Nowe filmy, których możemy się spodziewać.
-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
BLITZ
Nie od dziś wiadomo, że łysiejący mężczyźni to twardziele... no, przynajmniej na ekranie - patrz Bruce Willis. Dobrym przykładem jest też Jason Statham. To właśnie on zagra główną rolę w filmie "Blitz". Choć postać, którą tu kreuje, czyli Branta - brutalnego policjanta, nie odbiega zbytnio od ról, do których nas przyzwyczaił, tym razem mamy tu ciekawy element. Brant jest homofobem zmuszonym do współpracy z zadeklarowanym gejem. Ten niecodzienny duet ma bardzo mało czasu, by się dogadać, ponieważ po mieście krąży seryjny morderca polujący na stróżów prawa.
THE TOURIST
"The Tourist" to hamerykański remake francuskiego thrillera "Anthony Zimmer" z 2005 roku. Wiem, wiem… wszyscy, którzy pamiętają ten świetny film, już pewnie kręcą nosem, ale w tym wypadku zupełnie niesłusznie, ponieważ w głównej roli zobaczymy Johnny’ego Deppa. Wystarczy obejrzeć trailer, żeby stwierdzić, że będzie to genialna rola. Ja się już nie mogę doczekać.
THE NEXT THREE DAYS
Co zakochany mężczyzna jest gotów zrobić dla swojej Pani? Podobno wszystko. Ja kiedyś skoczyłem z pierwszego piętra, lądując na ryju w rabatkach. Zaś Russel Crowe udowadnia, że gotów jest nawet pomóc jej w ucieczce z więzienia, gdy pewnego dnia, niespodziewanie zostaje oskarżona o popełnienie brutalnego morderstwa. Fabuła coś wam przypomina? Nic dziwnego, bo to remake francuskiego filmu "Pour Elle". W przeciwieństwie jednak do "The Tourist" tu nie jestem już taki pewien sukcesu tej produkcji. Przy całej sympatii dla Russela to nie jest jednak ta półka co Johnny Depp.
Nie od dziś wiadomo, że łysiejący mężczyźni to twardziele... no, przynajmniej na ekranie - patrz Bruce Willis. Dobrym przykładem jest też Jason Statham. To właśnie on zagra główną rolę w filmie "Blitz". Choć postać, którą tu kreuje, czyli Branta - brutalnego policjanta, nie odbiega zbytnio od ról, do których nas przyzwyczaił, tym razem mamy tu ciekawy element. Brant jest homofobem zmuszonym do współpracy z zadeklarowanym gejem. Ten niecodzienny duet ma bardzo mało czasu, by się dogadać, ponieważ po mieście krąży seryjny morderca polujący na stróżów prawa.
THE TOURIST
"The Tourist" to hamerykański remake francuskiego thrillera "Anthony Zimmer" z 2005 roku. Wiem, wiem… wszyscy, którzy pamiętają ten świetny film, już pewnie kręcą nosem, ale w tym wypadku zupełnie niesłusznie, ponieważ w głównej roli zobaczymy Johnny’ego Deppa. Wystarczy obejrzeć trailer, żeby stwierdzić, że będzie to genialna rola. Ja się już nie mogę doczekać.
THE NEXT THREE DAYS
Co zakochany mężczyzna jest gotów zrobić dla swojej Pani? Podobno wszystko. Ja kiedyś skoczyłem z pierwszego piętra, lądując na ryju w rabatkach. Zaś Russel Crowe udowadnia, że gotów jest nawet pomóc jej w ucieczce z więzienia, gdy pewnego dnia, niespodziewanie zostaje oskarżona o popełnienie brutalnego morderstwa. Fabuła coś wam przypomina? Nic dziwnego, bo to remake francuskiego filmu "Pour Elle". W przeciwieństwie jednak do "The Tourist" tu nie jestem już taki pewien sukcesu tej produkcji. Przy całej sympatii dla Russela to nie jest jednak ta półka co Johnny Depp.


