Sredni ten ostatnio odcinek, ilosc glupich scen powala, szczegolnie jak zawsze swietnie nakrecone strzelaniny. Chyba tylko odcinek gdy James chowal sie za malym plotkiem i skrzynka na listy gdy wszyscy gineli od kul byl bardziej zenujacy.
Sredni ten ostatnio odcinek, ilosc glupich scen powala, szczegolnie jak zawsze swietnie nakrecone strzelaniny. Chyba tylko odcinek gdy James chowal sie za malym plotkiem i skrzynka na listy gdy wszyscy gineli od kul byl bardziej zenujacy.
w spoilerach było mówione, że w odcinku ze środy miało umrzeć dużo bohaterów. Teraz już żadne takie ploty już nie chodzą, przynajmniej nie do What They Died For (bo o finale nic nie wiem i nie chcę). Ja bym obstawiał Claire kaput, może Richard i Miles i tyle. A następny odcinek to Jacob i MIB, więc nie ma już za bardzo kiedy robić rzezi
Zresztą Lost to nie serial w którym się odstrzeliwuje bohaterów ot tak, bo nie wiemy co z nimi zrobić, albo bo aktorom się już nie chce grać, zafundowali nam chwilkę przed finałem mocne uderzenie, i dobrze, mi zaostrzyło jeszcze bardziej apetyt.
duzybumcyk i Galadin spokojnie, [spoiler]w spoilerach było mówione, że w odcinku ze środy miało umrzeć dużo bohaterów. Teraz już żadne takie ploty już nie chodzą, przynajmniej nie do What They Died For (bo o finale nic nie wiem i nie chcę). Ja bym obstawiał Claire kaput, może Richard i Miles i tyle. A następny odcinek to Jacob i MIB, więc nie ma już za bardzo kiedy robić rzezi :)
Zresztą Lost to nie serial w którym się odstrzeliwuje bohaterów ot tak, bo nie wiemy co z nimi zrobić, albo bo aktorom się już nie chce grać, zafundowali nam chwilkę przed finałem mocne uderzenie, i dobrze, mi zaostrzyło jeszcze bardziej apetyt.[/spoiler]
Jeszcze nigdy tak wiele, nie oznaczało tak niewiele Swoją drogą, to jakiś rodzaj sztuki wyższego rzędu, żeby pokazać niby wszytko, a nie pokazać nic Nie będę udawał - nie podobało mi się i to bardzo i nie dlatego, że nic nie wyjaśniono (bo akurat nawet coś wyjaśniono - wiemy, kto to Adam i Ewa z pierwszego sezonu, wiemy, skąd dym), ale - jak wyjaśniono. Od momentu, gdy zobaczyłem, ekhm, "coelhowskie źródełko" (nie wiem, może dlatego, że było to źle zrobione, wyglądało jak jakaś tania grafika z gier sprzed 6,7 lat lub dekoracja do bajki o zaczarowanym lesie, może gdyby NIC nie pokazali, a zasugerowali tylko...), zrobiło mi się słabo i tak już zostało. Co nie zmienia oczywiście faktu, że na finał czekam z niecierpliwością, choć może z nowym, lekkim niepokojem - bo jak ktoś z lostowiczów wlezie do tej hiperstudzienki i wyleci biały dym...
