Hmm, po tylu epizodach stworzyć scenę wielką - to mocna rzecz. A chodzi mi o "lap dance" w wykonaniu Bree - najpierw jest niesamowicie śmiesznie (ruchy Bree i wypowiedzi Orsona to perełki ), później robi się żenująco, a na końcu jest autentycznie wzruszająco. Niesamowite.
Pomijam, że trudno orzec, dokąd serial zmierza (choć najnowszy odcinek jest w sumie w całości rewelacyjny), ale dla takich scen nadal warto go oglądać
Hmm, po tylu epizodach stworzyć scenę wielką - to mocna rzecz. A chodzi mi o "lap dance" w wykonaniu Bree - najpierw jest niesamowicie śmiesznie (ruchy Bree i wypowiedzi Orsona to perełki :) ), później robi się żenująco, a na końcu jest autentycznie wzruszająco. Niesamowite.
Pomijam, że trudno orzec, dokąd serial zmierza (choć najnowszy odcinek jest w sumie w całości rewelacyjny), ale dla takich scen nadal warto go oglądać :)
Podwójny odcinek, świetny finał :) I parę zmian - w tym jedna chyba najbardziej zaskakująca [spoiler] czyli rozpad małżeństwa Toma i Lynett[/spoiler] :) Najbardziej mnie cieszy, że ponownie wrócił mocno akcentowany wątek kryminalny - czyli tajemnica, którą trzeba ukrywać :)
Finał świetny, nie wiem jak wytrzymam do następnego sezonu. W sumie jak zobaczyłam końcówkę to zaczełam się zastanawiac czy następny sezon nie będzie ostatnim - bo tak jakby powrócono do motywu z pierwszego sezonu.
Spoiler:
Nie podoba mi się strasznie nowa DH. Uśmiercenie Eddie było błędem. Renee nic nie wnosi do serialu, jest nudna i nie pasuje do reszty.
Nigdy nie myślałam że kłótnie Lynett i Toma skończą się możliwościa rozwodu. Ale może to lepsze niż ewentualne kolejne rozterki miłosne Susan. Podoba mi sie Chuck, jestem ciekawa ile dadzą mu czasu z Bree, oby jak najwięcej. W tym sezonie o wiele mnie akcji dot. dzieci, szkoda bo podobały mi się niegdyś akcje z dzieciakami Lynett lub Julie i Susan. Żałuję, że nie dano szansy Bree zająć się dzieckiem Danielle.
Finał świetny, nie wiem jak wytrzymam do następnego sezonu. W sumie jak zobaczyłam końcówkę to zaczełam się zastanawiac czy następny sezon nie będzie ostatnim - bo tak jakby powrócono do motywu z pierwszego sezonu.
[spoiler]Nie podoba mi się strasznie nowa DH. Uśmiercenie Eddie było błędem. Renee nic nie wnosi do serialu, jest nudna i nie pasuje do reszty. Nigdy nie myślałam że kłótnie Lynett i Toma skończą się możliwościa rozwodu. Ale może to lepsze niż ewentualne kolejne rozterki miłosne Susan. Podoba mi sie Chuck, jestem ciekawa ile dadzą mu czasu z Bree, oby jak najwięcej. W tym sezonie o wiele mnie akcji dot. dzieci, szkoda bo podobały mi się niegdyś akcje z dzieciakami Lynett lub Julie i Susan. Żałuję, że nie dano szansy Bree zająć się dzieckiem Danielle.[/spoiler]
Mimo tego, że bardzo lubię ten serial. Wciąż śmieszy, wciąż zaskakuje. To jeżeli przyszły sezon miałby być ostatnim nie będę rozpaczać. Aktorki coraz młodsze nie są. Oglądalność też chyba spada. Więc najbardziej zadowolona byłabym z zasłużonego świetnego finału całej serii.
