A mi się Mando podobał. Też uważam się za fana SW, choć tylko ekranowym, bo nie czytałem nic osadzonego w tym świecie (a jeżeli czytałem to nie pamiętam).
Jak dla mnie na duży plus jest klimat, który mimo, że czuć tu SW to jest mniej bajkowy od filmów i tak trochę bardziej hmm... brudny? Chyba to będzie najlepsze określenie.
Scenografia i kostiumy to już klasa kinowa i nie mam się tutaj do czego przyczepić. Muzyka też świetna. Ogólnie rzecz ujmując technicznie serial nie odstaje od filmów.
A co do samej historii i bohaterów. To Mando jak go poznajemy jest bezlitosnym łowcą nagród, który nienawidzi wszelkiej maści droidów, by w finałowym odcinku poświęcać się dla innych i odmawiać droidowi tego samego. Nasz Mando został ojcem "bo tak każe obyczaj" i teraz mamy ciekawy punkt wyjścia dla drugiego sezonu.
Co do wypowiedzi Dziobaka powyżej. Też od razu mi się Mandalorian skojarzył z Firefly, ale to chyba tak mało być, a przynajmniej dla tych, którzy serial FOXa oglądali.
A teraz będę bronił finałowego odcinka
Akcja z TIE Fighterem to nic w porównaniu z akcją Anakina z epizodu drugiego. Sama scena mieści się w przyjętej konwencji, więc mnie ona nie razi.
Moff Gideon nie jest Sithem (nie trzeba być Jedi, żeby władać mieczem świetlnym), a ten "laserowy miecz" nie jest bronią Jedi (ani Sithów). Coś mi w nim nie pasowało, więc zrobiłem mały research i jak się okazuje, jest to Darksaber. Broń na podobieństwo miecza świetlnego ale, o innym kształcie, która została stworzona i jet używana głównie przez Mandalorian. Władanie taką bronią to największy zaszczyt i honor dla jej użytkownika. To że Moff Gideon jej używa to "policzek" wymierzony w Mandalorian, ale podejrzewam, że wątek ten zostanie rozszerzony w drugim sezonie.
Sezon może wydaje się "głupio-śmieszny", ale przecież nie można o Disneyu oczekiwać niczego innego. Ne zgodzę się że nie było nic na poważnie, bo mieliśmy scenę a la John Wick, gdzie Mando podpalił żołnierzy. Rozmowa o z Kuiilem o IG11 też była dla mnie całkiem na poważnie... ale to może tylko ja.
Początkowa scena z finałowego odcinka świetnie zakotwiczona jest w fandomowej świadomości. W jednym momencie mało nie spadłem z krzesła ze śmiechu

Życzyłbym sobie więcej takich momentów.
Do dużych plusów muszę zaliczyć występ Giny Carano, choć ubolewam, że nie dostała szansy pokazania pełni swoich umiejętności.
Sezon nie był bez wad, ale w mojej ocenie mocne 7,5/10. Największą wadą jest to, że dalej mamy więcej pytań niż odpowiedzi, a te osiem odcinków to tak na prawdę prolog do większej historii, która zarysowała się w tle.