widać, każda edycja festiwalu ma swoje potworki - pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że reszta filmów będzie lepsza. Zeszłoroczny slasher z zestawienia - Frontiere(s) - pokazał, że ten temat nie jest martwy, i choć ciężko jest zrobić dobry slasher, to nie jest to niemożliwe.

Dying Breed to niestety szablonowy, standardowy film masakry, w którym nie ma nic co by wyróżniało go z szeregu podobnych mu slasherów. Mamy więc wszystkie elementy w odpowiednich ilościach:
- dwóch facetów (jeden kompletny trep, jeden kompletna cipa)
- dwie laski (obie w porządku, jedna trochę wyzwolona, druga trochę nieśmiała)
- dawka dramatime (siostra nieśmiałej 8 lat temu zginęła na Tasmanii, w tych samych rejonach... ojej, czyżby ją ktoś... a tu jakaś mała dziewczynka jeszcze biega...)
- banda niemiłych wieśniaków
- kiepsko nakręcona scena seksu

Fabuła jest dość przewidywalna (tzn nie, żebym wymagał jakiejś odkrywczości od slasherów, ale w tym filmie sednem jest to, żeby się martwić kto przeżyje a kto nie i w jakiej kolejności będą odławiani; tutaj wiadome jest to od początku do końca), pozostaje trochę niedomówień, ale nie tyle żeby pozostawić w widzu niedosyt.

Z aktorów znamy tylko Leigh Whannella, czyli Adama z pierwszej "Piły". Reszta równie dobrze mogłaby być statystami - nie zapadają w pamięć, już nie pamiętam nawet jak się nazywali. Że kiepscy, to ok, ale w slasherach ludzie przynajmniej mają być ładni. Tu nie są.

Napięcie próbuje się tu budować tanimi trickami i efektami dźwiękowymi, których połączenie mogłoby wystraszyć widza 30 lat temu... ale nie teraz. Jako fan slasherów jestem zawiedziony, taki film powinno się dać STV... a nie na festiwal. Nawet rzezi tu mało.

Na plus zaliczyć z pewnością można "Dying Breed" miejsce akcji - nie USA, a Tasmanię i jej piękne krajobrazy. Tutaj film nadrabia, w momentach w których szwankuje napięcie (czyli dość często), widz może sobie przynajmniej popodziwiać otoczenie. Z marszu mógłbym wymienić jeszcze tylko dziejący się w Australii "Wolf`s Creek" - film również kiepski, ale ładny.

"Dying Breed" dostaje ode mnie 2/10 - trzyma się ram slasherów bardzo mocno, ani na chwilę nie stara się pokazać czegoś extra. Jest to film przewidywalny, zrealizowany przeciętnie i z kiepskimi aktorami (nawet fajne laski tu nie są fajne). Nudziłem się.

autor: Bostonq » 26 marca 2009, 17:11

Dopiszę się niebawem, filmy mam, ale teraz trzeba mieć czas :) Szczególne nadzieje wiążę z "Autopsy" (tematyka) i z "The Broken" (Lena Headey) :)

autor: kacperski » 26 marca 2009, 17:01

Uooooou, szedziu. Dzieki za ten temat. Gdyby nie Ty, chyba nigdy nie dowiedziałbym sie ze powstala 3cia czesc tego wspanialego filmu. (O tak, jestem wielkim fanem jedynki).

Musze obejrzec. :cheers:

After Dark Horrorfest

autor: Shedao Shai » 26 marca 2009, 16:01

Miała miejsce już trzecia edycja tego festiwalu, wszystkie filmy są już dostępne w internetowej wypożyczalni :D, więc postanowiłem założyć temat, żeby uświadomić i zainteresować asd'owy lud owym wydarzeniem. Albo powymieniać się wrażeniami, jeśli już ktoś coś widział.

ADH to festiwal na którym wyświetlane są horrory niezależne, realizowane za małe pieniądze, za to nierzadko z ciekawym pomysłem. Widziałem przeszło połowę filmów z zeszłorocznej edycji i parę z tej z 2006, i muszę powiedzieć że kilka filmów na prawdę było godnych uwagi... a ludzie zwracający uwagę tylko na dystrybucję kinową nigdy na taki film by nie wpadli. Z czasem uzupełnię ten temat o swoje opisy minionych filmów, na razie skoncentrujmy się na tegorocznej edycji.

Każda wersja to 8 Films to Die For, w tym roku są to: [za wikipedią i z krótkim opisem]

The Brøken
A young woman is surprised to see what looks like herself, drive by one day. She follows the woman, which sets off a chain of events which leads her into a haunting, nightmare reality.