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
Nie będę dawał linków w tagach "youtube" bo to strasznie zamula stronę
SEASON OF THE WITCH
Coś mi się zdaje, że Nicolas Cage ostatnio strasznie dziaduje, bo w co drugim filmie możemy spotkać jego łysiejącą postać. Tym razem partneruje mu Ron Perlman, a to zawsze dobrze wróży filmowi. Jak sam nazwa wskazuje SEASON OF THE WITCH to film o polowaniu na czarownice. Specjalny wydział zbrojnego ramienia kościoła tropi je i unicestwia. Naprawdę fajna fucha, o którą niedawno się ubiegał Ojciec Dyrektor, ale mu odmówiono - podobno zbyt nikczemnego wzrostu był. Jak wytropić, zmusić do przyznania się, a przede wszystkim skutecznie spalić wiedźmę, mówi XV wieczny podręcznik pod tytułem "Młot na czarownice". Niestety akcja filmu dzieje się 100 lat wcześniej i nasi bohaterowie muszą sobie radzić bez tego jakże pomocnego wsparcia. Dodatkowym dla mnie atutem jest obecność w obsadzie Roberta Sheehana, jednego z bohaterów genialnego serialu "Misfits".
THE BATTLE OF LOS ANGELES
Ach jej... takiej ilości helikopterków nie widziałem od czasu "Czasu Apokalipsy". Brakuje tylko w tle muzycznego motywu z "Lotu Walkirii". Do tego śliczni komandosi, chłopcy jak malowani, i Los Angeles, ostatni bastion obronny ludzkości. Niczym, nie przymierzając, klasztor na Jasnej Górze w czasie potopu szwedzkiego. Wiadomo, cholerni kosmici mogą sobie niszczyć jakiś tam Paryż, Moskwę czy Buenos Aires, ale Hollywood nie oddamy...
W 2011 roku w Polsce amerykański Dzień Niepodległości będziemy obchodzić w Prima Aprillis, bo właśnie taka będzie u nas data premiery tego godnego następcy filmu "Independence Day".
MORNING GLORY
Zapewne niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tak zwana wojna śniadaniowa od wielu lat jest jednym z najbardziej krwawych konfliktów, jakie toczą się skrycie i to tuż pod naszym nosem. Rywalizacja różnych stacji telewizyjnych o poranną ramówkę zbiera obfite żniwo ofiar. Załamania nerwowe, powszechny alkoholizm czy kłopoty z erekcją to plagi, z którymi codziennie muszą sobie radzić zarówno producenci, jak i prezenterzy tego typu programów. Po tym filmie na pewno inaczej spojrzymy na takich cichych bohaterów "Kawy czy herbaty". Na zachętę dorzucę tylko, że producentem filmu jest J.J. Abrams, a w roli głównej absolutnie zjawiskowa Rachel McAdams.
THE EAGLE
Bożyszcze nastolatek Channing Tatum powraca w historyczno-przygodowej produkcji "The Eagle". Oczywiście jako typowy przedstawiciel tej części męskiej populacji, która zdecydowanie przedkłada siedzenie przed telewizorem z piwkiem i fajkiem w zębach nad latanie po siłowniach, szczerze go nienawidzę. Muszę jednak przyznać, że ta jego kwadratowa szczęka naprawdę nieźle pasuje do rzymskiego hełmu typu Agen Port. Sama fabuła filmu jest okropnie wyświechtana. Po raz kolejny mamy tu zderzenie rzymskiej, zdyscyplinowanej myśli taktycznej z dzikimi i nieprzewidywalnymi plemionami. Z trailera trudno się zorientować, z którymi konkretnie, bo najpierw widzimy coś jakby Germanów, ale później to już, jak nic te niebieskie smerfy z Avatara.
Cóż, po ogromnym rozczarowaniu brytyjskim filmem "Centurion" podchodzę do tego filmu z dużym dystansem.
HEREAFTER
Clint Eastwood jest wielki... no, coś około 194 cm, ale poważnie mówiąc, kiedyś filmem "Rzeka Tajemnic" udowodnił mi raz na zawsze, że jest genialnym reżyserem i wszystkie jego filmy biorę w ciemno. Ostatnio nakręcił średnio mi się podobający "Invictus", głównie z racji tematu, w którym w głównej roli wystąpił Matt Damon. Panowie chyba się świetnie na planie dogadywali, bo postanowili nakręcić razem coś jeszcze. Tym razem jest to opowieść o człowieku medium. Trzeba przyznać, że od czasu słynnej kwestii "I see dead people" z filmu "Szósty zmysł" nie było dobrej produkcji na ten temat, więc jest na co czekać.
THE ADJUSTMENT BUREAU
Światem rządzą faceci w kapeluszach. To oni dbają, by wszystko przebiegało według z góry ustalonego planu. Wszelkie niespodziewane działania podyktowane np. porywami zakochanego serca, są skutecznie i bezlitośnie eliminowane, dosłownie wymazywane z ludzkiej pamięci. Od początku to podejrzewałem. Pewności nabrałem, gdy pewna laska po jednej nocy ze mną przestała mnie rozpoznawać - no, na bank musieli jej wymazać pamięć.
Jeszcze jeden mroczny thriller SF z Mattem Damonem w roli głównej.
THE RITE
Egzorcyzmy, tajemnice Watykanu i demony to częste punkty wyjścia dla horrorów. To, co wyróżnia tę produkcję to sir Anthony Hopkins w roli głównej. Po obejrzeniu trailera czekam na ten film z utęsknieniem, bo zdaje się, że w końcu doczekaliśmy się godnego nawiązania do filmu "Egzorcysta". Jedyna rzecz, która mnie zirytowała to wyświechtany na maksa chwyt reklamowy z dodaniem informacji, że historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Niedługo doczekamy się informacji, że nowa część serii "Piątek 13-tego" inspirowana była historią Mariusza Czerkawskiego, bo w końcu też hokeista i w dzieciństwie podobno się poparzył...
UNKNOWN
Jakoś na początku lat dziewięćdziesiątych miałem okazję odwiedzić Berlin i wyniosłem z tej wycieczki jak najgorsze wspomnienia. Nie dość że jeszcze na dworcu ukradli mi plecak i przez trzy dni pobytu musiałem latać w tych samych ciuchach, to jeszcze tranzystorowe słuchawki z radiem, które przywiozłem, w ogóle się nie sprzedały. Ten film dowodzi, że Berlin nadal ssie. Wizyta w tym mieście kończy się dla głównego bohatera wypadkiem i czterodniową śpiączką, a po obudzeniu okazuje się, że ktoś mu ukradł tożsamość, żona go nie poznaje, a policja zaczyna go podejrzewać o przestępstwa, których nigdy by nie popełnił. Kto stoi za tą gigantyczną mistyfikacją dowiemy się już na początku roku.
SANCTUM
Na koniec coś, co tygrysy lubią najbardziej, czyli thriller akcji i to spod skrzydeł samego Jamesa Camerona. Wyprawa grupki śmiałków do Sotano de las Golondrinas, wciąż nie do końca zbadanej jaskini, kończy się tragicznie, gdy podnoszący się poziom wody odcina ich od wyjścia z mrocznych czeluści korytarzy. Piękne zdjęcia i wiele klaustrofobicznych przeżyć zapewnią nam specjalnie przygotowane efekty 3D.
SEASON OF THE WITCH
Coś mi się zdaje, że Nicolas Cage ostatnio strasznie dziaduje, bo w co drugim filmie możemy spotkać jego łysiejącą postać. Tym razem partneruje mu Ron Perlman, a to zawsze dobrze wróży filmowi. Jak sam nazwa wskazuje SEASON OF THE WITCH to film o polowaniu na czarownice. Specjalny wydział zbrojnego ramienia kościoła tropi je i unicestwia. Naprawdę fajna fucha, o którą niedawno się ubiegał Ojciec Dyrektor, ale mu odmówiono - podobno zbyt nikczemnego wzrostu był. Jak wytropić, zmusić do przyznania się, a przede wszystkim skutecznie spalić wiedźmę, mówi XV wieczny podręcznik pod tytułem "Młot na czarownice". Niestety akcja filmu dzieje się 100 lat wcześniej i nasi bohaterowie muszą sobie radzić bez tego jakże pomocnego wsparcia. Dodatkowym dla mnie atutem jest obecność w obsadzie Roberta Sheehana, jednego z bohaterów genialnego serialu "Misfits".
THE BATTLE OF LOS ANGELES
Ach jej... takiej ilości helikopterków nie widziałem od czasu "Czasu Apokalipsy". Brakuje tylko w tle muzycznego motywu z "Lotu Walkirii". Do tego śliczni komandosi, chłopcy jak malowani, i Los Angeles, ostatni bastion obronny ludzkości. Niczym, nie przymierzając, klasztor na Jasnej Górze w czasie potopu szwedzkiego. Wiadomo, cholerni kosmici mogą sobie niszczyć jakiś tam Paryż, Moskwę czy Buenos Aires, ale Hollywood nie oddamy...
W 2011 roku w Polsce amerykański Dzień Niepodległości będziemy obchodzić w Prima Aprillis, bo właśnie taka będzie u nas data premiery tego godnego następcy filmu "Independence Day".
MORNING GLORY
Zapewne niewiele osób zdaje sobie sprawę, że tak zwana wojna śniadaniowa od wielu lat jest jednym z najbardziej krwawych konfliktów, jakie toczą się skrycie i to tuż pod naszym nosem. Rywalizacja różnych stacji telewizyjnych o poranną ramówkę zbiera obfite żniwo ofiar. Załamania nerwowe, powszechny alkoholizm czy kłopoty z erekcją to plagi, z którymi codziennie muszą sobie radzić zarówno producenci, jak i prezenterzy tego typu programów. Po tym filmie na pewno inaczej spojrzymy na takich cichych bohaterów "Kawy czy herbaty". Na zachętę dorzucę tylko, że producentem filmu jest J.J. Abrams, a w roli głównej absolutnie zjawiskowa Rachel McAdams.
THE EAGLE
Bożyszcze nastolatek Channing Tatum powraca w historyczno-przygodowej produkcji "The Eagle". Oczywiście jako typowy przedstawiciel tej części męskiej populacji, która zdecydowanie przedkłada siedzenie przed telewizorem z piwkiem i fajkiem w zębach nad latanie po siłowniach, szczerze go nienawidzę. Muszę jednak przyznać, że ta jego kwadratowa szczęka naprawdę nieźle pasuje do rzymskiego hełmu typu Agen Port. Sama fabuła filmu jest okropnie wyświechtana. Po raz kolejny mamy tu zderzenie rzymskiej, zdyscyplinowanej myśli taktycznej z dzikimi i nieprzewidywalnymi plemionami. Z trailera trudno się zorientować, z którymi konkretnie, bo najpierw widzimy coś jakby Germanów, ale później to już, jak nic te niebieskie smerfy z Avatara.
Cóż, po ogromnym rozczarowaniu brytyjskim filmem "Centurion" podchodzę do tego filmu z dużym dystansem.
HEREAFTER
Clint Eastwood jest wielki... no, coś około 194 cm, ale poważnie mówiąc, kiedyś filmem "Rzeka Tajemnic" udowodnił mi raz na zawsze, że jest genialnym reżyserem i wszystkie jego filmy biorę w ciemno. Ostatnio nakręcił średnio mi się podobający "Invictus", głównie z racji tematu, w którym w głównej roli wystąpił Matt Damon. Panowie chyba się świetnie na planie dogadywali, bo postanowili nakręcić razem coś jeszcze. Tym razem jest to opowieść o człowieku medium. Trzeba przyznać, że od czasu słynnej kwestii "I see dead people" z filmu "Szósty zmysł" nie było dobrej produkcji na ten temat, więc jest na co czekać.
THE ADJUSTMENT BUREAU
Światem rządzą faceci w kapeluszach. To oni dbają, by wszystko przebiegało według z góry ustalonego planu. Wszelkie niespodziewane działania podyktowane np. porywami zakochanego serca, są skutecznie i bezlitośnie eliminowane, dosłownie wymazywane z ludzkiej pamięci. Od początku to podejrzewałem. Pewności nabrałem, gdy pewna laska po jednej nocy ze mną przestała mnie rozpoznawać - no, na bank musieli jej wymazać pamięć.
Jeszcze jeden mroczny thriller SF z Mattem Damonem w roli głównej.
THE RITE
Egzorcyzmy, tajemnice Watykanu i demony to częste punkty wyjścia dla horrorów. To, co wyróżnia tę produkcję to sir Anthony Hopkins w roli głównej. Po obejrzeniu trailera czekam na ten film z utęsknieniem, bo zdaje się, że w końcu doczekaliśmy się godnego nawiązania do filmu "Egzorcysta". Jedyna rzecz, która mnie zirytowała to wyświechtany na maksa chwyt reklamowy z dodaniem informacji, że historia jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Niedługo doczekamy się informacji, że nowa część serii "Piątek 13-tego" inspirowana była historią Mariusza Czerkawskiego, bo w końcu też hokeista i w dzieciństwie podobno się poparzył...
UNKNOWN
Jakoś na początku lat dziewięćdziesiątych miałem okazję odwiedzić Berlin i wyniosłem z tej wycieczki jak najgorsze wspomnienia. Nie dość że jeszcze na dworcu ukradli mi plecak i przez trzy dni pobytu musiałem latać w tych samych ciuchach, to jeszcze tranzystorowe słuchawki z radiem, które przywiozłem, w ogóle się nie sprzedały. Ten film dowodzi, że Berlin nadal ssie. Wizyta w tym mieście kończy się dla głównego bohatera wypadkiem i czterodniową śpiączką, a po obudzeniu okazuje się, że ktoś mu ukradł tożsamość, żona go nie poznaje, a policja zaczyna go podejrzewać o przestępstwa, których nigdy by nie popełnił. Kto stoi za tą gigantyczną mistyfikacją dowiemy się już na początku roku.
SANCTUM
Na koniec coś, co tygrysy lubią najbardziej, czyli thriller akcji i to spod skrzydeł samego Jamesa Camerona. Wyprawa grupki śmiałków do Sotano de las Golondrinas, wciąż nie do końca zbadanej jaskini, kończy się tragicznie, gdy podnoszący się poziom wody odcina ich od wyjścia z mrocznych czeluści korytarzy. Piękne zdjęcia i wiele klaustrofobicznych przeżyć zapewnią nam specjalnie przygotowane efekty 3D.


