Ja nie dałem rady

Nie mogę zupełnie strawić takich wątków-wypełniaczy, które w sumie nic nie wnoszą i nie wiem czemu służą, zasypiam przy czymś takim, a mam wrażenie, że tego tu pełno. Typu 4 lipca, impreza, snują się ludzie na ekranie tam i z powrotem. Pojawiają się gliniarze (hmm, wokół czarna dzielnica, fajerwerki strzelają, no nic, widać miało tak być, jakiś ukryty cel w tym jest żeby ta scena się pojawiła), potem czarny policjant interweniuje, potem główny bohater i matka jęczą jak szyja boli. Super, tylko po co to wszystko, o co chodzi poza zabraniem 15-20 minut

. Do tego bohaterowie prowadzą niczemu nie służące dialogi, brak jakiejś solidności w budowie postaci (większość dialogów niczemu nie służy, chyba że ... zamiast pokazać coś - bohaterowie sobie o tym powiedzą

, typu zabicie tego mięśniaka co nie zostało pokazane). Oj, nie lubię takich produkcji zupełnie, no ale to "tylko" FX, dawno już nie widziałem czegoś dobrego spod tego znaku.
Nie wiem, może jakby to było 10 lat do tyłu, to bym inaczej na to patrzył, ale przez ten czas poprzeczka serialowa poszła ostro w górę
PS. Albo ta scena, kiedy koleś chodzi z kompasem po dżungli, bo właśnie "teleportował się" z USA (po co to pokazywać, kiedy w pierwszym kolejnym dialogu koleś powie, jak tam trafił

). Wojska rządowe nie mogą namierzyć, ten znajduje. A potem cały wypełniacz jak koleś siedzi między drzewami i gada o futbolu i co tam jeszcze, a cała produkcja narkotyków to kilka kobiet w chacie

Faktycznie tam zacząłem mieć problem z tym serialem.
To, co dałem radę obejrzeć wygląda w moim odbiorze tak, jakby budżet był mocno ograniczony, w efekcie starczyło kasy na kilka scen, które rozwleczono maksymalnie wstawiając co się tylko tam da, rzeczy pomiędzy wrzucono w dialogi i już. Niestety, to nie wytrzymuje konkurencji z produkcjami takimi jak choćby wspominany wcześniej Narcos. Co do Breaking Bad, tam do uzyskania efektu wystarczyło kilka wnętrz + kamper, bo rzecz była dobrze pomyślana na dostępny budżet. W Snowfall wyraźnie kołdra jest za krótka

typu scena z samolotem na pustyni, jeden aktor ma obwiązaną głowę i gra nieprzytomnego, a drugi jakoś samodzielnie musi "zrobić" pół odcinka i opowiedzieć o wypadku z samolotem (pewnie nie było kasy, żeby coś pokazać). I to nie działa, dramatyzmu zero (napięcie ma w zamiarze twórców wzrosnąć, bo baniak z wodą się przewrócił, płachtę osłaniającą przed słońcem wiatr zerwał i temu podobne atrakcje. Serio?).