A ja polecam książkę Joe Hilla Pudełko w kształcie serca. Właśnie skończyłam- baaaaaaardzo fajna. Klimat kingowski, dobrze zarysowane postacie, fajna intryga, logiczne i spójne zakończenie- czyli to co w horrorze cenie najbardziej. Na zachętę dodam że książka ta zdobyła w tamtym ( a może w tym...cholerka skleroza) roku nagrodę Bram Stoker Awards.
A dla zainteresowanych-Joe Hill to najstarszy syn króla ...Stephena Kinga
A ja polecam książkę Joe Hilla Pudełko w kształcie serca. Właśnie skończyłam- baaaaaaardzo fajna. Klimat kingowski, dobrze zarysowane postacie, fajna intryga, logiczne i spójne zakończenie- czyli to co w horrorze cenie najbardziej. Na zachętę dodam że książka ta zdobyła w tamtym ( a może w tym...cholerka skleroza) roku nagrodę Bram Stoker Awards.
A dla zainteresowanych-Joe Hill to najstarszy syn króla ...Stephena Kinga ;)
Coś ostatnio nie ma ruchu w tym temacie. Ludziska, wakacje są - do lektury...
Polecam fajne czytadełko na kanikułę. Autor E.Dębski. Tytuł: Hell-p.
Opowieść o polskim nieopierzonym Jamesie Bondzie, który wspólnie z amerykańskim kolegą tropi istoty przygotowujące drogę do naszego świata dla Chtulu (H.P. Lovecraft i Mroczne Eony- dopisek dla zapominalskich, ewentualnie nie oczytanych w klasyce). Fajnie napisane, trochę Chandlera, trochę horroru, trochę niezłego dowcipu. Książka zdecydowanie na wakacje... Miłego wypoczynku wszystkim szczęśliwcom któzy mają urlop.
Coś ostatnio nie ma ruchu w tym temacie. Ludziska, wakacje są - do lektury... :grin: Polecam fajne czytadełko na kanikułę. Autor E.Dębski. Tytuł: Hell-p. Opowieść o polskim nieopierzonym Jamesie Bondzie, który wspólnie z amerykańskim kolegą tropi istoty przygotowujące drogę do naszego świata dla Chtulu (H.P. Lovecraft i Mroczne Eony- dopisek dla zapominalskich, ewentualnie nie oczytanych w klasyce). Fajnie napisane, trochę Chandlera, trochę horroru, trochę niezłego dowcipu. Książka zdecydowanie na wakacje... :grin: Miłego wypoczynku wszystkim szczęśliwcom któzy mają urlop.
Skoro jesteśmy przy Fabryce Słów, dodam dwie pozycje:
"Wypychacz zwierząt" Jarosława Grzędowicza - kolejny zbiór opowiadań, może kapkę gorszy od "Księgi jesiennych demonów", ale niektóre utwory są naprawdę znakomite, jak choćby "Wilcza zamieć" - fascynująca historia o jednej z wypraw niemieckiej łodzi podwodnej.
"Na ziemi niczyjej" Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewiskiego - nie czytałem pierwszej książki z cyklu "Wielka wojna", ale że utwory nie są fabularnie powiązane, skusiłem się na część drugą, gdyż opinie zbierała niesamowicie dobre - przykładowo: http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=5524 (rzadko się zdarza na tym portalu ujrzeć ocenę 100%). I okazało się, że faktycznie - książka jest wspaniała. Są to trzy odrębne mini-powieści, rozpatrujące sytuację wojny z różnej perspektywy - tych, co zostali w domach i tych, co na nią poszli. Jest w tym wszystkim trochę grozy, tajemnicy, ale przede wszystkim ogrom cierpienia, poczucia bezsensowności prowadzonych działań. Kapitalne są fabuły - próżno takich szukać w tzw. głównych nurcie, literaturze wysokiej. No i język - raz bardzo poetycki, tam, gdzie trzeba naturalistyczny. Zwraca również uwagę nieliche rozeznanie autorów w tematyce wojennej.
Skoro jesteśmy przy Fabryce Słów, dodam dwie pozycje: [b] "Wypychacz zwierząt" Jarosława Grzędowicza[/b] - kolejny zbiór opowiadań, może kapkę gorszy od "Księgi jesiennych demonów", ale niektóre utwory są naprawdę znakomite, jak choćby "Wilcza zamieć" - fascynująca historia o jednej z wypraw niemieckiej łodzi podwodnej. [b] "Na ziemi niczyjej" Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewiskiego[/b] - nie czytałem pierwszej książki z cyklu "Wielka wojna", ale że utwory nie są fabularnie powiązane, skusiłem się na część drugą, gdyż opinie zbierała niesamowicie dobre - przykładowo: http://esensja.pl/ksiazka/recenzje/tekst.html?id=5524 (rzadko się zdarza na tym portalu ujrzeć ocenę 100%). I okazało się, że faktycznie - książka jest wspaniała. Są to trzy odrębne mini-powieści, rozpatrujące sytuację wojny z różnej perspektywy - tych, co zostali w domach i tych, co na nią poszli. Jest w tym wszystkim trochę grozy, tajemnicy, ale przede wszystkim ogrom cierpienia, poczucia bezsensowności prowadzonych działań. Kapitalne są fabuły - próżno takich szukać w tzw. głównych nurcie, literaturze wysokiej. No i język - raz bardzo poetycki, tam, gdzie trzeba naturalistyczny. Zwraca również uwagę nieliche rozeznanie autorów w tematyce wojennej.
Popiół i kurz jest genialny, polecam każdemu. Chyba sobie go przeczytam znowu w te wakacje.