Mimo tego, że bardzo lubię ten serial. Wciąż śmieszy, wciąż zaskakuje. To jeżeli przyszły sezon miałby być ostatnim nie będę rozpaczać. Aktorki coraz młodsze nie są. Oglądalność też chyba spada. Więc najbardziej zadowolona byłabym z zasłużonego świetnego finału całej serii.
Tak oglądam ten ostatni sezon i zastanawiam się, dokąd to zmierza. Bo niby jest dobrze, to znaczy, w serialu pojawiają się te wszystkie wątki, które wcześniej czyniły go wyjątkowym. Jest zbrodnia, są problemy Bree, jest głupio-poważna Gabi, itp. itd. Ale skoro to ostatni sezon, to aż się prosi, żeby skończył się jakimś mocnym akcentem, a jak na razie go nie widać. Przynajmniej ja mam takie wrażenie. A jak inni? (Przepraszam, że tak się dopytuję, ale taki plan na dziś - trochę poodświeżać tematy )
Tak oglądam ten ostatni sezon i zastanawiam się, dokąd to zmierza. Bo niby jest dobrze, to znaczy, w serialu pojawiają się te wszystkie wątki, które wcześniej czyniły go wyjątkowym. Jest zbrodnia, są problemy Bree, jest głupio-poważna Gabi, itp. itd. Ale skoro to ostatni sezon, to aż się prosi, żeby skończył się jakimś mocnym akcentem, a jak na razie go nie widać. Przynajmniej ja mam takie wrażenie. A jak inni? (Przepraszam, że tak się dopytuję, ale taki plan na dziś - trochę poodświeżać tematy :) )
Dla mnie pierwsza połowa tego sezonu była męcząca i zaczęłam myśleć, że to dobrze iż serial już się kończy. Cały ten wątek z zakopaniem był jakiś dziwny, mało śmiesznych gagów, a może mnie nie śmieszyły?
Mam nadzieję, że teraz będzie ciut lepiej no i czekam na wielki finał.
Dla mnie pierwsza połowa tego sezonu była męcząca i zaczęłam myśleć, że to dobrze iż serial już się kończy. Cały ten wątek z zakopaniem był jakiś dziwny, mało śmiesznych gagów, a może mnie nie śmieszyły? Mam nadzieję, że teraz będzie ciut lepiej no i czekam na wielki finał.
No to ile już nam zostało? Parę odcinków i koniec. I kurczę, ale nadal nie wiem, czym będzie ten wielki finał, na który i ja czekam. Bo ten serial na taki zasłużył. Jeden z pierwszych, które zapoczątkowały wielką falę znakomitych amerykańskich seriali. Hmm, jeden z pierwszych, które oglądałem, jeszcze na Polsacie (to tak a propos tych, co lubią nawrzucać polskim stacjom... Polsat puszcza teraz "Breaking Bad" -późno? pewnie, ale czy nie fajnie jest czasem powiedzieć, kurde, fajne, że w ogóle? - sam nie wiem, kto ogląda jeszcze telewizję jako taką, ale chyba ktoś tak, skoro nadal nadaję, więc sobie zobaczy, czy to źle?). 3 odcinki, 4? Sporo zmian, świetnych niekiedy, jak choćby w przypadku Carlosa, uważam, że to jeden z lepszych wątków w całym sezonie. Proces Bree? Kurczę, jakoś mało emocjonujący. Raz jeszcze powtórzę - mam apetyt na bardzo pesymistyczne zakończenie, uważam, że tylko takie, przewrotne, bez happy endu, dobrze zamknie tę historię. I wiecie co? Najbardziej mi smutno, że tu u nas, chyba niewielu na to czeka, w sensie w ogóle na zakończenie jakie by ono nie było. Jakby cała "serialowa para" znikła gdzieś, rozpłynęła się w zalewie setek produkcji, z których znaczna część nawet nie dociąga do końca jednego sezonu. A tu za nami ponad 8 lat. Pamiętacie, kim byliście 8 lat temu, co robiliście?
