Byłam wczoraj...widziałam Avatar.
Zbieram szczękę z podłogi.
A teraz na poważnie...
Jak dla mnie jest to film genialny. Nie potrafiłam oderwać oczu od ekranu ( co przypłaciłam zresztą potężnym bólem głowy w dniu dzisiejszym , jednak moja wada wzroku dała mi się we znaki)
O efektach 3D napisano już tak wiele, że w sumie nic nowego nie napiszę, może tylko taka refleksja...Pandora jest cudowną, bajkową wręcz planetą, paprotki rzeczywiście momentami przeszkadzają oglądać i chce się je odgarnąć ręką a "świetliki" siadają ci na nosie...
Co do samej historii...jest prosta , nie będę pisac dokładnie, żeby nie było spojlerów, ale powiem, że opowieść wciąga, bawi kiedy trzeba, daje do myślenia, wzrusza...
I co dla mnie było i jest najważniejsze. W pewnym momencie przestałam...naprawdę przestałam zwracać uwagę na to, że główni bohaterowie mają niebieską skórę, ogony i przypominają trochę niebieskie gepardy- ich wygląd zewnętrzny przestał być istotny, została opowieść, uczucia i emocje których doświadczałam razem z Na'vi
P.S. Nawiasem mówiąc uważam, że nawet w tradycyjnym kinie opowieść Camerona obroni się. Jest to prosta, uniwersalna historia o miłości, walce i ciężko opłaconym zwycięstwie. Co prawda trochę magii Pandory zniknie, ale mimo wszystko dalej będzie to piękny film.
A teraz na poważnie... Jak dla mnie jest to film genialny. Nie potrafiłam oderwać oczu od ekranu ( co przypłaciłam zresztą potężnym bólem głowy w dniu dzisiejszym :D , jednak moja wada wzroku dała mi się we znaki)
O efektach 3D napisano już tak wiele, że w sumie nic nowego nie napiszę, może tylko taka refleksja...Pandora jest cudowną, bajkową wręcz planetą, paprotki rzeczywiście momentami przeszkadzają oglądać i chce się je odgarnąć ręką :D a "świetliki" siadają ci na nosie...
Co do samej historii...jest prosta , nie będę pisac dokładnie, żeby nie było spojlerów, ale powiem, że opowieść wciąga, bawi kiedy trzeba, daje do myślenia, wzrusza...
I co dla mnie było i jest najważniejsze. W pewnym momencie przestałam...naprawdę przestałam zwracać uwagę na to, że główni bohaterowie mają niebieską skórę, ogony i przypominają trochę niebieskie gepardy- ich wygląd zewnętrzny przestał być istotny, została opowieść, uczucia i emocje których doświadczałam razem z Na'vi
P.S. Nawiasem mówiąc uważam, że nawet w tradycyjnym kinie opowieść Camerona obroni się. Jest to prosta, uniwersalna historia o miłości, walce i ciężko opłaconym zwycięstwie. Co prawda trochę magii Pandory zniknie, ale mimo wszystko dalej będzie to piękny film. :grin:
Ja jeszcze nie widziałem, jestem nastawiony umiakowanie sceptycznie Skoro jednak pierwsza recenzja jest tak pozytywna to chyba będę musiał się wybrać do kina, tylko nie wiem gdzie tu na prowincji znaleźć salę która wyświetli te wszystkie efekty 3D
Ja jeszcze nie widziałem, jestem nastawiony umiakowanie sceptycznie :) Skoro jednak pierwsza recenzja jest tak pozytywna to chyba będę musiał się wybrać do kina, tylko nie wiem gdzie tu na prowincji znaleźć salę która wyświetli te wszystkie efekty 3D :scratch:
Yugi_2142 pisze:Ja jeszcze nie widziałem, jestem nastawiony umiakowanie sceptycznie Skoro jednak pierwsza recenzja jest tak pozytywna to chyba będę musiał się wybrać do kina, tylko nie wiem gdzie tu na prowincji znaleźć salę która wyświetli te wszystkie efekty 3D
Pewnie czeka cię wyprawa do wielkiego miasta
Ja z tym nie mam problemu. Teraz szukam gdzie wyświetlają bez 3d. Oszczędność kasy skoro przez moje chore oczęta nie widze nic w 3d :/
[quote="Yugi_2142"]Ja jeszcze nie widziałem, jestem nastawiony umiakowanie sceptycznie :) Skoro jednak pierwsza recenzja jest tak pozytywna to chyba będę musiał się wybrać do kina, tylko nie wiem gdzie tu na prowincji znaleźć salę która wyświetli te wszystkie efekty 3D :scratch:[/quote] Pewnie czeka cię wyprawa do wielkiego miasta ;) Ja z tym nie mam problemu. Teraz szukam gdzie wyświetlają bez 3d. Oszczędność kasy skoro przez moje chore oczęta nie widze nic w 3d :/
Oglądając Avatara nie mogłem wyrzucić z głowy "Gwiezdnych wojen". Konkretniej, Nowej Trylogii. Cały czas zadawałem sobie jedno pytanie.
Czyli jednak można?
Można.
30 lat temu to George Lucas zrobiłby taki film. Teraz jednak trendy zostały wyznaczone przez kogoś innego.