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
Tym razem sporo marudzę, nie wiem może to ta jesienna deprecha, a może brak magnezu. No, ale zacząłem go już uzupełniać. Na wpierdzielałem się go tyle, że Titanic to przy mnie poduszkowiec, a lodówka, przyciągana moim nieodpartym magnetyzmem, gania mnie po całej kuchni.
COWBOYS AND ALIENS
Gorąca obsada, bo i Daniel Craig, i Harisson Ford oraz robiąca coraz większą karierę, znana z serialu "Dr House" Olivia Wild. Do tego reżyser obu części filmu "Iron Man", a wszystko pod skrzydłami Spielberga. Recepta na sukces? Szczerze wątpię.
Sądząc po tytule, spodziewałem się czegoś z przymrużeniem oka, ale w trailerze widać, że twórcy podeszli do tematu z pełną powagą. Normalnie ręce mi opadły i wyglądam teraz jak goryl. Dzięki Steven!
RED RIDING HOOD
Wersji historii o Czerwonym kapturku jest sporo, bo to legenda ludowa. Trwają nawet spory o to, kto pierwszy ją spisał. Bracia Grimm czy Charles Perrault. W mojej ulubionej Czerwony kapturek zezłoszczony, że wilk nie chciał jej wychędożyć, zjada babcię zrzucając winę na biednego czworonoga. Tę filmową wersję wyróżnia przede wszystkim uroda głównej bohaterki i klimat horroru. To już nie pospolity wilk, a pełną gębą wilkołak tutaj czyha w lesie. Co by nie mówić, ale na wilkołakach pani reżyser się zna, w końcu nakręciła "Zmierzch".
YOUR HIGHNESS
Przygodowo-kostiumowa komedia w mocno bajkowym stylu. Podszedłem do tematu z nadzieją, bo od razu mi się skojarzyło z filmem "The Princess Bride". Niestety... Zamiast cudownie lekkiego i inteligentnego kina, mamy wulgarny humor i gagi rodem z komedii slapstickowych, i to tych nie najlepszych. Nie zrozumcie mnie źle, pewnie na tym filmie będzie można się pośmiać, ale czuję się trochę rozczarowany.
COWBOYS AND ALIENS
Gorąca obsada, bo i Daniel Craig, i Harisson Ford oraz robiąca coraz większą karierę, znana z serialu "Dr House" Olivia Wild. Do tego reżyser obu części filmu "Iron Man", a wszystko pod skrzydłami Spielberga. Recepta na sukces? Szczerze wątpię.
Sądząc po tytule, spodziewałem się czegoś z przymrużeniem oka, ale w trailerze widać, że twórcy podeszli do tematu z pełną powagą. Normalnie ręce mi opadły i wyglądam teraz jak goryl. Dzięki Steven!
RED RIDING HOOD
Wersji historii o Czerwonym kapturku jest sporo, bo to legenda ludowa. Trwają nawet spory o to, kto pierwszy ją spisał. Bracia Grimm czy Charles Perrault. W mojej ulubionej Czerwony kapturek zezłoszczony, że wilk nie chciał jej wychędożyć, zjada babcię zrzucając winę na biednego czworonoga. Tę filmową wersję wyróżnia przede wszystkim uroda głównej bohaterki i klimat horroru. To już nie pospolity wilk, a pełną gębą wilkołak tutaj czyha w lesie. Co by nie mówić, ale na wilkołakach pani reżyser się zna, w końcu nakręciła "Zmierzch".
YOUR HIGHNESS
Przygodowo-kostiumowa komedia w mocno bajkowym stylu. Podszedłem do tematu z nadzieją, bo od razu mi się skojarzyło z filmem "The Princess Bride". Niestety... Zamiast cudownie lekkiego i inteligentnego kina, mamy wulgarny humor i gagi rodem z komedii slapstickowych, i to tych nie najlepszych. Nie zrozumcie mnie źle, pewnie na tym filmie będzie można się pośmiać, ale czuję się trochę rozczarowany.


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
SOURCE CODE
Ocknął się nagle, jest zdezorientowany, nie bardzo wie, co tu robi, ani jak się tu znalazł. Biegnie do toalety, patrzy w lustro i widzi w odbiciu kompletnie obcą twarz... Ileż razy to mnie spotkało po suto zakrapianej imprezie? Jednak Jake'a Gyllenhaala, grającego w tym thrillerze S-F, to nie alkohol doprowadził do tej niemiłej sytuacji, lecz super tajny rządowy projekt. Ma on teraz zaledwie 8 minut, by odkryć, kim jest człowiek odpowiedzialny za podłożenie bomby w pociągu. Trailer skojarzył mi się z całkiem niezłym filmem "Deja Vu", do tego dobrzy aktorzy, więc może być hit.
THE FIGHTER
Moja żona stwierdziła, że z Marka Wahlberga jest niezłe ciacho. Na pytanie, dlaczego tak uważa, z perwersyjną satysfakcją rzuciła mi w twarz: "Bo ma ogromnego penisa", co według niej widać na niektórych ujęciach w filmach z jego udziałem. We mnie zawrzało, zagryzłem wargi i siedziałem naburmuszony resztę dnia. Jak tylko polazła spać, odpaliłem DVD, by się o tym naocznie przekonać i... no i cholera, natura rzeczywiście hojnie go obdarzyła. Cóż, tak to jest, z tymi barbarzyńcami, coś takiego wskazuje tylko na brak samokontroli w kwestii spółkowania, jak i we wszystkich innych kwestiach. Od wieków wiadomo, że mały penis jest oznaką człowieka cywilizowanego. Jednak cała sprawa nadal mnie gryzie, więc nie zamierzam was zachęcać do filmu "The Fighter" przez wzgląd na Marka, tylko na Christiana Bale'a. To jest wyjątkowo równy i nadzwyczaj "cywilizowany" gość, a na potrzeby tej produkcji znów musiał zrzucić sporo kilogramów. Może nie tak dużo jak do filmu "Mechanik", ale i tak wygląda jak zombie. Szacunek!
I AM NUMBER FOUR
Jak powszechnie wiadomo, choćby z relacji sportowych, bycie numerem czwartym to żadna przyjemność. Tym razem nie chodzi jednak o miejsce na pudle, a o przetrwanie, a trzech pierwszych już straciło życie. Po obejrzeniu trailera trzeba stwierdzić, że to raczej produkcja skierowana do młodzieży, przypominająca nieco serial "Roswell". Za to zrobiona z rozmachem i w reżyserii pana D.J. Caruso, a od czasu filmu "Jezioro Salton", czy też innego hitu serialowego "The Shield", jego twórczość dziwnie mi podchodzi, więc dam temu przynajmniej szansę.
Ocknął się nagle, jest zdezorientowany, nie bardzo wie, co tu robi, ani jak się tu znalazł. Biegnie do toalety, patrzy w lustro i widzi w odbiciu kompletnie obcą twarz... Ileż razy to mnie spotkało po suto zakrapianej imprezie? Jednak Jake'a Gyllenhaala, grającego w tym thrillerze S-F, to nie alkohol doprowadził do tej niemiłej sytuacji, lecz super tajny rządowy projekt. Ma on teraz zaledwie 8 minut, by odkryć, kim jest człowiek odpowiedzialny za podłożenie bomby w pociągu. Trailer skojarzył mi się z całkiem niezłym filmem "Deja Vu", do tego dobrzy aktorzy, więc może być hit.
THE FIGHTER
Moja żona stwierdziła, że z Marka Wahlberga jest niezłe ciacho. Na pytanie, dlaczego tak uważa, z perwersyjną satysfakcją rzuciła mi w twarz: "Bo ma ogromnego penisa", co według niej widać na niektórych ujęciach w filmach z jego udziałem. We mnie zawrzało, zagryzłem wargi i siedziałem naburmuszony resztę dnia. Jak tylko polazła spać, odpaliłem DVD, by się o tym naocznie przekonać i... no i cholera, natura rzeczywiście hojnie go obdarzyła. Cóż, tak to jest, z tymi barbarzyńcami, coś takiego wskazuje tylko na brak samokontroli w kwestii spółkowania, jak i we wszystkich innych kwestiach. Od wieków wiadomo, że mały penis jest oznaką człowieka cywilizowanego. Jednak cała sprawa nadal mnie gryzie, więc nie zamierzam was zachęcać do filmu "The Fighter" przez wzgląd na Marka, tylko na Christiana Bale'a. To jest wyjątkowo równy i nadzwyczaj "cywilizowany" gość, a na potrzeby tej produkcji znów musiał zrzucić sporo kilogramów. Może nie tak dużo jak do filmu "Mechanik", ale i tak wygląda jak zombie. Szacunek!
I AM NUMBER FOUR
Jak powszechnie wiadomo, choćby z relacji sportowych, bycie numerem czwartym to żadna przyjemność. Tym razem nie chodzi jednak o miejsce na pudle, a o przetrwanie, a trzech pierwszych już straciło życie. Po obejrzeniu trailera trzeba stwierdzić, że to raczej produkcja skierowana do młodzieży, przypominająca nieco serial "Roswell". Za to zrobiona z rozmachem i w reżyserii pana D.J. Caruso, a od czasu filmu "Jezioro Salton", czy też innego hitu serialowego "The Shield", jego twórczość dziwnie mi podchodzi, więc dam temu przynajmniej szansę.