No to ile już nam zostało? Parę odcinków i koniec. I kurczę, ale nadal nie wiem, czym będzie ten wielki finał, na który i ja czekam. Bo ten serial na taki zasłużył. Jeden z pierwszych, które zapoczątkowały wielką falę znakomitych amerykańskich seriali. Hmm, jeden z pierwszych, które oglądałem, jeszcze na Polsacie (to tak a propos tych, co lubią nawrzucać polskim stacjom... Polsat puszcza teraz "Breaking Bad" -późno? pewnie, ale czy nie fajnie jest czasem powiedzieć, kurde, fajne, że w ogóle? - sam nie wiem, kto ogląda jeszcze telewizję jako taką, ale chyba ktoś tak, skoro nadal nadaję, więc sobie zobaczy, czy to źle?). 3 odcinki, 4? Sporo zmian, świetnych niekiedy, jak choćby w przypadku Carlosa, uważam, że to jeden z lepszych wątków w całym sezonie. Proces Bree? Kurczę, jakoś mało emocjonujący. Raz jeszcze powtórzę - mam apetyt na bardzo pesymistyczne zakończenie, uważam, że tylko takie, przewrotne, bez happy endu, dobrze zamknie tę historię. I wiecie co? Najbardziej mi smutno, że tu u nas, chyba niewielu na to czeka, w sensie w ogóle na zakończenie jakie by ono nie było. Jakby cała "serialowa para" znikła gdzieś, rozpłynęła się w zalewie setek produkcji, z których znaczna część nawet nie dociąga do końca jednego sezonu. A tu za nami ponad 8 lat. Pamiętacie, kim byliście 8 lat temu, co robiliście?
Ja pamiętam - zobaczyłem pilota Desperatek i aż za głowę się złapałem... "Kto to ogląda?" pomyślałem... - a potem okazało się, że zostałem w nielicznej opozycji... ;D
Ja pamiętam - zobaczyłem pilota Desperatek i aż za głowę się złapałem... "Kto to ogląda?" pomyślałem... - a potem okazało się, że zostałem w nielicznej opozycji... ;D
Ładne Nieliczna opozycja Mnie z kolei pilot wciągnął od razu, zresztą cały pierwszy sezon był doskonały i tej atmosfery - tajemniczości i ironii w jednym - w sumie nigdy nie udało się powtórzyć, ale i tak uważam, że to jest jeden z lepszych "wykwitów" ludzkiej myśli twórczej
Ładne :) Nieliczna opozycja :) Mnie z kolei pilot wciągnął od razu, zresztą cały pierwszy sezon był doskonały i tej atmosfery - tajemniczości i ironii w jednym - w sumie nigdy nie udało się powtórzyć, ale i tak uważam, że to jest jeden z lepszych "wykwitów" ludzkiej myśli twórczej :)
Ale z całym szacunkiem nie jest to serial typowo "kobiecy"??
Ot mamy grono różnych kobiet, których świat obraca się w stosunkach typowo damsko-męskich?
Oczywiście "facetów" też to może zainteresować bo przecież mamy równouprawnienie
Nie oglądałem (prócz kilku odcinków) więc nie wiem, ale wątpię, żeby nagle z czasem serial diametralnie zmienił swoje podejście do tematu a scenariusz uległ zmianie...
Osobiście wychodzę z założenia, że jak tematyka pilota mi nie odpowiada to i dalej nie ma się co spodziewać, że będzie inaczej... - wiem że seriale wciągają jak tylko dać im szansę i czas... dlatego jak coś od początku niezbyt mi się podoba to wolę sięgnąć po coś innego zamiast męczyć się przez kilka odcinków niż dać się wessać...