Nie byłem nigdy jakimś specjalnym fanem Jamesa Camerona. Oba Terminatory czy Aliens są OK. Wiadomo. Titanica za to nawet nie widziałem. Dark Angela obejrzałem tylko z mojej sympatii dla Alby i Acklesa. I tyle.
Po Avatarze już wiem że się myliłem
Mógłbym się tu zachwycać nad tym filmem, ale wszystko już zostało o nim powiedziane. Jak nie tu, to wystarczy w google wstukać "Avatar".
Efekty specjalne? Fenomenalne. I to na jakąś skalę. Epickie bitwy. Kreacja Pandory... tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. Avatar zniszył konkurencję, odsadził na kilometry do tyłu. Czy jest taki przełomowy jak mawiano? Nie wiem, nie znam się na technikaliach. Wiem za to że Avatar to film w którym są najlepsze efekty w historii kinematografii. I nie mówię tu bynajmniej o "fajnych wybuchach". Mówię o wszystkim: o Na`vi i tym jak są zrobieni, o faunie i florze Pandory, przecież te wszystkie zwierzęta przewijające się przez film - PIĘKNE!! a ostatnia bitwa... epickość wylewa się z niej strumieniami.
Minusy? Amerykanizacja. Niektóre sceny walki... te zwlekanie badboy`ów z zabiciem głównego bohatera, tylko po to żeby kto inny zdążył ich sprzątnąć. Walka Neytri i Jake`a z generałem... momentami porażka. Znaczy nie techniczna czy coś - ale no... przesiąknięte to jest amerykańskimi banałami do szpiku. Jest to grzeszek który wybacza się z łatwością.
Avatar jest fenomenem, jakiego już od dawna w kinach nie było. To nie film, to event. Byliśmy na nim w jedenaścioro... w tym ludzie, którzy ostatni raz kino widzieli jak ich zawlekli z klasą na jakiegoś Pana Tadeusza sala pełna. Fajnie, że ludzkość wciąż potrafi tak docenić dobry film.
Morał filmu? Jak to określiła koleżanka: najważniejsze to mieć wielkiego ptaka :D
10/10. Nie ma zaskoczenia. Niekwestionowany lider w tym roku.
Oglądając Avatara nie mogłem wyrzucić z głowy "Gwiezdnych wojen". Konkretniej, Nowej Trylogii. Cały czas zadawałem sobie jedno pytanie.
[b]Czyli jednak można?
Można.[/b]
30 lat temu to George Lucas zrobiłby taki film. Teraz jednak trendy zostały wyznaczone przez kogoś innego.
Nie byłem nigdy jakimś specjalnym fanem Jamesa Camerona. Oba Terminatory czy Aliens są OK. Wiadomo. Titanica za to nawet nie widziałem. Dark Angela obejrzałem tylko z mojej sympatii dla Alby i Acklesa. I tyle.
Po Avatarze już wiem że się myliłem :D
Mógłbym się tu zachwycać nad tym filmem, ale wszystko już zostało o nim powiedziane. Jak nie tu, to wystarczy w google wstukać "Avatar".
Efekty specjalne? Fenomenalne. I to na jakąś skalę. Epickie bitwy. Kreacja Pandory... tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. Avatar zniszył konkurencję, odsadził na kilometry do tyłu. Czy jest taki przełomowy jak mawiano? Nie wiem, nie znam się na technikaliach. Wiem za to że Avatar to film w którym są najlepsze efekty w historii kinematografii. I nie mówię tu bynajmniej o "fajnych wybuchach". Mówię o wszystkim: o Na`vi i tym jak są zrobieni, o faunie i florze Pandory, przecież te wszystkie zwierzęta przewijające się przez film - PIĘKNE!! a ostatnia bitwa... epickość wylewa się z niej strumieniami.
Minusy? Amerykanizacja. Niektóre sceny walki... te zwlekanie badboy`ów z zabiciem głównego bohatera, tylko po to żeby kto inny zdążył ich sprzątnąć. Walka Neytri i Jake`a z generałem... momentami porażka. Znaczy nie techniczna czy coś - ale no... przesiąknięte to jest amerykańskimi banałami do szpiku. Jest to grzeszek który wybacza się z łatwością.
Avatar jest fenomenem, jakiego już od dawna w kinach nie było. To nie film, to event. Byliśmy na nim w jedenaścioro... w tym ludzie, którzy ostatni raz kino widzieli jak ich zawlekli z klasą na jakiegoś Pana Tadeusza :D sala pełna. Fajnie, że ludzkość wciąż potrafi tak docenić dobry film.
Morał filmu? Jak to określiła koleżanka: najważniejsze to mieć wielkiego ptaka :D:D
[b]10/10[/b]. Nie ma zaskoczenia. Niekwestionowany lider w tym roku.
Shedao Shai pisze:Avatar jest fenomenem, jakiego już od dawna w kinach nie było. To nie film, to event. Byliśmy na nim w jedenaścioro... w tym ludzie, którzy ostatni raz kino widzieli jak ich zawlekli z klasą na jakiegoś Pana Tadeusza sala pełna. Fajnie, że ludzkość wciąż potrafi tak docenić dobry film.