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
Cóż zainteresowanie małe, w końcu to forum stricte serialowe, ale i tak was będę męczył nowymi zwiastunami
GREEN HORNET
Superbohaterów ci u nas dostatek, ale i tych dwóch przyjmiemy na znak... hmm... dobrej woli. Zielony szerszeń wraz ze swoim wiernym sługą Kato podejmują walkę z niesprawiedliwością i złem na świecie. Cel im przyświeca zacny, muszą pokonać Szefa przestępczego światka, odpowiedzialnego za śmierć poprzedniego Szerszenia. Oglądając trailer, przyznaję całkiem efektowny, nie mogłem się jednak oprzeć tęsknocie za starą wersją tego filmu z Brucem Lee w roli Kato. To były czasy! No ale twórcy przynajmniej podeszli do tematu z przymrużeniem oka (w roli Superbohatera - Seth Rogen - to już wywołuje uśmiech), więc prawdopodobnie będzie to całkiem zjadliwe kino.
GREEN LATERN
No żeż... wygląda na to, że 2011 będzie do bólu zielony i pełen facetów w rajtuzach. Za Ryanem Reynoldsem nie przepadam, bo się ożenił ze Scarlett Johanson, a ja nie lubię, jak mi się takie łakome kąski wyrywa sprzed nosa. Z tym większą satysfakcją usiądę i popatrzę, jak tym filmem spuszcza swoją karierę w klopie. To, co widzimy w trailerze, przypomina film "Hulk" i to nie ten z Erikiem Bana, ale ten kompletnie dziadowski z lat 80. Ufff... plunąłem jadem, ale obejrzycie sami i powiedzcie, czy nie mam racji?
THE MECHANIC
W latach siedemdziesiątych powstał film "The Mechanic" z mocną rolą Charlesa Bronsona. To było surowe, twarde kino, przypominające dokonania niezrównanego Sama Peckinpaha. Teraz dostajemy remake z Jasonem Stathamem w roli głównej. Z surowego klimatu, jak widać w trailerze, nic specjalnie nie zostało. Twórcy postawili na tempo, spektakularną akcję i widowiskowe sceny. Ale kto wie, może to się sprawdzi. Na pewno obejrzę dla Bena Fostera grającego tu młodego żółtodzioba, którego Jason przyucza do zawodu płatnego mordercy.
GREEN HORNET
Superbohaterów ci u nas dostatek, ale i tych dwóch przyjmiemy na znak... hmm... dobrej woli. Zielony szerszeń wraz ze swoim wiernym sługą Kato podejmują walkę z niesprawiedliwością i złem na świecie. Cel im przyświeca zacny, muszą pokonać Szefa przestępczego światka, odpowiedzialnego za śmierć poprzedniego Szerszenia. Oglądając trailer, przyznaję całkiem efektowny, nie mogłem się jednak oprzeć tęsknocie za starą wersją tego filmu z Brucem Lee w roli Kato. To były czasy! No ale twórcy przynajmniej podeszli do tematu z przymrużeniem oka (w roli Superbohatera - Seth Rogen - to już wywołuje uśmiech), więc prawdopodobnie będzie to całkiem zjadliwe kino.
GREEN LATERN
No żeż... wygląda na to, że 2011 będzie do bólu zielony i pełen facetów w rajtuzach. Za Ryanem Reynoldsem nie przepadam, bo się ożenił ze Scarlett Johanson, a ja nie lubię, jak mi się takie łakome kąski wyrywa sprzed nosa. Z tym większą satysfakcją usiądę i popatrzę, jak tym filmem spuszcza swoją karierę w klopie. To, co widzimy w trailerze, przypomina film "Hulk" i to nie ten z Erikiem Bana, ale ten kompletnie dziadowski z lat 80. Ufff... plunąłem jadem, ale obejrzycie sami i powiedzcie, czy nie mam racji?
THE MECHANIC
W latach siedemdziesiątych powstał film "The Mechanic" z mocną rolą Charlesa Bronsona. To było surowe, twarde kino, przypominające dokonania niezrównanego Sama Peckinpaha. Teraz dostajemy remake z Jasonem Stathamem w roli głównej. Z surowego klimatu, jak widać w trailerze, nic specjalnie nie zostało. Twórcy postawili na tempo, spektakularną akcję i widowiskowe sceny. Ale kto wie, może to się sprawdzi. Na pewno obejrzę dla Bena Fostera grającego tu młodego żółtodzioba, którego Jason przyucza do zawodu płatnego mordercy.


-
beata101
Wskaż do odpowiedzi - wszystko
- Posty: 1203
- Rejestracja: 21 listopada 2007, 23:15
- Płeć: Kobieta
- Ulubiony Serial: Supernatural
- Lokalizacja: Polska Kielce
Z całej dłuuuuugiej listy widzę dla siebie jak na razie tylko "The Next three Days"- głównie ze względu na temat i przede wszystkim ze względu na Russela Crowe, który NA SZCZĘŚCIE nie jest Deepem, tylko aktorem. Bardzo dobrym aktorem. 
I "Sanctum" ze względu na producenta
Acha..i lubię helikoptery więc pewnie odgrzewane amerykańskie ciastko czyli "Bitwę o LA" tez zobaczę. Reszta...no cóż, zima jest długa
Dziękuję Najphilku za informację i krótkie, dowcipne i czasem złośliwe komentarze
.