[spoiler] Jeszcze nigdy tak wiele, nie oznaczało tak niewiele :) Swoją drogą, to jakiś rodzaj sztuki wyższego rzędu, żeby pokazać niby wszytko, a nie pokazać nic :) Nie będę udawał - nie podobało mi się i to bardzo i nie dlatego, że nic nie wyjaśniono (bo akurat nawet coś wyjaśniono - wiemy, kto to Adam i Ewa z pierwszego sezonu, wiemy, skąd dym), ale - jak wyjaśniono. Od momentu, gdy zobaczyłem, ekhm, "coelhowskie źródełko" (nie wiem, może dlatego, że było to źle zrobione, wyglądało jak jakaś tania grafika z gier sprzed 6,7 lat lub dekoracja do bajki o zaczarowanym lesie, może gdyby NIC nie pokazali, a zasugerowali tylko...), zrobiło mi się słabo i tak już zostało. Co nie zmienia oczywiście faktu, że na finał czekam z niecierpliwością, choć może z nowym, lekkim niepokojem - bo jak ktoś z lostowiczów wlezie do tej hiperstudzienki i wyleci biały dym... ;) [/spoiler]
uhm... mam mieszane wrażenia. Znaczy odcinek był dobry, ciekawy, wyjaśnili parę rzeczy ale spodziewałem się więcej, dużo więcej. Oczekiwałem czegoś na miarę z zeszłego tygodnia, że mi pospadają gacie z wrażenia, a tak nie było. A to miał być przecież odcinek wyjaśniający mitologię.
Spoiler:
Zamiast tego mamy źródło i dalej nie wiemy skąd posąg Tawaret, Świątynia, hieroglify itd. co za Zasady, kim była Matka, skąd miała te "moce" itd...
wiele, wiele niewiadomych, a kiedy je wyjaśnią? w finale? wątpię.
uhm... mam mieszane wrażenia. Znaczy odcinek był dobry, ciekawy, wyjaśnili parę rzeczy ale spodziewałem się więcej, dużo więcej. Oczekiwałem czegoś na miarę z zeszłego tygodnia, że mi pospadają gacie z wrażenia, a tak nie było. A to miał być przecież odcinek wyjaśniający mitologię. [spoiler]Zamiast tego mamy źródło :P i dalej nie wiemy skąd posąg Tawaret, Świątynia, hieroglify itd. co za Zasady, kim była Matka, skąd miała te "moce" itd... [/spoiler]wiele, wiele niewiadomych, a kiedy je wyjaśnią? w finale? wątpię.
Czyli nic nie wiemy.[spoiler] Mnie nurtuje kim była Matka i dlaczego czarny dym a nie biały przecież to też był dobry chłopiec a nie zły.Niech finał wyjaśni wszystko.[/spoiler] Po emisji finału ma być talk show z aktorami oraz prezentacja alternatywnych zakończeń Lost. Nie wiedzą jak skończyć dobrze?
nie mają pomysłu. A serio ten serial już do końca pozostanie takim, w którym dostaniemy kilka odpowiedzi i coraz więcej pytań. Jak oglądnę dorzucę swoje trzy grosze.
Added after 6 hours 23 minutes:
Moje trzy grosze
Spoiler:
Zastanawia mnie jedno jak Richard płynął statkiem to MIB żył(tak nam wtedy sugerowano, czy był już dymem?, nie było kiedyś że nie może wrócić do poprzedniego ciała), a tutaj mamy pokazaną jego śmierć(coś przeoczyłem z chronologią). Hmm tak się zastanawiam że Flock jest zdesperowany, najnormalniej w świecie chce opuścić wyspę wie, że do niej nie należy, rozumiem go w pewnym sensie.. Natomiast Jacob ukazany jest jako marionetka "matki", nawet jak się dowiaduje prawdy dalej chce jej służyć i teraz on zaczyna grać w swoją grę(pełną manipulacji życiem innych, śmiercią) i się pytam w czym jest lepszy od MIBa bo nie zauważam tego?. "Matka" też była dymem wiedziała co jest w źródełku(śmierć i życie)?, została uwolniona od nieśmiertelności,przestała być opiekunem(czy tak jest od początku istnienia wyspy )? Skąd MIB wiedział że to koło pozwoli mu opuśćić wyspę(cholera kolejne pytania)? Po tym odcinku nie uważam że mamy dwie szale dobro i zło, raczej że każdy z nas ma w sobie ciemne i jasne strony,każdy przyjmuje od początku serialu polecenia od kogoś. Ale nie kupuję jednej rzeczy,że twórcy od początku chcieli powiązać szkielety z pierwszego sezonu.Źródełko wyglądało jak wyglądało, Locke nie widział go w 2 sezonie przypadkiem ? Jak nie kochać tego serialu