Faithless (aka Slaughter)
A young woman returns to her family farm in the hope of escaping an abusive situation. Unfortunately, this safe place ends up being much more abusive than her previous one.

Perkins` 14
Robert Perkins brainwashes 14 people, in order to create an army that will defend him from his parents` killers.

Butterfly Effect: Revelation
A young man with the power of time-travel attempts to solve the mystery of his girlfriend`s death. In doing this, however, he frees a vindictive serial killer.

From Within
The residents of a small town in the USA begin to die off, supposedly of suicides.

Autopsy
A young woman attempts to find her injured boyfriend in a bizarre hospital.

Dying Breed
Zoology student Nina and her friends go into the Tasmanian Forest in search of the Tasmanian Tiger. What they discover, however, is a cannibalistic clan who are the descendants of a famous escaped serial killer known as The Pieman.

Voices
Overnight, brutal murders become everyday occurrences as friends turn on friends, brothers turn on sisters, and husbands turn on wives. Originally released in Korea as `Du saram yi-da` ("2 people"), based on the best selling Korean comic book series of the same name.

Na pierwszy ogień poszedł Butterfly Effect: Revelation, czyli trzecia część serii filmowej "Efekt motyla". Trochę mnie dziwiło, co taki film miałby robić na festiwalu horrorów, jako że w poprzednich dwóch częściach praktycznie go nie było, no ale. Pierwszy "Efekt motyla" to jeden z moich ulubionych filmów; jeden z pierwszych jakie zobaczyłem odkąd zacząłem się nimi interesować na serio, więc oczekiwania wobec kontynuacji miałem duże. Dwójka... została zlana kompletnie. Wydano film STV niepołączony w żaden sposób z oryginałem, film który z pierwowzorem miał łączyć tylko szablon fabularny - człowiek zmieniający swoją przeszłość. Niestety, nawet i to nawaliło - "Butterfly Effect 2" odszedł od reguł rządzących jedynką, nie tworząc właściwie nowych, w wyniku czego powstała nudna i przewidywalna kiszka, której nie ratowała nawet śliczna Erica Durance ze "Smallville" czy Gina Holden z "Blood Ties". Film był tragiczny, więc tym bardziej zdziwiło mnie że powstaje kontynuacja (a właściwie "kontynuacja", bo trójka to znowu osobna historia). Podchodziłem do niego ze sporą rezerwą, bardziej już z uśmieszkiem politowania pt. "jak-gorzej-jeszcze-może-być?", i bardzo miło się zaskoczyłem.

"Butterfly Effect 3: Revelation" to film o kilka klas lepszy od swojego poprzednika, i choć nie dorasta do pięt części pierwszej, to oglądało się go przyjemnie. Mamy tutaj kolejną wariację na temat zmian w przeszłości: tym razem bohater nie chce naprawiać życiorysów swoich przyjaciół (znaczy, chce, ale nie tylko i na większą skalę), ani wykorzystywać swoich umiejętności do osiągnięcia własnego sukcesu - tym razem chodzi o rozwiązanie kwestii morderstwa swojej dziewczyny. Co ciekawe, o umiejętnościach bohatera tym razem wiedzą inni ludzie: jego siostra Jenna (Rachel Miner z "Californication"; tutaj wygląda o niebo lepiej), hipis Harry Goldburg, czy w końcu detektyw Glenn, z którym nasz podróżnik Sam współpracuje w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych z przeszłości.

Obsada filmu jest złożona z ludzi jeszcze mniej znanych niż dwójka, jedynie o aktorach grających Sama i jego siostrę są artykuły na Wikipedii :D, ja sam kojarzyłem tylko wspomnianą wyżej Rachel Miner. Nie wyszło to filmowi na złe - widać było że każdy z aktorów wykonał swoją pracę dobrze. Nie ma żadnej perełki, jest po prostu dobrze.

Jednym z większych minusów filmu jest jego oczywistość, tzn. mi się nie udało odgadnąć tożsamości mordercy, ale sam plot twist wydawał się jakby wsadzony na siłę - jedynka obyła się bez niego, tutaj też był on niepotrzebny. Ale nie narzekam, bo film oglądałem z zaciekawieniem.

Butterfly Effect: Revelation otrzymuje ode mnie 7/10 i polecenie dla ludzi którym podobała się jedynka {u mnie 10/10). Film zatarł niemiłe wrażenie po części drugiej (3/10), i narobił smaka na część czwartą, jeśliby ta miała kiedyś powstać. Formuła efektu motyla nie jest jeszcze martwa, potrzeba po prostu do niej odpowiednich ludzi :)

Na górę