autor: dziobak » 13 października 2019, 15:44
Spadający z klifu ludzie: owszem, szokujące dla bohaterów, ale zaraz dostali wyjaśnienie (zamknięcie cyklu życia, odnowa życia, wielka radość, sama tak zrobię jak przyjdzie moja kolej), nie było przymusu, nikt tych ludzi nie spychał, skoczyli sami, można się z tym nie zgadzać, ale nadal akceptować prawo do odmienności (i takiej specyficznej eutanazji).
Znikający ludzie: pierwsza dwójka "wyjechała", kolejny koleś "uciekł" z księgą. Ok, trochę podejrzane, ale możliwe, bo dostają na wszystko logiczne wyjaśnienie (brak miejsca w ciężarówce, jazda na kolanach niezgodna z przepisami drogowymi, itd.).
Przecież bohaterowie nie wiedzą, że grają w horrorze i nie mogą mieć poziomu nieufności takiego, jak na starcie widzowie. Każda rzecz powinna z czegoś wynikać. Szczególnie, że w tej komunie spotykają się z pełną otwartością, serdecznym przyjęciem i dostają odpowiedzi na wszystkie pytania i wątpliwości.
A co do "poziomu łagodności", no to to jest punkt istotny. Dla mnie ta sekta to nie są mordercy ukrywający się pod pozorem łagodności. Owszem, sekta wykonuje "boskie" nakazy, ale żeby pogłębić rozdźwięk, to nadal ciepli ludzie, dbający o siebie nawzajem i w takim aspekcie autentyczni. Dlatego tym trudniej się w tym co się dzieje rozeznać. Podejrzewam, że gdyby nie konieczność wynikająca z zachowania przyjezdnych, to nic by się nie działo do ostatniego rytuału, a wtedy dopiero ofiary zostałyby odurzone i "do pieca". Gdyby sekta była żądna krwi, to z taką przewagą liczebną pozamykali by przyjezdnych pierwszego dnia, zapodali tortury i po kłopocie

Jeszcze skojarzenie, ze starotestamentowych opowieści, Abraham prawie złożył ofiarę ze swojego syna i jakoś nikogo to nie oburza, nie myślimy o nim że był psychopatą, itd, bo nakazy religijne (otrzymał polecenie od swojego boga). W filmie jest podobny klucz. Na ostatnią ceremonię potrzebne były ofiary.
Spadający z klifu ludzie: owszem, szokujące dla bohaterów, ale zaraz dostali wyjaśnienie (zamknięcie cyklu życia, odnowa życia, wielka radość, sama tak zrobię jak przyjdzie moja kolej), nie było przymusu, nikt tych ludzi nie spychał, skoczyli sami, można się z tym nie zgadzać, ale nadal akceptować prawo do odmienności (i takiej specyficznej eutanazji).
Znikający ludzie: pierwsza dwójka "wyjechała", kolejny koleś "uciekł" z księgą. Ok, trochę podejrzane, ale możliwe, bo dostają na wszystko logiczne wyjaśnienie (brak miejsca w ciężarówce, jazda na kolanach niezgodna z przepisami drogowymi, itd.).
Przecież bohaterowie nie wiedzą, że grają w horrorze i nie mogą mieć poziomu nieufności takiego, jak na starcie widzowie. Każda rzecz powinna z czegoś wynikać. Szczególnie, że w tej komunie spotykają się z pełną otwartością, serdecznym przyjęciem i dostają odpowiedzi na wszystkie pytania i wątpliwości.
A co do "poziomu łagodności", no to to jest punkt istotny. Dla mnie ta sekta to nie są mordercy ukrywający się pod pozorem łagodności. Owszem, sekta wykonuje "boskie" nakazy, ale żeby pogłębić rozdźwięk, to nadal ciepli ludzie, dbający o siebie nawzajem i w takim aspekcie autentyczni. Dlatego tym trudniej się w tym co się dzieje rozeznać. Podejrzewam, że gdyby nie konieczność wynikająca z zachowania przyjezdnych, to nic by się nie działo do ostatniego rytuału, a wtedy dopiero ofiary zostałyby odurzone i "do pieca". Gdyby sekta była żądna krwi, to z taką przewagą liczebną pozamykali by przyjezdnych pierwszego dnia, zapodali tortury i po kłopocie :)
Jeszcze skojarzenie, ze starotestamentowych opowieści, Abraham prawie złożył ofiarę ze swojego syna i jakoś nikogo to nie oburza, nie myślimy o nim że był psychopatą, itd, bo nakazy religijne (otrzymał polecenie od swojego boga). W filmie jest podobny klucz. Na ostatnią ceremonię potrzebne były ofiary.