[spoiler]Pisze przed oglądaniem odcinka może oni wogóle [quote="duzybumcyk"]Nie wiedzą jak skończyć dobrze?[/quote] nie mają pomysłu. A serio ten serial już do końca pozostanie takim, w którym dostaniemy kilka odpowiedzi i coraz więcej pytań. Jak oglądnę dorzucę swoje trzy grosze. [/spoiler]
[size=75][color=#999999]Added after 6 hours 23 minutes:[/color][/size]
Moje trzy grosze [spoiler]Zastanawia mnie jedno jak Richard płynął statkiem to MIB żył(tak nam wtedy sugerowano, czy był już dymem?, nie było kiedyś że nie może wrócić do poprzedniego ciała), a tutaj mamy pokazaną jego śmierć(coś przeoczyłem z chronologią). Hmm tak się zastanawiam że Flock jest zdesperowany, najnormalniej w świecie chce opuścić wyspę wie, że do niej nie należy, rozumiem go w pewnym sensie.. Natomiast Jacob ukazany jest jako marionetka "matki", nawet jak się dowiaduje prawdy dalej chce jej służyć i teraz on zaczyna grać w swoją grę(pełną manipulacji życiem innych, śmiercią) i się pytam w czym jest lepszy od MIBa bo nie zauważam tego?. "Matka" też była dymem wiedziała co jest w źródełku(śmierć i życie)?, została uwolniona od nieśmiertelności,przestała być opiekunem(czy tak jest od początku istnienia wyspy )? Skąd MIB wiedział że to koło pozwoli mu opuśćić wyspę(cholera kolejne pytania)? Po tym odcinku nie uważam że mamy dwie szale dobro i zło, raczej że każdy z nas ma w sobie ciemne i jasne strony,każdy przyjmuje od początku serialu polecenia od kogoś. Ale nie kupuję jednej rzeczy,że twórcy od początku chcieli powiązać szkielety z pierwszego sezonu.Źródełko wyglądało jak wyglądało, Locke nie widział go w 2 sezonie przypadkiem ? Jak nie kochać tego serialu :D [/spoiler]
Tak, jak Black Rock przypłynęła na Wyspę to MIB był już Dymem (zresztą to jako Dym wybił załogę BR. A jak wiemy, mógł przyjmować różne postacie... a w jakiej przebywać na co dzień, jak nie w swoim dawnym "ja" Więc pasuje.
Across the Sea jeszcze bardziej pozwala widzowi sympatyzować z MIBem, dowiadujemy się że jego jedynym grzechem była chęć opuszczenia Wyspy i tyle. Za to Jacoba przedstawiono jako kolejnego pionka - posłusznego mamusi. Ech za każdym razem gdy obiecują że któraś z postaci wyjaśni jakieś tajemnice, okazuje się że jest ona właśnie takim pionkiem i w gruncie rzeczy sama nic nie wie - najpierw tajemniczy był Locke, potem Ben, potem Richard, potem Jacob, a teraz się okazuje że jakieś pojęcie o ważnych rzeczach mogła mieć Matka... która nie żyje od ok. 2000 lat. Super. Czyli co? MIB i Jacob się tłuką, ale tak na prawdę sami nie są najwazniejsi, nie wiedzą wszystkiego itd? No kaman... niekończący się łańcuch tajemnic. No ale hej, to w końcu LOST
Ale wracając do tematu. Jak widzisz, Jacob jest niewiele lepszy od MIBa, właściwie wszystkie wydarzenia serialu to rozgrywka między braćmi
MIB wiedział o kole, bo był "special" - tak samo, jak znał zasady gry w seneta.
