autor: Lubec » 09 lutego 2014, 23:25
Zebrało się widzę na wspominki
Serial oglądałem na polsacie jako gówniarz jeszcze. Dawno to było, ale serial rzeczywiście miał niesamowitą atmosferę. Pomijając oczywiście czerwone gacie na stroju ze spandexu to serial całkiem dobry jak na tamte lata. Rozmijał się kilkakrotnie z komiksowym pierwowzorem: przywrócił Lexowi Luthorowi bujną rudą czuprynę, którą można zobaczyć w komiksach z golden age, a i to chyba tych wcześniejszych. Ojciec Lois nie był generałem a naukowcem (z tego co pamiętam, poznajemy go w odcinku z bokserami, którzy używali cybernetycznych protez).
Aczkolwiek serial wyróżniał się tym, że nie przedstawiał losów Supermana, ale skupiał się bardziej na relacji Clark - Lois, co wychodziło serialowi bardzo na plus. I jak to się dzisiaj mówi - było widać chemię między bohaterami, bardzofajnie się to oglądało, zwłaszcza, że dość często było to okraszone bardzo dobrymi i czasami dość ciętymi, humorystycznymi dialogami.
Do czasów "Smallville" i Erica'y Durance Teri Hatcher była uważana za najlepszą Lois w dziejach. Sam Superman czyli Dean Cain miał niezłe warunki, bo mięśnie miał cobyło widać w kilku epizodach, ale nie ma co się oszukiwać, każdy w tym stroju wyglądałby idiotycznie, choć i tak wyglądał o niebo lepiej od Brandona Routha w Superman: Returns.
Same historie pamiętam jak przez mgłę, ale jeżeli chodzi o konflikt z Lexem to wydaje mi się, że serial ten nieźle to ukazywał.
Ma już on swoje lata, ale to jedna z lepszych adaptacji losów Kal-Ela, która doczekała się czterech sezonów.
Zebrało się widzę na wspominki :)
Serial oglądałem na polsacie jako gówniarz jeszcze. Dawno to było, ale serial rzeczywiście miał niesamowitą atmosferę. Pomijając oczywiście czerwone gacie na stroju ze spandexu to serial całkiem dobry jak na tamte lata. Rozmijał się kilkakrotnie z komiksowym pierwowzorem: przywrócił Lexowi Luthorowi bujną rudą czuprynę, którą można zobaczyć w komiksach z golden age, a i to chyba tych wcześniejszych. Ojciec Lois nie był generałem a naukowcem (z tego co pamiętam, poznajemy go w odcinku z bokserami, którzy używali cybernetycznych protez).
Aczkolwiek serial wyróżniał się tym, że nie przedstawiał losów Supermana, ale skupiał się bardziej na relacji Clark - Lois, co wychodziło serialowi bardzo na plus. I jak to się dzisiaj mówi - było widać chemię między bohaterami, bardzofajnie się to oglądało, zwłaszcza, że dość często było to okraszone bardzo dobrymi i czasami dość ciętymi, humorystycznymi dialogami.
Do czasów "Smallville" i Erica'y Durance Teri Hatcher była uważana za najlepszą Lois w dziejach. Sam Superman czyli Dean Cain miał niezłe warunki, bo mięśnie miał cobyło widać w kilku epizodach, ale nie ma co się oszukiwać, każdy w tym stroju wyglądałby idiotycznie, choć i tak wyglądał o niebo lepiej od Brandona Routha w Superman: Returns.
Same historie pamiętam jak przez mgłę, ale jeżeli chodzi o konflikt z Lexem to wydaje mi się, że serial ten nieźle to ukazywał.
Ma już on swoje lata, ale to jedna z lepszych adaptacji losów Kal-Ela, która doczekała się czterech sezonów.
