



Courtney Whitmore typowa nastolatka przeprowadza się ze swoją nową rodziną do rodzinnego miasteczka swojej matki.
Niespodziewanie odkrywa, że może być córką Starmana superbohatera i przywódcy Justice Society of America, które blisko dekadę temu zostało pokonane przez grupę superzłoczyńców. Courtney chcąc dowiedzieć się prawdy o swoim ojcu zbiera grupę nowych bohaterów by zemścić się za śmierć Starmana.
[DC Universe]
[2020]
Produkcja: USA,
Gatunek: Fantasy,Sci-fi,Przygodowy
Obsada:
Brec Bassinger ... Courtney "stargirl" Whitmore
Yvette Monreal ... Yolanda Montez
Anjelika Washington ... Beth Chapel
Meg Delacy ... Cindy Burman
Christopher James Baker ... Henry "brainwave" King Sr.
Cameron Gellman ... Rick Tyler
Jake Austin Walker ... Henry King Jr.
Trae Romano ... Mike Dugan
Amy Smart ... Barbara Whitmore
Luke Wilson ... Pat "s.t.r.i.p.e." Duganhttps://www.youtube.com/watch?v=JZOlHVr8b_o
Serial, który zdobył moja sympatię i zepchnął z podium Titans, które w porównaniu do produkcji ze Stargirl wypada dość sztywno.
Na wstępie trzeba napisać, że produkcja ma specyficzny klimat i konwencją nawiązuje do złotej ery komiksu z jej zaletami i wadami. Lata 50. czy 60. są odczuwalne nie tylko w obrazie, które symbolizuje samo miasteczko, "atomowa rodzina" naszej bohaterki czy samochód jej ojczyma. Jest muzyka retro. I ogólnie jest jasno i kolorowo. Momentami lekko karykaturalnie.
Nasza bohaterka jest sympatyczna, zadziorna, ale i naiwna oraz idealistyczna. Niestety w trzecim odcinku widać dużą wadę tej postaci, gdyż jak zdarta płyta powtarza te same frazesy i niestety nie uczy się na własnych błędach i nie wyciąga konsekwencji. Co trochę dziwne, bo twórcą serialu jest sam twórca postaci, co powinno dawać mu możliwość łatwego przeniesienia historii z kart komiksu na ekran... chyba, że tutaj ma na nią inny pomysł.
Mimo powyższego serial jest całkiem sprawnie zrobiony. Efekty nie rażą, choć widać ograniczony budżet, historia idzie do przodu, czasami jest zabawnie, a niekiedy nawet poważnie i emocjonująco.
Co ważniejsze mamy tutaj też jednego z lepiej przedstawionych czarnych charakterów w historii telewizyjnych produkcji superhero (moim skromnym zdaniem) jakim jest Icycle, grany przez Neila Jacksona, który ma wprawę w graniu tych złych. Jego motywacje zostały przedstawione dość krótko, ale zwięźle i klarownie... można mu nawet współczuć czy kibicować. Bo za dnia pomaga lokalnej społeczności budować teatry, to pod osłona nocy knuje niecne plany...
Produkcja lekka z humorem, ale nie łopatologiczna i jak na razie z minimalną dawką teen dramy, czego się początkowo obawiałem, ale jak na razie mimo kilku potknięć Stargirl jest pozytywnym zaskoczeniem... choć z drugiej strony obecnie nie ma konkurencji.