Matka mogła być dymem, jest taka teoria. Osobiście w nia nie wierzę, myślę że po prosrtu była wdzięczna za uwolnienie jej z nieśmiertelności. Spotkałem się w literaturze już parę razy z nieśmiertelnymi, i większość była po jakimś czasie zmęczona życiem
Spoiler:
Zastanawia mnie za to inna rzecz: jak na fakt, że MIB i Jacob nie mogli się skrzywdzić, to nieźle ten Jacob sprał MIBa - 2 razy... Więc jak to jest? Mogą się bić ile chcą, ale jeśli któremuś zacznie zagrażać jakiś trwały uszczerbek to ich odrzuci do siebie niewidzialna siła?
[spoiler]Tak, jak Black Rock przypłynęła na Wyspę to MIB był już Dymem (zresztą to jako Dym wybił załogę BR. A jak wiemy, mógł przyjmować różne postacie... a w jakiej przebywać na co dzień, jak nie w swoim dawnym "ja" ;) Więc pasuje.
Across the Sea jeszcze bardziej pozwala widzowi sympatyzować z MIBem, dowiadujemy się że jego jedynym grzechem była chęć opuszczenia Wyspy i tyle. Za to Jacoba przedstawiono jako kolejnego pionka - posłusznego mamusi. Ech za każdym razem gdy obiecują że któraś z postaci wyjaśni jakieś tajemnice, okazuje się że jest ona właśnie takim pionkiem i w gruncie rzeczy sama nic nie wie - najpierw tajemniczy był Locke, potem Ben, potem Richard, potem Jacob, a teraz się okazuje że jakieś pojęcie o ważnych rzeczach mogła mieć Matka... która nie żyje od ok. 2000 lat. Super. Czyli co? MIB i Jacob się tłuką, ale tak na prawdę sami nie są najwazniejsi, nie wiedzą wszystkiego itd? No kaman... niekończący się łańcuch tajemnic. No ale hej, to w końcu LOST :D
Ale wracając do tematu. Jak widzisz, Jacob jest niewiele lepszy od MIBa, właściwie wszystkie wydarzenia serialu to rozgrywka między braćmi :)
MIB wiedział o kole, bo był "special" - tak samo, jak znał zasady gry w seneta.
Matka mogła być dymem, jest taka teoria. Osobiście w nia nie wierzę, myślę że po prosrtu była wdzięczna za uwolnienie jej z nieśmiertelności. Spotkałem się w literaturze już parę razy z nieśmiertelnymi, i większość była po jakimś czasie zmęczona życiem ;) [/spoiler]
[spoiler]Zastanawia mnie za to inna rzecz: jak na fakt, że MIB i Jacob nie mogli się skrzywdzić, to nieźle ten Jacob sprał MIBa - 2 razy... Więc jak to jest? Mogą się bić ile chcą, ale jeśli któremuś zacznie zagrażać jakiś trwały uszczerbek to ich odrzuci do siebie niewidzialna siła? :-) [/spoiler]
Dla mnie cały 6 sezon to jedna wielka wtopa. Ekran kipi od kiczu. Nic nie zostaje wyjaśnione. Scenarzyści tylko mnożą kolejne zagadki. Jestem zdegustowany zakończeniem tej całkiem niezłej dotychczas serii.
Dla mnie cały 6 sezon to jedna wielka wtopa. Ekran kipi od kiczu. Nic nie zostaje wyjaśnione. Scenarzyści tylko mnożą kolejne zagadki. Jestem zdegustowany zakończeniem tej całkiem niezłej dotychczas serii.
odcinek jak to w LOST, za****sty aż gacie spadają.
Co dziwnego, dostaliśmy tu chyba więcej odpowiedzi niż w Across the Sea. Tego się nie spodziewałem :D
Des wyrasta na najważniejszą postać na wyspie. Ciekawe.
[spoiler]Z Richardem to porażka - jeśli zginął. Co do Franka to nie wiadomo, twórcy podają sprzeczne informacje - raz że żyje, raz że nie. Uj wie, pewnie nie.
Co do Jacka - dobry wybór.
