Brytyjski czteroodcinkowy mini serial, to ekranizacja powieści Roberta Wilsona.
Historia rozgrywa się w Sevilli, gdzie Javier Falcon - tamtejszy szef policji, trafia na serię nietypowych zabójstw. W trakcie śledztwa wychodzi na jaw, że sprawa może mieć związek z tajemnicą sięgającą lat 60tych, w którą był zamieszany ojciec Javiera - słynny hiszpański malarz.
Obejrzałem pierwszy odcinek i muszę przyznać, że to dość intrygująca opowieść. Ten dość powolny sposób narracji, na wpół zapomniane wspomnienia z dzieciństwa, które dręczą głównego bohatera oraz tajemnice z przeszłości, przywodzą na myśl szwedzkie kryminały. Tyle że zamiast mroźnej, surowej Skandynawii, akcja toczy się w pięknej, słonecznej Hiszpanii.
Brytyjski czteroodcinkowy mini serial, to ekranizacja powieści Roberta Wilsona. Historia rozgrywa się w Sevilli, gdzie Javier Falcon - tamtejszy szef policji, trafia na serię nietypowych zabójstw. W trakcie śledztwa wychodzi na jaw, że sprawa może mieć związek z tajemnicą sięgającą lat 60tych, w którą był zamieszany ojciec Javiera - słynny hiszpański malarz.
Obejrzałem pierwszy odcinek i muszę przyznać, że to dość intrygująca opowieść. Ten dość powolny sposób narracji, na wpół zapomniane wspomnienia z dzieciństwa, które dręczą głównego bohatera oraz tajemnice z przeszłości, przywodzą na myśl szwedzkie kryminały. Tyle że zamiast mroźnej, surowej Skandynawii, akcja toczy się w pięknej, słonecznej Hiszpanii.
I jest! Mało z tego - serial jest naprawdę świetny. Pamiętacie Zen'a? Tu jest jakby podobnie jeśli chodzi o klimat tyle, że tym razem akcja toczy się w Hiszpanii a główny detektyw ma jakby więcej problemów i żalu w sobie. Nie jest też taki "czysty" jak Zen...
Akcja toczy się wolno i mamy mnóstwo czasu na przeżywanie rozterek razem z głównym bohaterem. Ważną rolę odgrywa tutaj też muzyka, która doskonale wkomponowuje się w otoczenie. Te cztery odcinki to dwie osobne sprawy kryminalne.
Drugoplanową rolę gra m.in. Charlie Creed-Miles
którego polubiłem po oglądnięciu Injustice oraz Hayley Atwell znana z The Prisoner czy Filarów:
Pierwsza sprawa kryminalna naprawdę bardzo fajna chociaż samo posłużenie się króliczkiem trochę naiwne (wątpię, żeby to był dla kogoś spoiler) no i głupio też wypadła scena kiedy Ramirez dzwoni do Falcóna i mówi, że udało się wykryć krew sprawcy na zębach ofiary jak przecież pełno jej było na podłodze, na drodze do umywalki... hehe
Ale można to wybaczyć bo reszta jest
Oglądnijcie bo warto!! a je spadam oglądnąć drugą część Falcóna.
I jest! Mało z tego - serial jest naprawdę świetny. Pamiętacie Zen'a? Tu jest jakby podobnie jeśli chodzi o klimat tyle, że tym razem akcja toczy się w Hiszpanii a główny detektyw ma jakby więcej problemów i żalu w sobie. Nie jest też taki "czysty" jak Zen... Akcja toczy się wolno i mamy mnóstwo czasu na przeżywanie rozterek razem z głównym bohaterem. Ważną rolę odgrywa tutaj też muzyka, która doskonale wkomponowuje się w otoczenie. Te cztery odcinki to dwie osobne sprawy kryminalne.
Drugoplanową rolę gra m.in. Charlie Creed-Miles [img]http://xvidasd.com/n/upload_files/injustice5500.180x258.jpg[/img] którego polubiłem po oglądnięciu Injustice oraz Hayley Atwell znana z The Prisoner czy Filarów: [img]http://xvidasd.com/n/upload_files/HayleyAtwell.jpg[/img]
Pierwsza sprawa kryminalna naprawdę bardzo fajna chociaż samo posłużenie się króliczkiem trochę naiwne :D (wątpię, żeby to był dla kogoś spoiler) no i głupio też wypadła scena kiedy Ramirez dzwoni do Falcóna i mówi, że udało się wykryć krew sprawcy na zębach ofiary jak przecież pełno jej było na podłodze, na drodze do umywalki... hehe Ale można to wybaczyć bo reszta jest :ok Oglądnijcie bo warto!! a je spadam oglądnąć drugą część Falcóna.
Angielskie seriale dziejące się na innej ziemi przypadły mi do gustu(Mad Dogs,Zen). Słońce,hiszpańska architektura i skomplikowana zagadka sięgająca lat 60-tych składają się na bardzo dobrą pozycję.
A biorąć pod uwagę całokształt nawet jakieś błędy logiczne można wybaczyć twórcom.
