Właśnie, zauważcie jak zmienia się nasza ocena np. Azjatka w 1 odc., a zupełnie inna, gdy poznajemy ją bliżej. Podobnie - ćpun, jak "ludzki śmieć" z 2 odc. w 3 zyskuje cechy, które nas jakoś wzruszają i wypełniają postać.
I znów niedosyt, bo postaci drugiego planu pokazane epizodycznie.
Matka ciemnoskórej dziewczyny, jak hetera niewzbudzająca naszej sympatii, która broni ojcu dostępu do córki.
Przecież powinna go wspierać, pomóc w zwalczeniu nałogu bla, bla. Tylko, z drugiej strony - widzę kobietę, która zawiodła się na partnerze i sama walczy o siebie i córkę, o dach nad głową i o przyszłość. Winna?
Jak zmienia się nasze postrzeganie tej blondi z knajpy, gdy spotykamy ją w domu.
Ofiara napaści z 1 odc. ot, taka przypadkowa, niewinna osoba, w 4 odc. zaczyna nabierać szarości (oczywiście na śmierć nie zasłużył), ale już nie taki czysty.
Fryzjer, Bostoq - piszesz, że tacy się nie zdarzają. Kto wie, dlaczego pomagał dziewczynie? Może taki charakter, może litość, może ktoś kiedyś jemu pomógł, może...itp. I tu bardzo dorosła,mądra i odpowiedzialna, choć smutna decyzja dziewczyny będąca efektem wpatrywania się w zdjęcie syna i ojca. Tęsknota za posiadaniem kogoś bliskiego, ale jednocześnie obawa, żeby nie wejść pomiędzy nich. Wyobrażam sobie niejedną, która uczepiłaby się fryzjera, żeby swój los poprawić za wszelką cenę.
Dobrze, ze ćpun dostał te słowa "may be" zamiast "na pewno" - to dało nadzieję i może sprowokować go do dalszej walki z nałogiem, bardziej niż pewność.
Wątek polski popsuty przez akcent (bo nie grę) aktorki. Jak zwykle świetny Dorociński grający skurczybyka z uczuciami. Tak dobry, że zupełnie nie rozumiem tej szaleńczej ucieczki Katarzyny, przecież ten facet działa jak magnes.
Klamra spinająca odcinki, to zabieg artystyczny na potrzeby tego mini serialu (fakt, dobry to element) Bo historia nie rozpoczęła się od matki chłopaków i nie kończy się na Kaśce, i ich spotkaniu w pociągu.
Ich historie zaczęły się zanim doszło do zabójstwa i będą się toczyć dalej, gdy już wysiądą z metra. My poznaliśmy jedynie kawałek.
I to muszę napisać, najwredniejszą, najbardziej znienawidzoną postacią, którą mogłabym, z czystym sumieniem, wykastrować wielokrotnie (da się?) jest ten żółtek "szybkodochodzący". Gnida taka i nie usprawiedliwiałoby go, w moich oczach, nawet "trudne dzieciństwo".