Ben to genialnie wykreowana postać. Genialnie. Zaskoczenie że hej.[/spoiler]
PIERWSZY! ... dobra, konczę udawanie dziecka neo . Obejrzałem ten 2-godzinny ostatni odcinek i cóż... nawet mi się podobało. Fakt że wiele wątków pozostało niewyjaśnionych nawet tak bardzo nie przeszkadza. Gdyby nie Hugo który zarówno na wyspie jak i we flashach był genialny dałbym odcinkowi 5,5/10 a takto odcinek u mnie zasłużył na nocne 8,5/10 A teraz spadam na zajęcia bo i tak już spóźniony jestem xD później może coś dopisze
PIERWSZY! :D ... dobra, konczę udawanie dziecka neo :P . Obejrzałem ten 2-godzinny ostatni odcinek i cóż... nawet mi się podobało. Fakt że wiele wątków pozostało niewyjaśnionych nawet tak bardzo nie przeszkadza. Gdyby nie Hugo który zarówno na wyspie jak i we flashach był genialny dałbym odcinkowi 5,5/10 a takto odcinek u mnie zasłużył na nocne 8,5/10 :) A teraz spadam na zajęcia bo i tak już spóźniony jestem xD później może coś dopisze
Pisze na gorąco niestety okazało się że miałem trochę racji [spoiler]Tak się zastanawiam czy wszyscy oni nie żyją wiem, że to byłoby najgłupsze rozwiązanie. [/spoiler] ,później napiszę coś więcej. Tak sobie myślę,że twórcy na końcu tej całej historii sami okazali się zagubieni
Pewnie, mogło być lepiej, mocniej, ale w sumie takie coś mi odpowiada. Trochę ckliwo co prawda, ale też nie będę udawał, że mnie to zupełnie nie ruszało Jak się coś ogląda 6 lat, lubi bohaterów, to smutno jest się z nimi rozstawać, tak czy siak Po prostu wolę tak, niż udziwnienie jakieś straszliwe, byle większe zaskoczenie było. Choć też szkoda, że jednak jakiegoś przytupu nie było, że jakiegoś pomysłu znacznego kalibru twórcy nie utrzymali do końca. Że - owszem piękna nostalgia (plus fajna scena bijatyki na skałach z Virtua Jack Fighterem), ale gdzież te zaskoczenia z niejednego "normalnego" odcinka?
Może za dużo w tym taniej metafizyki i pójścia na łatwiznę. Tam jest taki witraż w scenach końcowych charakterystyczny. Znaki bodaj wszystkich religii. Takie ekumenizm w wersji Mac No ale ojciec Jacka - jakby nie patrzeć - to jednak "Chrześcijański Pasterz"
Nie przeszkadza mi, że historia wyspy nie została w sumie objaśniona. Czym była, kto tam się szarogęsił, kto wybudował tę całą fontannę z korkiem, bo że jest to "ludzka" (albo i nie-ludzka) działalność to chyba oczywiste. Więc wyspa nie wzięła się tak sama z siebie, ktoś to kontrolował. Plus za to, że nie pojawili się ufolce
Nie będę teraz roztrząsał, kto tam zginął, kto żył, bo - po prawdzie - to nie bardzo wiem
A że lubię wszelkie klamry, to zamknięte oko na koniec kupiłem Pewnie o to chodziło Abramsowi, gdy mówił, że wie, jak to się skończy Akurat to nie mogło być inaczej
Kiedyś pojawił się taki pomysł, że serial może mieć kontynuację. Ale nie z tymi samymi bohaterami. Z kimś nowym. W sumie serial stworzył na tyle pojemne uniwersum, że spokojnie można by temat pociągnąć. Przyznam, że za jakiś czas, chyba bym z przyjemnością na tę wyspę wrócił
Tak czy siak, serial miał momenty wielkości, miał też mnóstwo wad, nielogiczności (szczególnie zabawnie wyglądają teraz te wszystkie dywagacje, co znaczą poszczególne elementy - to też chyba trochę porażka twórców, że za dużo - choć samych w sobie super - zagadek zostało niejako "puszczonych", doklejonych), ale - przy tej oczywistej nierówności - pozostanie dla mnie jedną z największych fabularnych "frajd" w kinie popularnym. Nie żałuję ani jednego odcinka. I chyba za jakiś czas obejrzę to wszystko od nowa
[spoiler] Pewnie, mogło być lepiej, mocniej, ale w sumie takie coś mi odpowiada. Trochę ckliwo co prawda, ale też nie będę udawał, że mnie to zupełnie nie ruszało :) Jak się coś ogląda 6 lat, lubi bohaterów, to smutno jest się z nimi rozstawać, tak czy siak :) Po prostu wolę tak, niż udziwnienie jakieś straszliwe, byle większe zaskoczenie było. Choć też szkoda, że jednak jakiegoś przytupu nie było, że jakiegoś pomysłu znacznego kalibru twórcy nie utrzymali do końca. Że - owszem piękna nostalgia (plus fajna scena bijatyki na skałach z Virtua Jack Fighterem), ale gdzież te zaskoczenia z niejednego "normalnego" odcinka?