I "Sanctum" ze względu na producenta

Acha..i lubię helikoptery więc pewnie odgrzewane amerykańskie ciastko czyli "Bitwę o LA" tez zobaczę. Reszta...no cóż, zima jest długa

Dziękuję Najphilku za informację i krótkie, dowcipne i czasem złośliwe komentarze

http://www.supernatural.com.pl
http://www.jensenackles.pl
http://www.jensenackles.pl
-
AreQ_BAH
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 1706
- Rejestracja: 01 stycznia 2008, 16:48
- Lokalizacja: Jarosław
- Kontakt:
-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
-
AreQ_BAH
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 1706
- Rejestracja: 01 stycznia 2008, 16:48
- Lokalizacja: Jarosław
- Kontakt:
-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
-
AreQ_BAH
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 1706
- Rejestracja: 01 stycznia 2008, 16:48
- Lokalizacja: Jarosław
- Kontakt:
-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
VANISHING ON 7TH STREET
Budzisz się rano, a wszyscy ludzie zniknęli i jesteś sam w wielkim mieście. Koncepcja, którą z lubością bawiłem się w dzieciństwie. Jedną z pierwszych rzeczy, którą w takim wypadku miałem w planach, to pójście do kina i włączenie sobie wszystkich tych filmów, na które ze względu na wiek nie chciano mnie wpuścić. Zaraz potem wizyta w sklepie modelarskim, by wybrać sobie kilka rarytasów. No, ale dorosłem i podejście się zmieniło. Teraz bym olał to kino i od razu pobiegł po modeliki. Bohaterowie filmu nie mają jednak czasu na zabawę. Starają się dociec, co się tak naprawdę stało i kto odpowiada za zaistniałą sytuację. Mają na to coraz mniej czasu, bo ktokolwiek by to nie był, teraz stara się dopaść także ich.
Horror z bardzo przyzwoitą obsadą.
TRUE GRIT
Twórczość Braci Cohen to dla mnie zawsze prawdziwa zagadka. Od czasu "Big Lebowski" oglądam każdy ich film, i to z zapartym tchem, ale tych filmów nie lubię. To taka sama sytuacja jak z moim ulubionym daniem, rybą pokropioną cytryną. Na zapowiedź takiej wyżerki, jak i na ich filmy, czekam z niecierpliwością, ale już sam seans nie przypomina na spokojnie skonsumowanego posiłku. To raczej wyciśnięcie tejże cytryny prosto w oczy i na dokładkę dostanie rybą na odlew w twarz. Taka perwersyjno-masochistyczna przyjemność. "True Grit" to western, remake filmu z lat pięćdziesiątych z Johnem Waynem. W tej wersji w jego rolę wciela się Jeff Bridges, co tylko jeszcze bardziej podnosi mi ciśnienie w żyłach, bo to sam top mojej listy ulubionych aktorów. Jak zwykle u Cohenów historia jest zwodniczo prosta. Czternastolatka szukająca zemsty na ranczerze odpowiedzialnym za śmierć jej ojca łączy siły z podstarzałym szeryfem. Cynicznym, pozbawionym złudzeń alkoholiku. Co z tego wyniknie, przekonamy się już w lutym 2011 roku. Jedno mnie trochę martwi. Ten film z oczywistych względów będzie się porównywać z "Unforgiven", a to wysoko ustawiona poprzeczka i coś, co może ograniczyć szansę na Oscary.
DEVIL
Środek miasta z nowoczesnym, szklanym wieżowcem to raczej nietypowa lokacja dla diabelskiej emanacji. Jednak to właśnie jedną z wind w tym budynku wybrał sobie demon, by pokazać, kto tu rządzi. Grupka pięciu uwięzionych osób musi radzić sobie nie tylko z klaustrofobiczną sytuacją, ale i z niebezpieczeństwem, że któreś z nich tak naprawdę nie jest człowiekiem. Ceną przetrwania może tu być nie tylko ich życie, ale i dusza. Dużym plusem przemawiającym na korzyść tego filmu jest obecność w obsadzie Logana Marshalla-Greena.
Budzisz się rano, a wszyscy ludzie zniknęli i jesteś sam w wielkim mieście. Koncepcja, którą z lubością bawiłem się w dzieciństwie. Jedną z pierwszych rzeczy, którą w takim wypadku miałem w planach, to pójście do kina i włączenie sobie wszystkich tych filmów, na które ze względu na wiek nie chciano mnie wpuścić. Zaraz potem wizyta w sklepie modelarskim, by wybrać sobie kilka rarytasów. No, ale dorosłem i podejście się zmieniło. Teraz bym olał to kino i od razu pobiegł po modeliki. Bohaterowie filmu nie mają jednak czasu na zabawę. Starają się dociec, co się tak naprawdę stało i kto odpowiada za zaistniałą sytuację. Mają na to coraz mniej czasu, bo ktokolwiek by to nie był, teraz stara się dopaść także ich.
Horror z bardzo przyzwoitą obsadą.
TRUE GRIT
Twórczość Braci Cohen to dla mnie zawsze prawdziwa zagadka. Od czasu "Big Lebowski" oglądam każdy ich film, i to z zapartym tchem, ale tych filmów nie lubię. To taka sama sytuacja jak z moim ulubionym daniem, rybą pokropioną cytryną. Na zapowiedź takiej wyżerki, jak i na ich filmy, czekam z niecierpliwością, ale już sam seans nie przypomina na spokojnie skonsumowanego posiłku. To raczej wyciśnięcie tejże cytryny prosto w oczy i na dokładkę dostanie rybą na odlew w twarz. Taka perwersyjno-masochistyczna przyjemność. "True Grit" to western, remake filmu z lat pięćdziesiątych z Johnem Waynem. W tej wersji w jego rolę wciela się Jeff Bridges, co tylko jeszcze bardziej podnosi mi ciśnienie w żyłach, bo to sam top mojej listy ulubionych aktorów. Jak zwykle u Cohenów historia jest zwodniczo prosta. Czternastolatka szukająca zemsty na ranczerze odpowiedzialnym za śmierć jej ojca łączy siły z podstarzałym szeryfem. Cynicznym, pozbawionym złudzeń alkoholiku. Co z tego wyniknie, przekonamy się już w lutym 2011 roku. Jedno mnie trochę martwi. Ten film z oczywistych względów będzie się porównywać z "Unforgiven", a to wysoko ustawiona poprzeczka i coś, co może ograniczyć szansę na Oscary.
DEVIL
Środek miasta z nowoczesnym, szklanym wieżowcem to raczej nietypowa lokacja dla diabelskiej emanacji. Jednak to właśnie jedną z wind w tym budynku wybrał sobie demon, by pokazać, kto tu rządzi. Grupka pięciu uwięzionych osób musi radzić sobie nie tylko z klaustrofobiczną sytuacją, ale i z niebezpieczeństwem, że któreś z nich tak naprawdę nie jest człowiekiem. Ceną przetrwania może tu być nie tylko ich życie, ale i dusza. Dużym plusem przemawiającym na korzyść tego filmu jest obecność w obsadzie Logana Marshalla-Greena.