Wiesz co mnie wczoraj uderzyło...był taki moment, że na chwilkę musiałam zdjąć te "magiczne okulary" i się wyłączyć bo mi się oczy rozjeżdzały po prostu ( nie ma to jak - 14 dioptrii ) i zauważyłam coś, czego nie widziałam już od dawna...wszyscy OGLĄDALI !!! Nikt nie gadał z sąsiadem, nie łaził, nie ciamkał popcornu ( nienawidzę tego!) - po prostu siedzieli zauroczeni i oglądali. :!:
To było niesamowite.....
Spoiler:
Ostatnia walka, ja wiem? Ale scena jak Neytri ratuje prawdziwemu Jake'owi zycie i mówi ten zwrot Na'vi: Widzę cię...
Nie jestem skłonna do wzruszeń w kinie, ale ten moment był piękny
[quote="Shedao Shai"]Avatar jest fenomenem, jakiego już od dawna w kinach nie było. To nie film, to event. Byliśmy na nim w jedenaścioro... w tym ludzie, którzy ostatni raz kino widzieli jak ich zawlekli z klasą na jakiegoś Pana Tadeusza sala pełna. Fajnie, że ludzkość wciąż potrafi tak docenić dobry film.[/quote]
Wiesz co mnie wczoraj uderzyło...był taki moment, że na chwilkę musiałam zdjąć te "magiczne okulary" i się wyłączyć bo mi się oczy rozjeżdzały po prostu ( nie ma to jak - 14 dioptrii :D ) i zauważyłam coś, czego nie widziałam już od dawna...wszyscy OGLĄDALI !!! Nikt nie gadał z sąsiadem, nie łaził, nie ciamkał popcornu ( nienawidzę tego!) - po prostu siedzieli zauroczeni i oglądali. :!:
To było niesamowite.....
[spoiler]Ostatnia walka, ja wiem? Ale scena jak Neytri ratuje prawdziwemu Jake'owi zycie i mówi ten zwrot Na'vi: Widzę cię... Nie jestem skłonna do wzruszeń w kinie, ale ten moment był piękny :)[/spoiler]
Hmm, a ja jestem skłonny do wzruszeń, głównie z powodów estetycznych, i nie wstydzę do się do tego przyznać Cóż, chciałem napisać - tradycyjnie - sporo na temat "Avatara", ale nie bardzo wiem, co - a to dlatego, że jestem pod głębokim wrażeniem tego filmu i mógłbym powiedzieć, że wszystko mi się podobało, ale to i tak nie odda w pełni emocji, które mi towarzyszyły w czasie projekcji
Guzik mnie obchodzi, że fabuła jest "banalna" (no, jak i np. Biblia, wszak też jest o walce dobra ze złem, świat jest czarno-biały, są Ci dobrzy i Ci źli), bohaterowie stereotypowi, że nikt nie ukrywa manipulacji uczuciami widza - po prostu czułem się jak dziecko, które ktoś wpuścił na chwilę do jakiejś magicznej krainy Dawno, dawno nie widziałem świata tak pięknego, tak spójnego, dawno nie kibicowałem tak postaciom pozytywnym, dawno nie odczułem takiej satysfakcji, gdy zaczęli obijać niemiluchów, generalnie dawno - nic takiego nie widziałem
3D jest super, choć czy to rewolucja, to nie wiem, pewnie nikt nie wie, za jakiś czas będzie można to dopiero ocenić. Ale to, co widać, myślę że broni się i bez efektu trójwymiarowości - świat na ekranie jest tak cudowny, tak piękny, a przy tym NIE JEST kiczowaty, że trudno to wszystko wyrzucić z głowy Zresztą - po co?
No nic, generalnie jestem zachwycony, raczej na pewno pójdę jeszcze raz, teraz już na spokojnie (?) doceniać drobiazgową i epicką wyobraźnię Camerona
(I teraz widać, na czym polega różnica między filmem dennym, w którym efekty specjalne niczemu nie służą - "2012", a filmem znakomitym, w którym efekty są tylko tworzywem, a nie celem )
Hmm, a ja jestem skłonny do wzruszeń, głównie z powodów estetycznych, i nie wstydzę do się do tego przyznać :) Cóż, chciałem napisać - tradycyjnie - sporo na temat "Avatara", ale nie bardzo wiem, co - a to dlatego, że jestem pod głębokim wrażeniem tego filmu i mógłbym powiedzieć, że wszystko mi się podobało, ale to i tak nie odda w pełni emocji, które mi towarzyszyły w czasie projekcji :)
Guzik mnie obchodzi, że fabuła jest "banalna" (no, jak i np. Biblia, wszak też jest o walce dobra ze złem, świat jest czarno-biały, są Ci dobrzy i Ci źli), bohaterowie stereotypowi, że nikt nie ukrywa manipulacji uczuciami widza - po prostu czułem się jak dziecko, które ktoś wpuścił na chwilę do jakiejś magicznej krainy :) Dawno, dawno nie widziałem świata tak pięknego, tak spójnego, dawno nie kibicowałem tak postaciom pozytywnym, dawno nie odczułem takiej satysfakcji, gdy zaczęli obijać niemiluchów, generalnie dawno - nic takiego nie widziałem :)
3D jest super, choć czy to rewolucja, to nie wiem, pewnie nikt nie wie, za jakiś czas będzie można to dopiero ocenić. Ale to, co widać, myślę że broni się i bez efektu trójwymiarowości - świat na ekranie jest tak cudowny, tak piękny, a przy tym NIE JEST kiczowaty, że trudno to wszystko wyrzucić z głowy :) Zresztą - po co? :)
No nic, generalnie jestem zachwycony, raczej na pewno pójdę jeszcze raz, teraz już na spokojnie (?) doceniać drobiazgową i epicką wyobraźnię Camerona :)
(I teraz widać, na czym polega różnica między filmem dennym, w którym efekty specjalne niczemu nie służą - "2012", a filmem znakomitym, w którym efekty są tylko tworzywem, a nie celem :) )
Podejrzewam, że w 3D to i oglądając któryś tam z kolei sezon LOSTA byłbym zachwycony. Wybieram się na ten film za jakiś czas to wtedy się wypowiem ale nie od razu po seansie - o nie - dopiero jak ochłonę i trzeźwo ocenię ten film
Wszyscy zachwyceni Avatarem: ciekawe jak za 10-ć lat, kiedy już IMAXY będą na każdej ulicy a filmy w tej technologii będą wychodziły "jak z automatu", jak ocenicie wtedy AVATARA? Jako "kultową klasykę"? wątpię... - co najwyżej za "dzieło(?) przełomowe"...
