Zależy czy dopisze widownia. Jeżeli tak to sobie pooglądamy jeszcze trochę, ale z drugiej strony nasuwa się pytanie jak długo Spader będzie w stanie ciągnąć cały serial jeżeli pozostanie on proceduralem. Nawet najwytrwalsi widzowie w końcu się znudzą i nawet talent tego aktora tutaj nie pomoże.
Zależy czy dopisze widownia. Jeżeli tak to sobie pooglądamy jeszcze trochę, ale z drugiej strony nasuwa się pytanie jak długo Spader będzie w stanie ciągnąć cały serial jeżeli pozostanie on proceduralem. Nawet najwytrwalsi widzowie w końcu się znudzą i nawet talent tego aktora tutaj nie pomoże.
No, siedemnasty odcinek daje nadzieje na poprawę. Myślałem że w szesnastym coś się zacznie dziać, ale się przeliczyłem. Nawet gościnny występ Hioba nie pomógł, ale końcówka na szczęście nadrobiła za cały odcinek... a w siedemnastym robi się jeszcze ciekawiej.
Co prawda "złoczyńca odcinka" z początku wydawał się intrygujący, tym bardziej że mieliśmy niezły twist, może nie było ta tak szokujące jak się miało wydawać, ale poprowadziło sprawę do - niestety - oklepanego końca.
Ale wątek męża Lizzy robi się coraz ciekawszy i to on trzymał mnie przed ekranem. Oczywiście Red musiał dorzucić swoje, ale bez tego nie było by tak ciekawie... a końcówka odcinka zapowiada, że "będzie się działo". Jeżeli następny odcinek skupi się na tym wątku, a nie na kolejnym złoczyńcy to może być tylko lepiej.
No, siedemnasty odcinek daje nadzieje na poprawę. Myślałem że w szesnastym coś się zacznie dziać, ale się przeliczyłem. Nawet gościnny występ Hioba nie pomógł, ale końcówka na szczęście nadrobiła za cały odcinek... a w siedemnastym robi się jeszcze ciekawiej. Co prawda "złoczyńca odcinka" z początku wydawał się intrygujący, tym bardziej że mieliśmy niezły twist, może nie było ta tak szokujące jak się miało wydawać, ale poprowadziło sprawę do - niestety - oklepanego końca. Ale wątek męża Lizzy robi się coraz ciekawszy i to on trzymał mnie przed ekranem. Oczywiście Red musiał dorzucić swoje, ale bez tego nie było by tak ciekawie... a końcówka odcinka zapowiada, że "będzie się działo". Jeżeli następny odcinek skupi się na tym wątku, a nie na kolejnym złoczyńcy to może być tylko lepiej.
pietnasty odcinek był słabiutki , 16 i 17 coraz lepsze, Też spodziewałem sie jakiegoś super hakera ale taka końówka ? Zaskakująca, coś nowego doceniam
Mąż głównej bohaterki mnie rownież przykuł do ekranu maska spadła a to wiele wniosło do fabuły i może ukierunkować serial na nowo - w szesnastym odcinku harcerzyk odrzuca na bok konweanse , ciekawe jaka przemiana spotka główną bohaterkę kiedy dowie się, że mąż nie jest tym za kogo sie podaje
pietnasty odcinek był słabiutki , 16 i 17 coraz lepsze, Też spodziewałem sie jakiegoś super hakera ale taka końówka ? Zaskakująca, coś nowego doceniam Mąż głównej bohaterki mnie rownież przykuł do ekranu maska spadła a to wiele wniosło do fabuły i może ukierunkować serial na nowo - w szesnastym odcinku harcerzyk odrzuca na bok konweanse , ciekawe jaka przemiana spotka główną bohaterkę kiedy dowie się, że mąż nie jest tym za kogo sie podaje :)
Serial pod koniec sezonu fajnie rozwija watek męża Lizzy, aczkolwiek jego przedstawienie pozostawia wiele do życzenia. Zbyt dużo tutaj chaosu i irracjonalnych decyzji naszej bohaterki. Red podaje jej wszystko na tacy, a ona to rujnuje... no cóż.
Kolejne sprawy, czyli czarne charaktery nie zachwycają. Nie potrafią zainteresować na dłużej. Niestety na tle Reda każdy wypada blado. Właściwie po Anslo Garricku nie ma żadnego, który mógłby być godnym przeciwnikiem. Właściwie pod tym względem postać Spadera urasta niemal do postaci boga świata przestępczego, co najlepiej widać w 19 odcinku...