Może za dużo w tym taniej metafizyki i pójścia na łatwiznę. Tam jest taki witraż w scenach końcowych charakterystyczny. Znaki bodaj wszystkich religii. Takie ekumenizm w wersji Mac ;) No ale ojciec Jacka - jakby nie patrzeć - to jednak "Chrześcijański Pasterz" :)
Nie przeszkadza mi, że historia wyspy nie została w sumie objaśniona. Czym była, kto tam się szarogęsił, kto wybudował tę całą fontannę z korkiem, bo że jest to "ludzka" (albo i nie-ludzka) działalność to chyba oczywiste. Więc wyspa nie wzięła się tak sama z siebie, ktoś to kontrolował. Plus za to, że nie pojawili się ufolce ;)
Nie będę teraz roztrząsał, kto tam zginął, kto żył, bo - po prawdzie - to nie bardzo wiem :)
A że lubię wszelkie klamry, to zamknięte oko na koniec kupiłem :) Pewnie o to chodziło Abramsowi, gdy mówił, że wie, jak to się skończy :) Akurat to nie mogło być inaczej :)
Kiedyś pojawił się taki pomysł, że serial może mieć kontynuację. Ale nie z tymi samymi bohaterami. Z kimś nowym. W sumie serial stworzył na tyle pojemne uniwersum, że spokojnie można by temat pociągnąć. Przyznam, że za jakiś czas, chyba bym z przyjemnością na tę wyspę wrócił :)
Tak czy siak, serial miał momenty wielkości, miał też mnóstwo wad, nielogiczności (szczególnie zabawnie wyglądają teraz te wszystkie dywagacje, co znaczą poszczególne elementy - to też chyba trochę porażka twórców, że za dużo - choć samych w sobie super - zagadek zostało niejako "puszczonych", doklejonych), ale - przy tej oczywistej nierówności - pozostanie dla mnie jedną z największych fabularnych "frajd" w kinie popularnym. Nie żałuję ani jednego odcinka. I chyba za jakiś czas obejrzę to wszystko od nowa :) [/spoiler]
Kiedyś się zastanawiałem czy jak się dowiedzą do kiedy mają serial robić nie zaszkodzi to fabule moim zdaniem trochę zaszkodziło, otóż czy wtedy byśmy mieli te wszystkie skoki w czasie, źródełka, jakieś koła wiem powiedzą tak miało być. No dobra po pierwszej serii myślałem że mamy do czynienia z serialem przygodowym, z rozwojem akcji pojawiły się pierwsze tajemnice(dym, szepty, niedźwiedź, Walt i jego zdolności); 2 seria: pojawia się bunkier i push the button; z kolejnymi seriami jest tych tajemnic coraz więcej. Tu mogę zrozumieć twórców choć trochę, stworzyli serial, który zmuszał do snucia własnych teorii a przy tym cały czas się o nim mówiło w tv , pisało w prasie i na różnych forach, dyskutowało w szkole na lekcji(znakomita reklama i kupa kasy dzięki temu dla stacji).
Jako, że oglądałem pewnie jak wszyscy 2cd, dziś napiszę moje spostrzeżenia na temat 1, jutro opisze drugą. 1.Podobał mi się początek, który dawał już do myślenia pokazując nam dualizm życia bohaterów(poza wyspą- raczej czyścem i wyspą lub na odwrót). Sprawdziło się, że Desmond zbierze wszystkich w jednym miejscu. Fajne było jak w pewnych sytuacjach nasi bohaterowie zaczeli mieć przebłyski tego co przeżyli(Charlie i Claire, Sayid i Shannon i pojawił się Boone, Jin i Sun). Zaskoczyło mnie, że Jack w tym czyścu był byłym mężem Juliet; fajny dialog Hawking z Desmondem:H."Gdy już będą wiedzieć co wtedy"; D."Co wtedy?";D."Odejdziemy"; H."Zabierzesz mojego syna?"; D."Nie ze sobą, nie" - Desmond jawi się jako kto przewodnik na właściwą stronę(każdy z bohaterów musi wybrać).
Na wyspie Desmond wyciągnął korek i Flocke przestał być nietykalny(krew); wcześniej Richard nareszcie się ucieszył, że ktoś inny stał się nieśmiertelny.
Nom to na tyle jeżeli chodzi o 1 cd, jutro czekam na finał kolejnego serialu, który oglądałem kupę lat 24 tam na pewno nie będzie niedomówień raczej.
Ostatnio zmieniony 26 maja 2010, 09:33 przez mick22, łącznie zmieniany 2 razy.
Kiedyś się zastanawiałem czy jak się dowiedzą do kiedy mają serial robić nie zaszkodzi to fabule moim zdaniem trochę zaszkodziło, otóż czy wtedy byśmy mieli te wszystkie skoki w czasie, źródełka, jakieś koła wiem powiedzą tak miało być. No dobra po pierwszej serii myślałem że mamy do czynienia z serialem przygodowym, z rozwojem akcji pojawiły się pierwsze tajemnice(dym, szepty, niedźwiedź, Walt i jego zdolności); 2 seria: pojawia się bunkier i push the button; z kolejnymi seriami jest tych tajemnic coraz więcej. Tu mogę zrozumieć twórców choć trochę, stworzyli serial, który zmuszał do snucia własnych teorii a przy tym cały czas się o nim mówiło w tv , pisało w prasie i na różnych forach, dyskutowało w szkole na lekcji(znakomita reklama i kupa kasy dzięki temu dla stacji).
Jako, że oglądałem pewnie jak wszyscy 2cd, dziś napiszę moje spostrzeżenia na temat 1, jutro opisze drugą. [b]1[/b].Podobał mi się początek, który dawał już do myślenia pokazując nam dualizm życia bohaterów(poza wyspą- raczej czyścem i wyspą lub na odwrót). Sprawdziło się, że Desmond zbierze wszystkich w jednym miejscu. Fajne było jak w pewnych sytuacjach nasi bohaterowie zaczeli mieć przebłyski tego co przeżyli(Charlie i Claire, Sayid i Shannon i pojawił się Boone, Jin i Sun). Zaskoczyło mnie, że Jack w tym czyścu był byłym mężem Juliet; fajny dialog Hawking z Desmondem:H."Gdy już będą wiedzieć co wtedy"; D."Co wtedy?";D."Odejdziemy"; H."Zabierzesz mojego syna?"; D."Nie ze sobą, nie" - Desmond jawi się jako kto przewodnik na właściwą stronę(każdy z bohaterów musi wybrać). Na wyspie Desmond wyciągnął korek i Flocke przestał być nietykalny(krew); wcześniej Richard nareszcie się ucieszył, że ktoś inny stał się nieśmiertelny. Nom to na tyle jeżeli chodzi o 1 cd, jutro czekam na finał kolejnego serialu, który oglądałem kupę lat 24 tam na pewno nie będzie niedomówień raczej. :D :D