Oczywiście najważniejsza jest dobra rozrywka - jestem pewny, że wyprawa do kina na ten film dostarczy wszystkim MEGA satysfakcji i o to przecież chodzi! Ale patrząc globalnie i z perspektywy przyszłych produkcji fabularnych 3D, które dopiero powstaną, to założę się, że Avatar wypadnie blado...
Podejrzewam, że w 3D to i oglądając któryś tam z kolei sezon LOSTA byłbym zachwycony. Wybieram się na ten film za jakiś czas to wtedy się wypowiem ale nie od razu po seansie - o nie - dopiero jak ochłonę i trzeźwo ocenię ten film :-p
Wszyscy zachwyceni Avatarem: ciekawe jak za 10-ć lat, kiedy już IMAXY będą na każdej ulicy a filmy w tej technologii będą wychodziły "jak z automatu", jak ocenicie wtedy AVATARA? Jako "kultową klasykę"? wątpię... - co najwyżej za "dzieło(?) przełomowe"...
Oczywiście najważniejsza jest dobra rozrywka - jestem pewny, że wyprawa do kina na ten film dostarczy wszystkim MEGA satysfakcji i o to przecież chodzi! Ale patrząc globalnie i z perspektywy przyszłych produkcji fabularnych 3D, które dopiero powstaną, to założę się, że Avatar wypadnie blado...
To zabawne trochę, bo trzy osoby, które napisały powyżej sporo o tym filmie, zwróciły uwagę, że te 3D nie jest tu najważniejsze O tym efekcie zresztą dość szybko się zapomina w czasie oglądania. Na dodatek wiele scen jest jakby go pozbawionych, to znaczy nie widać specjalnej różnicy między 3 a 2D. Ten film jest świetny z zupełnie innych powodów, jak pisał Shedao czy Beata. To jest naprawdę kapitalna, choć prosta, historia, ze świetnymi postaciami, wcale niebanalnym wątkiem "wchodzenia" w cudzą skórę. Na dodatek jeszcze trochę karkołomna historia miłosna, która okazuje się na ekranie całkiem wciągająca. I, a co tam, najzwyczajniej w świecie wzruszająca
Nie ma co silić się dystans, że skoro wszyscy chwalą, to pewnie przesadzają. Czasem się tak zdarza, że coś jest naprawdę dobre. Myślę, że w przypadku tego filmu takie analizowanie jest zbędne, bo odbiera całą przyjemność w obcowaniu - tak, z nowym klasykiem (ot, oksymoron ). Przecież większość klasyków s-f jest dziecinnie prosta - czy ktoś dostrzega głębię w "Gwiezdnych Wojnach"? No ja przepraszam
To zabawne trochę, bo trzy osoby, które napisały powyżej sporo o tym filmie, zwróciły uwagę, że te 3D nie jest tu najważniejsze :) O tym efekcie zresztą dość szybko się zapomina w czasie oglądania. Na dodatek wiele scen jest jakby go pozbawionych, to znaczy nie widać specjalnej różnicy między 3 a 2D. Ten film jest świetny z zupełnie innych powodów, jak pisał Shedao czy Beata. To jest naprawdę kapitalna, choć prosta, historia, ze świetnymi postaciami, wcale niebanalnym wątkiem "wchodzenia" w cudzą skórę. Na dodatek jeszcze trochę karkołomna historia miłosna, która okazuje się na ekranie całkiem wciągająca. I, a co tam, najzwyczajniej w świecie wzruszająca :)
Nie ma co silić się dystans, że skoro wszyscy chwalą, to pewnie przesadzają. Czasem się tak zdarza, że coś jest naprawdę dobre. Myślę, że w przypadku tego filmu takie analizowanie jest zbędne, bo odbiera całą przyjemność w obcowaniu - tak, z nowym klasykiem (ot, oksymoron ;) ). Przecież większość klasyków s-f jest dziecinnie prosta - czy ktoś dostrzega głębię w "Gwiezdnych Wojnach"? No ja przepraszam :)
Nic nie poradzę na to, że zazwyczaj płynę w inną stronę i nie poddaję się fali... Mam własne zdanie niezależnie od opinii narzucanych odgórnie przez większość. Ale żeby oceniać cokolwiek, trzeba przynajmniej to zobaczyć...
Będzie mi trudniej się nim zachwycić bo po pierwsze nie lubię klimatu fantasy, po drugie podobno historia jest trywialna... - co ma mnie więc "porwać" jak nie owe 3D?? Po trzecie zazwyczaj inaczej odbieram film niż większość osób zgromadzonych na sali konowej - pamiętam np. "Mulholland Drive" - kiedy pojawiły się napisy końcowe nie mogłem się podnieść z fotela kinowego - Lynch mnie (pozytywnie) zmiażdzył i ciągle byłem pod niesamowitym wrażeniem tego filmu - chyba jako jedyny - wokoło ludzie kleli i pośpiesznie opuszczali salę...
Nic nie poradzę na to, że zazwyczaj płynę w inną stronę i nie poddaję się fali... Mam własne zdanie niezależnie od opinii narzucanych odgórnie przez większość. Ale żeby oceniać cokolwiek, trzeba przynajmniej to zobaczyć...
Będzie mi trudniej się nim zachwycić bo po pierwsze nie lubię klimatu fantasy, po drugie podobno historia jest trywialna... - co ma mnie więc "porwać" jak nie owe 3D?? Po trzecie zazwyczaj inaczej odbieram film niż większość osób zgromadzonych na sali konowej - pamiętam np. "Mulholland Drive" - kiedy pojawiły się napisy końcowe nie mogłem się podnieść z fotela kinowego - Lynch mnie (pozytywnie) zmiażdzył i ciągle byłem pod niesamowitym wrażeniem tego filmu - chyba jako jedyny - wokoło ludzie kleli i pośpiesznie opuszczali salę...
No nie dziwię się, wszak "Mullholand Drive" to znakomity film, odczucia miałem podobne
To jest w ogóle ciekawe, bo ja nie przepadam ani z s-f, ani - już w ogóle - za fantasy. A ostatnio zdarzyły się trzy filmy s-f, które mi się diabelnie podobały: "Dystrykt 9" ze swoim realizmem, "Avatar" - baśniowością, "Moon" - klaustrofobią. Sam nie wiem, dlaczego tak wyszło. Pewnie dlatego, że dobry film będzie się podobał niezależnie od preferencji stylistyczno-gatunkowych "Avatar" jest prosty, ale nie prostacki. To właśnie baśń, a te też są proste, ale ile z nimi emocji się wiąże, zwłaszcza z czasów dzieciństwa
Hehe, a propos prostoty filmu - cudne "streszczenie":
No nie dziwię się, wszak "Mullholand Drive" to znakomity film, odczucia miałem podobne :)
To jest w ogóle ciekawe, bo ja nie przepadam ani z s-f, ani - już w ogóle - za fantasy. A ostatnio zdarzyły się trzy filmy s-f, które mi się diabelnie podobały: "Dystrykt 9" ze swoim realizmem, "Avatar" - baśniowością, "Moon" - klaustrofobią. Sam nie wiem, dlaczego tak wyszło. Pewnie dlatego, że dobry film będzie się podobał niezależnie od preferencji stylistyczno-gatunkowych :) "Avatar" jest prosty, ale nie prostacki. To właśnie baśń, a te też są proste, ale ile z nimi emocji się wiąże, zwłaszcza z czasów dzieciństwa :)
Hehe, a propos prostoty filmu - cudne "streszczenie":
Co do Avatara jeszcze raz powtarzam coś co napisałam ja, napisał Shedao i Bostonq - film jest po prostu cudowny.
3D to raczej kwiatek w klapie garnituru , bardzo piękny, ale dodatek.
Spójność i logika świata Pandory, a przy tym jego poetyckość są urzekające.
A historia? Chłopak spotyka dziewczynę, zakochują się w sobie...i co tu jeszcze można więcej powiedzieć? Motyw oczywiście oklepany...i pewnie jeszcze będzie powtarzany w milionach wariacji, ale nigdy się nie znudzi raczej.
Sztuką najwyższą jest uczynienie z prostej opowieści widowiska, któe wciąga bez reszty w swój świat...i to po raz kolejny Cameronowi się udało !
( Titanic mi sie bardzo podobał przyznaję, chociaż od filmów o miłości trzymam się z daleka i nie znoszę.)