Wypychacza zwierząt dopiero zamierzam kupić, ale już widzę że Fabryka zastosowała swojego ulubionego tricka... "Wilcza zamieć" była już w jakimś zbiorze opowiadań o WW2 (nie pamiętam teraz tytułu, a obrócić głowę żeby spojrzeć na biblioteczkę nie chcę mnię się). I fakt, była ciekawa, ale... to jest najlepsze opowiadanie z całego zbioru? Aww, nie zachęca
A tak w ogóle, to od czasu zakończenia matur cierpię na kryzys intelektualny i nic nie czytam ani nie oglądam. Przeczytałem tylko "Kulistą tajemnicę" Wadima Szefnera (bo krótka, fajna, i dziewczyna mnie przyciskała żebym jej już to oddał ) oraz gdzieś tak połowę "Toy Wars" Ziemiańskiego - kicha jeszcze większa niż Achaja, ten facet chyba nie potrafi wykreować bohaterki jeśli przedtem nie potorturuje jej, wielokrotnie nie zgwałci, wsadzi do niewoli (gdzie dalej będzie torturowana i gwałcona, tyle że na dodatek np. głodzona) i powyczynia Bóg wie czego. Lubię przemoc, ale to co wyczynia Ziemiański jest po prostu żałosne; nie wiem czy zasypywanie czytelnika stosami wulgaryzmów i multum barbarzyńskich zachowań ma oddawać jakiś "realizm" czy też ma po prostu zaimponować nastolatkom, ale tak czy siak to mu nie wychodzi. "Toy Wars" jest opasłe, podzielone na trzy opowiadania, pełne nonsensów, niezrozumiałych opisów i kiepsko prowadzonej narracji. Nie polecam.
Poza tym nic, tak samo z filmami; tyle co byłem w kinie na "Wanted" (w odpowiednim topicu nie pisałem o tym, bo i nie było o czym). Jestem w intelektualnej śpiączce, no. Na pociechę mogę się pochwalić, że od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość
Popiół i kurz jest genialny, polecam każdemu. Chyba sobie go przeczytam znowu w te wakacje.
Wypychacza zwierząt dopiero zamierzam kupić, ale już widzę że Fabryka zastosowała swojego ulubionego tricka... "Wilcza zamieć" była już w jakimś zbiorze opowiadań o WW2 (nie pamiętam teraz tytułu, a obrócić głowę żeby spojrzeć na biblioteczkę nie chcę mnię się). I fakt, była ciekawa, ale... to jest najlepsze opowiadanie z całego zbioru? Aww, nie zachęca :D
A tak w ogóle, to od czasu zakończenia matur cierpię na kryzys intelektualny i nic nie czytam ani nie oglądam. Przeczytałem tylko "Kulistą tajemnicę" Wadima Szefnera (bo krótka, fajna, i dziewczyna mnie przyciskała żebym jej już to oddał :D ) oraz gdzieś tak połowę "Toy Wars" Ziemiańskiego - kicha jeszcze większa niż Achaja, ten facet chyba nie potrafi wykreować bohaterki jeśli przedtem nie potorturuje jej, wielokrotnie nie zgwałci, wsadzi do niewoli (gdzie dalej będzie torturowana i gwałcona, tyle że na dodatek np. głodzona) i powyczynia Bóg wie czego. Lubię przemoc, ale to co wyczynia Ziemiański jest po prostu żałosne; nie wiem czy zasypywanie czytelnika stosami wulgaryzmów i multum barbarzyńskich zachowań ma oddawać jakiś "realizm" czy też ma po prostu zaimponować nastolatkom, ale tak czy siak to mu nie wychodzi. "Toy Wars" jest opasłe, podzielone na trzy opowiadania, pełne nonsensów, niezrozumiałych opisów i kiepsko prowadzonej narracji. Nie polecam.
Poza tym nic, tak samo z filmami; tyle co byłem w kinie na "Wanted" (w odpowiednim topicu nie pisałem o tym, bo i nie było o czym). Jestem w intelektualnej śpiączce, no. Na pociechę mogę się pochwalić, że od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość :)
Shedao Shai pisze:Jestem w intelektualnej śpiączce, no. Na pociechę mogę się pochwalić, że od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość
Gratulacje :thumleft:
Added after 37 seconds:
Oczywiście względem studiów a nie intelektualnej śpiączki
[quote="Shedao Shai"]Jestem w intelektualnej śpiączce, no. Na pociechę mogę się pochwalić, że od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość [/quote]
Gratulacje :thumleft:
[size=75][color=#999999]Added after 37 seconds:[/color][/size]
Oczywiście względem studiów a nie intelektualnej śpiączki :D
Shedao Shai pisze:Na pociechę mogę się pochwalić, że od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość
Brawo ale mnie wnerwia ze dostaliscie tytul" Uniwersystet" Dla mnie zawsze bedziecie AE .