Gdyby nie intrygująca postać Reddingtona i wątek Toma pewnie bym sobie darował. Niestety gdzieś po drodze serial stracił to co miał do zaoferowania na początku. Z tytułowa listą ma mało wspólnego, bo wydaje się po prostu spisem bandziorów, najemników i terrorystów, którzy są co odcinek odhaczani. Spodziewałem się polowania, realizowania jakiegoś większego planu przez głównego bohatera, ale teraz mam wrażenie, że jego celem jest mieszanie się w życie Elizabeth Keen i to nie wiadomo po co.
Zostały jeszcze dwa odcinki,więc mam nadzieję, że dostaniemy odpowiedzi, choć na część pytań.
Serial pod koniec sezonu fajnie rozwija watek męża Lizzy, aczkolwiek jego przedstawienie pozostawia wiele do życzenia. Zbyt dużo tutaj chaosu i irracjonalnych decyzji naszej bohaterki. Red podaje jej wszystko na tacy, a ona to rujnuje... no cóż. Kolejne sprawy, czyli czarne charaktery nie zachwycają. Nie potrafią zainteresować na dłużej. Niestety na tle Reda każdy wypada blado. Właściwie po Anslo Garricku nie ma żadnego, który mógłby być godnym przeciwnikiem. Właściwie pod tym względem postać Spadera urasta niemal do postaci boga świata przestępczego, co najlepiej widać w 19 odcinku...
Gdyby nie intrygująca postać Reddingtona i wątek Toma pewnie bym sobie darował. Niestety gdzieś po drodze serial stracił to co miał do zaoferowania na początku. Z tytułowa listą ma mało wspólnego, bo wydaje się po prostu spisem bandziorów, najemników i terrorystów, którzy są co odcinek odhaczani. Spodziewałem się polowania, realizowania jakiegoś większego planu przez głównego bohatera, ale teraz mam wrażenie, że jego celem jest mieszanie się w życie Elizabeth Keen i to nie wiadomo po co. Zostały jeszcze dwa odcinki,więc mam nadzieję, że dostaniemy odpowiedzi, choć na część pytań.
W drugim sezonie do obsady serialu The Blacklist dołączy Lee Tergesen, którego ostatnio mogliśmy oglądać jako Andrew Larricka w drugim sezonie The Americans. W Czarnej liście aktor wcieli się w Franka Hylanda, który będzie mężem postaci granej przez Mary-Louise Parker.
Serial NBC z drugim sezonem wraca na antenę 22 września.
W drugim sezonie do obsady serialu [i]The Blacklist[/i] dołączy Lee Tergesen, którego ostatnio mogliśmy oglądać jako Andrew Larricka w drugim sezonie [i]The Americans[/i]. W [i]Czarnej liście[/i] aktor wcieli się w Franka Hylanda, który będzie mężem postaci granej przez Mary-Louise Parker. Serial NBC z drugim sezonem wraca na antenę 22 września.
Właściwie serial jest dość średni z dobrymi i bardzo rzadkimi bardzo dobrymi momentami. Sama historia taka sobie, a do tego twórcy czasami tak mącą, że sami nie potrafią się odnaleźć w fabule, ale trzeba im przyznać, że czasami wyjdzie im coś ponadprzeciętnego. Sam serial to procedural i często wątek główny jest spychany na dalszy plan.
Aktorsko serial ratuje tylko Spader i to dla niego go oglądałem. Obejrzę ze dwa może trzy odcinki drugiego sezonu i zobaczę czy jest jakaś poprawa. Jak nie będzie to serial pójdzie w kąt.
Właściwie serial jest dość średni z dobrymi i bardzo rzadkimi bardzo dobrymi momentami. Sama historia taka sobie, a do tego twórcy czasami tak mącą, że sami nie potrafią się odnaleźć w fabule, ale trzeba im przyznać, że czasami wyjdzie im coś ponadprzeciętnego. Sam serial to procedural i często wątek główny jest spychany na dalszy plan. Aktorsko serial ratuje tylko Spader i to dla niego go oglądałem. Obejrzę ze dwa może trzy odcinki drugiego sezonu i zobaczę czy jest jakaś poprawa. Jak nie będzie to serial pójdzie w kąt.