Co do Avatara jeszcze raz powtarzam coś co napisałam ja, napisał Shedao i Bostonq - film jest po prostu cudowny. 3D to raczej kwiatek w klapie garnituru , bardzo piękny, ale dodatek. Spójność i logika świata Pandory, a przy tym jego poetyckość są urzekające. A historia? Chłopak spotyka dziewczynę, zakochują się w sobie...i co tu jeszcze można więcej powiedzieć? Motyw oczywiście oklepany...i pewnie jeszcze będzie powtarzany w milionach wariacji, ale nigdy się nie znudzi raczej. :grin:
Sztuką najwyższą jest uczynienie z prostej opowieści widowiska, któe wciąga bez reszty w swój świat...i to po raz kolejny Cameronowi się udało ! ( Titanic mi sie bardzo podobał :D przyznaję, chociaż od filmów o miłości trzymam się z daleka i nie znoszę.)
xvidasd pisze:Wszyscy zachwyceni Avatarem: ciekawe jak za 10-ć lat, kiedy już IMAXY będą na każdej ulicy a filmy w tej technologii będą wychodziły "jak z automatu", jak ocenicie wtedy AVATARA? Jako "kultową klasykę"? wątpię... - co najwyżej za "dzieło(?) przełomowe"...
Yyy. O chłopie ale palnąłeś. To tak jakby ujmować Obywatelowi Kane czy Gwiezdnym wojnom, bo dzisiaj "taśmowo" wychodzą filmy o lepszej pracy kamery, lepszych efektach specjalnych itd. No kaman.
Asd jest różnica między posiadaniem własnego, odrębnego od ogółu zdania, a parcia pod prąd "bo wszyscy mówią tak to ja powiem nie". Nawet nie widziałeś tego filmu na litość boską... a już go oceniłeś. I jakkolwiek popieram taką postawę w niektórych, wyjątkowych przypadkach, to ten taki nie jest
A co do fabuły... patrzcie, co pisał Bostonq. Można się oprzeć na Gwiezdnych wojnach - mi to akurat pasuje film z fabułą prościutką jak drut, a wstrząsnął popkulturą jak mało który. Czasem piękno polega właśnie na prostocie
[quote="xvidasd"]Wszyscy zachwyceni Avatarem: ciekawe jak za 10-ć lat, kiedy już IMAXY będą na każdej ulicy a filmy w tej technologii będą wychodziły "jak z automatu", jak ocenicie wtedy AVATARA? Jako "kultową klasykę"? wątpię... - co najwyżej za "dzieło(?) przełomowe"...[/quote]
Yyy. O chłopie ale palnąłeś. To tak jakby ujmować Obywatelowi Kane czy Gwiezdnym wojnom, bo dzisiaj "taśmowo" wychodzą filmy o lepszej pracy kamery, lepszych efektach specjalnych itd. No kaman.
Asd jest różnica między posiadaniem własnego, odrębnego od ogółu zdania, a parcia pod prąd "bo wszyscy mówią tak to ja powiem nie". Nawet nie widziałeś tego filmu na litość boską... a już go oceniłeś. I jakkolwiek popieram taką postawę w niektórych, wyjątkowych przypadkach, to ten taki nie jest :)
A co do fabuły... patrzcie, co pisał Bostonq. Można się oprzeć na Gwiezdnych wojnach - mi to akurat pasuje :D film z fabułą prościutką jak drut, a wstrząsnął popkulturą jak mało który. Czasem piękno polega właśnie na prostocie :)
Tak sobie jeszcze pomyślałem, czytając w necie różne opinie. Co jakiś czas pojawia się zarzut, że jest schematycznie, że żołnierze są źli do szpiku kości (nie wszyscy), a Navi są super, piękni, czyści i niewinni (tacy niewinni to nie są, większość to wojownicy, można też wyczytać między wierszami, że toczą się tam jakieś spory między klanami). No i przypomniała mi się książka, którą ostatnio czytałem - Svena Lindqvista - "Wytępić całe to bydło": http://www.gandalf.com.pl/b/wytepic-cale-to-bydlo/
I ona w sumie opisuje to, co mamy okazję oglądać w tym filmie. Ja wiem, że kolonializm wydaje się dziś tak bardzo odległy, ale czytelnicy książki tego szwedzkiego autora przekonają się, że to, co opisuje nie jest tak znowuż odległe od tego, co znamy z rzeczywistości obecnej, na dodatek, podwaliny naszej "cywilizacji" nie do końca są tak szlachetne, jak często byśmy chcieli wierzyć. Cały "dowcip" polega na tym, że podobnie jak ten wariat z bliznami w "Avatarze", swego czasu np. Brytyjczycy - kaganek przecież oświaty i postępu - z całą premedytacją - zgodnie z tytułem - "wytępiali" prymitywnych - według nich - tubylców w sumie głównie dla... własnej satysfakcji. Do czasów konkwisty nawet nie ma co się cofać...
Ja wiem, że czasem jest tak, że postęp, rzeczy pozytywne dzieję się, bo człowiek zdobędzie się na straszliwe czyny, ale to nie zwalania mnie z choćby chwili refleksji, czy rzeczywiście warto było... Ekologiem również nie jestem, ale jak się patrzy na piękno Pandory, to aż smutno się robi, że można - pal sześć kwiatki i drzewa - ale samo w sobie piękno - niszczyć.
Myślę sobie, że skoro "Avatar" skłania do takich rozważań, to nie jest AŻ tak trywialny, jak to się z pozoru wydaje
Tak czy siak, "Avatar" nie mówi nic nowego, bo i czemu miałby? Ani "Moon" (ten to już w ogóle powtórka z rozrywki, każdy kto czytał cokolwiek Dicka od ręki połapie się w "meandrach" fabuły i przesłania), ani "Dystrykt 9" nie nicowały świata na opak. "Avatar" również nie. Cała sztuka polega na tym, że o czymś, co bardzo dobrze znamy (Mamoń się kłania ), opowiadają w bardzo atrakcyjny sposób, co ważne - nie zapominają o emocjach, a w przypadku "Avatara" dodatkowo serwują maestrię współpracy z komputerem. Jeśli nowe kino s-f ma tak wyglądać, to chyba będę musiał się przeprosić z tym gatunkiem i częściej zaglądać, co ma nowego (w dzisiejszych czasach, gdy wydaje się, że już wszystko było !!) do zaoferowania
Aa, i jeszcze ten wątek romansowy - no wiem, blee, bo to ckliwe i w ogóle bez sensu, bo winni tylko się strzelać, krew przelewać, armatki montować A ta część filmu, choć zupełnie oczywista ("Tańczący z wilkami"), jest w sumie dość specyficzna. Bo jak się nad tym zastanowić, to jest to taki prawdziwy związek ponad podziałami Navi, choć ludzcy, to jednak są inni - choćby już w rozmiarach, ale przede wszystkim, w filozofii życia - te ich związki z naturą, itp. A tu dość swojski marine (co daje okazję do całkiem fajnych gagów) próbuje zdobyć dziewczynę wodza I co by nie mówić, to się na ekranie sprawdza, wiem, że trudno w to uwierzyć, że jakieś niebieskie komputerowe kukły mogą wywoływać swoim zachowaniem emocje, ale tak właśnie jest
No i tu dochodzimy do jeszcze jednego elementu - aktorstwa. To oczywiście żaden De Niro czy Nicholson style, ale też sobie myślę, jak oni by się w czymś takim odnaleźli? To chyba już zupełnie inne pokolenie, nie ma sensu w ogóle tego porównywać. Ale to też jakaś sztuka - nadać swoją grą w blue boxie (czy co tam wykorzystywano) znamiona prawdziwego życia komputerowo wygenerowanym istotom. A trzeba przyznać, że te niebieskie koty - żyją - nie są tylko animowanymi - nomen omen - avatarami
Tak sobie jeszcze pomyślałem, czytając w necie różne opinie. Co jakiś czas pojawia się zarzut, że jest schematycznie, że żołnierze są źli do szpiku kości (nie wszyscy), a Navi są super, piękni, czyści i niewinni (tacy niewinni to nie są, większość to wojownicy, można też wyczytać między wierszami, że toczą się tam jakieś spory między klanami). No i przypomniała mi się książka, którą ostatnio czytałem - Svena Lindqvista - "Wytępić całe to bydło": http://www.gandalf.com.pl/b/wytepic-cale-to-bydlo/
I ona w sumie opisuje to, co mamy okazję oglądać w tym filmie. Ja wiem, że kolonializm wydaje się dziś tak bardzo odległy, ale czytelnicy książki tego szwedzkiego autora przekonają się, że to, co opisuje nie jest tak znowuż odległe od tego, co znamy z rzeczywistości obecnej, na dodatek, podwaliny naszej "cywilizacji" nie do końca są tak szlachetne, jak często byśmy chcieli wierzyć. Cały "dowcip" polega na tym, że podobnie jak ten wariat z bliznami w "Avatarze", swego czasu np. Brytyjczycy - kaganek przecież oświaty i postępu - z całą premedytacją - zgodnie z tytułem - "wytępiali" prymitywnych - według nich - tubylców w sumie głównie dla... własnej satysfakcji. Do czasów konkwisty nawet nie ma co się cofać...
Ja wiem, że czasem jest tak, że postęp, rzeczy pozytywne dzieję się, bo człowiek zdobędzie się na straszliwe czyny, ale to nie zwalania mnie z choćby chwili refleksji, czy rzeczywiście warto było... Ekologiem również nie jestem, ale jak się patrzy na piękno Pandory, to aż smutno się robi, że można - pal sześć kwiatki i drzewa - ale samo w sobie piękno - niszczyć.
Myślę sobie, że skoro "Avatar" skłania do takich rozważań, to nie jest AŻ tak trywialny, jak to się z pozoru wydaje :)
Tak czy siak, "Avatar" nie mówi nic nowego, bo i czemu miałby? Ani "Moon" (ten to już w ogóle powtórka z rozrywki, każdy kto czytał cokolwiek Dicka od ręki połapie się w "meandrach" fabuły i przesłania), ani "Dystrykt 9" nie nicowały świata na opak. "Avatar" również nie. Cała sztuka polega na tym, że o czymś, co bardzo dobrze znamy (Mamoń się kłania ;) ), opowiadają w bardzo atrakcyjny sposób, co ważne - nie zapominają o emocjach, a w przypadku "Avatara" dodatkowo serwują maestrię współpracy z komputerem. Jeśli nowe kino s-f ma tak wyglądać, to chyba będę musiał się przeprosić z tym gatunkiem i częściej zaglądać, co ma nowego (w dzisiejszych czasach, gdy wydaje się, że już wszystko było !!) do zaoferowania :)
Aa, i jeszcze ten wątek romansowy - no wiem, blee, bo to ckliwe i w ogóle bez sensu, bo winni tylko się strzelać, krew przelewać, armatki montować :) A ta część filmu, choć zupełnie oczywista ("Tańczący z wilkami"), jest w sumie dość specyficzna. Bo jak się nad tym zastanowić, to jest to taki prawdziwy związek ponad podziałami :) Navi, choć ludzcy, to jednak są inni - choćby już w rozmiarach, ale przede wszystkim, w filozofii życia - te ich związki z naturą, itp. A tu dość swojski marine (co daje okazję do całkiem fajnych gagów) próbuje zdobyć dziewczynę wodza :) I co by nie mówić, to się na ekranie sprawdza, wiem, że trudno w to uwierzyć, że jakieś niebieskie komputerowe kukły mogą wywoływać swoim zachowaniem emocje, ale tak właśnie jest :)
No i tu dochodzimy do jeszcze jednego elementu - aktorstwa. To oczywiście żaden De Niro czy Nicholson style, ale też sobie myślę, jak oni by się w czymś takim odnaleźli? To chyba już zupełnie inne pokolenie, nie ma sensu w ogóle tego porównywać. Ale to też jakaś sztuka - nadać swoją grą w blue boxie (czy co tam wykorzystywano) znamiona prawdziwego życia komputerowo wygenerowanym istotom. A trzeba przyznać, że te niebieskie koty - żyją - nie są tylko animowanymi - nomen omen - avatarami :)
Bostonq pisze:To oczywiście żaden De Niro czy Nicholson style, ale też sobie myślę, jak oni by się w czymś takim odnaleźli?
Nie odnależli by się
Teraz tego typu filmy to zupełnie inny świat, wydaje mi się, że na pewno wymaga od aktora więcej wyobraźni niż dawniej, przy tradycyjnych dekoracjach.
Nie wiem czy widzieliście ten materiał...Polecam, bo ciekawe to bardzo
Odnosi się to do większości produkcji, jak widac również telewizyjnych. I dlatego podziwiam wyobraźnię i talent aktorów z czasami pogardzanych przez "znawców" produkcji.
[quote="Bostonq"]To oczywiście żaden De Niro czy Nicholson style, ale też sobie myślę, jak oni by się w czymś takim odnaleźli?[/quote]
Nie odnależli by się :D Teraz tego typu filmy to zupełnie inny świat, wydaje mi się, że na pewno wymaga od aktora więcej wyobraźni niż dawniej, przy tradycyjnych dekoracjach. Nie wiem czy widzieliście ten materiał...Polecam, bo ciekawe to bardzo :)
Odnosi się to do większości produkcji, jak widac również telewizyjnych. I dlatego podziwiam wyobraźnię i talent aktorów z czasami pogardzanych przez "znawców" produkcji. :)
I jeszcze jedna sprawa, może błaha, ale szalenie mi się podobała - Sigourney Weaver pali na ekranie papierosy A to - w dobie politycznej poprawności, powszechnego obowiązku dbania o zdrowie, kuriozalnych pomysłów na cyfrowe wycinanie z klasyków kina scen z fajkami - rzecz niebagatelna
No i pograłem sobie w demko "Avatara" Bardzo fajnie to wygląda, można sobie trochę po planecie pochodzić, szkoda, że tylko człowiekiem, a nie Navim, bo jakoś tak kiepsko strzela się do pozytywnych przecież postaci
I jeszcze jedna sprawa, może błaha, ale szalenie mi się podobała - Sigourney Weaver pali na ekranie papierosy :) A to - w dobie politycznej poprawności, powszechnego obowiązku dbania o zdrowie, kuriozalnych pomysłów na cyfrowe wycinanie z klasyków kina scen z fajkami - rzecz niebagatelna :)
No i pograłem sobie w demko "Avatara" :) Bardzo fajnie to wygląda, można sobie trochę po planecie pochodzić, szkoda, że tylko człowiekiem, a nie Navim, bo jakoś tak kiepsko strzela się do pozytywnych przecież postaci :)
(Dodam, że Esensję sobie cenię - Stopklatkę może mniej - często czytam tam różne teksty, a i te zestawienie wydaje mi się całkiem niezłe, choć pewnie dla siebie kolejność ustaliłbym inaczej - zwróćcie uwagę na miejsce "Avatara" )
[b]Najlepsze filmy 2009 roku według dziennikarzy Stopklatki i Esensji [/b] http://esensja.pl/film/publicystyka/tekst.html?id=8837&strona=1
(Dodam, że Esensję sobie cenię - Stopklatkę może mniej - często czytam tam różne teksty, a i te zestawienie wydaje mi się całkiem niezłe, choć pewnie dla siebie kolejność ustaliłbym inaczej - zwróćcie uwagę na miejsce "Avatara" :) )
Bostonq to chyba najlepszy ranking jaki widziałem na sieci. Tzn ma wiele wad, przede wszystkim zbyt mocne promowanie oscarowego barachła, ale i tak w porównaniu z tymi od Onetu, Filmwebu itd. wydaje się być w porządku. Można czytać
Bostonq to chyba najlepszy ranking jaki widziałem na sieci. Tzn ma wiele wad, przede wszystkim zbyt mocne promowanie oscarowego barachła, ale i tak w porównaniu z tymi od Onetu, Filmwebu itd. wydaje się być w porządku. Można czytać :grin: