[Starz]: [2014], na antenie Produkcja: USA, Gatunek: Fantasy Reżyseria: John Dahl, Scenariusz: Ron Moore
Outlander, to jak okresla tworca serialu - Ron Moore - wspolczesne fantazy, w ktorym bedzie troche przemocy i scen seksu, ale nie bedzie pod tym wzgledem posuniete do skrajnosci.
Serial oparty bedzie o ksiazki Diany Gabaldon, w ktorych Claire (Caitriona Balfe) - pielęgniarka opiekująca się rannymi żołnierzami niespodziewanie przenosi się w czasie z 20 do 18 wieku i tam przezywa przygode swojego zycia.
Pomimo, ze serial ma byc produkcja fantasy, 18 wieczne realia historyczne maja byc zachowane - brudne i malo higieniczne, odwrotnie niz jest to czesto przedstawiane we wspolczesnych filmach historycznych.
Moje oczekiwania - ostrozny optymizm. Produkcje Starz wahaja sie od filmowych kiczow pokroju Xeny, poprzez nieortodoksyjnego i przyzwoitego Spartacusa, do bardzo dobrego dramatu politycznego(Boss moim zdaniem byl lepszy od House of Cards).
Gwarancja jakosci jest nazwisko Rona Moora - tworcy chyba juz kultowej nowej wersji Battlestar Galactica.
[b] [Starz][/b]: [2014], [b]na antenie[/b] [b]Produkcja:[/b] USA, [b]Gatunek:[/b] Fantasy [b]Reżyseria:[/b] John Dahl, [b]Scenariusz:[/b] Ron Moore [url=http://www.starz.com/originals/outlander/][img]https://baza.seriale-asd.eu/images/o1.gif[/img][/url][url=http://www.imdb.com/title/tt3006802/][img]https://baza.seriale-asd.eu/images/o2.gif[/img][/url][img]https://baza.seriale-asd.eu/images/o3a.gif[/img][img]https://baza.seriale-asd.eu/images/o4a.gif[/img][img]https://baza.seriale-asd.eu/images/o5a.gif[/img]
Outlander, to jak okresla tworca serialu - Ron Moore - wspolczesne fantazy, w ktorym bedzie troche przemocy i scen seksu, ale nie bedzie pod tym wzgledem posuniete do skrajnosci. Serial oparty bedzie o ksiazki Diany Gabaldon, w ktorych Claire (Caitriona Balfe) - pielęgniarka opiekująca się rannymi żołnierzami niespodziewanie przenosi się w czasie z 20 do 18 wieku i tam przezywa przygode swojego zycia. Pomimo, ze serial ma byc produkcja fantasy, 18 wieczne realia historyczne maja byc zachowane - brudne i malo higieniczne, odwrotnie niz jest to czesto przedstawiane we wspolczesnych filmach historycznych.
Moje oczekiwania - ostrozny optymizm. Produkcje Starz wahaja sie od filmowych kiczow pokroju Xeny, poprzez nieortodoksyjnego i przyzwoitego Spartacusa, do bardzo dobrego dramatu politycznego(Boss moim zdaniem byl lepszy od House of Cards). Gwarancja jakosci jest nazwisko Rona Moora - tworcy chyba juz kultowej nowej wersji Battlestar Galactica.
Mam mieszane uczucia bo książka (cała seria) jest opasłym romansidłem, na dodatek bardzo nużącym. Odpadłam przy 45 chyba stronie pierwszego tomu, potem przerzuciłam na szybko i dałam sobie spokój.
Starz to też jak dla mnie średnia rekomendacja. No cóż, poczekamy na serial. Ocenimy.
Mam mieszane uczucia bo książka (cała seria) jest opasłym romansidłem, na dodatek bardzo nużącym. Odpadłam przy 45 chyba stronie pierwszego tomu, potem przerzuciłam na szybko i dałam sobie spokój. Starz to też jak dla mnie średnia rekomendacja. No cóż, poczekamy na serial. Ocenimy.
Sindar bezbłędnie ujął specyfikę stacji Starz, ale wbrew beacie101 należę do tych, którzy skupiają się na pozytywach: wybitny "Spartacus", bardzo dobry "Da Vinci...", więc bezwzględnie spróbuję, choć faktycznie - tu z kolei z beatą się zgadzam, choć nie czytałem akurat tej książki - fabuła zapowiada się tak jakoś niepokojąco romansowo rozwleczona
Sindar bezbłędnie ujął specyfikę stacji Starz, ale wbrew beacie101 należę do tych, którzy skupiają się na pozytywach: wybitny "Spartacus", bardzo dobry "Da Vinci...", więc bezwzględnie spróbuję, choć faktycznie - tu z kolei z beatą się zgadzam, choć nie czytałem akurat tej książki - fabuła zapowiada się tak jakoś niepokojąco romansowo rozwleczona ;)
Nie znam ksiazek, niemniej Ron Moore i romans nie do konca mi pasuje...
w koncu to co zrobil z nowym BSG w porownaniu do telewizyjnego pierwowzoru to prawdziwy majstersztyk.
Licze, ze ksiazki nie beda wierna ekranizacja, a jedynie inspiracja do rozwiniecia wyobrazni Rona, a opowiadac historie i trzymac w napieciu on naprawde potrafi.
Nie znam ksiazek, niemniej Ron Moore i romans nie do konca mi pasuje... w koncu to co zrobil z nowym BSG w porownaniu do telewizyjnego pierwowzoru to prawdziwy majstersztyk. Licze, ze ksiazki nie beda wierna ekranizacja, a jedynie inspiracja do rozwiniecia wyobrazni Rona, a opowiadac historie i trzymac w napieciu on naprawde potrafi.
Słyszę o tym serialu już od jakiegoś czasu. Ron Moore ma u mnie duży kredyt zaufania, więc serialowi dam szansę. Obejrzę i w tedy ocenię.
Podobno książka jest przesycona scenami erotycznymi, ale w serialu ma ich być trochę mniej i mają być podobno uzasadnione, cokolwiek by to nie znaczyło.
Co do samej stacji to oglądałem tylko "Spartacusa" i "Da Vinci's Demons", więc nie wiem jak wypadają inne produkcje.
Słyszę o tym serialu już od jakiegoś czasu. Ron Moore ma u mnie duży kredyt zaufania, więc serialowi dam szansę. Obejrzę i w tedy ocenię. Podobno książka jest przesycona scenami erotycznymi, ale w serialu ma ich być trochę mniej i mają być podobno uzasadnione, cokolwiek by to nie znaczyło. Co do samej stacji to oglądałem tylko "Spartacusa" i "Da Vinci's Demons", więc nie wiem jak wypadają inne produkcje.
A co Wy macie przeciwko elementom romansowym?
Ja tam lubię, gdy ludzie czasami się kochają zamiast ciągle się zabijać.
Uzasadniona scena erotyczna, to taka, gdy ludzie idą do łóżka, żeby się kochać (albo "uprawiać" sex)- jak to w życiu bywa.
Owszem, można pokazać takie sceny w okrojony sposób, pod kołdrą, zjazd kamery na okno albo inny ważny element wyposażenia, a rankiem zobaczyć takich kochanków, jak wyskakują z pościeli w pełnym stroju.
O serialu pisałam na FB i sprawdzę czy warto było się zainteresować tą produkcją.
A co Wy macie przeciwko elementom romansowym? Ja tam lubię, gdy ludzie czasami się kochają zamiast ciągle się zabijać. Uzasadniona scena erotyczna, to taka, gdy ludzie idą do łóżka, żeby się kochać (albo "uprawiać" sex)- jak to w życiu bywa. Owszem, można pokazać takie sceny w okrojony sposób, pod kołdrą, zjazd kamery na okno albo inny ważny element wyposażenia, a rankiem zobaczyć takich kochanków, jak wyskakują z pościeli w pełnym stroju. O serialu pisałam na FB i sprawdzę czy warto było się zainteresować tą produkcją.
Nie mam nic przeciwko elementom romansowym, naprawdę. Tyle, że książki o które oparty jest serial to taki baaaaardzo rozwleczony Harlequin. Stąd moja nieufność.
Nie mam nic przeciwko elementom romansowym, naprawdę. Tyle, że książki o które oparty jest serial to taki baaaaardzo rozwleczony Harlequin. Stąd moja nieufność.
Ja również nie mam, wszak jestem "weteranem" "Internatu" i "El Barco", które w sporej części wypełnione są romansami Mi chodziło tylko o to, że jeśli istotną serialu będzie ckliwa romansowość, to mi to nie bardzo podchodzi. Dobry romans może być wspaniały, patrz "Wichrowe wzgórza"
Ja również nie mam, wszak jestem "weteranem" "Internatu" i "El Barco", które w sporej części wypełnione są romansami ;) Mi chodziło tylko o to, że jeśli istotną serialu będzie ckliwa romansowość, to mi to nie bardzo podchodzi. Dobry romans może być wspaniały, patrz "Wichrowe wzgórza" :)
Nie wierzę, że to powiem, ale pierwszy odcinek bardzo mi się spodobał. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to ciekawe filtry. Twórcy pokombinowali coś rozpiętością tonalną. Druga sprawa to fajna muza, choć dość jednostajna. Od razu zwróciła moją uwagę także piosenka z czołówki. Do tego fajny klimacik, kilka ślicznych widoczków wilgotnej Szkocji oraz naprawdę, ale to naprawdę cudowne dziewczę w głównej roli. Pierwszy raz widzę tę aktorkę - chyba - ale ma w oczach coś niezwykle interesującego. Zresztą cała obsada jest dobrze dobrana, choć gra ze specyficzną manierą. Do tego warto wspomnieć o realiach. Nie znam się na szkockim uzbrojeniu czy strojach, ale na pewno zadbano, by wszystko było odpowiednio brudne, łącznie z zębami. Wojownicy mają fantastyczne zarosty, a same czasy ukazano z odpowiednią brutalnością i ordynarnością.
Minusy? W sumie niewielkie. Dość irytujący i nieumiejętny sposób narracji. Słyszymy głos bohaterki, która mówi o tym, że jej mąż uwielbia historię i od razu widzimy jak tenże robi zdjęcia ruinom. O sobie mówi, że zainteresowała się botaniką i na zawołanie mamy obrazek, gdy przystaje przy jakimś kwiatku. Ehh panie reżyserze, albo obraz albo słowa. Nie ma sensu się powtarzać, widz jest domyślny. Jest też scena, w której chcąc opatrzyć ranę nasza bohaterka zwraca się z prośbą o jodynę. Bardzo głupie. Na szczęście można to od biedy usprawiedliwić odruchem w chwili zdenerwowania, ale mam nadzieję, że nie będzie więcej takich zagrywek z zapominaniem, w jakich czasach przebywa.
A historia, bo w końcu ta jest najważniejsza. Na razie jest dobrze, bo zapoczątkowanie intrygi jest wprowadzone w odpowiednim tempie, a i przeniesienie w czasie i rzucenie protagonistki w wir zdarzeń było ciekawe. Trochę się jednak boję, co będzie dalej i czy serial nie straci na konieczności przedstawienia tej wielkiej i rozdartej miłości. Zobaczymy.
Jestem mile zaskoczony, i to nie tylko dlatego, że spodziewałem się romantycznego do porzygania gniota.
Nie wierzę, że to powiem, ale pierwszy odcinek bardzo mi się spodobał. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to ciekawe filtry. Twórcy pokombinowali coś rozpiętością tonalną. Druga sprawa to fajna muza, choć dość jednostajna. Od razu zwróciła moją uwagę także piosenka z czołówki. Do tego fajny klimacik, kilka ślicznych widoczków wilgotnej Szkocji oraz naprawdę, ale to naprawdę cudowne dziewczę w głównej roli. Pierwszy raz widzę tę aktorkę - chyba - ale ma w oczach coś niezwykle interesującego. Zresztą cała obsada jest dobrze dobrana, choć gra ze specyficzną manierą. Do tego warto wspomnieć o realiach. Nie znam się na szkockim uzbrojeniu czy strojach, ale na pewno zadbano, by wszystko było odpowiednio brudne, łącznie z zębami. Wojownicy mają fantastyczne zarosty, a same czasy ukazano z odpowiednią brutalnością i ordynarnością.
Minusy? W sumie niewielkie. Dość irytujący i nieumiejętny sposób narracji. Słyszymy głos bohaterki, która mówi o tym, że jej mąż uwielbia historię i od razu widzimy jak tenże robi zdjęcia ruinom. O sobie mówi, że zainteresowała się botaniką i na zawołanie mamy obrazek, gdy przystaje przy jakimś kwiatku. Ehh panie reżyserze, albo obraz albo słowa. Nie ma sensu się powtarzać, widz jest domyślny. Jest też scena, w której chcąc opatrzyć ranę nasza bohaterka zwraca się z prośbą o jodynę. Bardzo głupie. Na szczęście można to od biedy usprawiedliwić odruchem w chwili zdenerwowania, ale mam nadzieję, że nie będzie więcej takich zagrywek z zapominaniem, w jakich czasach przebywa.
A historia, bo w końcu ta jest najważniejsza. Na razie jest dobrze, bo zapoczątkowanie intrygi jest wprowadzone w odpowiednim tempie, a i przeniesienie w czasie i rzucenie protagonistki w wir zdarzeń było ciekawe. Trochę się jednak boję, co będzie dalej i czy serial nie straci na konieczności przedstawienia tej wielkiej i rozdartej miłości. Zobaczymy.
Jestem mile zaskoczony, i to nie tylko dlatego, że spodziewałem się romantycznego do porzygania gniota.
Po drugim odcinku. Niestety mój entuzjazm nieco ostygł. Co prawda to się dalej fajnie ogląda i nie męczą nawet te flirty i sceny zakochiwania się, ale już realia, którymi się zachwycałem, przestały być wiarygodne. Przesadzono z tą pełną przepychu salą jadalną, kryształami oraz ustawieniem stołów - rodem ze średniowiecznej fantasy. Zaczęło też być nazbyt kolorowo i czysto. ALE DZIEWCZĘ DALEJ CUDNE.
Po drugim odcinku. Niestety mój entuzjazm nieco ostygł. Co prawda to się dalej fajnie ogląda i nie męczą nawet te flirty i sceny zakochiwania się, ale już realia, którymi się zachwycałem, przestały być wiarygodne. Przesadzono z tą pełną przepychu salą jadalną, kryształami oraz ustawieniem stołów - rodem ze średniowiecznej fantasy. Zaczęło też być nazbyt kolorowo i czysto. ALE DZIEWCZĘ DALEJ CUDNE.
A mi się podoba i to bardzo. Jeżeli ktoś zna realia historyczne tak jak ja, czyli niezbyt dobrze to zarzuty przedstawione przez najphila nie będą przeszkadzać i pomijając wierność realiom historycznym serial naprawdę dobrze się ogląda pomimo tego, że akcja bardzo wolno idzie na przód to tytuł ten ma niesamowity klimat, na co wpływa posługiwanie się rodzimym szkockim językiem, wyśmienita muzyka oraz pierwszoosobowa narracja. To wszystko tworzy całkiem niezłą mieszankę.
A mi się podoba i to bardzo. Jeżeli ktoś zna realia historyczne tak jak ja, czyli niezbyt dobrze to zarzuty przedstawione przez najphila nie będą przeszkadzać i pomijając wierność realiom historycznym serial naprawdę dobrze się ogląda pomimo tego, że akcja bardzo wolno idzie na przód to tytuł ten ma niesamowity klimat, na co wpływa posługiwanie się rodzimym szkockim językiem, wyśmienita muzyka oraz pierwszoosobowa narracja. To wszystko tworzy całkiem niezłą mieszankę.
Czy w tym serialu jest walka o niepodległość Szkocji? Jeśli tak, to niech wprowadzą bohaterkę, która się do nich cofnie z dnia dzisiejszego i powie im, że to wszystko i tak bez sensu
Czy w tym serialu jest walka o niepodległość Szkocji? Jeśli tak, to niech wprowadzą bohaterkę, która się do nich cofnie z dnia dzisiejszego i powie im, że to wszystko i tak bez sensu :D
Nadrobiłem zaległości i... mam małą schizofrenię.
Pierwszy odcinek ledwo zmęczyłem, szczęściem uratowała go końcówka.
Kolejne cztery odcinki oglądałem z rosnącą przyjemnością. Naprawdę nieźle się je oglądało, sprawy sercowe gdzieś tam w tle się tliły, ale za mocno nie przeszkadzały i liczyłem, że tak będzie do końca sezonu przed przerwą. Niestety, potem nastał czas na odcinki 6 i 7, a już najgorzej ten ostatni...
Nawet moja połowica nie była w stanie spokojnie go obejrzeć. Regularny Harlequin, który obejrzeliśmy w przyspieszonym tempie...
Pytanie, jaka będzie forma serialu po powrocie na ekrany.
Co prawda nadal liczę na nazwisko Rona D. Moore'a, ale jeżeli Outlander częściej będzie eksplorował kierunek przyjęty w ostatnich 2 odcinkach pierwszej połowy sezonu, chyba za długo tego serialu oglądał jednak nie będę.
Nadrobiłem zaległości i... mam małą schizofrenię. Pierwszy odcinek ledwo zmęczyłem, szczęściem uratowała go końcówka. Kolejne cztery odcinki oglądałem z rosnącą przyjemnością. Naprawdę nieźle się je oglądało, sprawy sercowe gdzieś tam w tle się tliły, ale za mocno nie przeszkadzały i liczyłem, że tak będzie do końca sezonu przed przerwą. Niestety, potem nastał czas na odcinki 6 i 7, a już najgorzej ten ostatni... Nawet moja połowica nie była w stanie spokojnie go obejrzeć. Regularny Harlequin, który obejrzeliśmy w przyspieszonym tempie...
Pytanie, jaka będzie forma serialu po powrocie na ekrany. Co prawda nadal liczę na nazwisko Rona D. Moore'a, ale jeżeli Outlander częściej będzie eksplorował kierunek przyjęty w ostatnich 2 odcinkach pierwszej połowy sezonu, chyba za długo tego serialu oglądał jednak nie będę.