Mam podobny kłopot z tym serialem, jak Lubec.
Kilka momentów naprawdę bardzo dobrych, trzymających w napięciu - jednak opakowanych w te bez sensu, logiki i zagranych bardzo miernie.
Jeżeli ten serial będzie dalej oparty jedynie na grze i postaci tworzonej przez Spadera, to stanie się nużący przy dalszym oglądaniu.
Jeżeli twórcy pójdą śladem tych od PoI, w konstruowaniu fabuły, czyli skupieniu się coraz bardziej na wątku głównym, to może serial zyskać.
Sama nie wiem czy oglądanie polecać innym i czy ja też będę oglądanie kontynuować. Pewnie też poczekam na reakcje po pierwszych odcinkach 2 serii. Tyle dobrych, sprawdzonych seriali czeka na dysku, że szkoda czasu na taki, który wzbudza mieszane uczucia.
Nie przerwałam w porę oglądania Under the Dome i teraz "cierpię" i nie chcę popełnic podobnego błędu.
Mam podobny kłopot z tym serialem, jak Lubec. Kilka momentów naprawdę bardzo dobrych, trzymających w napięciu - jednak opakowanych w te bez sensu, logiki i zagranych bardzo miernie. Jeżeli ten serial będzie dalej oparty jedynie na grze i postaci tworzonej przez Spadera, to stanie się nużący przy dalszym oglądaniu. Jeżeli twórcy pójdą śladem tych od PoI, w konstruowaniu fabuły, czyli skupieniu się coraz bardziej na wątku głównym, to może serial zyskać. Sama nie wiem czy oglądanie polecać innym i czy ja też będę oglądanie kontynuować. Pewnie też poczekam na reakcje po pierwszych odcinkach 2 serii. Tyle dobrych, sprawdzonych seriali czeka na dysku, że szkoda czasu na taki, który wzbudza mieszane uczucia. Nie przerwałam w porę oglądania Under the Dome i teraz "cierpię" i nie chcę popełnic podobnego błędu.
Powrót udany muszę przyznać i mimo kilku potknięć odcinek oglądało się całkiem przyjemnie.
Duża w tym zasługa oczywiście Spader, który ciągnie ten serial. Teraz jeszcze Peter Stormare swoją osobą uatrakcyjnia serial, choć jego rola jest rozpisana jak typowy, sztampowy czarny charakter, który chce się zemścić na naszym bohaterze. Oby Berlin nie okazał się jednowymiarowym i pozbawionym głębi bandziorem.
Sama sprawa odcinka - w przeciwieństwie do kilku epizodów w pierwszym sezonie - została ciekawie wpleciona w wątek główny i choć była zdecydowanie na dalszym planie to nie była nudna i przewidywalna jak inne. Mam nadzieję, że scenarzyści będą konsekwentni i jeżeli już będą pojawiać się złoczyńcy tygodnia to zostaną oni wprowadzeni, aby pociągnąć wątek główny do przodu.
Pierwszy odcinek drugiego sezonu dobrze rokuje na przyszłość, zobaczymy jak będzie dalej.
Powrót udany muszę przyznać i mimo kilku potknięć odcinek oglądało się całkiem przyjemnie. Duża w tym zasługa oczywiście Spader, który ciągnie ten serial. Teraz jeszcze Peter Stormare swoją osobą uatrakcyjnia serial, choć jego rola jest rozpisana jak typowy, sztampowy czarny charakter, który chce się zemścić na naszym bohaterze. Oby Berlin nie okazał się jednowymiarowym i pozbawionym głębi bandziorem. Sama sprawa odcinka - w przeciwieństwie do kilku epizodów w pierwszym sezonie - została ciekawie wpleciona w wątek główny i choć była zdecydowanie na dalszym planie to nie była nudna i przewidywalna jak inne. Mam nadzieję, że scenarzyści będą konsekwentni i jeżeli już będą pojawiać się złoczyńcy tygodnia to zostaną oni wprowadzeni, aby pociągnąć wątek główny do przodu. Pierwszy odcinek drugiego sezonu dobrze rokuje na przyszłość, zobaczymy jak będzie dalej.
Trzeci sezon miał dobry początek... bardzo dobry bym powiedział.
