Fantastyczny musical Jossa Whedon'a zrealizowany w trzech krótkich aktach. Dr. Horrible marzy o miejscu w Złej Lidze Zła, niestety przeszkadza mu w tym wojownik o dobro Kapitan Młot, który podrywa Penny - dziewczynę z lokalnej prali, w której Horiible jest zakochany, lecz jest zbyt nieśmiały, by z nią porozmawiać.
W roli głównej sam Neil Patrick Harris.
~45 minut całość. Polecam - premiera wkrótce
Może już ktoś widział?
[quote]Fantastyczny musical Jossa Whedon'a zrealizowany w trzech krótkich aktach. Dr. Horrible marzy o miejscu w Złej Lidze Zła, niestety przeszkadza mu w tym wojownik o dobro Kapitan Młot, który podrywa Penny - dziewczynę z lokalnej prali, w której Horiible jest zakochany, lecz jest zbyt nieśmiały, by z nią porozmawiać.[/quote] W roli głównej sam Neil Patrick Harris. ~45 minut całość. Polecam - premiera wkrótce :grin: Może już ktoś widział?
Zapraszam zatem, polecam! Dr Horrible's Sing-Along Blog [url=http://www.mininova.org/tor/2498463][img]http://www.tvshows.yoyo.pl/style/down.gif[/img][/url]
Kapitalne Bardzo zabawne i niegłupie, groteskowe, kiczowate, ale w zamierzony sposób. Warto się skusić, bo krótkie. Joss Whedon ma doświadczenie w tego typu produkcji - jeden z odcinków "Buffy" również został zrealizowany w konwencji musicalu i udało się to znakomicie.
Kapitalne :) Bardzo zabawne i niegłupie, groteskowe, kiczowate, ale w zamierzony sposób. Warto się skusić, bo krótkie. Joss Whedon ma doświadczenie w tego typu produkcji - jeden z odcinków "Buffy" również został zrealizowany w konwencji musicalu i udało się to znakomicie.
uwielbiam! ! swietny pomysl Nareszcie cos oryginalnego. Szkoda ze jest to one-shot!
nie lubie musicali ale dzieki temu serialowi zaczynam na nie patrzec innym okiem.
no i fajny koniec
PS: fajnie ze jest tez Nathan Fillion! lubie tego aktora i podoba mi sie jego rola tepego superbohatera!
" a To, to nie sa mloty"
"to chyba wlasnie jest bol"
uwielbiam! :D! swietny pomysl Nareszcie cos oryginalnego. Szkoda ze jest to one-shot! nie lubie musicali ale dzieki temu serialowi zaczynam na nie patrzec innym okiem. :-p no i fajny koniec :)
PS: fajnie ze jest tez Nathan Fillion! lubie tego aktora i podoba mi sie jego rola tepego superbohatera!
" a To, to nie sa mloty" "to chyba wlasnie jest bol"
zaczelam to wczoraj ogladac, ale jakos nie moglam skonczyc :roll:
moze mam zbyt podly nastroj na takie cos, zrobie drugie podejscie jak dopadnie mnie jakas euforia
zaczelam to wczoraj ogladac, ale jakos nie moglam skonczyc :roll: moze mam zbyt podly nastroj na takie cos, zrobie drugie podejscie jak dopadnie mnie jakas euforia :D
wciągnąłem to dzieło skuszony powszechnym entuzjazmem i muszę stwierdzić, że go nie rozumiem - entuzjazmu nie filmu
niby fajni aktorzy, niby jakaś historyjka opowiedziana, ale sam nie wiem co można tu wyróżnić,
humor - taki sobie, o wiele bardziej śmieszy mnie postać Harrisa grana w "How I Met Your Mother" i jego legen... wait for it - ...dary, mało tego nawet kapitan z Firefly jest śmieszniejszy niż Kapitan Młot mimo że Firefly to w końcu nie była komedia, może po prostu nie mój rodzaj humoru, za mało smaczków, aluzji, niedopowiedzeń, tak jakoś za bardzo wprost, na tacy, żadnego podtekstu
muzyka, a właściwie śpiewanie - hm..., miłośnicy kultowych musicali też nie będą zachwyceni, mnie jakoś zawsze śpiewające gwiazdy filmowe lekko irytowały, wciąż nie mogę otrząsnąć się z niesmaku na wspomnienie wokalu Richarda Geara czy Katrin Zeta Johnes, tu jest podobnie, Harris jeszcze nawet daje rade ale bard Fillion to już beczka śmiechu
dorzucę więc swoją recenzję dla zbalansowania tego wątku: nie jest to może totalna porażka i "szkoda życia na takie filmy", ale bez jakiejkolwiek straty można sobie to całkowicie odpuścić
wciągnąłem to dzieło skuszony powszechnym entuzjazmem i muszę stwierdzić, że go nie rozumiem - entuzjazmu nie filmu niby fajni aktorzy, niby jakaś historyjka opowiedziana, ale sam nie wiem co można tu wyróżnić,
humor - taki sobie, o wiele bardziej śmieszy mnie postać Harrisa grana w "How I Met Your Mother" i jego legen... wait for it - ...dary, mało tego nawet kapitan z Firefly jest śmieszniejszy niż Kapitan Młot mimo że Firefly to w końcu nie była komedia, może po prostu nie mój rodzaj humoru, za mało smaczków, aluzji, niedopowiedzeń, tak jakoś za bardzo wprost, na tacy, żadnego podtekstu
muzyka, a właściwie śpiewanie - hm..., miłośnicy kultowych musicali też nie będą zachwyceni, mnie jakoś zawsze śpiewające gwiazdy filmowe lekko irytowały, wciąż nie mogę otrząsnąć się z niesmaku na wspomnienie wokalu Richarda Geara czy Katrin Zeta Johnes, tu jest podobnie, Harris jeszcze nawet daje rade ale bard Fillion to już beczka śmiechu
dorzucę więc swoją recenzję dla zbalansowania tego wątku: nie jest to może totalna porażka i "szkoda życia na takie filmy", ale bez jakiejkolwiek straty można sobie to całkowicie odpuścić