No cóż takiego obrotu spraw można się było spodziewać. To znaczy jak napisał Bostonq potwierdzają się przypuszczenia, a tak chciałem, żeby to nie była prawda Sposób przedstawienia tego wątku rzeczywiście podany został w atrakcyjny sposób.
Ale mnie najbardziej podobała się rozmowa Reda z Tomem...
Spoiler:
Ale obaj zdają się wiedzieć o sobie coś więcej niż mówią. Według mnie Tom doskonale wie kim jest Reddington, a znów ten wie, że Tom wie, ale nic nie daje po sobie poznać
wypadła naprawdę doskonale, cały dialog czy bardziej monolog Reda skierowany w stronę Toma, daje dużo do myślenia.
Sam wątek złoczyńcy odcinka, jakby ciekawszy niż choćby ostatnie epizody z T-Bagiem i dr Wilsonem, do którego ta łatka tak przylgnęła, że nie mogłem się do postaci granej przez Roberta Seana Leonarda przekonać, przez co sama postać wypadła mało wiarygodnie.
Serial ma w sobie to coś co przyciąga. Wydaje mi się, że to wątek Reda i Toma będzie najbardziej intrygował, bo wątek Lizzy i Reddingtona mamy już niemalże wyjawiony. Mam nadzieję, że twórcy nie będą teraz momentu wyjawienia prawdy przed Lizzy przeciągać do końca sezonu, bo to byłoby naprawdę irytujące.
No cóż takiego obrotu spraw można się było spodziewać. To znaczy jak napisał Bostonq potwierdzają się przypuszczenia, a tak chciałem, żeby to nie była prawda :) Sposób przedstawienia tego wątku rzeczywiście podany został w atrakcyjny sposób.
Ale mnie najbardziej podobała się rozmowa Reda z Tomem...[spoiler]Ale obaj zdają się wiedzieć o sobie coś więcej niż mówią. Według mnie Tom doskonale wie kim jest Reddington, a znów ten wie, że Tom wie, ale nic nie daje po sobie poznać :)[/spoiler] wypadła naprawdę doskonale, cały dialog czy bardziej monolog Reda skierowany w stronę Toma, daje dużo do myślenia.
Sam wątek złoczyńcy odcinka, jakby ciekawszy niż choćby ostatnie epizody z T-Bagiem i dr Wilsonem, do którego ta łatka tak przylgnęła, że nie mogłem się do postaci granej przez Roberta Seana Leonarda przekonać, przez co sama postać wypadła mało wiarygodnie.
Serial ma w sobie to coś co przyciąga. Wydaje mi się, że to wątek Reda i Toma będzie najbardziej intrygował, bo wątek Lizzy i Reddingtona mamy już niemalże wyjawiony. Mam nadzieję, że twórcy nie będą teraz momentu wyjawienia prawdy przed Lizzy przeciągać do końca sezonu, bo to byłoby naprawdę irytujące.
Jeju, 9 odcinek właśnie skończyłam.
Może się nie znam, może to grubymi nićmi szyte, i takie tam..., ale mi się podobało, było sporo emocji i ciekawość, jak to dalej się potoczy.
Dużo Reda - i dobrze, ten jego tekst o ratowaniu życia, a później litania życzeń na przyszłość.
Tani chwyt chyba, ale dałam się złapać. Co to za litania, modlitwa na końcu odcinka?
Agentki trochę mniej w tym epizodzie, a jeśli się pojawia to w scenach akcji. Dla mnie to plus, bo nie mogę znieść jej gry w momentach sentymentalno - lirycznych.
Jeju, 9 odcinek właśnie skończyłam. Może się nie znam, może to grubymi nićmi szyte, i takie tam..., ale mi się podobało, było sporo emocji i ciekawość, jak to dalej się potoczy. Dużo Reda - i dobrze, ten jego tekst o ratowaniu życia, a później litania życzeń na przyszłość. Tani chwyt chyba, ale dałam się złapać. Co to za litania, modlitwa na końcu odcinka? Agentki trochę mniej w tym epizodzie, a jeśli się pojawia to w scenach akcji. Dla mnie to plus, bo nie mogę znieść jej gry w momentach sentymentalno - lirycznych. :)
Miałem tak samo. Najlepszy odcinek jak do tej pory.
Świetny klimat, świetne wyczucie jak rozłożyć akcję i momenty emocjonalne dało świetny mix i tak jak jc-k dałem się złapać. Naprawdę wciągnąłem się w ten odcinek, nawet nie zauważyłem kiedy minęło te czterdzieści parę minut, a tu już koniec odcinka... czyli szykuje się - używając nomenklatury z Castle'a - dwupartowiec i to jest bardzo dobrym posunięciem.
Jak do tej pory oglądałem ten serial bez większego zaangażowania, tak ten odcinek potwierdza, że jednak ta produkcja ma dużo do zaoferowania.
Miałem tak samo. Najlepszy odcinek jak do tej pory. Świetny klimat, świetne wyczucie jak rozłożyć akcję i momenty emocjonalne dało świetny mix i tak jak jc-k dałem się złapać. Naprawdę wciągnąłem się w ten odcinek, nawet nie zauważyłem kiedy minęło te czterdzieści parę minut, a tu już koniec odcinka... czyli szykuje się - używając nomenklatury z Castle'a - dwupartowiec i to jest bardzo dobrym posunięciem.
Jak do tej pory oglądałem ten serial bez większego zaangażowania, tak ten odcinek potwierdza, że jednak ta produkcja ma dużo do zaoferowania.
-Żeglowałeś kiedyś po oceanie?
-Nie.
-Na łodzi otoczonej morzem, bez lądu w zasięgu wzroku? Bez widzenia ziemi przez wiele dni? Wziąć przeznaczenie we własne ręce. Tego jeszcze chcę. Chcę być na placu Piazza del Campo w Sienie, poczuć dreszczyk emocji, gdy biegnie 10 koni wyścigowych. Chcę zjeść posiłek w Paryżu w L'Ambroisie na placu Wogezów. Chcę wypić butelkę wina. A potem kolejną. Chcę poczuć ciepło kobiety w zimnej pościeli. Jeszcze jedną noc z jazzem w The Village Vanguard. Chcę stawać na szczytach, palić kubańskie cygara, i czuć ciepło promieni na twarzy tak długo, jak będę mógł. Wspiąć się na ściankę. Wspiąć się na wieżę. Przepłynąć rzekę. Patrzeć na freski. Chcę usiąść w ogrodzie i przeczytać dobrą książkę. Ale najbardziej chciałbym usnąć. Usnąć tak jak wtedy, gdy byłem małym chłopcem. Daj mi to.
Skoro coś mi się kojarzy (choć w sumie idea jest zupełnie odwrotna) z filmem, który uznaję za mój ulubiony, to nie mam więcej pytań.. Odcinek znakomity (sam jestem zaskoczony, bo choć poprzednie epizody były niezłe, to takiego się nie spodziewałem), a James Spader jest naprawdę momentami wielki!
[i]-Żeglowałeś kiedyś po oceanie? -Nie. -Na łodzi otoczonej morzem, bez lądu w zasięgu wzroku? Bez widzenia ziemi przez wiele dni? Wziąć przeznaczenie we własne ręce. Tego jeszcze chcę. Chcę być na placu Piazza del Campo w Sienie, poczuć dreszczyk emocji, gdy biegnie 10 koni wyścigowych. Chcę zjeść posiłek w Paryżu w L'Ambroisie na placu Wogezów. Chcę wypić butelkę wina. A potem kolejną. Chcę poczuć ciepło kobiety w zimnej pościeli. Jeszcze jedną noc z jazzem w The Village Vanguard. Chcę stawać na szczytach, palić kubańskie cygara, i czuć ciepło promieni na twarzy tak długo, jak będę mógł. Wspiąć się na ściankę. Wspiąć się na wieżę. Przepłynąć rzekę. Patrzeć na freski. Chcę usiąść w ogrodzie i przeczytać dobrą książkę. Ale najbardziej chciałbym usnąć. Usnąć tak jak wtedy, gdy byłem małym chłopcem. Daj mi to.[/i]
http://www.youtube.com/watch?v=HU7Ga7qTLDU
Skoro coś mi się kojarzy (choć w sumie idea jest zupełnie odwrotna) z filmem, który uznaję za mój ulubiony, to nie mam więcej pytań.. Odcinek znakomity (sam jestem zaskoczony, bo choć poprzednie epizody były niezłe, to takiego się nie spodziewałem), a James Spader jest naprawdę momentami wielki! :)
Obejrzałem pilota głównie z uwagi na James Spadera, którego pamiętam z dobrej roli w Boston Legal i jestem pozytywnie zaskoczony. To znaczy nie do końca zaskoczony, bo czytałem wcześniej pozytywne opinie tu na forum, więc już przed oglądaniem miałem jako takie pojęcie, że serial jest ok. Po trzech obejrzanych odcinkach w zasadnie nie mam się do czego doczepić, fabuła nie pozwala się nudzić, nie widzę też jakiś większych błędów logicznych, całość wygląda bardzo bardzo fajnie.
Małym zgrzytem było dla mnie pojawienie się piosenki "Aint that a kick in the head" w pilocie. Melodię tę mam już silnie skojarzoną z grą Fallout New Vegas i nie lubię sobie mieszać motywów
Obejrzałem pilota głównie z uwagi na James Spadera, którego pamiętam z dobrej roli w Boston Legal i jestem pozytywnie zaskoczony. To znaczy nie do końca zaskoczony, bo czytałem wcześniej pozytywne opinie tu na forum, więc już przed oglądaniem miałem jako takie pojęcie, że serial jest ok. Po trzech obejrzanych odcinkach w zasadnie nie mam się do czego doczepić, fabuła nie pozwala się nudzić, nie widzę też jakiś większych błędów logicznych, całość wygląda bardzo bardzo fajnie. Małym zgrzytem było dla mnie pojawienie się piosenki "Aint that a kick in the head" w pilocie. Melodię tę mam już silnie skojarzoną z grą Fallout New Vegas i nie lubię sobie mieszać motywów :]
Po 4 odcinku pisałam, że nie wiem dlaczego ten serial oglądam.
Już wiem.
Dwa ostatnie odcinki przed przerwą dały niezłą odpowiedź.
Poprzedni - wiele skumulowanych emocji, 10 - emocje + potencjał na dalszy ciąg, który rysuje się interesująco.
Spoiler:
Nie wiem natomiast, co stało się z tym czarnym agentem (tym od litanii w dziwnym języku), którego miał zabić ten z krzywą mordą w poprzednim odcinku. Wydawało mi się, że gdzieś biegł za karetką z Redem, a potem go nie zauważyłam.
Po 4 odcinku pisałam, że nie wiem dlaczego ten serial oglądam. Już wiem. :) Dwa ostatnie odcinki przed przerwą dały niezłą odpowiedź. Poprzedni - wiele skumulowanych emocji, 10 - emocje + potencjał na dalszy ciąg, który rysuje się interesująco. [spoiler]Nie wiem natomiast, co stało się z tym czarnym agentem (tym od litanii w dziwnym języku), którego miał zabić ten z krzywą mordą w poprzednim odcinku. Wydawało mi się, że gdzieś biegł za karetką z Redem, a potem go nie zauważyłam.[/spoiler]
Uczestniczył między innymi w tej samowolnej akcji odbicia Reda, która się nie udała, bo w budynku poza tamtymi zbirami nie było ani Anslo, ani Reda. Przed początkiem akcji wsiadł do samochodu, w którym była Lizzie i babka - pan Kaplan.
Przesadą jest też nazwać go agentem, chyba że agentem Reda
[spoiler]Uczestniczył między innymi w tej samowolnej akcji odbicia Reda, która się nie udała, bo w budynku poza tamtymi zbirami nie było ani Anslo, ani Reda. Przed początkiem akcji wsiadł do samochodu, w którym była Lizzie i babka - pan Kaplan.
Przesadą jest też nazwać go agentem, chyba że agentem Reda :D[/spoiler]
Bardzo dobry finał jesienny. "Cmoknięcie" Reda i za chwilę metoda kaszlowa z gwoździkiem - niezłe. No i ta ostatnia rozmowa, z zastanawiającym wyznaniem Reda - choć rozumieć je można praktycznie dowolnie. Nie przypuszczałem, gdy zaczynałem oglądać, że będzie to serial, na który będę czekał
Bardzo dobry finał jesienny. "Cmoknięcie" Reda i za chwilę metoda kaszlowa z gwoździkiem - niezłe. No i ta ostatnia rozmowa, z zastanawiającym wyznaniem Reda - choć rozumieć je można praktycznie dowolnie. Nie przypuszczałem, gdy zaczynałem oglądać, że będzie to serial, na który będę czekał :)
Akurat ten epizod nie był już tak dobry jak poprzedni, nie budził już takich emocji.
Ale nudny nie był, bo trochę się działo: wątek "podglądaczy" na pewno się rozwinie, no bo nie wiadomo kto za tym stał, aczkolwiek telefon Lizzy może coś sugerować albo to zmyła ze strony scenarzystów, mamy kolejną ciekawą postać na usługach Reda, powinna się częściej pojawiać. Wąek męża Lizzy dalej niejasny i nie wiadomo jak dalej się on rozwinie.