Też polubiłem Charliego Creed-Milesa. Ma świetną wymowę.
A co do śladów krwi na zębach to ja odebrałem to w tym kontekście że była to oznaka tego że ofiara walczyła a nie że nie znaleźli krwi na podłodze.
Bo taki błąd był by już przesadą.
Angielskie seriale dziejące się na innej ziemi przypadły mi do gustu(Mad Dogs,Zen). Słońce,hiszpańska architektura i skomplikowana zagadka sięgająca lat 60-tych składają się na bardzo dobrą pozycję. A biorąć pod uwagę całokształt nawet jakieś błędy logiczne można wybaczyć twórcom. Też polubiłem Charliego Creed-Milesa. Ma świetną wymowę.
A co do śladów krwi na zębach to ja odebrałem to w tym kontekście że była to oznaka tego że ofiara walczyła a nie że nie znaleźli krwi na podłodze. Bo taki błąd był by już przesadą.
Nareszcie obejrzane!
Od razu powiem, że książki nie czytałam i nie mam porównania.
Serial mi się podobał, może dlatego, że znalazłam się w Europie po paru pobytach w klimacie seriali amerykańskich.
Nienachalna narracja, mroczny klimat - tu zgadzam się z NajPhilem, bliższy Skandynawii niż gorącej Hiszpanii.
Właściwie tylko raz, w scenie rękoczynu w basenie, widziałam błękitne hiszpańskie niebo.
Do zalet serialu dodałabym jeszcze sposób filmowania. Taki plastyczny i budujący atmosferę.
Dialogi angielskie w Sewilli przeszkadzały niektórym. Mnie nie, bo pozwalały na mniej ekspresji, która tu byłaby przesadna.
Pierwsze śledztwo, z korzeniami w latach 60, dotyczące samego bohatera, bardzo dramatyczne i bolesne, jak ta szklanka mleka. Takie rozliczenie się ze sobą i historią swojej rodziny.
Druga część, to konfrontacja z pokręconymi namiętnościami, które ukrytymi miały pozostać, bo tak wygodniej.
Cholerny mechanizm, co angażuje ludzi do obrony takich, którym jedynie kula w łeb się należy.
I dwie moje sceny, gdzie się kurcze wzruszyłam:
- " tęsknię za tobą" - rzucone do siostry na cmentarzu,
- i rowerzysta mijający leżącego w wąskiej uliczce.
Własnoręcznie udusiłabym tę kobitkę skośnooką za złożenie takiej propozycji gliniarzom.
Nareszcie obejrzane! Od razu powiem, że książki nie czytałam i nie mam porównania. Serial mi się podobał, może dlatego, że znalazłam się w Europie po paru pobytach w klimacie seriali amerykańskich. Nienachalna narracja, mroczny klimat - tu zgadzam się z NajPhilem, bliższy Skandynawii niż gorącej Hiszpanii. Właściwie tylko raz, w scenie rękoczynu w basenie, widziałam błękitne hiszpańskie niebo. Do zalet serialu dodałabym jeszcze sposób filmowania. Taki plastyczny i budujący atmosferę. Dialogi angielskie w Sewilli przeszkadzały niektórym. Mnie nie, bo pozwalały na mniej ekspresji, która tu byłaby przesadna. Pierwsze śledztwo, z korzeniami w latach 60, dotyczące samego bohatera, bardzo dramatyczne i bolesne, jak ta szklanka mleka. Takie rozliczenie się ze sobą i historią swojej rodziny. Druga część, to konfrontacja z pokręconymi namiętnościami, które ukrytymi miały pozostać, bo tak wygodniej. Cholerny mechanizm, co angażuje ludzi do obrony takich, którym jedynie kula w łeb się należy. I dwie moje sceny, gdzie się kurcze wzruszyłam: - " tęsknię za tobą" - rzucone do siostry na cmentarzu, - i rowerzysta mijający leżącego w wąskiej uliczce. Własnoręcznie udusiłabym tę kobitkę skośnooką za złożenie takiej propozycji gliniarzom.
Klimat... i nic poza tym. Nuda, panie, straszna. Ciągnęło się to jak flaki z olejem. Jak na mój gust trochę za dużo psychologii, a za mało kryminału. Nie przepadam za takimi mieszankami w takiej proporcji.
Klimat... i nic poza tym. Nuda, panie, straszna. Ciągnęło się to jak flaki z olejem. Jak na mój gust trochę za dużo psychologii, a za mało kryminału. Nie przepadam za takimi mieszankami w takiej proporcji.
No co ty gadasz! Wprawdzie z pół roku temu go oglądałem ale klimacik swój miał... Do teraz go pamiętam - pewnie to przez te południowe klimaty. Zen też mi się podobał i to bardzo!
No co ty gadasz! Wprawdzie z pół roku temu go oglądałem ale klimacik swój miał... Do teraz go pamiętam - pewnie to przez te południowe klimaty. [url=http://seriale-asd.com/portal0.php?zmienna=zen]Zen[/url] też mi się podobał i to bardzo! :)