Fakt, że jest jak jakby bezpłciowa ale tłumaczę to typowym doborem kadr - wystarczy popatrzeć na strukturę kadrową w firmach - im wyżej tym wcale nie znaczy "mądrzej" - to, że ktoś jest szefem wcale nie znaczy, że został nim pnąc się po szczebelkach wykazując się swoimi zdolnościami i intelektem... zazwyczaj niestety odbywa się to na zasadzie "po znajomości"... - nic więc dziwnego, że i tutaj pani kapitan "przegrywa" z innymi (niższymi stopniem) postaciami.
Fakt, że jest jak jakby bezpłciowa ale tłumaczę to typowym doborem kadr - wystarczy popatrzeć na strukturę kadrową w firmach - im wyżej tym wcale nie znaczy "mądrzej" - to, że ktoś jest szefem wcale nie znaczy, że został nim pnąc się po szczebelkach wykazując się swoimi zdolnościami i intelektem... zazwyczaj niestety odbywa się to na zasadzie "po znajomości"... - nic więc dziwnego, że i tutaj pani kapitan "przegrywa" z innymi (niższymi stopniem) postaciami.
Zostawiają swoich trzech towarzyszy na pewną śmierć i co robią? Oddają się bez reszty połowom jakiegoś robaka. Argumentacja, jakoby zakończenie misji miało najwyższy priorytet i "pokój na świecie" był ważniejszy niż losy kilku ludzi do mnie nie przemówiła.
Mamy też sporo nieścisłości i brak logiki - Skoro duży Orpheus zszedł na najniższą dopuszczalną głębokość do jakiej został zaprojektowany to jak taki mały Lurch tam aż tyle wytrzymał? skoro ciśnienie tam jest takie, "jakby ktoś dużą górę postawił na statku"?
Wyprawa Clema w zepsutym Largu również była niepotrzebna - spokojnie można było to zrobić w innym czasie i ze sprawnym sprzętem a to, że wody ONZ? Przy tak dużej wagi odkrycia rząd na pewno by sobie poradził z ominięciem protokołów.
No i ten nieszczęsny Rosjanin, który w początkowych odcinkach jawi się jako patriota a w tym odcinku nagle przejmuje stronę amerykanów i z zapałem kiwa głową gdy reszta załogi opowiada o jak to będzie super gdy amerykanie zdobędą tak ważnego robala lawowego, który rzuci rosję na kolana... ech
Czwarty odcinek niestety mnie zawiódł. [spoiler]Zostawiają swoich trzech towarzyszy na pewną śmierć i co robią? Oddają się bez reszty połowom jakiegoś robaka. Argumentacja, jakoby zakończenie misji miało najwyższy priorytet i "pokój na świecie" był ważniejszy niż losy kilku ludzi do mnie nie przemówiła. Mamy też sporo nieścisłości i brak logiki - Skoro duży Orpheus zszedł na najniższą dopuszczalną głębokość do jakiej został zaprojektowany to jak taki mały Lurch tam aż tyle wytrzymał? skoro ciśnienie tam jest takie, "jakby ktoś dużą górę postawił na statku"?
Wyprawa Clema w zepsutym Largu również była niepotrzebna - spokojnie można było to zrobić w innym czasie i ze sprawnym sprzętem a to, że wody ONZ? Przy tak dużej wagi odkrycia rząd na pewno by sobie poradził z ominięciem protokołów.
No i ten nieszczęsny Rosjanin, który w początkowych odcinkach jawi się jako patriota a w tym odcinku nagle przejmuje stronę amerykanów i z zapałem kiwa głową gdy reszta załogi opowiada o jak to będzie super gdy amerykanie zdobędą tak ważnego robala lawowego, który rzuci rosję na kolana... ech [/spoiler]
xvidasd pisze:Czwarty odcinek niestety mnie zawiódł
Muszę przyznać że ja zacząłem kręcić nosem już przy trzecim odcinku, ale IMO ten najnowszy akurat nie jest taki zły.
Spoiler:
xvidasd pisze:Zostawiają swoich trzech towarzyszy na pewną śmierć i co robią? Oddają się bez reszty połowom jakiegoś robaka. Argumentacja, jakoby zakończenie misji miało najwyższy priorytet i "pokój na świecie" był ważniejszy niż losy kilku ludzi do mnie nie przemówiła.
Mamy też sporo nieścisłości i brak logiki - Skoro duży Orpheus zszedł na najniższą dopuszczalną głębokość do jakiej został zaprojektowany to jak taki mały Lurch tam aż tyle wytrzymał? skoro ciśnienie tam jest takie, "jakby ktoś dużą górę postawił na statku"?
Wyprawa Clema w zepsutym Largu również była niepotrzebna - spokojnie można było to zrobić w innym czasie i ze sprawnym sprzętem a to, że wody ONZ? Przy tak dużej wagi odkrycia rząd na pewno by sobie poradził z ominięciem protokołów.
No i ten nieszczęsny Rosjanin, który w początkowych odcinkach jawi się jako patriota a w tym odcinku nagle przejmuje stronę amerykanów i z zapałem kiwa głową gdy reszta załogi opowiada o jak to będzie super gdy amerykanie zdobędą tak ważnego robala lawowego, który rzuci rosję na kolana... ech
Trzej towarzysze zostają zostawieni na, być może, śmierć bo nie ma innego wyjścia. Decyzja o poszukiwaniu nowego gatunku wydaje mi się jak najbardziej naturalna z uwagi na jego ewentualne przełomowe znaczenie dla światowej energetyki. Tak jak to jest powiedziane w serialu, po to tam popłynęli i jak to często jest argumentowane w podobnych sytuacjach w produkcjach telewizyjnych: jeśli teraz mieli by zawrócić to śmierć uczestników wyprawy "poszła by na marne", lub pisząc inaczej, okazało by się że zginęli za nic.