Spoiler:
Motyw z obławą i ucieczką nieźle budował napięcie. A motyw Liz jako rosyjskiej głęboko zakonspirowanej agentki mógłby skierować akcje na bardzo ciekawe tory niestety, niestety wyrzucono to do kosza już w trzecim odcinku
Próba zdekonspirowania supertajnej organizacji przez Reda jest interesującym motywem i widzimy jak mimo tego, ze jest ścigany krok po kroku zbliża się do realizacji planu, to niestety cały efekt psują nic nie wnoszące zapychacze. Przez to cały koncept Czarnej Listy się sypie, bo pojawiają się jednostki o których Reddington nie miał pojęcia, więc nie mógł ich zamieścić na liście... ale może czepiam się na siłę.
Sama Liz w tym sezonie to jakby dodatek, ponieważ jest najczęściej spychana na dalszy plan, a czasami pojawia się tylko w kilku scenach.
Oczywiście najjaśniejszym punktem obsady jest Spader, aczkolwiek zdarza mu się czasami przeszarżować i grać "na autopilocie" co trochę kuje w oczy.
Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie jest za to Edi Gathegi, którego pamiętam jako spokojnego doktorka mormona z "House M.D.", a w "The Blacklist" gra czarnego charaktera i jest to zupełnie inna rola tak bardzo kontrastująca z tamtą.
Gdyby nie zapychacze to serial dużo by zyskał, bo intryga jest dobrze prowadzona pobudzając ciekawość, gdyby jeszcze napięcie było budowane tak jak powinno to nie miałbym na co narzekać (bo na aktorstwo już przymykam oko).
Trzeci sezon miał dobry początek... bardzo dobry bym powiedział.[spoiler]Motyw z obławą i ucieczką nieźle budował napięcie. A motyw Liz jako rosyjskiej głęboko zakonspirowanej agentki mógłby skierować akcje na bardzo ciekawe tory niestety, niestety wyrzucono to do kosza już w trzecim odcinku[/spoiler] Próba zdekonspirowania supertajnej organizacji przez Reda jest interesującym motywem i widzimy jak mimo tego, ze jest ścigany krok po kroku zbliża się do realizacji planu, to niestety cały efekt psują nic nie wnoszące zapychacze. Przez to cały koncept Czarnej Listy się sypie, bo pojawiają się jednostki o których Reddington nie miał pojęcia, więc nie mógł ich zamieścić na liście... ale może czepiam się na siłę. Sama Liz w tym sezonie to jakby dodatek, ponieważ jest najczęściej spychana na dalszy plan, a czasami pojawia się tylko w kilku scenach. Oczywiście najjaśniejszym punktem obsady jest Spader, aczkolwiek zdarza mu się czasami przeszarżować i grać "na autopilocie" co trochę kuje w oczy. Pozytywnym zaskoczeniem dla mnie jest za to Edi Gathegi, którego pamiętam jako spokojnego doktorka mormona z "House M.D.", a w "The Blacklist" gra czarnego charaktera i jest to zupełnie inna rola tak bardzo kontrastująca z tamtą.
Gdyby nie zapychacze to serial dużo by zyskał, bo intryga jest dobrze prowadzona pobudzając ciekawość, gdyby jeszcze napięcie było budowane tak jak powinno to nie miałbym na co narzekać (bo na aktorstwo już przymykam oko).
Nie wiem czy ktoś jeszcze tutaj ogląda "The Blacklist", ja oglądam... I właściwie nie wiem czemu. Nie to, żebym specjalnie wyczekiwał na kolejne odcinki, ale czasami obejrzę "do kotleta".
Serial mógłby - a według mnie powinien - się skończyć na 10 odcinku, który jest według mnie doskonałym podsumowaniem dotychczasowych działań.
Spoiler:
Red rozprawia z się z Dyrektorem, który wrobił Liz. Kabała jest w rozsypce, a jak podsumowuje to Laurel Hitchin Reddington zrobił to tylko po to, żeby przejąć władzę w tej organizacji i odbudować nową Kabałę.
Niestety dalsze odcinki już nie są tak atrakcyjne i poza
Spoiler:
ciążą Liz, który wydaje się wciśnięty na siłę
nie ma wyraźnego wątku przewodniego... No chyba, że ten wyłoni się w najbliższych odcinkach.
Poza Spaderem, który już zauważanie "jedzie na autopilocie" pozostała obsada pozostawia wiele do życzenia pod względem gry aktorskiej, ale cóż, mogło być gorzej
Jedyną dość intrygującą kwestią jest
Spoiler:
tajemnicza matka Liz
, która zapewne prędzej czy później się pojawi. Oby tylko twórcy nie zaserwowali nam powtórki z "Alias".
Nie wiem czy ktoś jeszcze tutaj ogląda "The Blacklist", ja oglądam... I właściwie nie wiem czemu. Nie to, żebym specjalnie wyczekiwał na kolejne odcinki, ale czasami obejrzę "do kotleta". Serial mógłby - a według mnie powinien - się skończyć na 10 odcinku, który jest według mnie doskonałym podsumowaniem dotychczasowych działań. [spoiler]Red rozprawia z się z Dyrektorem, który wrobił Liz. Kabała jest w rozsypce, a jak podsumowuje to Laurel Hitchin Reddington zrobił to tylko po to, żeby przejąć władzę w tej organizacji i odbudować nową Kabałę.[/spoiler]
Niestety dalsze odcinki już nie są tak atrakcyjne i poza[spoiler]ciążą Liz, który wydaje się wciśnięty na siłę[/spoiler] nie ma wyraźnego wątku przewodniego... No chyba, że ten wyłoni się w najbliższych odcinkach.
Poza Spaderem, który już zauważanie "jedzie na autopilocie" pozostała obsada pozostawia wiele do życzenia pod względem gry aktorskiej, ale cóż, mogło być gorzej :) Jedyną dość intrygującą kwestią jest [spoiler]tajemnicza matka Liz[/spoiler], która zapewne prędzej czy później się pojawi. Oby tylko twórcy nie zaserwowali nam powtórki z "Alias".
"The Blacklist" niestety przeskoczyło rekina i nie ma za bardzo pomysłu jak rozruszać akcję. Niepotrzebny wątek z
Spoiler:
ciążą który ma dodać do serialu bardziej kobiecy element
oraz
Spoiler:
matką Lizzy, która ostatecznie pewnie ją odnajdzie. Niestety nie liczę, że zostanie to przedstawione tak jak w "Alias", ale może twórcy zaskoczą pozytywnie.
Serial wytracił impet i zauważyłem spadek formy. Moim zdaniem brak określonego celu nie służy fabule. Wcześniej przynajmniej mieliśmy jasny cel i plan zrealizowany krok po kroku by rozprawić się z Kabałą, który to wątek bardzo fajnie zakończono w odcinku 3x10 jak już napisałem wcześniej. A teraz mam wrażenie, że twórcy nie wiedzą dokąd zmierzają i chciałbym wierzyć, że jest to mylne wrażenie.
"The Blacklist" niestety przeskoczyło rekina i nie ma za bardzo pomysłu jak rozruszać akcję. Niepotrzebny wątek z [spoiler]ciążą który ma dodać do serialu bardziej kobiecy element[/spoiler]oraz [spoiler]matką Lizzy, która ostatecznie pewnie ją odnajdzie. Niestety nie liczę, że zostanie to przedstawione tak jak w "Alias", ale może twórcy zaskoczą pozytywnie.[/spoiler] Serial wytracił impet i zauważyłem spadek formy. Moim zdaniem brak określonego celu nie służy fabule. Wcześniej przynajmniej mieliśmy jasny cel i plan zrealizowany krok po kroku by rozprawić się z Kabałą, który to wątek bardzo fajnie zakończono w odcinku 3x10 jak już napisałem wcześniej. A teraz mam wrażenie, że twórcy nie wiedzą dokąd zmierzają i chciałbym wierzyć, że jest to mylne wrażenie.
Muszę przyznać, że w pewnym momencie serial już męczył, a i Spader czasami swoją manierą w graniu Reda irytował. Ale siódmy sezon jest całkiem dobry, wiele kwestii zostaje wyjaśnionych... które we wcześniejszych sezonach oczywiście zostały niepotrzebnie zagmatwane.
Jak to się mówi oglądam do kotleta, więc nie oczekuję wysokiego poziomu
Muszę przyznać, że w pewnym momencie serial już męczył, a i Spader czasami swoją manierą w graniu Reda irytował. Ale siódmy sezon jest całkiem dobry, wiele kwestii zostaje wyjaśnionych... które we wcześniejszych sezonach oczywiście zostały niepotrzebnie zagmatwane. Jak to się mówi oglądam do kotleta, więc nie oczekuję wysokiego poziomu :)