Podejrzewam, że przez parę odcinków formuła serialu może się zmienić, choć wolałbym by zmieniła się na stałe, co może sugerować końcówka... ale też scena przesłuchania Reda przez tajemniczego starszego pana.
A w końcowej scenie Red kłamał, nie mam wątpliwości, tym to mnie akurat twórcy strasznie poirytowali.
Nie zmienia to jednak faktu, że dzięki tym dwóm epizodom serial nabrał kolorytu, zwiększył dynamikę i przeniósł ją na inne tory, co za skutkowało tym, że naprawdę ciekawi mnie co będzie dalej.
Akurat ten epizod nie był już tak dobry jak poprzedni, nie budził już takich emocji. Ale nudny nie był, bo trochę się działo: wątek "podglądaczy" na pewno się rozwinie, no bo nie wiadomo kto za tym stał, aczkolwiek telefon Lizzy może coś sugerować albo to zmyła ze strony scenarzystów, mamy kolejną ciekawą postać na usługach Reda, powinna się częściej pojawiać. Wąek męża Lizzy dalej niejasny i nie wiadomo jak dalej się on rozwinie. Podejrzewam, że przez parę odcinków formuła serialu może się zmienić, choć wolałbym by zmieniła się na stałe, co może sugerować końcówka... ale też scena przesłuchania Reda przez tajemniczego starszego pana.
A w końcowej scenie Red kłamał, nie mam wątpliwości, tym to mnie akurat twórcy strasznie poirytowali.
Nie zmienia to jednak faktu, że dzięki tym dwóm epizodom serial nabrał kolorytu, zwiększył dynamikę i przeniósł ją na inne tory, co za skutkowało tym, że naprawdę ciekawi mnie co będzie dalej.
A jeśli nie kłamał? Co prawda ja też skłaniałbym się do tej opcji, o której mówisz, ale gdyby jednak okazało się, że sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana? Tylko po co wtedy taki wysiłek, żeby nieustannie pomagać Lizzy? I skąd te emocjonalnie zaangażowanie? Choć z drugiej strony wiemy, że Red to nie postać bez uczuć, naprawdę przeżywał to, co miało stać się np. z Dembe... Ale pewnie faktycznie kłamał, bo trzeba było zrobić cliffa
A jeśli nie kłamał? Co prawda ja też skłaniałbym się do tej opcji, o której mówisz, ale gdyby jednak okazało się, że sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana? Tylko po co wtedy taki wysiłek, żeby nieustannie pomagać Lizzy? I skąd te emocjonalnie zaangażowanie? Choć z drugiej strony wiemy, że Red to nie postać bez uczuć, naprawdę przeżywał to, co miało stać się np. z Dembe... Ale pewnie faktycznie kłamał, bo trzeba było zrobić cliffa ;)
Szczerze? Wolałabym, żeby mówił prawdę. Uniknęlibyśmy, w ten sposób, zbyt prostych rozwiązań.
Prawda w wypowiedzi Reda otwierałaby nowe możliwości scenariuszowe, dodając skomplikowania i (być może) prowadziłaby do odkrycia innych, interesująco nakreślonych powodów motywacji jego postępowania.
edit: powodów motywacji? Ale mi się palnęło.
Szczerze? Wolałabym, żeby mówił prawdę. Uniknęlibyśmy, w ten sposób, zbyt prostych rozwiązań. Prawda w wypowiedzi Reda otwierałaby nowe możliwości scenariuszowe, dodając skomplikowania i (być może) prowadziłaby do odkrycia innych, interesująco nakreślonych powodów motywacji jego postępowania. edit: powodów motywacji? Ale mi się palnęło. :D
Też bym chciał żeby mówił prawdę, ale podejrzewam, że twórcy raczej pójdą na łatwiznę, choć trochę na około i w końcu dowiemy się tego co już od pilota było wiadomo... no bo w końcu z jakiego innego powodu miałby tak troszczyć się o Lizzy? Choć znów nasuwa się pytanie dlaczego poddał się akurat teraz, a nie wcześniej?
No nic na odpowiedzi przyjdzie nam teraz poczekać.
Też bym chciał żeby mówił prawdę, ale podejrzewam, że twórcy raczej pójdą na łatwiznę, choć trochę na około i w końcu dowiemy się tego co już od pilota było wiadomo... no bo w końcu z jakiego innego powodu miałby tak troszczyć się o Lizzy? Choć znów nasuwa się pytanie dlaczego poddał się akurat teraz, a nie wcześniej? No nic na odpowiedzi przyjdzie nam teraz poczekać.
Serial sobie powrócił i nie do końca wiem, co sądzić o tym, w tym sensie, że o ile na Spadera w tej roli mogę się gapić bez przerwy, tak świetnie gra, to jednak pewien powrót do specyficznej formy proceduralności maskowanej zależnością cotygodniowych "badgajów" z główną historią z lekka mnie zaniepokoił. Zabrakło mi tej emocjonalności, tej dynamiki paru ostatnich odcinków przed przerwą. Oczywiście, rozumiem konieczność retardacji w serialach, to ich cecha w sumie immanentna, poza niektórymi wyjątkami, w stylu np. - zupełnie różnych - "The Killing" lub "Spartakus", ale jakoś te zejście z progu wrażeń w przypadku "The Blacklist" mnie zasmuciło. Niby jest fajnie, bo np. Alchemik jest bardzo ciekawie, choć z dużą fantazją, pomyślanym przestępcą, to jednak już wątek zaczynającego romansować Toma jest z lekka rozczarowujący. Niby ma powody, w sensie - można zrozumieć, czemu to się dzieje, ale to takie banalne, choć pytanie, kim jest ta kobieta, która wyraźnie robi to w jakimś celu
Generalnie, to pewnie wina mojego nastawienia, spodziewałem się Latający Potwór Spaghetti wie czego, więc stąd rozczarowanie Ale co tam, Spader i tak rekompensuje wszelkie braki
Serial sobie powrócił i nie do końca wiem, co sądzić o tym, w tym sensie, że o ile na Spadera w tej roli mogę się gapić bez przerwy, tak świetnie gra, to jednak pewien powrót do specyficznej formy proceduralności maskowanej zależnością cotygodniowych "badgajów" z główną historią z lekka mnie zaniepokoił. Zabrakło mi tej emocjonalności, tej dynamiki paru ostatnich odcinków przed przerwą. Oczywiście, rozumiem konieczność retardacji w serialach, to ich cecha w sumie immanentna, poza niektórymi wyjątkami, w stylu np. - zupełnie różnych - "The Killing" lub "Spartakus", ale jakoś te zejście z progu wrażeń w przypadku "The Blacklist" mnie zasmuciło. Niby jest fajnie, bo np. Alchemik jest bardzo ciekawie, choć z dużą fantazją, pomyślanym przestępcą, to jednak już wątek zaczynającego romansować Toma jest z lekka rozczarowujący. Niby ma powody, w sensie - można zrozumieć, czemu to się dzieje, ale to takie banalne, choć pytanie, kim jest ta kobieta, która wyraźnie robi to w jakimś celu :)
Generalnie, to pewnie wina mojego nastawienia, spodziewałem się Latający Potwór Spaghetti wie czego, więc stąd rozczarowanie :) Ale co tam, Spader i tak rekompensuje wszelkie braki :)
retardacja,
immanentna,
zerknę do słownika.
A mnie znowu trochę przeszkadza fakt, że Spader jest tak dobry i za bardzo odróżnia się od reszty obsady, która nie potrafi stworzyć kreacji, mogących stanowić odpowiednie tło dla Reda.
retardacja, immanentna, zerknę do słownika. :D A mnie znowu trochę przeszkadza fakt, że Spader jest tak dobry i za bardzo odróżnia się od reszty obsady, która nie potrafi stworzyć kreacji, mogących stanowić odpowiednie tło dla Reda.
To też fakt, przydałoby się, żeby ktoś, ktokolwiek był dla niego realnym partnerem zarówno w grze aktorskiej, jak i samej historii - a o to bardzo trudno jak na razie Zerknęłaś?
To też fakt, przydałoby się, żeby ktoś, ktokolwiek był dla niego realnym partnerem zarówno w grze aktorskiej, jak i samej historii - a o to bardzo trudno jak na razie :) Zerknęłaś? ;)
Czyli inwersja Jeszcze jedno mnie męczy w tych nowych odcinkach, czyli próba budowania zaplecza pozostałych agentów - co wnosi historia tego, co siedział ze Spaderem w szklanej celi? To, że się naprawił z odcinka na odcinek, to inna rzecz, ale po co mi wiedza na temat jego żony? Rozumiem, budowanie sieci relacji interpersonalnych, ale w tym przypadku są to elementy, które nic nie wnoszą, a tylko drażnią
Czyli inwersja ;) Jeszcze jedno mnie męczy w tych nowych odcinkach, czyli próba budowania zaplecza pozostałych agentów - co wnosi historia tego, co siedział ze Spaderem w szklanej celi? To, że się naprawił z odcinka na odcinek, to inna rzecz, ale po co mi wiedza na temat jego żony? Rozumiem, budowanie sieci relacji interpersonalnych, ale w tym przypadku są to elementy, które nic nie wnoszą, a tylko drażnią :)
Widzisz Bostonq, bo takie myki fabularne, które pozwalają obudować charakterologicznie postać, powinno się stosować umiejętnie.
To znaczy, żeby wzbogacały postać, coś o niej więcej mówiły, coś, co miałoby płynne przełożenie na zachowanie się tej postaci w głównym nurcie wydarzeń opisywanych przez serial i wreszcie, żeby tworzyły postać wielowarstwową. Przy czym, taka rozbudowa postaci powinna następować możliwie bez zakłócania tempa akcji i powinna być uzasadniona fabularnie.
Weźmy np Almost Human, tu brakuje mi właśnie mocniejszego rozbudowania postaci, które są tłem dla dwójki głównych bohaterów.
Podobnie miałam z Wire in Blood. O ile postacie główne mają ten rys wielowymiarowości, o tyle reszta - płaska jak rysunek na plakacie filmowym.
Pewnie to moje skrzywienie, bo chociaż lubię akcję, to także lubię odpowiedzi na pytania - dlaczego tak, a nie inaczej, czyli babranie się w motywach.
Widzisz Bostonq, bo takie myki fabularne, które pozwalają obudować charakterologicznie postać, powinno się stosować umiejętnie. To znaczy, żeby wzbogacały postać, coś o niej więcej mówiły, coś, co miałoby płynne przełożenie na zachowanie się tej postaci w głównym nurcie wydarzeń opisywanych przez serial i wreszcie, żeby tworzyły postać wielowarstwową. Przy czym, taka rozbudowa postaci powinna następować możliwie bez zakłócania tempa akcji i powinna być uzasadniona fabularnie. Weźmy np Almost Human, tu brakuje mi właśnie mocniejszego rozbudowania postaci, które są tłem dla dwójki głównych bohaterów. Podobnie miałam z Wire in Blood. O ile postacie główne mają ten rys wielowymiarowości, o tyle reszta - płaska jak rysunek na plakacie filmowym. Pewnie to moje skrzywienie, bo chociaż lubię akcję, to także lubię odpowiedzi na pytania - dlaczego tak, a nie inaczej, czyli babranie się w motywach. ;)
Spader jest wielki. Sceny ostatnie najnowszego odcinka, gesty, ruchy głową, głos - że też musiał akurat stworzyć taką postać w sumie dość miałkim fabularnie serialu... Zresztą, to mało istotne, i tak warto go oglądać (serial), dla Niego samego (Spadera). W sumie historia w tym epizodzie była ciekawa, ale bardzo drażniło mnie jej sztuczne i nachalne powiązanie z losami głównej pary: tej pani o kwadratowej twarzy i jej męża, który ratuje się w sytuacji stresującej rozmową z inną kobietą w samochodzie... Wcześniej ten wątek był rozgrywany lepiej, teraz w sumie średnio mnie interesuje, czy Tom ma coś na sumieniu, czy też nie, oglądam ten serial tylko i wyłącznie z powodu Spadera I jak długo będzie grał, tak długo będę oglądał
Spader jest wielki. Sceny ostatnie najnowszego odcinka, gesty, ruchy głową, głos - że też musiał akurat stworzyć taką postać w sumie dość miałkim fabularnie serialu... :) Zresztą, to mało istotne, i tak warto go oglądać (serial), dla Niego samego (Spadera). W sumie historia w tym epizodzie była ciekawa, ale bardzo drażniło mnie jej sztuczne i nachalne powiązanie z losami głównej pary: tej pani o kwadratowej twarzy i jej męża, który ratuje się w sytuacji stresującej rozmową z inną kobietą w samochodzie... Wcześniej ten wątek był rozgrywany lepiej, teraz w sumie średnio mnie interesuje, czy Tom ma coś na sumieniu, czy też nie, oglądam ten serial tylko i wyłącznie z powodu Spadera :) I jak długo będzie grał, tak długo będę oglądał :)