Jak najbardziej logiczny IMO jest fakt że mniejszy okręt jest w stanie zejść na większą głębokość. Mniejsza konstrukcja pozwala na stworzenie bardziej zwartej i wytrzymałej struktury, sam Zubov mówi w odcinku że ogromny Volos nie jest w stanie ścigać Orpheusa na tak dużej głębokości. Również gdy spojrzeć na różne dokumentalne seriale o badaniach głębin, zawsze pokazane są małe stateczki i zdalnie sterowane pojazdy, gdyż to one potrafią wytrzymać największe ciśnienie.
Nie zgadzam się z tym że wyprawę można było przeprowadzić w innym czasie, nie słyszałeś asd co mówił Brutus.. tfu! Raymond. Potężnym "układ" dąży do tego aby nowy gatunek nie ujrzał światła dziennego i załoga Orpheusa, albo przynajmniej jej część, zdawała sobie z tego sprawę. Gdyby od razu powrócili na powierzchnię, na jaw wyszło by złamanie przez Rosję postanowień o zakazie obecność jednostek wojskowych w strefie, co spowodowało by poważny międzynarodowy konflikt i z pewnością storpedowało by na długi czas działania badawcze.
Natomiast nagła zmiana stron w wykonaniu Arkadego rzeczywiście wypada nieprzekonywająco, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę jego wcześniejsze słowa o przeszłości w Specnazie. Faktem jest jednak że wspominał on wcześniej o swojej niechęci do Zubova, można założyć że konflikt pomiędzy tymi dwoma postaciami trwał już wcześniej. Nie wiemy jeszcze co dokładnie stało się z poprzednią ekspedycją. Myślę że należałoby również zwrócić uwagę na to że Arkady sądził że Zubov zginął gdy radach ugotował większość załogi Volosa. Nagłe pojawienie się go może w pewnym stopniu uzasadniać niespodziewany bunt Arkadego.
[quote="xvidasd"]Czwarty odcinek niestety mnie zawiódł[/quote]
Muszę przyznać że ja zacząłem kręcić nosem już przy trzecim odcinku, ale IMO ten najnowszy akurat nie jest taki zły.
[spoiler] [quote="xvidasd"]Zostawiają swoich trzech towarzyszy na pewną śmierć i co robią? Oddają się bez reszty połowom jakiegoś robaka. Argumentacja, jakoby zakończenie misji miało najwyższy priorytet i "pokój na świecie" był ważniejszy niż losy kilku ludzi do mnie nie przemówiła. Mamy też sporo nieścisłości i brak logiki - Skoro duży Orpheus zszedł na najniższą dopuszczalną głębokość do jakiej został zaprojektowany to jak taki mały Lurch tam aż tyle wytrzymał? skoro ciśnienie tam jest takie, "jakby ktoś dużą górę postawił na statku"?
Wyprawa Clema w zepsutym Largu również była niepotrzebna - spokojnie można było to zrobić w innym czasie i ze sprawnym sprzętem a to, że wody ONZ? Przy tak dużej wagi odkrycia rząd na pewno by sobie poradził z ominięciem protokołów.
No i ten nieszczęsny Rosjanin, który w początkowych odcinkach jawi się jako patriota a w tym odcinku nagle przejmuje stronę amerykanów i z zapałem kiwa głową gdy reszta załogi opowiada o jak to będzie super gdy amerykanie zdobędą tak ważnego robala lawowego, który rzuci rosję na kolana... ech[/quote]
Trzej towarzysze zostają zostawieni na, być może, śmierć bo nie ma innego wyjścia. Decyzja o poszukiwaniu nowego gatunku wydaje mi się jak najbardziej naturalna z uwagi na jego ewentualne przełomowe znaczenie dla światowej energetyki. Tak jak to jest powiedziane w serialu, po to tam popłynęli i jak to często jest argumentowane w podobnych sytuacjach w produkcjach telewizyjnych: jeśli teraz mieli by zawrócić to śmierć uczestników wyprawy "poszła by na marne", lub pisząc inaczej, okazało by się że zginęli za nic. Jak najbardziej logiczny IMO jest fakt że mniejszy okręt jest w stanie zejść na większą głębokość. Mniejsza konstrukcja pozwala na stworzenie bardziej zwartej i wytrzymałej struktury, sam Zubov mówi w odcinku że ogromny Volos nie jest w stanie ścigać Orpheusa na tak dużej głębokości. Również gdy spojrzeć na różne dokumentalne seriale o badaniach głębin, zawsze pokazane są małe stateczki i zdalnie sterowane pojazdy, gdyż to one potrafią wytrzymać największe ciśnienie.
Nie zgadzam się z tym że wyprawę można było przeprowadzić w innym czasie, nie słyszałeś [b]asd[/b] co mówił Brutus.. tfu! Raymond. Potężnym "układ" dąży do tego aby nowy gatunek nie ujrzał światła dziennego i załoga Orpheusa, albo przynajmniej jej część, zdawała sobie z tego sprawę. Gdyby od razu powrócili na powierzchnię, na jaw wyszło by złamanie przez Rosję postanowień o zakazie obecność jednostek wojskowych w strefie, co spowodowało by poważny międzynarodowy konflikt i z pewnością storpedowało by na długi czas działania badawcze.
Natomiast nagła zmiana stron w wykonaniu Arkadego rzeczywiście wypada nieprzekonywająco, szczególnie gdy weźmie się pod uwagę jego wcześniejsze słowa o przeszłości w Specnazie. Faktem jest jednak że wspominał on wcześniej o swojej niechęci do Zubova, można założyć że konflikt pomiędzy tymi dwoma postaciami trwał już wcześniej. Nie wiemy jeszcze co dokładnie stało się z poprzednią ekspedycją. Myślę że należałoby również zwrócić uwagę na to że Arkady sądził że Zubov zginął gdy radach ugotował większość załogi Volosa. Nagłe pojawienie się go może w pewnym stopniu uzasadniać niespodziewany bunt Arkadego.[/spoiler]
Czy wizja zdobycia przełomowego odkrycia, które będzie miało kolosalne znaczenie dla światowej energetyki faktycznie jest ważniejsza niż towarzysze (doli/niedoli) /koledzy/przyjaciele ze wspólnej wyprawy? Gdyby to była misja wojskowa (rozkazy, priorytety wojskowe itp.) łatwiej było by mi to przełknąć ale w The Deep mamy do czynienia z grupką naukowców - ze "zwykłymi" ludźmi - cywilami, którzy tworzyli drużynę!
Trudno mi więc zrozumieć to nagłe zapomnienie o pozostawionych na pewną śmierć kolegach i całkowitemu oddaniu się misji badawczej w takich okolicznościach. To są "zwykli" ludzie, którzy kierują się emocjami a nie wyszkoleni agenci/najemnicy/mordercy*, którym tego typu działania przechodzą jak kaszka z manną...
Jak najbardziej logiczny IMO jest fakt że mniejszy okręt jest w stanie zejść na większą głębokość. Mniejsza konstrukcja pozwala na stworzenie bardziej zwartej i wytrzymałej struktury
To tak nie działa - teoretycznie masz rację ale zauważ, że Lurch jest jakby "sondą" Orpheusa - analogicznie to tak jakbyś wymagał od "Phoenix Mars Lander" parametrów godnych Challengera. / dobra - zły przykład - nie wiadomo gdzie użyto bardziej skomplikowanej aparatury
Okręty/roboty/batyskafy/sondy/... - to wszystko jest projektowane do osobnych zadań - nie można kierować się więc sugestiami jakoby im coś bardziej jest większe/skomplikwane/etc. tym lepsze.
*Wiele seriali błędnie narzuciło nam (widzom) schematy, które z biegiem czasu stają się "standardem". :oops: /
Ostatnio zmieniony 31 sierpnia 2010, 20:17 przez asd, łącznie zmieniany 1 raz.
[spoiler]Czy wizja zdobycia przełomowego odkrycia, które będzie miało kolosalne znaczenie dla światowej energetyki faktycznie jest ważniejsza niż towarzysze (doli/niedoli) /koledzy/przyjaciele ze wspólnej wyprawy? Gdyby to była misja wojskowa (rozkazy, priorytety wojskowe itp.) łatwiej było by mi to przełknąć ale w The Deep mamy do czynienia z grupką naukowców - ze "zwykłymi" ludźmi - cywilami, którzy tworzyli drużynę! Trudno mi więc zrozumieć to nagłe zapomnienie o pozostawionych na pewną śmierć kolegach i całkowitemu oddaniu się misji badawczej w takich okolicznościach. To są "zwykli" ludzie, którzy kierują się emocjami a nie wyszkoleni agenci/najemnicy/mordercy*, którym tego typu działania przechodzą jak kaszka z manną...
[quote]Jak najbardziej logiczny IMO jest fakt że mniejszy okręt jest w stanie zejść na większą głębokość. Mniejsza konstrukcja pozwala na stworzenie bardziej zwartej i wytrzymałej struktury[/quote] To tak nie działa - teoretycznie masz rację ale zauważ, że Lurch jest jakby "sondą" Orpheusa - analogicznie to tak jakbyś wymagał od "Phoenix Mars Lander" parametrów godnych Challengera. / dobra - zły przykład - nie wiadomo gdzie użyto bardziej skomplikowanej aparatury Okręty/roboty/batyskafy/sondy/... - to wszystko jest projektowane do osobnych zadań - nie można kierować się więc sugestiami jakoby im coś bardziej jest większe/skomplikwane/etc. tym lepsze.
*Wiele seriali błędnie narzuciło nam (widzom) schematy, które z biegiem czasu stają się "standardem". :oops: /[/spoiler]
Istotnie, nie mamy tu do czynienia z wojskowymi, uważam że należałoby jednak rozróżnić o jakich naukowcach mówimy. Osobiście wielu naukowców nie znam ale wydaje mi się, że jest spora różnica pomiędzy naukowcem który siedzi w laboratorium i bawi się próbówkami a naukowcem który z własnej woli daje się zamknąć w małej metalowej puszce na dnie oceanu aby szukać nie wiadomo czego. Ten drugi naukowiec musi być co najmniej pasjonatem, żeby nie powiedzieć - szaleńcem, więc dokonanie przełomowego odkrycia prawdopodobnie będzie dla takiej osoby osiągnięciem wartym wysokiej ceny... Być może nawet porzucenia towarzyszy którym w żaden sposób nie można już pomóc. Decyzja taka z pewnością nie przychodzi łatwo ale biorąc pod uwagę okoliczności jest IMO jak najbardziej możliwa.
[spoiler]Istotnie, nie mamy tu do czynienia z wojskowymi, uważam że należałoby jednak rozróżnić o jakich naukowcach mówimy. Osobiście wielu naukowców nie znam ale wydaje mi się, że jest spora różnica pomiędzy naukowcem który siedzi w laboratorium i bawi się próbówkami a naukowcem który z własnej woli daje się zamknąć w małej metalowej puszce na dnie oceanu aby szukać nie wiadomo czego. Ten drugi naukowiec musi być co najmniej pasjonatem, żeby nie powiedzieć - szaleńcem, więc dokonanie przełomowego odkrycia prawdopodobnie będzie dla takiej osoby osiągnięciem wartym wysokiej ceny... Być może nawet porzucenia towarzyszy którym w żaden sposób nie można już pomóc. Decyzja taka z pewnością nie przychodzi łatwo ale biorąc pod uwagę okoliczności jest IMO jak najbardziej możliwa.[/spoiler]
No i widzicie - o to mi właśnie chodziło. To są jednak ludzie z ryzykiem obeznani. Na dodatek podejmują je w sposób ostateczny, ale broni zdobyć nie chcieli Tak, wiem, efekt rekina, psychologia broni, ale jak ktoś jest w stanie zejść tam, gdzie nikt nie zszedł, to znaczy, że to nie jest zwykły człowiek.
I zgadzam się z asd - odkrycia odkryciami, robale robalami, ale mnie to też nie przekonuje. Skoro nie przejmujemy się spoilerami w temacie, to napiszę - jeśli odnalazł Clem żonę, po Nią tam przyszedł, przypłynął, to faktycznie jedyne, o czym można myśleć, to jak najszybciej wrócić na górę. A nie w dół Ale pewnie tak, pewnie istnieje pewien mit, a może i nie tylko, o naukowcach, którzy są w stanie poświęcić wszystko dla idei. Inna rzecz, czy się z tym zgadzamy, a inna, że pewnie nieraz korzystamy z owoców działań takich "wariatów"
[spoiler]No i widzicie - o to mi właśnie chodziło. To są jednak ludzie z ryzykiem obeznani. Na dodatek podejmują je w sposób ostateczny, ale broni zdobyć nie chcieli :) Tak, wiem, efekt rekina, psychologia broni, ale jak ktoś jest w stanie zejść tam, gdzie nikt nie zszedł, to znaczy, że to nie jest zwykły człowiek.
I zgadzam się z asd - odkrycia odkryciami, robale robalami, ale mnie to też nie przekonuje. [color=red]Skoro nie przejmujemy się spoilerami w temacie[/color], to napiszę - jeśli odnalazł Clem żonę, po Nią tam przyszedł, przypłynął, to faktycznie jedyne, o czym można myśleć, to jak najszybciej wrócić na górę. A nie w dół :) Ale pewnie tak, pewnie istnieje pewien mit, a może i nie tylko, o naukowcach, którzy są w stanie poświęcić wszystko dla idei. Inna rzecz, czy się z tym zgadzamy, a inna, że pewnie nieraz korzystamy z owoców działań takich "wariatów" :)[/spoiler]
Bostonq pisze:I zgadzam się z asd - odkrycia odkryciami, robale robalami, ale mnie to też nie przekonuje. Skoro nie przejmujemy się spoilerami w temacie, to napiszę - jeśli odnalazł Clem żonę, po Nią tam przyszedł, przypłynął, to faktycznie jedyne, o czym można myśleć, to jak najszybciej wrócić na górę. A nie w dół
Fakt że Clem po odnalezieniu żony nie miał interesu w kontynuowaniu ekspedycji jest IMO bezsporny. Clem to jednak tylko jedna osoba w drużynie i nie najważniejsza, a w takich sytuacjach decyzję podejmuje się albo demokratycznie albo pozostawia ją przywódcy ekspedycji. W obu wypadkach podjęta zostałaby decyzja o kontynuowaniu wyprawy, gdyż Clem występował z tak zwanym zdaniem odrębnym, sprzecznym z opinią reszty załogi Orpheusa. Pomysł tej grupki badaczy aby po mino napotkanych przeciwności doprowadzić misję do końca, jest w moim odczuciu logiczną konsekwencją pokazanych w poprzednich odcinkach zdarzeń. Odkrycie tajemnic tej podmorskiej głębiny od samego początku było ich podstawowym celem, a odnalezienie wraku Hermesa celem pobocznym. Ponadto po odnalezieniu żony Clema badacze z Orpheusa dostali swoje upragnione odkrycie praktycznie podane na talerzu, Catherine przeprowadziła badania w trakcie pobytu u Rosjan, trzeba było tylko pobrać nową próbkę jako dowód. Moim zdaniem dziwne by było odrzucenie przez grupę naukowców tak wielkiej szansy tylko po to żeby wrócić na powierzchnię kilka godzin szybciej. Zwróćcie uwagę na słowa Samsona z imprezy przed wypłynięciem w morze: "W osadach Grzbietu Łomonosowa Catherine znalazła... wskazówkę. Kuszącą wskazówkę życia drobnoustrojowego, którego dar może rozświetlić świat. Nasz cenny, kruchy świat. Byłaby z was bardzo dumna, że poniesiecie pochodnię i podążycie drogą wskazaną przez Catherine." Myślę że to będzie najlepszy dowód na poparcie tezy że powrót na powierzchnię wcale nie musiał być dla załogi Orpheusa priorytetem.
[spoiler][quote="Bostonq"]I zgadzam się z asd - odkrycia odkryciami, robale robalami, ale mnie to też nie przekonuje. Skoro nie przejmujemy się spoilerami w temacie, to napiszę - jeśli odnalazł Clem żonę, po Nią tam przyszedł, przypłynął, to faktycznie jedyne, o czym można myśleć, to jak najszybciej wrócić na górę. A nie w dół[/quote]
Fakt że Clem po odnalezieniu żony nie miał interesu w kontynuowaniu ekspedycji jest IMO bezsporny. Clem to jednak tylko jedna osoba w drużynie i nie najważniejsza, a w takich sytuacjach decyzję podejmuje się albo demokratycznie albo pozostawia ją przywódcy ekspedycji. W obu wypadkach podjęta zostałaby decyzja o kontynuowaniu wyprawy, gdyż Clem występował z tak zwanym zdaniem odrębnym, sprzecznym z opinią reszty załogi Orpheusa. Pomysł tej grupki badaczy aby po mino napotkanych przeciwności doprowadzić misję do końca, jest w moim odczuciu logiczną konsekwencją pokazanych w poprzednich odcinkach zdarzeń. Odkrycie tajemnic tej podmorskiej głębiny od samego początku było ich podstawowym celem, a odnalezienie wraku Hermesa celem pobocznym. Ponadto po odnalezieniu żony Clema badacze z Orpheusa dostali swoje upragnione odkrycie praktycznie podane na talerzu, Catherine przeprowadziła badania w trakcie pobytu u Rosjan, trzeba było tylko pobrać nową próbkę jako dowód. Moim zdaniem dziwne by było odrzucenie przez grupę naukowców tak wielkiej szansy tylko po to żeby wrócić na powierzchnię kilka godzin szybciej. Zwróćcie uwagę na słowa Samsona z imprezy przed wypłynięciem w morze: [i]"W osadach Grzbietu Łomonosowa Catherine znalazła... wskazówkę. Kuszącą wskazówkę życia drobnoustrojowego, którego dar może rozświetlić świat. Nasz cenny, kruchy świat. Byłaby z was bardzo dumna, że poniesiecie pochodnię i podążycie drogą wskazaną przez Catherine."[/i] Myślę że to będzie najlepszy dowód na poparcie tezy że powrót na powierzchnię wcale nie musiał być dla załogi Orpheusa priorytetem.[/spoiler]
W sumie przyznam, że ostatecznie to jednak się rozczarowałem. Początek był świetny, klimatyczny, gęsty, środek dobry, a końcówka jakaś taka mało spektakularna. Niby coś tam się stało, bohaterowie podjęli decyzje, ale jakoś nie wywołało to u mnie większego przejęcia. A przecież sprawa rozbijała się o rzecz ważką, mającą wpływ na dzieje świata. A pytanie, z jakim zostałem, po zakończeniu odcinka to: i co z tego? Ale ogólnie warto, zwarta historia, w sumie nie tak źle opowiedziana, ale niewykorzystująca potencjału, jaki w niej drzemał
W sumie przyznam, że ostatecznie to jednak się rozczarowałem. Początek był świetny, klimatyczny, gęsty, środek dobry, a końcówka jakaś taka mało spektakularna. Niby coś tam się stało, bohaterowie podjęli decyzje, ale jakoś nie wywołało to u mnie większego przejęcia. A przecież sprawa rozbijała się o rzecz ważką, mającą wpływ na dzieje świata. A pytanie, z jakim zostałem, po zakończeniu odcinka to: i co z tego? Ale ogólnie warto, zwarta historia, w sumie nie tak źle opowiedziana, ale niewykorzystująca potencjału, jaki w niej drzemał :)
Bostonq pisze:Niby coś tam się stało, bohaterowie podjęli decyzje, ale jakoś nie wywołało to u mnie większego przejęcia.
Naprawdę?
Spoiler:
Przecież połowa bohaterów zginęła w dramatycznych okolicznościach, często dokonując heroicznych poświęceń dla dobra reszty załogi. Na dodatek pod koniec ocalała czwórka tylko mały włos uniknęła śmierci, która sprawiłaby że wszystkie te wcześniejsze ofiary poszły by na nic. Trudno mi więc zrozumieć Twój "brak większego przejęcia" Bostonq.
Ja jestem bardzo zadowolony ze sposobu w jaki serial został zakończony. Z jednej strony nie brakowało w nim dramatu i emocji z drugiej strony dostaliśmy sensowne, zamknięte zakończenie. A że nie było tak tajemniczo jak na początku... Myślę że to kwestia interpretacji samego pomysłu na serial z tajemnicą. Mamy "seriale z tajemnicą" gdzie w miarę rozwoju akcji tajemnica zostaje stopniowo wyjaśniania, aż w końcu wszystko staje się jasne i mamy "szalone seriale z tajemnicą" gdzie tajemniczość na początku zostaje zastąpiona przez jeszcze większą tajemniczość w środku i największą tajemnicą na koniec serialu a widza szlag trafia bo ciągle nie wie, co jak i dlaczego. Sztandarowym przykładem tego drugiego gatunku seriali jest Lost i wydaje mi Bostonq się że właśnie duży jego wpływ spowodował Twoje rozczarowanie Ja jak już wspomniałem jestem z serialu bardzo zadowolony i szczerze polecam go wszystkim fanom tajemnic, klaustrofobii i dramatów
[quote="Bostonq"]Niby coś tam się stało, bohaterowie podjęli decyzje, ale jakoś nie wywołało to u mnie większego przejęcia.[/quote]
Naprawdę? :shock:
[spoiler]Przecież połowa bohaterów zginęła w dramatycznych okolicznościach, często dokonując heroicznych poświęceń dla dobra reszty załogi. Na dodatek pod koniec ocalała czwórka tylko mały włos uniknęła śmierci, która sprawiłaby że wszystkie te wcześniejsze ofiary poszły by na nic. Trudno mi więc zrozumieć Twój "brak większego przejęcia" [b]Bostonq[/b]. :scratch: [/spoiler] Ja jestem bardzo zadowolony ze sposobu w jaki serial został zakończony. Z jednej strony nie brakowało w nim dramatu i emocji z drugiej strony dostaliśmy sensowne, zamknięte zakończenie. A że nie było tak tajemniczo jak na początku... Myślę że to kwestia interpretacji samego pomysłu na serial z tajemnicą. Mamy "seriale z tajemnicą" gdzie w miarę rozwoju akcji tajemnica zostaje stopniowo wyjaśniania, aż w końcu wszystko staje się jasne i mamy "szalone seriale z tajemnicą" gdzie tajemniczość na początku zostaje zastąpiona przez jeszcze większą tajemniczość w środku i największą tajemnicą na koniec serialu a widza szlag trafia bo ciągle nie wie, co jak i dlaczego. Sztandarowym przykładem tego drugiego gatunku seriali jest Lost i wydaje mi [b]Bostonq[/b] się że właśnie duży jego wpływ spowodował Twoje rozczarowanie :-p Ja jak już wspomniałem jestem z serialu bardzo zadowolony i szczerze polecam go wszystkim fanom tajemnic, klaustrofobii i dramatów :-) :ok
Trzy pierwsze odc. to zupełnie inna bajka niż dwa ostatnie... - Zakończenie nie pasuje do początku - mam wrażenie, że pisanie scenariusza przejął ktoś inny.
Z "gęstego", klaustrofobicznego i klimatycznego serialu przeistacza się on w dramat "obyczajowy".
Ogólnie było ok i serial warty polecenia ale niedosyt pozostał.
Spoiler:
Bezsensowne sceny jak: po co uratował się Clem skoro pięć minut potem zmarł? Przecież to samo (włożenie rury w zawór) mógł zrobić to ten napromieniowany (zapomniałem imienia).
Strzelanie z Volosa do Orpheusza to jak z dwu-rurki do komara - ten drugi był mały, szybki i zwinny a kolos (Volos) nim by wykonał manewr skrętu... nie rozumiem sceny z izolowaniem DNA - Orpheusz musiał być nieruchomo czy co? Mówili, że nie mogą się wynurzyć ale dlaczego nie uciekali w płaszczyźnie poziomej?? - wymuszona scena - absurd.
Rusek "komandos" okazał się bardziej amerykański niż Obama... - no comment, no i akcja w bazie polarnej to chaotyczne strzępy - czemu "japoniec" był związany? Czemu strzelał skoro nie wiedział kto leci? Co da rozwalenie obudowy komputera młotkiem? - dane można odczytać nawet z mocno uszkodzonego dysku twardego a tutaj pani tylko pogięła "blachę".. itp, itd... - szkoda wymieniać.
Trzy pierwsze odc. to zupełnie inna bajka niż dwa ostatnie... - Zakończenie nie pasuje do początku - mam wrażenie, że pisanie scenariusza przejął ktoś inny.
Z "gęstego", klaustrofobicznego i klimatycznego serialu przeistacza się on w dramat "obyczajowy". Ogólnie było ok i serial warty polecenia ale niedosyt pozostał.
[spoiler]Bezsensowne sceny jak: po co uratował się Clem skoro pięć minut potem zmarł? Przecież to samo (włożenie rury w zawór) mógł zrobić to ten napromieniowany (zapomniałem imienia). Strzelanie z Volosa do Orpheusza to jak z dwu-rurki do komara - ten drugi był mały, szybki i zwinny a kolos (Volos) nim by wykonał manewr skrętu... nie rozumiem sceny z izolowaniem DNA - Orpheusz musiał być nieruchomo czy co? Mówili, że nie mogą się wynurzyć ale dlaczego nie uciekali w płaszczyźnie poziomej?? - wymuszona scena - absurd. Rusek "komandos" okazał się bardziej amerykański niż Obama... - no comment, no i akcja w bazie polarnej to chaotyczne strzępy - czemu "japoniec" był związany? Czemu strzelał skoro nie wiedział kto leci? Co da rozwalenie obudowy komputera młotkiem? - dane można odczytać nawet z mocno uszkodzonego dysku twardego a tutaj pani tylko pogięła "blachę".. itp, itd... - szkoda wymieniać.[/spoiler] Ale i tak polecam :ok :ok
xvidasd pisze:Bezsensowne sceny jak: po co uratował się Clem skoro pięć minut potem zmarł? Przecież to samo (włożenie rury w zawór) mógł zrobić to ten napromieniowany (zapomniałem imienia).
Może i Vincent mógł zrobić to samo ale to nie była gra strategiczna gdzie jedna osoba obserwuje wszystkie jednostki oraz ich kondycję i kierując się logiką decyduje o poświęceniu najbardziej uszkodzonej Jeśli przedstawione w serialu wydarzenia mają skutecznie tworzyć iluzję realizmu wskazane jest żeby pojawiały się tam sceny, które może nie mają sensu dla obiektywnego obserwatora ale można je uzasadnić z subiektywnego punktu widzenia konkretnej postaci. Clem pojawił się ponownie na Volosie, bo z tego co można było zobaczyć pod koniec czwartego odcinka jego mini-okręt podwodny zaczynał się rozpadać i przesiadka na inny okręt była dla niego jedyną opcją ratunku. Gdy już pojawił się na pokładzie, musiał usłyszeć że Zubov zaraz przywali Orpheusowi radarem. Nie było więc czasu na oglądanie się na innych, trzeba było działać natychmiast i Clem to właśnie zrobił. Prawdopodobnie nie planował przy okazji ginąć, ale nie mógł wiedzieć że Zubov dał Raymondowi pistolet...
xvidasd pisze:Strzelanie z Volosa do Orpheusza to jak z dwu-rurki do komara - ten drugi był mały, szybki i zwinny a kolos (Volos) nim by wykonał manewr skrętu... nie rozumiem sceny z izolowaniem DNA - Orpheusz musiał być nieruchomo czy co? Mówili, że nie mogą się wynurzyć ale dlaczego nie uciekali w płaszczyźnie poziomej?? - wymuszona scena - absurd.
Nie mam akurat na tym komputerze serialu aby wrzucić srceen, ale po ucieczce z Volosa pokazany był komputerowy obraz tego miejsca gdzie Catherine znalazła robaka. Była to bardzo głęboka podmorska szczelina, na samo dno której zejść musiał Orpheus. Ucieczka w płaszczyźnie poziomej była więc niemożliwa, gdyż Orpheus był praktycznie uwięziony pomiędzy jedną ścianą skał a drugą.
[spoiler][quote="xvidasd"]Bezsensowne sceny jak: po co uratował się Clem skoro pięć minut potem zmarł? Przecież to samo (włożenie rury w zawór) mógł zrobić to ten napromieniowany (zapomniałem imienia).[/quote]
Może i Vincent mógł zrobić to samo ale to nie była gra strategiczna gdzie jedna osoba obserwuje wszystkie jednostki oraz ich kondycję i kierując się logiką decyduje o poświęceniu najbardziej uszkodzonej :-p Jeśli przedstawione w serialu wydarzenia mają skutecznie tworzyć iluzję realizmu wskazane jest żeby pojawiały się tam sceny, które może nie mają sensu dla obiektywnego obserwatora ale można je uzasadnić z subiektywnego punktu widzenia konkretnej postaci. Clem pojawił się ponownie na Volosie, bo z tego co można było zobaczyć pod koniec czwartego odcinka jego mini-okręt podwodny zaczynał się rozpadać i przesiadka na inny okręt była dla niego jedyną opcją ratunku. Gdy już pojawił się na pokładzie, musiał usłyszeć że Zubov zaraz przywali Orpheusowi radarem. Nie było więc czasu na oglądanie się na innych, trzeba było działać natychmiast i Clem to właśnie zrobił. Prawdopodobnie nie planował przy okazji ginąć, ale nie mógł wiedzieć że Zubov dał Raymondowi pistolet...
[quote="xvidasd"]Strzelanie z Volosa do Orpheusza to jak z dwu-rurki do komara - ten drugi był mały, szybki i zwinny a kolos (Volos) nim by wykonał manewr skrętu... nie rozumiem sceny z izolowaniem DNA - Orpheusz musiał być nieruchomo czy co? Mówili, że nie mogą się wynurzyć ale dlaczego nie uciekali w płaszczyźnie poziomej?? - wymuszona scena - absurd.[/quote]
Nie mam akurat na tym komputerze serialu aby wrzucić srceen, ale po ucieczce z Volosa pokazany był komputerowy obraz tego miejsca gdzie Catherine znalazła robaka. Była to bardzo głęboka podmorska szczelina, na samo dno której zejść musiał Orpheus. Ucieczka w płaszczyźnie poziomej była więc niemożliwa, gdyż Orpheus był praktycznie uwięziony pomiędzy jedną ścianą skał a drugą.
Źle mnie zrozumiałeś - chodziło mi o scenariusz - jak pamiętasz Clem pod koniec jednego odcinka został uśmiercony - wprawdzie nie było to do końca pokazane ale pęknięcia na szybie i cisza to sugerowały - każdy się z tym pogodził, że Clem odszedł.
Jakież zdziwienie zaserwowano widzom skoro w kolejnym odcinku okazało się, że jednak mu się udało...
No właśnie - i po co ta scena? Po co "wskrzesili" Clema skoro kilka min potem i tak umarł? i to w tak głupi sposób?? Lepiej dla widza by było, gdyby Clem już się więcej nie pojawił a zaklinować zawór mógł ten napromieniowany - było by to spójne.
Jako mała i zwinna jednostka mogli uciekać (skoro wiedzieli co Volos szykuje) wzdłuż rowu.
JAk widaćwcale tak ciasno tam nie było:
Ale nie będę się czepiał detali - serial bardzo mi sie podobał tylko lekki niesmak w ustach pozostał...
[spoiler]Źle mnie zrozumiałeś - chodziło mi o scenariusz - jak pamiętasz Clem pod koniec jednego odcinka został uśmiercony - wprawdzie nie było to do końca pokazane ale pęknięcia na szybie i cisza to sugerowały - każdy się z tym pogodził, że Clem odszedł. Jakież zdziwienie zaserwowano widzom skoro w kolejnym odcinku okazało się, że jednak mu się udało... No właśnie - i po co ta scena? Po co "wskrzesili" Clema skoro kilka min potem i tak umarł? i to w tak głupi sposób?? Lepiej dla widza by było, gdyby Clem już się więcej nie pojawił a zaklinować zawór mógł ten napromieniowany - było by to spójne.
Jako mała i zwinna jednostka mogli uciekać (skoro wiedzieli co Volos szykuje) wzdłuż rowu. JAk widaćwcale tak ciasno tam nie było: [img]http://tvshows.i365.pl/upload_files/TheDeep[1x05]TheLastBreath(XviDasd).jpg[/img] [/spoiler] Ale nie będę się czepiał detali - serial bardzo mi sie podobał tylko lekki niesmak w ustach pozostał...
Interesując fabuła z wieloma niedociągnięciami, ale i wieloma zaskakującymi momentami.
Spoiler:
Tak jak już ktoś wspominał nie rozumiem po co 'ożywili' Clema. Zwłaszcza, że ewidentnie pokazane było, że zginął, pęknęła szyba, zanikła łączność. Nie rozumiem takiej nagłej wrogości kapitana Volosa i próby zabicia wszystkich z Orfeusza. Nie rozumiem dlaczego na końcu uśmiercili Svetlanę, skoro spora część ostatniego odcinka poświęcona była temu jak bardzo ona chce wyjśc z tego żywa. I jeszcze paru innych rzeczy. Ale generalnie nie spodziewałam się tylu śmierci i to głównych bohaterów, coraz częściej okazuje się, że nie zawsze zły ginie a dobry wygrywa. Podobało mi się troche to złamanie stereotypów i zaskoczenie widza. Dlatego chyba jednak warto to obejrzeć.
Interesując fabuła z wieloma niedociągnięciami, ale i wieloma zaskakującymi momentami. [spoiler]Tak jak już ktoś wspominał nie rozumiem po co 'ożywili' Clema. Zwłaszcza, że ewidentnie pokazane było, że zginął, pęknęła szyba, zanikła łączność. Nie rozumiem takiej nagłej wrogości kapitana Volosa i próby zabicia wszystkich z Orfeusza. Nie rozumiem dlaczego na końcu uśmiercili Svetlanę, skoro spora część ostatniego odcinka poświęcona była temu jak bardzo ona chce wyjśc z tego żywa. I jeszcze paru innych rzeczy. Ale generalnie nie spodziewałam się tylu śmierci i to głównych bohaterów, coraz częściej okazuje się, że nie zawsze zły ginie a dobry wygrywa. Podobało mi się troche to złamanie stereotypów i zaskoczenie widza. Dlatego chyba jednak warto to obejrzeć.[/spoiler]
Zgadzam się z opiniami dotyczącymi sztucznego ożywienia Clema - popsuło mi to klimat serialu i zmniejszyło znaczenie "ostatecznej śmierci" tego bohatera.
Co do wrogości Zubowa do załogi Orfeusza - wyjaśnienie chyba jest proste: dokonali oni odkrycia, które mogło doprowadzić do kompletnego bankructwa jego pracodawców no i jego samego. Wiedzieli także o obecności Volosa - sam ten fakt mógłby wywołać bardzo poważne konsekwencje.
Dlaczego na końcu uśmiercili Svetlanę - bo takie jest życie To, że bardzo się starasz wydostać na powierzchnię żywa, wcale nie oznacza, że akurat tak będzie.
Też mi się podobało w tym serialu to, że nie jest to typowa, schematyczna historia, w której dobro zawsze zwycięża i tylko źli umierają, itd.
Chociaż moim zdaniem trochę naciągane było odnalezienie swojej żony przez Clema (pomijam już to, czy da się zobaczyć z takiej odległości i na takiej głębokości czyjąś twarz przez szybę). Jakoś wydawało mi się to zbyt nieprawdopodobne (chociaż ma to jakiś sens - obie ekspedycje były chyba w tym samym miejscu).
The Deep ma swoje słabsze momenty, ale ogólnie: podobało mi się, również polecam (zwłaszcza, że to tylko 5 odcinków).
[spoiler]Zgadzam się z opiniami dotyczącymi sztucznego ożywienia Clema - popsuło mi to klimat serialu i zmniejszyło znaczenie "ostatecznej śmierci" tego bohatera.
Co do wrogości Zubowa do załogi Orfeusza - wyjaśnienie chyba jest proste: dokonali oni odkrycia, które mogło doprowadzić do kompletnego bankructwa jego pracodawców no i jego samego. Wiedzieli także o obecności Volosa - sam ten fakt mógłby wywołać bardzo poważne konsekwencje.
Dlaczego na końcu uśmiercili Svetlanę - bo takie jest życie :) To, że bardzo się starasz wydostać na powierzchnię żywa, wcale nie oznacza, że akurat tak będzie.
Też mi się podobało w tym serialu to, że nie jest to typowa, schematyczna historia, w której dobro zawsze zwycięża i tylko źli umierają, itd.
Chociaż moim zdaniem trochę naciągane było odnalezienie swojej żony przez Clema (pomijam już to, czy da się zobaczyć z takiej odległości i na takiej głębokości czyjąś twarz przez szybę). Jakoś wydawało mi się to zbyt nieprawdopodobne (chociaż ma to jakiś sens - obie ekspedycje były chyba w tym samym miejscu).[/spoiler]
[i]The Deep[/i] ma swoje słabsze momenty, ale ogólnie: podobało mi się, również polecam (zwłaszcza, że to tylko 5 odcinków).
Wlasnie skonczylem ogladac! Bardzo przyjemny mini
Zaskakujace koncowka!
Spoiler:
ze nie konczy sie happy endem ze wszyscy wracaja szczesliwi i zdrowi
No i czasami przewidywalne momenty
Spoiler:
To z ozywieniem Clema bylo przewidywalne! Przeciez on szedl do gory a Volos chcial ich ta wiazka porazic. To bylo pewne ze Clem dotrze do volosa i tam bedzie sabotazowal.
Ale tak naprawde to pokazalo bardziej heroiczna smierc glownego bohatera! Poniewaaz czlonkowie orfeusza nie dowiedzieli sie ze tak naprawde to Clem ich uratowal! Przeciez ostatnia osoba ktora o tym wiedziala byl Svetlana.
Wlasnie skonczylem ogladac! Bardzo przyjemny mini :) Zaskakujace koncowka! [spoiler] ze nie konczy sie happy endem ze wszyscy wracaja szczesliwi i zdrowi[/spoiler]
No i czasami przewidywalne momenty [spoiler]To z ozywieniem Clema bylo przewidywalne! Przeciez on szedl do gory a Volos chcial ich ta wiazka porazic. To bylo pewne ze Clem dotrze do volosa i tam bedzie sabotazowal. Ale tak naprawde to pokazalo bardziej heroiczna smierc glownego bohatera! Poniewaaz czlonkowie orfeusza nie dowiedzieli sie ze tak naprawde to Clem ich uratowal! Przeciez ostatnia osoba ktora o tym wiedziala byl Svetlana.