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
THE BEAVER
Jak powszechnie wiadomo gadanie do "bobra" skutecznie koi nerwy, odpręża i jest świetnym remedium na całe zło. O ile oczywiście partnerka go posiada. Główny bohater poszedł z tym jednak nieco dalej. Przypadkowo znaleziona pacynka staje się jego tarczą, sposobem na uwolnienie jego wewnętrznego głosu, umożliwiając spojrzenie na świat z dystansem. Dzięki tej dziwacznej, pluszowej terapii powoli zaczyna wychodzić z depresji i na powrót odnajdywać radość życia. Cóż, może to być całkiem przyzwoity dramat, bo w głównych rolach mamy tu Jodie Foster i Mela Gibsona.
DRIVE ANGRY 3D
Główny bohater, a jest nim bodajże po raz dziesiąty w tym roku Nicolas Cage, najwyraźniej nie wziął sobie do serca rad instruktorów jazdy, by nigdy nie wsiadać za kółko wkur... eee... zdenerwowanym. Ucieka z piekła, by dokonać zemsty na mordercy żony, który na dodatek porwał jego dziecko. Ufff... amerykańscy scenarzyści po raz kolejny zaskakują nas oryginalnością swoich scenariuszy. Film ma być w kinach w pełnym 3D, a że obfituje w efektowne, samochodowe pościgi, to pewnie będzie jedyny powód, by pójść na to do kina. No może jeszcze długonoga Amber Heard, kolejny kociak w stylu Megan Fox.
THE TEMPEST
"Burza" to ekranizacja jednej z ostatnich i najmniej docenianych sztuk Szekspira. Twórcy postanowili zrobić film w konwencji przygodowego kina fantasy, i trzeba przyznać, że chyba im się to udało. Świetne efekty specjalne idealnie współgrają z nieco bajkową atmosferą. Jednak najbardziej urzekła mnie NIESAMOWITA obsada. Oj, to będzie prawdziwa uczta dla kinomanów. Na szczególną uwagę zasługują tu panowie Alfred Molina i Russell Brand w rolach Stefano i Trinkulo. W sztuce Szekspira wprowadzali oni element komediowy zgodnie z najlepszymi zasadami "Commedia dell’arte" - patrz Arlekin. Do tego przecudna, absolutnie zjawiskowa, FANTASTYCZNA i... w ogóle - Felicity Jones (aż się zasapałem) oraz Helen Mirren w roli, i tu uwaga, Prospery. Nie bardzo wiem, jak to się stało, że w tej wersji dzielny, parający się alchemią mediolański książę Prospero stał się kobietą. Może za sprawą czarów? Ale Helen to aktorka z najwyższej półki, więc jestem ostatnią osobą, która by tu narzekała.
Jak powszechnie wiadomo gadanie do "bobra" skutecznie koi nerwy, odpręża i jest świetnym remedium na całe zło. O ile oczywiście partnerka go posiada. Główny bohater poszedł z tym jednak nieco dalej. Przypadkowo znaleziona pacynka staje się jego tarczą, sposobem na uwolnienie jego wewnętrznego głosu, umożliwiając spojrzenie na świat z dystansem. Dzięki tej dziwacznej, pluszowej terapii powoli zaczyna wychodzić z depresji i na powrót odnajdywać radość życia. Cóż, może to być całkiem przyzwoity dramat, bo w głównych rolach mamy tu Jodie Foster i Mela Gibsona.
DRIVE ANGRY 3D
Główny bohater, a jest nim bodajże po raz dziesiąty w tym roku Nicolas Cage, najwyraźniej nie wziął sobie do serca rad instruktorów jazdy, by nigdy nie wsiadać za kółko wkur... eee... zdenerwowanym. Ucieka z piekła, by dokonać zemsty na mordercy żony, który na dodatek porwał jego dziecko. Ufff... amerykańscy scenarzyści po raz kolejny zaskakują nas oryginalnością swoich scenariuszy. Film ma być w kinach w pełnym 3D, a że obfituje w efektowne, samochodowe pościgi, to pewnie będzie jedyny powód, by pójść na to do kina. No może jeszcze długonoga Amber Heard, kolejny kociak w stylu Megan Fox.
THE TEMPEST
"Burza" to ekranizacja jednej z ostatnich i najmniej docenianych sztuk Szekspira. Twórcy postanowili zrobić film w konwencji przygodowego kina fantasy, i trzeba przyznać, że chyba im się to udało. Świetne efekty specjalne idealnie współgrają z nieco bajkową atmosferą. Jednak najbardziej urzekła mnie NIESAMOWITA obsada. Oj, to będzie prawdziwa uczta dla kinomanów. Na szczególną uwagę zasługują tu panowie Alfred Molina i Russell Brand w rolach Stefano i Trinkulo. W sztuce Szekspira wprowadzali oni element komediowy zgodnie z najlepszymi zasadami "Commedia dell’arte" - patrz Arlekin. Do tego przecudna, absolutnie zjawiskowa, FANTASTYCZNA i... w ogóle - Felicity Jones (aż się zasapałem) oraz Helen Mirren w roli, i tu uwaga, Prospery. Nie bardzo wiem, jak to się stało, że w tej wersji dzielny, parający się alchemią mediolański książę Prospero stał się kobietą. Może za sprawą czarów? Ale Helen to aktorka z najwyższej półki, więc jestem ostatnią osobą, która by tu narzekała.


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:

RARE EXPORTS: THE CHRISTMAS TALE
Prawdziwa niespodzianka na święta. Film, który na dobre może wyprzeć monopol "Kevina samego w domu" w wigilijne wieczory Polsatu. Dostaliśmy w końcu Mikołaja z prawdziwego zdarzenia - starego, wkurzonego dziada, który jeśli byliśmy niegrzeczni, z lubością wyciągnie rózgę, a jeśli grzeczni, no cóż, wtedy ma nas w dupie. To może być całkiem niezły horrorek ze Skandynawii, tym bardziej że klimatem przypomina film "The Thing".
TRANSFORMERS 3
Zawsze uwielbiałem roboty, a moja miłość do transformesów jest powszechnie znana. Sam pomysł, że mój samochód może przeobrazić się w wielkiego robota, przyprawia mnie o dreszcz podniecenia. Szczególnie gdy na tylnej kanapie obściskuję jakąś sarenkę. Do tego ten dźwięk, który wydają złe transformersy, przypominający owoc chorej miłości taniej sokowirówki z brzęczykiem błędnej odpowiedzi w Familiadzie. Prawdziwa ekstaza. A tak poważnie, Michael Bay jest jednym z nielicznych reżyserów, którzy potrafią ogarnąć tak duże produkcje. Jaka szkoda, że się wpiernicza w bezsensowne projekty. Przecież zamiast trzeciej części "Transformers" mógłby nakręcić dwójkę "Armagedonu". Bruce Willis jednak przeżył, ale zwariował i teraz steruje olbrzymim meteorytem w kierunku Ziemi. Na jego drodze stają elitarne jednostki wojskowe. I gdy już prawie udaje się im zwyciężyć, Bruce zmienia się w olbrzymiego robota i... dobra, nieważne.
BLACK SWAN
No cóż, mam słabość do baletnic. Swoisty fetysz związany z mocnymi udami, wąskimi taliami i gładko zaczesanymi włosami. W filmie zanurzamy się w mocno wypaczony świat artystów, w którym dążenie do perfekcji nie pozostawia już miejsca na nic innego w życiu. Świat sztuki, który nie wybacza błędów, za to wymaga oddania całego siebie, rozdrapania własnej duszy, by uwiarygodnić przedstawienie i zasłużyć na oklaski. Niepokojący, nowy film Darrena, na który czekam z niecierpliwością i trzy kreacje aktorskie, Natalie Portman, Mili Kunis i Winony Ryder, które walczą o nominacje do Oscarów.</p>


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
REAL STEEL
W świecie przyszłości zabronione są walki kontaktowe, ale ludzie to ludzie i są głodni brutalnych igrzysk, rywalizacji i krwi. No cóż, krwi nie dostaną, za to mogą liczyć na mnóstwo bryzgającego smaru i cieknącego oleju. Oto bowiem nowy rodzaj sportu zawładnął umysłami publiczności. Pełne przemocy poszturchiwania się robotów. Najlepsi inżynierowie je tworzą, byli bokserzy nimi sterują, a celem jest kompletna dewastacja AGD przeciwnika. Efektowne, choć może niezbyt robonitarne kino, za to z utęsknieniem oczekiwaną rolą Evangeline Lilly.
THE DAY
O, i to coś dla mnie. Postapokaliptyczne klimaty łykam w ciemno. Niestety na razie za dużo o tym filmie nie wiadomo, bo jest dopiero w produkcji. 24 godziny z życia grupki ocalałych starających się przetrwać w wyniszczonym świecie. W trailerze widać, że są w tym czasie przez coś lub przez kogoś atakowani, jednak czy to będą radioaktywne skorpiony, armia nieumarłych, czy może sprzedawcy używanych komórek, nie wiadomo. Co jednak zwraca szczególną uwagę, to mroczny surowy klimat i niezwykła muza. W głównej roli kolejna gwiazda rodem z serialu "Lost" - Dominic Monaghan.
PIRATES OF THE CARIBBEAN: ON STRANGER TIDES
Gdy nas w wieku dziecięcym pytano, kim chcemy zostać w przyszłości? Większość z nas odpowiadała: strażakiem, policjantem, członkiem Platformy Obywatelskiej itp. Ja chciałem być piratem, to znaczy najpierw to ja chciałem zostać księżniczką, ale sypianie na grochu mnie specjalnie nie kręciło, a i rycerze zwykle się trafiają mało urodziwi i z higieną u nich bywa różnie, więc jednak piratem. O tak, zdecydowanie, i to takim z przepaską na oku, drewnianą nogą i papugą srającą mi na ramię. Filmy z serii "Piraci z Karaibów" są więc wspaniałym sposobem, by choć w części spełnić dziecięce marzenia. Atrakcją jak zwykle będzie podziwianie niesamowitej postaci Jacka Sparrowa. Ta kreacja aktorska niewątpliwie zajmie wysokie miejsce na liście najlepszych kreacji wszechczasów. Tak jak przy poprzednich częściach pewni sukcesu twórcy postanowili nakręcić od razu dwa filmy więc sporo przygód jeszcze przed nami. Ahoj, żeglarze!
W świecie przyszłości zabronione są walki kontaktowe, ale ludzie to ludzie i są głodni brutalnych igrzysk, rywalizacji i krwi. No cóż, krwi nie dostaną, za to mogą liczyć na mnóstwo bryzgającego smaru i cieknącego oleju. Oto bowiem nowy rodzaj sportu zawładnął umysłami publiczności. Pełne przemocy poszturchiwania się robotów. Najlepsi inżynierowie je tworzą, byli bokserzy nimi sterują, a celem jest kompletna dewastacja AGD przeciwnika. Efektowne, choć może niezbyt robonitarne kino, za to z utęsknieniem oczekiwaną rolą Evangeline Lilly.
THE DAY
O, i to coś dla mnie. Postapokaliptyczne klimaty łykam w ciemno. Niestety na razie za dużo o tym filmie nie wiadomo, bo jest dopiero w produkcji. 24 godziny z życia grupki ocalałych starających się przetrwać w wyniszczonym świecie. W trailerze widać, że są w tym czasie przez coś lub przez kogoś atakowani, jednak czy to będą radioaktywne skorpiony, armia nieumarłych, czy może sprzedawcy używanych komórek, nie wiadomo. Co jednak zwraca szczególną uwagę, to mroczny surowy klimat i niezwykła muza. W głównej roli kolejna gwiazda rodem z serialu "Lost" - Dominic Monaghan.
PIRATES OF THE CARIBBEAN: ON STRANGER TIDES
Gdy nas w wieku dziecięcym pytano, kim chcemy zostać w przyszłości? Większość z nas odpowiadała: strażakiem, policjantem, członkiem Platformy Obywatelskiej itp. Ja chciałem być piratem, to znaczy najpierw to ja chciałem zostać księżniczką, ale sypianie na grochu mnie specjalnie nie kręciło, a i rycerze zwykle się trafiają mało urodziwi i z higieną u nich bywa różnie, więc jednak piratem. O tak, zdecydowanie, i to takim z przepaską na oku, drewnianą nogą i papugą srającą mi na ramię. Filmy z serii "Piraci z Karaibów" są więc wspaniałym sposobem, by choć w części spełnić dziecięce marzenia. Atrakcją jak zwykle będzie podziwianie niesamowitej postaci Jacka Sparrowa. Ta kreacja aktorska niewątpliwie zajmie wysokie miejsce na liście najlepszych kreacji wszechczasów. Tak jak przy poprzednich częściach pewni sukcesu twórcy postanowili nakręcić od razu dwa filmy więc sporo przygód jeszcze przed nami. Ahoj, żeglarze!


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
THE DISAPPEARANCE OF ALICE CREED
Film o przewrotnym, dobrze przemyślanym scenariuszu, który można w sumie traktować jako podręcznik dla młodych porywaczy. Dwóch kolesi ma świetny plan, są perfekcyjnie przygotowani i odpowiednio zdeterminowani. Tylko jedno zawodzi. Na ofiarę porwania wybrali sobie złą pannę. Wniosek z filmu jest taki - jeśli kiedyś będę miał ochotę kogoś porwać, to na pewno nie Gemmę Arterton, bo prędzej czy później przestanę myśleć o okupie, a zacznę myśleć o jej... walorach.
THE TREE OF LIE
Brad Pitt w roli ojca i Sean Penn w roli jego syna w filmie w reżyserii Terrenca Malcika. Mimo że taki układ uniemożliwił bezpośrednią konfrontację na ekranie tych dwóch geniuszy aktorskich, to i tak czekam na to jak na zbawienie. Z trailera widać, że to będzie pięknie sfilmowane dzieło o nadziei, miłości i wybaczaniu. Coś, co z założenia umożliwi Amerykanom zaoszczędzenie kilku dolców na wizytach u psychoanalityka. Szczególnie tych związanych z relacjami rodzinnymi. Boję się tylko jednego, że przy takim nagromadzeniu atutów, może gdzieś zabraknąć treści i będzie jedno wielkie rozczarowanie. Tak jak z tym facetem, który na imprezie, był cały w skowronkach, że właśnie skorzystał z kibelka zrobionego ze złota, a potem się okazało, że nasrał komuś do puzonu.
KILL THE IRISHMAN
Och, czegoś takiego już dawno nie było. Film z niesamowitą obsadą zrobiony w starym, dobrym, gangsterskim stylu, a do tego historia oparta na faktach. W latach 60 i 70 w strukturach mafii z Cleveland na Danny'ego Greena nie było mocnych. Piął się po szczeblach kariery niczym torpeda. Dla jednych zagorzały irlandzki katolik i patriota, dla drugich po prostu kawał twardego sukinkota. W głównej roli, choć trudny do poznania, Ray Stevenson, czyli Titus Pullo z "Rzymu".
Film o przewrotnym, dobrze przemyślanym scenariuszu, który można w sumie traktować jako podręcznik dla młodych porywaczy. Dwóch kolesi ma świetny plan, są perfekcyjnie przygotowani i odpowiednio zdeterminowani. Tylko jedno zawodzi. Na ofiarę porwania wybrali sobie złą pannę. Wniosek z filmu jest taki - jeśli kiedyś będę miał ochotę kogoś porwać, to na pewno nie Gemmę Arterton, bo prędzej czy później przestanę myśleć o okupie, a zacznę myśleć o jej... walorach.
THE TREE OF LIE
Brad Pitt w roli ojca i Sean Penn w roli jego syna w filmie w reżyserii Terrenca Malcika. Mimo że taki układ uniemożliwił bezpośrednią konfrontację na ekranie tych dwóch geniuszy aktorskich, to i tak czekam na to jak na zbawienie. Z trailera widać, że to będzie pięknie sfilmowane dzieło o nadziei, miłości i wybaczaniu. Coś, co z założenia umożliwi Amerykanom zaoszczędzenie kilku dolców na wizytach u psychoanalityka. Szczególnie tych związanych z relacjami rodzinnymi. Boję się tylko jednego, że przy takim nagromadzeniu atutów, może gdzieś zabraknąć treści i będzie jedno wielkie rozczarowanie. Tak jak z tym facetem, który na imprezie, był cały w skowronkach, że właśnie skorzystał z kibelka zrobionego ze złota, a potem się okazało, że nasrał komuś do puzonu.
KILL THE IRISHMAN
Och, czegoś takiego już dawno nie było. Film z niesamowitą obsadą zrobiony w starym, dobrym, gangsterskim stylu, a do tego historia oparta na faktach. W latach 60 i 70 w strukturach mafii z Cleveland na Danny'ego Greena nie było mocnych. Piął się po szczeblach kariery niczym torpeda. Dla jednych zagorzały irlandzki katolik i patriota, dla drugich po prostu kawał twardego sukinkota. W głównej roli, choć trudny do poznania, Ray Stevenson, czyli Titus Pullo z "Rzymu".


-
Shedao Shai
Wskaż do odpowiedzi - mało przepuszczam
- Posty: 1013
- Rejestracja: 19 listopada 2007, 23:14
- Płeć: Mężczyzna
- Ulubiony Serial: Battlestar Galactica
- Lokalizacja: Wrocław
- Kontakt:
-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
Ok, to tak trzymam 
GULLIVER'S TRAVELS
"Podróże Gulivera" to XVIII-wieczna powieść Jonathana Swifta będąca w treści satyrą nad kondycją ówczesnego społeczeństwa, a w formie parodią popularnych wtedy książek podróżniczych. Jej Cześć pierwszą, czyli "Podróż do krainy liliputów", wiele osób ocenia również jako wyraz osobistych frustracji autora - oto on, postać wybitna pośród maluczkich. Twórcy filmowi chętnie sięgają po ten materiał, aczkolwiek z różnym skutkiem. Jak do tej pory najlepsza ekranizacja to dramat z 1977 roku z Richardem Harrisem. Tym razem dostajemy komedię, i to z rodzaju tych niewybrednych. W głównej roli mamy tu Jacka Blacka. I choć uwielbiam kolesia za jego rockowe nastawienie do świata, to zdecydowanie wolę słuchać jego kapeli, niż go oglądać na ekranie.
ZENITH
Dziwaczny film, dziwaczny trailer z dziwaczną muzyką - od razu się zainteresowałem. Mamy rok 2044 i postapokaliptyczny świat. Ludzie są sztucznie utrzymywani w dziwacznym stanie wiecznej radości, ale tam, gdzie nie ma smutku, trudno docenić radość. Głównym bohaterem filmu jest Jack, młody diler. Handluje on bardzo nielegalną, dziwaczną substancją wywołującą ból. Pewnego razu trafia on na jedną z 10 dziwacznych video taśm, które 40 lat wcześniej nagrywał jego ojciec. Jack staje u progu odkrycia tajemnicy i dziwacznego spisku o globalnym zasięgu. Uff... jak jeszcze raz użyję słowa "dziwaczny" to będę musiał strzelić siebie w pysk w jakiś dziwaczny sposób, ale naprawdę ciężko coś napisać o tym filmie poza tym, że klimatem przypomina trochę "Dark City".
THE PRIEST
Bycie księdzem w dzisiejszych czasach to niełatwy kawałek chleba. Trzeba zbierać na tacę, "opiekować" się dziećmi, a i tak ma się złą prasę. Świat przedstawiony w filmie różni się od naszego. Na skutek wojny z wampirami ludzkość musi chronić się za murami miast - ostatnich enklaw cywilizacji. Tytułowy Ksiądz, w tej roli Paul Bettany, nie ma żadnych moralnych dylematów. Jest prawdziwym, wszechstronnie wyszkolonym żołnierzem Boga, który łamiąc nakazy swojego zakonu, wyrusza na pustkowie, by własnoręcznie walczyć ze złem. Cóż to zapewne marzenie wielu dzisiejszych duchownych, bo to i łatwiejszy rodzaj posługi, i bardziej efektowny...

GULLIVER'S TRAVELS
"Podróże Gulivera" to XVIII-wieczna powieść Jonathana Swifta będąca w treści satyrą nad kondycją ówczesnego społeczeństwa, a w formie parodią popularnych wtedy książek podróżniczych. Jej Cześć pierwszą, czyli "Podróż do krainy liliputów", wiele osób ocenia również jako wyraz osobistych frustracji autora - oto on, postać wybitna pośród maluczkich. Twórcy filmowi chętnie sięgają po ten materiał, aczkolwiek z różnym skutkiem. Jak do tej pory najlepsza ekranizacja to dramat z 1977 roku z Richardem Harrisem. Tym razem dostajemy komedię, i to z rodzaju tych niewybrednych. W głównej roli mamy tu Jacka Blacka. I choć uwielbiam kolesia za jego rockowe nastawienie do świata, to zdecydowanie wolę słuchać jego kapeli, niż go oglądać na ekranie.
ZENITH
Dziwaczny film, dziwaczny trailer z dziwaczną muzyką - od razu się zainteresowałem. Mamy rok 2044 i postapokaliptyczny świat. Ludzie są sztucznie utrzymywani w dziwacznym stanie wiecznej radości, ale tam, gdzie nie ma smutku, trudno docenić radość. Głównym bohaterem filmu jest Jack, młody diler. Handluje on bardzo nielegalną, dziwaczną substancją wywołującą ból. Pewnego razu trafia on na jedną z 10 dziwacznych video taśm, które 40 lat wcześniej nagrywał jego ojciec. Jack staje u progu odkrycia tajemnicy i dziwacznego spisku o globalnym zasięgu. Uff... jak jeszcze raz użyję słowa "dziwaczny" to będę musiał strzelić siebie w pysk w jakiś dziwaczny sposób, ale naprawdę ciężko coś napisać o tym filmie poza tym, że klimatem przypomina trochę "Dark City".
THE PRIEST
Bycie księdzem w dzisiejszych czasach to niełatwy kawałek chleba. Trzeba zbierać na tacę, "opiekować" się dziećmi, a i tak ma się złą prasę. Świat przedstawiony w filmie różni się od naszego. Na skutek wojny z wampirami ludzkość musi chronić się za murami miast - ostatnich enklaw cywilizacji. Tytułowy Ksiądz, w tej roli Paul Bettany, nie ma żadnych moralnych dylematów. Jest prawdziwym, wszechstronnie wyszkolonym żołnierzem Boga, który łamiąc nakazy swojego zakonu, wyrusza na pustkowie, by własnoręcznie walczyć ze złem. Cóż to zapewne marzenie wielu dzisiejszych duchownych, bo to i łatwiejszy rodzaj posługi, i bardziej efektowny...


-
najphil
Wskaż do odpowiedzi - Expert
- Posty: 2148
- Rejestracja: 24 czerwca 2009, 18:32
- Lokalizacja: Faroes Island
- Kontakt:
HANNA
Fabuła jest prosta. Były szpieg ukrywa się w finlandzkiej dziczy, w okolicach koła podbiegunowego, gdzie wychowuje swoją córkę, szkoląc ją na prawdziwą maszynę do zabijania. Od razu mi przyszło do głowy, że ja także wychowuję córkę, na swoje podobieństwo. Co prawda, może nie od razu na killera, ale coś w tym jest, bo mało która czterolatka chodzi do przedszkola w kamuflażu i podkoszulku Ramones. Po obejrzeniu trailera stwierdziłem, że mimo durnej fabuły to może być całkiem fajna rozrywka. Do tego mój ulubieniec Eric Bana i młodziutka Saoirse Ronan, którą po filmie "Nostalgia anioła" okrzyknięto drugą Meryl Streep. Też niezbyt urodziwą, ale piekielnie utalentowaną.
PAUL
Simon Pegg i Nick Frost znowu razem, a to zawsze gwarancja dobrej zabawy. Do tego zgranego duetu dołącza Ufoludek z głosem Setha Rogena i od tej pory muszą razem uciekać przed okrutnymi rządowymi agentami. Na szczęście kolesie to mistrzowie kamuflażu, umiejący się wtopić w tłum. No bo, czyż może być coś mniej podejrzanego, od pary gejów trzymających za ręce niewysokiego kowboja?
LIMITLESS
Pisarz Eddie Morra jest na dnie. Degrengolada jego życia osiągnęła taki punkt, w którym bez specjalnego wahania zgadza się zażyć nowy dopalacz zaproponowany przez przypadkowo spotkanego człowieka. Od tego momentu jego życie się zmienia. Narkotyk zwiększa możliwości jego mózgu, odblokowuje ukryte zdolności, a nawet sprawia, że staje się on bardziej atrakcyjny dla kobiet. Co prawda są skutki uboczne: sporadyczna utrata świadomości, bóle głowy czy niekontrolowane wybuchy agresji, ale to w sumie detal. Kłopoty się zaczynają, gdy na jaw wychodzi, że Edi został wybrany do testu nie przez przypadek. Na szczęście w naszym kraju taki scenariusz nie mógłby mieć miejsca, odkąd nasz dzielny premier zakazał Tajfuna.
Fabuła jest prosta. Były szpieg ukrywa się w finlandzkiej dziczy, w okolicach koła podbiegunowego, gdzie wychowuje swoją córkę, szkoląc ją na prawdziwą maszynę do zabijania. Od razu mi przyszło do głowy, że ja także wychowuję córkę, na swoje podobieństwo. Co prawda, może nie od razu na killera, ale coś w tym jest, bo mało która czterolatka chodzi do przedszkola w kamuflażu i podkoszulku Ramones. Po obejrzeniu trailera stwierdziłem, że mimo durnej fabuły to może być całkiem fajna rozrywka. Do tego mój ulubieniec Eric Bana i młodziutka Saoirse Ronan, którą po filmie "Nostalgia anioła" okrzyknięto drugą Meryl Streep. Też niezbyt urodziwą, ale piekielnie utalentowaną.
PAUL
Simon Pegg i Nick Frost znowu razem, a to zawsze gwarancja dobrej zabawy. Do tego zgranego duetu dołącza Ufoludek z głosem Setha Rogena i od tej pory muszą razem uciekać przed okrutnymi rządowymi agentami. Na szczęście kolesie to mistrzowie kamuflażu, umiejący się wtopić w tłum. No bo, czyż może być coś mniej podejrzanego, od pary gejów trzymających za ręce niewysokiego kowboja?
LIMITLESS
Pisarz Eddie Morra jest na dnie. Degrengolada jego życia osiągnęła taki punkt, w którym bez specjalnego wahania zgadza się zażyć nowy dopalacz zaproponowany przez przypadkowo spotkanego człowieka. Od tego momentu jego życie się zmienia. Narkotyk zwiększa możliwości jego mózgu, odblokowuje ukryte zdolności, a nawet sprawia, że staje się on bardziej atrakcyjny dla kobiet. Co prawda są skutki uboczne: sporadyczna utrata świadomości, bóle głowy czy niekontrolowane wybuchy agresji, ale to w sumie detal. Kłopoty się zaczynają, gdy na jaw wychodzi, że Edi został wybrany do testu nie przez przypadek. Na szczęście w naszym kraju taki scenariusz nie mógłby mieć miejsca, odkąd nasz dzielny premier zakazał Tajfuna.


Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości