autor: Lubec » 24 lipca 2025, 20:04
Byłem wczoraj na Supermanie i trochę się zawiodłem.
Zbyt zachowawczy. Postacie niesuperbohaterskie z drugiego planu całkowicie niewykorzystane i właściwie mogło by ich nie być (Cat tylko świeci dekoltem, Perry za cichy i bez autorytetu, a Steve Lombard jest tylko, żeby rzucić nieśmiesznym żartem) film by na tym nie stracił. Lois zupełnie bezosobowa, bez pazura i charakteru, a co dopiero dziennikarskiej renomy.
Państwo Kent zmarnowani i bez duszy (a mama to została zupełnie skrzywdzona jako prostacka hillbilly), nie umywają się do tych ze Smallville, które też zaserwowało najlepszego Lexa. I mimo, że Nicholas Hoult wypada o niebo lepiej od wersji Snydera, to i tak nie umywa się do wersji Rosenbauma.
Za to Guy na plus (Fillion widać, że bawił się rolą i nie mogę się doczekać, aż zobaczę go w serialu) i właściwie cały Gang of Justice został całkiem nieźle zaprezentowany.
Gunn w Guardiansach (i nawet w Creature Commandos) pokazał, że potrafi w relacje między postaciami, a tutaj jakby się hamował albo coś go hamowało.
Mimo, że nie miałem jakiś zbyt wysokich oczekiwań i tak się zawiodłem. Nie jest to zły film, ale brak mu "tego czegoś".
Byłem wczoraj na Supermanie i trochę się zawiodłem.
Zbyt zachowawczy. Postacie niesuperbohaterskie z drugiego planu całkowicie niewykorzystane i właściwie mogło by ich nie być (Cat tylko świeci dekoltem, Perry za cichy i bez autorytetu, a Steve Lombard jest tylko, żeby rzucić nieśmiesznym żartem) film by na tym nie stracił. Lois zupełnie bezosobowa, bez pazura i charakteru, a co dopiero dziennikarskiej renomy.
Państwo Kent zmarnowani i bez duszy (a mama to została zupełnie skrzywdzona jako prostacka hillbilly), nie umywają się do tych ze Smallville, które też zaserwowało najlepszego Lexa. I mimo, że Nicholas Hoult wypada o niebo lepiej od wersji Snydera, to i tak nie umywa się do wersji Rosenbauma.
Za to Guy na plus (Fillion widać, że bawił się rolą i nie mogę się doczekać, aż zobaczę go w serialu) i właściwie cały Gang of Justice został całkiem nieźle zaprezentowany.
Gunn w Guardiansach (i nawet w Creature Commandos) pokazał, że potrafi w relacje między postaciami, a tutaj jakby się hamował albo coś go hamowało.
Mimo, że nie miałem jakiś zbyt wysokich oczekiwań i tak się zawiodłem. Nie jest to zły film, ale brak mu "tego czegoś".