(pozdro z Uniwersytetu Wroclawskiego )
A co do fabryki slow..ufff cienko cienko. zaczalem czytac "Zapach szkla" I :S mieszane uczucia. Jednak powroce do "Nazywam sie czerwien", "Impresjonista", "O pieknie" i do francuskich wierszy milosnych z 1850-1920
[quote="Shedao Shai"]Na pociechę mogę się pochwalić, że od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość[/quote]
Brawo :D ale mnie wnerwia ze dostaliscie tytul" Uniwersystet" Dla mnie zawsze bedziecie AE . :smile: (pozdro z Uniwersytetu Wroclawskiego ;))
A co do fabryki slow..ufff cienko cienko. zaczalem czytac "Zapach szkla" I :S mieszane uczucia. Jednak powroce do "Nazywam sie czerwien", "Impresjonista", "O pieknie" i do francuskich wierszy milosnych z 1850-1920 ;)
[quote="Shedao Shai"]od wczoraj jestem dumnym studentem Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, kierunek Finanse i Rachunkowość [/quote] [quote="atathoth"](pozdro z Uniwersytetu Wroclawskiego ) [/quote] Wiem, że off-top ale w październiku musimy się umówić na wódkę. Ja od dzisiaj jestem dumnym studentem Polibudy. Oczywiście wrocławskiej ;)
Dzięki wszyscy, dzięki, djjasiek - naturalnie, pochlać kiedyś trzeba. Mam nadzieję że się okaże że jest nas paru w Wro
Przeczytałem dziś książkę Kinga pt. "Uciekinier". Muszę powiedzieć, że jedna z ciekawszych jego pozycji z jakimi się dotychczas zapoznałem. Jeśli ktoś czytał "Wielki Marsz", to Uciekinier jest w podobnym klimacie. Mamy ponurą przyszłość (rok 2020 lub dalej, nie pamiętam), bardzo popularne są telewizyjne show w których występują schorowani ludzie, np. ludzie z wadami serca muszą biegać po kręcącym się kole i jednocześnie utrzymywać rozmowę z prowadzącym, żeby wygrać nagrodę. A chętnych jest dużo, bo i biednych jest zdecydowanie więcej niż w naszych czasach. I w takim środowisku żyje Ben Richards, dwudziestoośmioletni bezrobotny żyjący w slumsach z żoną i małą córką, Cathy. Gdy ta ostatnia zaczyna ciężko chorować, a nie ma $$$ na lekarza, Ben zgłasza się do Gmachu Gier, gdzie zostaje przydzielony do najpopularniejszego i najniebezpieczniejszego z teleturniejów - Uciekiniera. Zasady są proste. Zostaje uznany za wroga publicznego, jest tropiony przez policjantów i wojsko. Może się udać w jakiekolwiek miejsce na świecie, ale dwa razy dziennie musi nagrywać krótki film i wysyłać go stacji do emisji. Każdy człowiek może go wydać (w zamian dostanie sutą nagrodę); tak samo Ben może zabijać tych którzy go ścigają (sto dolarów premii za każdego). Musi przeżyć miesiąc, po tym czasie dostanie miliard dolarów.
Książka nie jest gruba, można ją spokojnie łyknąć na jedno popołudnie, a warto. Ciekawa, trzyma w napięciu, polecam.
Dzięki wszyscy, dzięki, djjasiek - naturalnie, pochlać kiedyś trzeba. Mam nadzieję że się okaże że jest nas paru w Wro :)
Przeczytałem dziś książkę Kinga pt. "Uciekinier". Muszę powiedzieć, że jedna z ciekawszych jego pozycji z jakimi się dotychczas zapoznałem. Jeśli ktoś czytał "Wielki Marsz", to Uciekinier jest w podobnym klimacie. Mamy ponurą przyszłość (rok 2020 lub dalej, nie pamiętam), bardzo popularne są telewizyjne show w których występują schorowani ludzie, np. ludzie z wadami serca muszą biegać po kręcącym się kole i jednocześnie utrzymywać rozmowę z prowadzącym, żeby wygrać nagrodę. A chętnych jest dużo, bo i biednych jest zdecydowanie więcej niż w naszych czasach. I w takim środowisku żyje Ben Richards, dwudziestoośmioletni bezrobotny żyjący w slumsach z żoną i małą córką, Cathy. Gdy ta ostatnia zaczyna ciężko chorować, a nie ma $$$ na lekarza, Ben zgłasza się do Gmachu Gier, gdzie zostaje przydzielony do najpopularniejszego i najniebezpieczniejszego z teleturniejów - Uciekiniera. Zasady są proste. Zostaje uznany za wroga publicznego, jest tropiony przez policjantów i wojsko. Może się udać w jakiekolwiek miejsce na świecie, ale dwa razy dziennie musi nagrywać krótki film i wysyłać go stacji do emisji. Każdy człowiek może go wydać (w zamian dostanie sutą nagrodę); tak samo Ben może zabijać tych którzy go ścigają (sto dolarów premii za każdego). Musi przeżyć miesiąc, po tym czasie dostanie miliard dolarów.
Książka nie jest gruba, można ją spokojnie łyknąć na jedno popołudnie, a warto. Ciekawa, trzyma w napięciu, polecam.
Shedao Shai czytałam - książka rzeczywiście jest świetna. Inna niż większość powieści Kinga. Niedawno natknełam się na film na podstawie książki z Arnoldem Schwarzeneggerem - dużo zmienili i opowieść wiele stracila. Ale polecam dla samego porównania
[b]Shedao Shai[/b] czytałam - książka rzeczywiście jest świetna. Inna niż większość powieści Kinga. Niedawno natknełam się na film na podstawie książki z Arnoldem Schwarzeneggerem - dużo zmienili i opowieść wiele stracila. Ale polecam dla samego porównania :D
Inna, bo napisana pod pseudonimem Richard Bachman A wszystkie książki sygnowane tym nazwiskiem są inne niż główna część twórczości Kinga. "Wielki marsz", "Ostatni Bastion Barta Dawesa", "Blaze", czy właśnie "Uciekinier". Są bardziej skondensowane, mniej w nich grozy typowo metafizycznej, a więcej napięcia wynikającego z relacji międzyludzkich. W sumie wszystkie warte uwagi. Tylko "Regulatorów" nie lubię
Inna, bo napisana pod pseudonimem Richard Bachman :) A wszystkie książki sygnowane tym nazwiskiem są inne niż główna część twórczości Kinga. "Wielki marsz", "Ostatni Bastion Barta Dawesa", "Blaze", czy właśnie "Uciekinier". Są bardziej skondensowane, mniej w nich grozy typowo metafizycznej, a więcej napięcia wynikającego z relacji międzyludzkich. W sumie wszystkie warte uwagi. Tylko "Regulatorów" nie lubię :)
Nawiązując do postu Bostonqa: siedząc sobie wczoraj w upale w dziekanacie wydziału farmacji ŚAM w Sosnowcu przeczytałem jakoś prawie połowę "Ostatniego Bastionu Barta Dawesa" i nie podszedł mi zbytnio, mam nadzieję że potem będzie lepiej.
Ostatnio mam jakąś fazę na Kinga, toteż sobie czytam to co akurat gdzieś na półce znajdę. I tak natknąłem, a raczej potknąłem się (mówiąc przenośnią, jakby ktoś nie zczaił) o "Pokochała Toma Gordona". Szmira, szmira, szmira. Mała dziewczynka gubi się w lesie, COŚ jej cały czas towarzyszy. Książka nie ma nawet 200 stron a zdąży czytelnika znudzić więcej razy niż "Lód" Dukaja (który, swoją drogą, wciąż męczę i przegrywam).
A żeby tak nie marudzić, pochwalę się że w końcu przeczytałem "Bastion". Książka jest super. Cegła jakich mało, ale czyta się w ekspresowym tempie (mi zajęło 3 dni). Uwielbiam postapokaliptyczne klimaty, tu King nieźle przyszalał. No i całe taczki nawiązań do Mrocznej wieży, z Randallem Flaggiem na czele książka zawiera wiele ciekawych postaci, cały czas jest utrzymywany ponury klimat i ukazywana walka o przetrwanie kilku tysięcy ludzi ocalałych z epidemii supergrypy. POLECAM!!!
Added after 1 minutes:
A no zresztą, przecież w asd jest nawet wydany miniserial napisany na podstawie powieści
Nawiązując do postu Bostonqa: siedząc sobie wczoraj w upale w dziekanacie wydziału farmacji ŚAM w Sosnowcu przeczytałem jakoś prawie połowę "Ostatniego Bastionu Barta Dawesa" i nie podszedł mi zbytnio, mam nadzieję że potem będzie lepiej.
Ostatnio mam jakąś fazę na Kinga, toteż sobie czytam to co akurat gdzieś na półce znajdę. I tak natknąłem, a raczej potknąłem się (mówiąc przenośnią, jakby ktoś nie zczaił) o "Pokochała Toma Gordona". Szmira, szmira, szmira. Mała dziewczynka gubi się w lesie, COŚ jej cały czas towarzyszy. Książka nie ma nawet 200 stron a zdąży czytelnika znudzić więcej razy niż "Lód" Dukaja (który, swoją drogą, wciąż męczę i przegrywam).
A żeby tak nie marudzić, pochwalę się że w końcu przeczytałem "Bastion". Książka jest super. Cegła jakich mało, ale czyta się w ekspresowym tempie (mi zajęło 3 dni). Uwielbiam postapokaliptyczne klimaty, tu King nieźle przyszalał. No i całe taczki nawiązań do Mrocznej wieży, z Randallem Flaggiem na czele :) książka zawiera wiele ciekawych postaci, cały czas jest utrzymywany ponury klimat i ukazywana walka o przetrwanie kilku tysięcy ludzi ocalałych z epidemii supergrypy. POLECAM!!!
[size=75][color=#999999]Added after 1 minutes:[/color][/size]
A no zresztą, przecież w asd jest nawet wydany miniserial napisany na podstawie powieści :D
Ja cos nie mam ostatnio funduszy na ksiazki bo wiekszosc kasy sie "upłynniła" ;p wiec wrocilem do Mrocznej Wieży S.Kinga, wciagnela mnie tak samo jak za pierwszym razem, szczegolnie pierwsze 5 tomów, moje ulubione ksiazki
Ja cos nie mam ostatnio funduszy na ksiazki bo wiekszosc kasy sie "upłynniła" ;p wiec wrocilem do Mrocznej Wieży S.Kinga, wciagnela mnie tak samo jak za pierwszym razem, szczegolnie pierwsze 5 tomów, moje ulubione ksiazki
Mistrz i Małgorzata ....... potem DŁUGO nic ... a potem chyba polska fantastyka z tych ostatnio czytanych
Bardzo mi się spodobała 'Załatwiaczka' Mileny Wójtowicz (klik), ciekawy pomysł, fajnie napisane .. i zanosi się na drugą część
Za to bardzo się zawiodłam na Toy Wars (klik) Ziemiańskiego. Kawał czasu na to czekałam, świetnie się zapowiadało ... a okazało się, że przewidywalne, miejscami nudne, oparte dokładnie na takim samym schemacie jak Achaja.
Mistrz i Małgorzata ....... potem DŁUGO nic ... a potem chyba polska fantastyka z tych ostatnio czytanych :)
Bardzo mi się spodobała 'Załatwiaczka' Mileny Wójtowicz ([url=http://www.fabryka.pl/ksiazki.php?id=156#searchkk]klik[/url]), ciekawy pomysł, fajnie napisane .. i zanosi się na drugą część ;)
Za to bardzo się zawiodłam na Toy Wars ([url=http://www.fabryka.pl/ksiazki.php?id=121#searchkk]klik[/url]) Ziemiańskiego. Kawał czasu na to czekałam, świetnie się zapowiadało ... a okazało się, że przewidywalne, miejscami nudne, oparte dokładnie na takim samym schemacie jak [url=http://www.fabryka.pl/ksiazki.php?id=36#searchkk]Achaja[/url].
Na tę powieść czekałem z niepokojem, bo najnowsze osiągnięcia Mistrza - "Komórka", "Historia Lisey" - choć ciekawe, nie mogły się równać z Jego największymi dziełami. Głosy z zagranicy dochodziły jednak bardzo optymistyczne, że to powrót znanego i dobrego Kinga, ba, że to Jego najlepsza powieść od bardzo długiego czasu. I co? I głosy miały rację
Kupiona w piątek i od razu przeczytana, z drobną przerwą na sen. 634 strony cudownej historii. Nie spodziewałem się, że mając za sobą niespełna 50 przeczytanych książek Kinga, jestem w stanie dać Mu się jeszcze raz zaskoczyć. A tu proszę
Dawno nie czytałem historii tak smutnej, przejmującej, a jednocześnie wciągającej. Z tych 634 stron, pierwsze 400 parę - jak to często u Kinga bywa - to soczyste gadulstwo, piękny przykład, jak należy snuć opowieść.
Główny bohater ledwo uchodzi z życiem z wypadku, traci rękę, ma problemy z pamięcią. Wyjeżdża na wyspę - Duma Key (taki jest zresztą oryginalny tytuł powieści), na której w odosobnieniu stara się dojść do siebie. Odkrywa w sobie wielki talent malarski - ale jak łatwo się domyślić, nic nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Obserwujemy jego zmagania z kalekim ciałem i umysłem, widzimy, jak układają się jego relacje z rodziną, cieszymy się z jego drobnych sukcesów. Przy okazji mamy możliwość obcowania ze scenami wielkimi - jak np. moment spotkania z jedną z najważniejszych postaci powieści - główny bohater zbliża się do niej (niego w zasadzie, bo to mężczyzna, ale taka winna tu być forma gramatyczna ) powoli, sukcesywnie zwiększając liczbę kroków, jakie może dziennie przejść. I widzi coraz lepiej - najpierw zarys sylwetki, później całą postać, wreszcie dostrzega czekający na niego leżak, itd. Trochę to trwa, a co ciekawe, ani przez moment nie jest nudne, czytając, towarzyszymy Edgarowi w tych wyprawach, czekamy, by się dowiedzieć, kim jest człowiek, w którego stronę codziennie podąża.
Musi być King jednak wielkim pisarzem, że po tylu napisanych powieściach, nadal jeszcze jest w stanie wymyślić takie sceny. Zresztą przez całą książkę ani razu nie czujemy wypalenia autora.
Niby przez dłuższy czas nie dzieje się nic strasznego, ale z każdą stroną napięcie narasta, atmosfera się zagęszcza, coraz więcej tajemniczych zdarzeń ma miejsce. Aż dochodzi do apogeum, finału rozpisanego na ostatnie 150 stron powieści. Dzięki czemu otrzymujemy jedno z najlepszych zakończeń w historii twórczości Króla (akurat finisze powieści Kinga nie za często są udane).
To już nie jest zwykły horror, to po prostu powieść psychologiczno-obyczajowa z elementami horroru (ale jak już jest ten horror, to potrafi przestraszyć). Ale podobnie jak w mojej ulubionej powieści Kinga, czyli w "Worku kości", ważniejsi od demonów i innych straszydeł są zwykli ludzie i to, jak sobie radzą z różnymi tragediami. A tych jest w powieści sporo.
Znakomita książka, nie tylko dla fanów grozy czy autora. Po prostu dla każdego, kto lubi dobrą literaturę. Paradoksalnie, ktoś, kto oczekuje krwi, flaków, podchodzi do horroru stereotypowo, raczej się zawiedzie. I pewnie się nie przebije przez tę część psychologiczno-obyczajową. Ale dla wszystkich innych - ona będzie właśnie najciekawsza. I dopiero w kontraście z nią - część finałowa nabiera wyjątkowego znaczenia.
A i zakończenie nie jest typowo optymistyczne. Powieść, choć podkreśla się w niej często konieczność radzenia sobie z problemami, nie daje łatwych odpowiedzi. Za wszystko trzeba płacić, w taki, czy inny sposób. A czas miniony - za co właśnie tak lubię horrory - dopomina się o swoje. To chyba jeden z ważniejszych problemów - zmaganie z tym, co było. A - jak mówi jeden z bohaterów książki - przeszłość każdy tasuje, jak mu pasuje.
Na tę powieść czekałem z niepokojem, bo najnowsze osiągnięcia Mistrza - "Komórka", "Historia Lisey" - choć ciekawe, nie mogły się równać z Jego największymi dziełami. Głosy z zagranicy dochodziły jednak bardzo optymistyczne, że to powrót znanego i dobrego Kinga, ba, że to Jego najlepsza powieść od bardzo długiego czasu. I co? I głosy miały rację :)
Kupiona w piątek i od razu przeczytana, z drobną przerwą na sen. 634 strony cudownej historii. Nie spodziewałem się, że mając za sobą niespełna 50 przeczytanych książek Kinga, jestem w stanie dać Mu się jeszcze raz zaskoczyć. A tu proszę :)
Dawno nie czytałem historii tak smutnej, przejmującej, a jednocześnie wciągającej. Z tych 634 stron, pierwsze 400 parę - jak to często u Kinga bywa - to soczyste gadulstwo, piękny przykład, jak należy snuć opowieść.
Główny bohater ledwo uchodzi z życiem z wypadku, traci rękę, ma problemy z pamięcią. Wyjeżdża na wyspę - Duma Key (taki jest zresztą oryginalny tytuł powieści), na której w odosobnieniu stara się dojść do siebie. Odkrywa w sobie wielki talent malarski - ale jak łatwo się domyślić, nic nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Obserwujemy jego zmagania z kalekim ciałem i umysłem, widzimy, jak układają się jego relacje z rodziną, cieszymy się z jego drobnych sukcesów. Przy okazji mamy możliwość obcowania ze scenami wielkimi - jak np. moment spotkania z jedną z najważniejszych postaci powieści - główny bohater zbliża się do niej (niego w zasadzie, bo to mężczyzna, ale taka winna tu być forma gramatyczna ;) ) powoli, sukcesywnie zwiększając liczbę kroków, jakie może dziennie przejść. I widzi coraz lepiej - najpierw zarys sylwetki, później całą postać, wreszcie dostrzega czekający na niego leżak, itd. Trochę to trwa, a co ciekawe, ani przez moment nie jest nudne, czytając, towarzyszymy Edgarowi w tych wyprawach, czekamy, by się dowiedzieć, kim jest człowiek, w którego stronę codziennie podąża.
Musi być King jednak wielkim pisarzem, że po tylu napisanych powieściach, nadal jeszcze jest w stanie wymyślić takie sceny. Zresztą przez całą książkę ani razu nie czujemy wypalenia autora.
Niby przez dłuższy czas nie dzieje się nic strasznego, ale z każdą stroną napięcie narasta, atmosfera się zagęszcza, coraz więcej tajemniczych zdarzeń ma miejsce. Aż dochodzi do apogeum, finału rozpisanego na ostatnie 150 stron powieści. Dzięki czemu otrzymujemy jedno z najlepszych zakończeń w historii twórczości Króla (akurat finisze powieści Kinga nie za często są udane).
To już nie jest zwykły horror, to po prostu powieść psychologiczno-obyczajowa z elementami horroru (ale jak już jest ten horror, to potrafi przestraszyć). Ale podobnie jak w mojej ulubionej powieści Kinga, czyli w "Worku kości", ważniejsi od demonów i innych straszydeł są zwykli ludzie i to, jak sobie radzą z różnymi tragediami. A tych jest w powieści sporo.
Znakomita książka, nie tylko dla fanów grozy czy autora. Po prostu dla każdego, kto lubi dobrą literaturę. Paradoksalnie, ktoś, kto oczekuje krwi, flaków, podchodzi do horroru stereotypowo, raczej się zawiedzie. I pewnie się nie przebije przez tę część psychologiczno-obyczajową. Ale dla wszystkich innych - ona będzie właśnie najciekawsza. I dopiero w kontraście z nią - część finałowa nabiera wyjątkowego znaczenia.
A i zakończenie nie jest typowo optymistyczne. Powieść, choć podkreśla się w niej często konieczność radzenia sobie z problemami, nie daje łatwych odpowiedzi. Za wszystko trzeba płacić, w taki, czy inny sposób. A czas miniony - za co właśnie tak lubię horrory - dopomina się o swoje. To chyba jeden z ważniejszych problemów - zmaganie z tym, co było. A - jak mówi jeden z bohaterów książki - [i]przeszłość każdy tasuje, jak mu pasuje. [/i]
jako że temat stoi od dłuższego czasu, to troche go ożywie i napiszę co w ubiegłym już roku 2008 wartego przeczytania przeczytałem.
Zacznę od moim zdaniem najlepszej książki 2008 roku czyli "Gra Anioła" Carlosa Ruiz Zafon'a. Tak samo jak w 2007 roku zachwyciła mnie 1 wydana w Polsce książka tego autora, tak w 2008 wydana w listopadzie Gra Anioła okazała się równie dobra, jeśli nie lepsza .
W mrocznej, niebezpiecznej i niespokojnej Barcelonie lat dwudziestych, młody pisarz, żyjący obsesyjną i niemożliwą miłością, otrzymuje od tajemniczego wydawcy ofertę napisania książki, jakiej jeszcze nie było, w zamian za fortunę i, być może coś więcej... Z niezwykłą precyzją powieściopisarską i w charakterystycznym dlań, oszałamiającym stylu, autor "Cienia wiatru" ponownie przenosi nas do Barcelony Cmentarzyska Zapomnianych Książek, by obdarować nas niezwykłą intrygą, romansem i tragedią poprzez labirynt tajemnic, gdzie czar książek, namiętności i przyjaźni splatają się w mistrzowskiej opowieści.
Kolejną wartą przeczytania książką jest "Z Mgły Zrodzony" - Brandona Sanderson'a. Świetna książka fantasy, z dobrze wykreowanym światem, ciekawymi rozwiązaniami "magicznymi".
Z mgły zrodzony jest historią człowieka, który realizuje szaleńcze marzenie obalenia nieśmiertelnego władcy. Nie ma zbyt wiele do dyspozycji: własną charyzmę, odrobinę magii, grupę równie wizjonerskich jak on przyjaciół oraz rzesze pozbawionych woli walki niewolników. Zmagania Kelsiera – tak bowiem nazywa się główny bohater, tytułowy Zrodzony Z Mgły – obserwujemy z perspektywy Vin, drobnej złodziejki, która okazuje się być kimś więcej niż tylko zwykłą dziewczynką. Jak widać, mamy do czynienia ze znanymi motywami – w połączeniu jednak z unikalnym światem i świetną, żywą fabułą otrzymujemy oryginalną, wciągającą na wiele godzin historię.
W książce nakreślony jest świat, który po millenium pod rządami Ostatniego Imperatora – istoty uznawanej za swojego rodzaju boga – coraz bardziej degeneruje się. Z nieba spada popiół, rośliny hodowane są dzięki niewolniczej pracy, a rzekomy błękitny kolor nieba uznawany jest za legendę. Tymczasem w stolicy Ostatniego Imperium, Luthadelu, szlachta bawi się na balach i snuje swoje polityczne gierki, co i rusz uciekając się do umiejętności przenoszonej wraz ze szlachecką krwią – Allomancji, czyli magii metali. Zdecydowanie najbardziej fascynującym tworem Sandersona są jednak Inkwizytorzy – praktycznie nieśmiertelni kapłani, władający magią lepiej niż ktokolwiek inny, wzbudzający swym upiornym wyglądem i wielką władzą postrach nawet w butnej szlachcie.
Dobrą do oderwania się od rzeczywistości lekturą jest także 12 tomowy cykl "Miecz Prawdy" Terrego Goodkind'a na którym (podobno. poszę "podobno" bo serial z książką ma niewiele wspólnego) bazuje serial "Legend of the seeker". Aktualnie jestem na 4 tomie cyklu i muszę przyznać że trudno się od tej książki oderwać. Jedyne co można troche autorowi zarzucić, to fakt że fabuła jest troche nierówna. 1 tom był średni (choć zanim przeczytałem kolejne to tego nie odczuwałem i lektura była zajmująca), 2 jest bardzo dobry, 3 znowu średni - troche nudą wieje, a 4 znów bardzo dobry. Polecam się zapoznać z tymi książkami. Jedyne co może tu stać na przeszkodzie to budżet, bo ceny poszczególnych tomów wahają się od 30 do 50 złotych, więc cała seria nie należy do tanich .
Chwilowo to tyle, jak coś mi się jeszcze przypomni to pewnie dopiszę. Może i wy się podzielicie co ostatnio czytaliście, bo nie wierzę że nikt nic nie czyta
jako że temat stoi od dłuższego czasu, to troche go ożywie i napiszę co w ubiegłym już roku 2008 wartego przeczytania przeczytałem.
Zacznę od moim zdaniem najlepszej książki 2008 roku czyli [b]"Gra Anioła" Carlosa Ruiz Zafon'a[/b]. Tak samo jak w 2007 roku zachwyciła mnie 1 wydana w Polsce książka tego autora, tak w 2008 wydana w listopadzie Gra Anioła okazała się równie dobra, jeśli nie lepsza :).
[code]W mrocznej, niebezpiecznej i niespokojnej Barcelonie lat dwudziestych, młody pisarz, żyjący obsesyjną i niemożliwą miłością, otrzymuje od tajemniczego wydawcy ofertę napisania książki, jakiej jeszcze nie było, w zamian za fortunę i, być może coś więcej... Z niezwykłą precyzją powieściopisarską i w charakterystycznym dlań, oszałamiającym stylu, autor "Cienia wiatru" ponownie przenosi nas do Barcelony Cmentarzyska Zapomnianych Książek, by obdarować nas niezwykłą intrygą, romansem i tragedią poprzez labirynt tajemnic, gdzie czar książek, namiętności i przyjaźni splatają się w mistrzowskiej opowieści.[/code]
Kolejną wartą przeczytania książką jest [b]"Z Mgły Zrodzony" - Brandona Sanderson'a[/b]. Świetna książka fantasy, z dobrze wykreowanym światem, ciekawymi rozwiązaniami "magicznymi".
[code]Z mgły zrodzony jest historią człowieka, który realizuje szaleńcze marzenie obalenia nieśmiertelnego władcy. Nie ma zbyt wiele do dyspozycji: własną charyzmę, odrobinę magii, grupę równie wizjonerskich jak on przyjaciół oraz rzesze pozbawionych woli walki niewolników. Zmagania Kelsiera – tak bowiem nazywa się główny bohater, tytułowy Zrodzony Z Mgły – obserwujemy z perspektywy Vin, drobnej złodziejki, która okazuje się być kimś więcej niż tylko zwykłą dziewczynką. Jak widać, mamy do czynienia ze znanymi motywami – w połączeniu jednak z unikalnym światem i świetną, żywą fabułą otrzymujemy oryginalną, wciągającą na wiele godzin historię. W książce nakreślony jest świat, który po millenium pod rządami Ostatniego Imperatora – istoty uznawanej za swojego rodzaju boga – coraz bardziej degeneruje się. Z nieba spada popiół, rośliny hodowane są dzięki niewolniczej pracy, a rzekomy błękitny kolor nieba uznawany jest za legendę. Tymczasem w stolicy Ostatniego Imperium, Luthadelu, szlachta bawi się na balach i snuje swoje polityczne gierki, co i rusz uciekając się do umiejętności przenoszonej wraz ze szlachecką krwią – Allomancji, czyli magii metali. Zdecydowanie najbardziej fascynującym tworem Sandersona są jednak Inkwizytorzy – praktycznie nieśmiertelni kapłani, władający magią lepiej niż ktokolwiek inny, wzbudzający swym upiornym wyglądem i wielką władzą postrach nawet w butnej szlachcie. [/code]
Dobrą do oderwania się od rzeczywistości lekturą jest także 12 tomowy cykl [b]"Miecz Prawdy" Terrego Goodkind'a[/b] na którym (podobno. poszę "podobno" bo serial z książką ma niewiele wspólnego) bazuje serial "Legend of the seeker". Aktualnie jestem na 4 tomie cyklu i muszę przyznać że trudno się od tej książki oderwać. Jedyne co można troche autorowi zarzucić, to fakt że fabuła jest troche nierówna. 1 tom był średni (choć zanim przeczytałem kolejne to tego nie odczuwałem i lektura była zajmująca), 2 jest bardzo dobry, 3 znowu średni - troche nudą wieje, a 4 znów bardzo dobry. Polecam się zapoznać z tymi książkami. Jedyne co może tu stać na przeszkodzie to budżet, bo ceny poszczególnych tomów wahają się od 30 do 50 złotych, więc cała seria nie należy do tanich :P.
Chwilowo to tyle, jak coś mi się jeszcze przypomni to pewnie dopiszę. Może i wy się podzielicie co ostatnio czytaliście, bo nie wierzę że nikt nic nie czyta ;)
Wszystkich fanów zapewne ucieszy i zaskoczy wiadomość, że już w sprzedaży ukazała się kolejna książka tego znamienitego pisarza.
I co najciekawsze - "Głosy z ulicy" na świecie po raz pierwszy została opublikowana dopiero w 2007 roku...
A myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy.
"Głosy z ulicy nie należą do literatury science fiction, ale mieszczą się w nurcie amerykańskiej powieści realistycznej.
Jest rok 1950, Kalifornia. Stuart Hadley pracuje jako młody sprzedawca w sklepie RTVV. Hardley jest też młodym gniewnym - artystą, marzycielem, nieudacznikiem. Żyje życiem, które wielu uznałoby za przyjemne: miły dom, ładna żona, przyzwoita praca z perspektywami awansu, mimo to dręczy go poczucie niespełnienia w jego życiu czegoś brakuje. Wewnętrzną pustkę próbuje wypełniać seksem i narkotykami, fanatyczną wiarą, ale żadna z tych rzeczy nie daje mu satysfakcji, co doprowadza go do szaleństwa. Tak zaczyna się opowieść o upadku Hadleya, jego melancholii, szaleństwie i późniejszym odkupieniu. link
[img]http://showtv.republika.pl/zdj2/dick11.jpg[/img] Philip K. Dick "Głosy z ulicy"
Wszystkich fanów zapewne ucieszy i zaskoczy wiadomość, że już w sprzedaży ukazała się kolejna książka tego znamienitego pisarza. I co najciekawsze - "Głosy z ulicy" na świecie po raz pierwszy została opublikowana dopiero w 2007 roku...
A myślałem, że już nic mnie nie zaskoczy.
[i][size=75]"Głosy z ulicy nie należą do literatury science fiction, ale mieszczą się w nurcie amerykańskiej powieści realistycznej. Jest rok 1950, Kalifornia. Stuart Hadley pracuje jako młody sprzedawca w sklepie RTVV. Hardley jest też młodym gniewnym - artystą, marzycielem, nieudacznikiem. Żyje życiem, które wielu uznałoby za przyjemne: miły dom, ładna żona, przyzwoita praca z perspektywami awansu, mimo to dręczy go poczucie niespełnienia w jego życiu czegoś brakuje. Wewnętrzną pustkę próbuje wypełniać seksem i narkotykami, fanatyczną wiarą, ale żadna z tych rzeczy nie daje mu satysfakcji, co doprowadza go do szaleństwa. Tak zaczyna się opowieść o upadku Hadleya, jego melancholii, szaleństwie i późniejszym odkupieniu. [url=http://www.lideria.pl/Glosy-z-ulicy-Philip-K-Dick/sklep/opis?nr=172785]link[/url][/size][/i]
Jedyne o czym warto pamiętać, to żeby pod żadnym pozorem nie zaczynać przygody z autorem od tej powieści, bo można się odbić jak od ściany Nie bez powodu powieść długo nie była publikowana, bo jest - w skrócie rzecz ujmując - nie tak dobra, jak inne Dicka, bo do najlepszych to nawet nie ma co porównywać Dick w powieściach głównego nurtu nie brylował, może poza "Wyznaniami łgarza", które są powieścią świetną, pełnię swoich możliwości osiągał w konwencji s-f, widać taka akurat była natura jego specyficznego talentu Oczywiście, dla każdego fana jest to pozycja obowiązkowa wręcz Ale o Dicku to już z asd dyskutowaliśmy na forum swego czasu sporo
Dla mnie zaskoczeniem była inna książka, którą znalazłem zupełnie przypadkiem:
"A jeśli nasz świat jest ich rajem? Ostatnie rozmowy z Philipem K. Dickiem" - wydana przez jakieś mało mi znane wydawnictwo.
Oto książka, na którą czekali wszyscy miłośnicy psychodelicznej twórczości jednego z najbardziej kreatywnych i wizjonerskich umysłów science fiction. Philip K. Dick w niepowtarzalny, niezwykły, psychodeliczny sposób łączył klasyczną prozę z fantastyką, rozważaniami filozoficznymi i teologicznymi. Zarejestrowane w tej książce odważne, a jednocześnie pełne humoru wywiady stanowią lekturę nie mniej wciągającą niż jego powieści. Rozmowy te przeprowadzono zaledwie na dwa miesiące przed śmiercią pisarza. Dick nie miał więc okazji obejrzeć ukończonego Łowcy androidów, nie zdołał również napisać swojej kolejnej powieści Sowa w świetle dnia. Pozostawił po sobie mit autora potrafiącego wszystkie swoje słabości, choroby i uzależnienia przetworzyć w wybuchową pożywkę dla swej genialnej twórczości. - z opisu z tylnej strony okładki
A jest co poczytać, Dick opowiada o religii, filmach - kapitalne rozmowy o jego pracy przy "Blade Runnerze" - i wszystkim innym, bo człowiek to bardzo "uposażony" w zainteresowania No ale to już pozycja typowo dla fanów
Jedyne o czym warto pamiętać, to żeby pod żadnym pozorem nie zaczynać przygody z autorem od tej powieści, bo można się odbić jak od ściany :) Nie bez powodu powieść długo nie była publikowana, bo jest - w skrócie rzecz ujmując - nie tak dobra, jak inne Dicka, bo do najlepszych to nawet nie ma co porównywać :) Dick w powieściach głównego nurtu nie brylował, może poza "Wyznaniami łgarza", które są powieścią świetną, pełnię swoich możliwości osiągał w konwencji s-f, widać taka akurat była natura jego specyficznego talentu :) Oczywiście, dla każdego fana jest to pozycja obowiązkowa wręcz :) Ale o Dicku to już z asd dyskutowaliśmy na forum swego czasu sporo :)
Dla mnie zaskoczeniem była inna książka, którą znalazłem zupełnie przypadkiem:
[b]"A jeśli nasz świat jest ich rajem? Ostatnie rozmowy z Philipem K. Dickiem"[/b] - wydana przez jakieś mało mi znane wydawnictwo.
[code] Oto książka, na którą czekali wszyscy miłośnicy psychodelicznej twórczości jednego z najbardziej kreatywnych i wizjonerskich umysłów science fiction. Philip K. Dick w niepowtarzalny, niezwykły, psychodeliczny sposób łączył klasyczną prozę z fantastyką, rozważaniami filozoficznymi i teologicznymi. Zarejestrowane w tej książce odważne, a jednocześnie pełne humoru wywiady stanowią lekturę nie mniej wciągającą niż jego powieści. Rozmowy te przeprowadzono zaledwie na dwa miesiące przed śmiercią pisarza. Dick nie miał więc okazji obejrzeć ukończonego Łowcy androidów, nie zdołał również napisać swojej kolejnej powieści Sowa w świetle dnia. Pozostawił po sobie mit autora potrafiącego wszystkie swoje słabości, choroby i uzależnienia przetworzyć w wybuchową pożywkę dla swej genialnej twórczości. - z opisu z tylnej strony okładki[/code]
A jest co poczytać, Dick opowiada o religii, filmach - kapitalne rozmowy o jego pracy przy "Blade Runnerze" - i wszystkim innym, bo człowiek to bardzo "uposażony" w zainteresowania :) No ale to już pozycja typowo dla fanów :)