Trzeci sezon nadrobiony. Niby oglądało się fajnie, dużo smaczków i nawiązań do lat 80, także muzycznych, chyba najbardziej mi się spodobał pomysł z
ale... właśnie "ale"...
Przyznam, że mocno mnie męczyły scenariuszowe niedostatki i bzdury, i przeciąganie serialu na siłę.
Może czegoś nie zrozumiałem z fabuły, ale jakim cudem
W ogóle sam pomysł, by Rosjanie
to jakiś żart scenarzystów... Wiem, że to serial SF i sporo rzeczy jest tu umownych, ale naprawdę, bez przesady...
W ogóle mam wrażenie, że braki pomysłów na scenariusz były spore - przykryto to masowym gadulstwem i relacjami damsko-męskimi - tym bardziej męczące, że wprowadzono nowe postaci, które też musiały mieć swoje 5 minut. To się ciągnęło w nieskończoność... Szczególnie męczące było to w przedostatnim odcinku... Aż się prosiło krzyczeć: "Dalej, do roboty! Ludzie giną!".
Po tym wszystkim właściwie zamiast przeżywać na koniec śmierć niektórych postaci
jakoś nie obeszła mnie ona specjalnie - odczułem raczej ulgę, że "nareszcie".
Reasumując, mam wrażenie, że formuła serialu się wyczerpuje.
Smaczki i nawiązania do lat 80 i sentymenty z tym związane są fajne, ale nie wystarczą, jeśli brakuje sensownego scenariusza.
No ale Stranger Things jest netflixową kura znoszącą złote jaja, musi być na siłę ciągnięte dalej.
Pewnie spróbuję obejrzeć kolejny sezon, może jednak mile się rozczaruję, pewną nadzieję na to daje zakończenie tego sezonu, ale scenarzyści powinni porządnie popracować nad nową historią