Ale z całym szacunkiem nie jest to serial typowo "kobiecy"?? Ot mamy grono różnych kobiet, których świat obraca się w stosunkach typowo damsko-męskich? Oczywiście "facetów" też to może zainteresować bo przecież mamy równouprawnienie :D Nie oglądałem (prócz kilku odcinków) więc nie wiem, ale wątpię, żeby nagle z czasem serial diametralnie zmienił swoje podejście do tematu a scenariusz uległ zmianie... Osobiście wychodzę z założenia, że jak tematyka pilota mi nie odpowiada to i dalej nie ma się co spodziewać, że będzie inaczej... - wiem że seriale wciągają jak tylko dać im szansę i czas... dlatego jak coś od początku niezbyt mi się podoba to wolę sięgnąć po coś innego zamiast męczyć się przez kilka odcinków niż dać się wessać... :)
Długo myślałem, czy zakończenie było dobre. Chyba jednak tak, choć przez sporą część odcinka wyglądało na to, że będzie cukierkowo i tak jakoś mdło. Ale jednak końcówka to jakby powrót do początku:
Spoiler:
kiedyś przyjaciółki się nie znały, a teraz oddaliły się od siebie i te mity o trzymaniu kontaktu można między bajki włożyć, mają swoje życie, zupełnie inne, nie ma powrotu do tego, co było; no i ta ostatnia scena - znowu przyjechał ktoś, kto coś ukrywa, tak, jak to miało miejsce w pierwszym odcinku - lubię takie klamry, może są proste, ale skuteczne
Gdybym miał powiedzieć, o czym był ten serial tak w ogóle, to chyba właśnie o tajemnicy, o ukrywaniu, o radzeniu sobie z czymś, co się zrobiło i niemożnością poradzenia sobie z taką sytuacją. O tym, że prawie każdy, choć z zewnątrz wygląda na szczęśliwego, nosi w sobie - dosłownie i w przenośni - te pudełko, w którym jest coś, o czym byśmy chcieli, żeby nikt się nie dowiedział. I że to może, choć nie musi, zdeterminować cała życie. Czy potrzeba było na to osiem lat, osiem sezonów? Pewnie nie. Ale co by nie mówić, świat stworzony przez twórców, podobnie jak w "Housie" był tak wiarygodny, ciekawy, intrygujący, że warto było poświęcić mu czas
I nie, nigdy to nie był serial dla kobiet - to był serial dla wszystkich
Długo myślałem, czy zakończenie było dobre. Chyba jednak tak, choć przez sporą część odcinka wyglądało na to, że będzie cukierkowo i tak jakoś mdło. Ale jednak końcówka to jakby powrót do początku:
[spoiler]kiedyś przyjaciółki się nie znały, a teraz oddaliły się od siebie i te mity o trzymaniu kontaktu można między bajki włożyć, mają swoje życie, zupełnie inne, nie ma powrotu do tego, co było; no i ta ostatnia scena - znowu przyjechał ktoś, kto coś ukrywa, tak, jak to miało miejsce w pierwszym odcinku - lubię takie klamry, może są proste, ale skuteczne[/spoiler]
Gdybym miał powiedzieć, o czym był ten serial tak w ogóle, to chyba właśnie o tajemnicy, o ukrywaniu, o radzeniu sobie z czymś, co się zrobiło i niemożnością poradzenia sobie z taką sytuacją. O tym, że prawie każdy, choć z zewnątrz wygląda na szczęśliwego, nosi w sobie - dosłownie i w przenośni - te pudełko, w którym jest coś, o czym byśmy chcieli, żeby nikt się nie dowiedział. I że to może, choć nie musi, zdeterminować cała życie. Czy potrzeba było na to osiem lat, osiem sezonów? Pewnie nie. Ale co by nie mówić, świat stworzony przez twórców, podobnie jak w "Housie" był tak wiarygodny, ciekawy, intrygujący, że warto było poświęcić mu czas :)
I nie, nigdy to nie był serial dla kobiet - to był serial dla wszystkich :)