Trochę wydobędę temat z niebytu, a to przez moją totalną ignorancję, która uznała, że skoro wszyscy mówią, że to serial wybitny, widzowie, dziennikarze, prasa specjalistyczna, nawet polska, która rzadko wchodzi na teren seriali, to mogę nie obejrzeć Tak na poważnie, to nie mam żadnego usprawiedliwienia na to, że nie widziałem tego wcześniej. Właśnie obejrzałem dwa odcinki, Spacey, Fincher, maestria reżyserii, kunsztowne aktorstwo przecież nie tylko głównej postaci - w sumie moim prywatnym faworytem został jego pomocnik, niby w tle, ale sporo zależy od niego, no i ten na razie słaby, przyłapany na jeździe po pijaku koleś, który jak sądzę, odegra w tym wszystkim o wiele ważniejszą rolę niż to się wydaje, bezwzględnie znakomita fabuła, obcowanie ze złem, które wyjątkowo - wbrew słowom Ardent - tym razem nie jest banalne, meandry polityki, nawet jeśli faktycznie jest ona trochę w wydaniu "superbohaterskim" - w sensie, że głównemu bohaterowi póki co wszystko się udaje - generalnie dawno nie widziałem czegoś tak dobrego, na każdym poziomie realizacji. Jeśli jest ktoś, taki jak ja, że jeszcze nie widział, to niech naprawia ten błąd jak najszybciej
Trochę wydobędę temat z niebytu, a to przez moją totalną ignorancję, która uznała, że skoro wszyscy mówią, że to serial wybitny, widzowie, dziennikarze, prasa specjalistyczna, nawet polska, która rzadko wchodzi na teren seriali, to mogę nie obejrzeć ;) Tak na poważnie, to nie mam żadnego usprawiedliwienia na to, że nie widziałem tego wcześniej. Właśnie obejrzałem dwa odcinki, Spacey, Fincher, maestria reżyserii, kunsztowne aktorstwo przecież nie tylko głównej postaci - w sumie moim prywatnym faworytem został jego pomocnik, niby w tle, ale sporo zależy od niego, no i ten na razie słaby, przyłapany na jeździe po pijaku koleś, który jak sądzę, odegra w tym wszystkim o wiele ważniejszą rolę niż to się wydaje, bezwzględnie znakomita fabuła, obcowanie ze złem, które wyjątkowo - wbrew słowom Ardent - tym razem nie jest banalne, meandry polityki, nawet jeśli faktycznie jest ona trochę w wydaniu "superbohaterskim" - w sensie, że głównemu bohaterowi póki co wszystko się udaje - generalnie dawno nie widziałem czegoś tak dobrego, na każdym poziomie realizacji. Jeśli jest ktoś, taki jak ja, że jeszcze nie widział, to niech naprawia ten błąd jak najszybciej :)
Obejrzałem. Każde słowo, które określa wybitność tutaj pasuje. Doskonały, wiarygodny, głęboki, misterny, doskonale zagrany, elegancki, choć drapieżny, jeśli ktoś nie widział, to nie widział jednej z najlepszych produkcji telewizyjnych XX i XXI wieku. Szekspirowski w wymowie, antyczny w niektórych dramatach, niby z gadającymi głowami, a dynamiczny jak kino akcji. Do tej pory zastanawiam się, dlaczego pewne wydarzenia były takie, jakie były (np. czemu tak naprawdę Frank kontaktował się z Zoe, choć wyraźnie było widać, że to obróci się przeciwko niemu?, albo dlaczego, gdy została przekroczona ostateczna granica (czyli rewelacyjny wątek "gubernatora") nie straciłem sympatii do postaci, choć to, co zrobił, było nie tylko złe, ale wręcz przerażające?) Mógłbym tak w sumie omawiać każdą scenę, wątek, ten serial więcej mówi o nas, naszej rzeczywistości, niż niejeden - przepraszam teraz trochę za złośliwość - niszowy irański dramat, którym zachwyca się artystowski świat (to zupełnie przypadkowe skojarzenie, chodzi mi o to, że wielu "mądrali" nie sięgnie po coś, co jest w telewizji, bo to przecież głupie).
Jeśli jest tu ktoś, kto tego nie oglądał - proszę, błagam, namawiam, zachęcam, wskazuję, podkreślam - TO TRZEBA ZOBACZYĆ! 13 odcinków mija jak jeden dobry film, ciągle się ma ochotę na więcej i więcej. I jest pole do wielu, wielu dyskusji, bo to nie jest serial oczywisty, w zasadzie to nic tu nie jest oczywiste, a wszystko tak pokrętne, zagmatwane, a najbardziej nasz stosunek do głównego bohatera. Przecież powinniśmy nienawidzić kogoś, kto wprost mówi "gardzę dziećmi", prawda? Na pewno?
Obejrzałem. Każde słowo, które określa wybitność tutaj pasuje. Doskonały, wiarygodny, głęboki, misterny, doskonale zagrany, elegancki, choć drapieżny, jeśli ktoś nie widział, to nie widział jednej z najlepszych produkcji telewizyjnych XX i XXI wieku. Szekspirowski w wymowie, antyczny w niektórych dramatach, niby z gadającymi głowami, a dynamiczny jak kino akcji. Do tej pory zastanawiam się, dlaczego pewne wydarzenia były takie, jakie były (np. czemu tak naprawdę Frank kontaktował się z Zoe, choć wyraźnie było widać, że to obróci się przeciwko niemu?, albo dlaczego, gdy została przekroczona ostateczna granica (czyli rewelacyjny wątek "gubernatora") nie straciłem sympatii do postaci, choć to, co zrobił, było nie tylko złe, ale wręcz przerażające?) Mógłbym tak w sumie omawiać każdą scenę, wątek, ten serial więcej mówi o nas, naszej rzeczywistości, niż niejeden - przepraszam teraz trochę za złośliwość - niszowy irański dramat, którym zachwyca się artystowski świat (to zupełnie przypadkowe skojarzenie, chodzi mi o to, że wielu "mądrali" nie sięgnie po coś, co jest w telewizji, bo to przecież głupie).
Jeśli jest tu ktoś, kto tego nie oglądał - proszę, błagam, namawiam, zachęcam, wskazuję, podkreślam - TO TRZEBA ZOBACZYĆ! 13 odcinków mija jak jeden dobry film, ciągle się ma ochotę na więcej i więcej. I jest pole do wielu, wielu dyskusji, bo to nie jest serial oczywisty, w zasadzie to nic tu nie jest oczywiste, a wszystko tak pokrętne, zagmatwane, a najbardziej nasz stosunek do głównego bohatera. Przecież powinniśmy nienawidzić kogoś, kto wprost mówi "gardzę dziećmi", prawda? Na pewno?
Netflix na Walentynki. http://kultura.newsweek.pl/house-of-cards-seriale-online-z-frankiem-underwoodem-newsweek-pl,artykuly,280776,1.html Nieco wcześniejsze udostępnienie serialu w sieci zawdzięczamy, przewidywanym burzom śnieżnym w USA.
O żesz ty * ****** ******** :!: Właśnie jestem po pierwszym odcinku nowego sezonu HoC. Podszedłem do niego na luzie, po obejrzeniu rano kolejnego odcinka Helix. Po zobaczeniu kolejnego wątku przygód naukowców z bazy na biegunie, z ich vektorami, wrednymi korporacjami i wogóle bramami do piekieł, spokojnie zająłem się codziennymi sprawami nucąc pod nosem wesołą Helixową melodyjkę. Po obejrzeniu przed chwilą HoC mam dreszcze i raczej szybko dzisiaj nie zasnę. Postać grana przez Spaceyego po prostu niszczy system
Zastanawiam się co za inteligent wybrał tego aktora jako nowego celebrytę do reklamowania WBK
O żesz ty * ****** ******** :!: :shock: Właśnie jestem po pierwszym odcinku nowego sezonu HoC. Podszedłem do niego na luzie, po obejrzeniu rano kolejnego odcinka Helix. Po zobaczeniu kolejnego wątku przygód naukowców z bazy na biegunie, z ich vektorami, wrednymi korporacjami i wogóle bramami do piekieł, spokojnie zająłem się codziennymi sprawami nucąc pod nosem wesołą Helixową melodyjkę. Po obejrzeniu przed chwilą HoC mam dreszcze i raczej szybko dzisiaj nie zasnę. Postać grana przez Spaceyego po prostu niszczy system :silent:
Zastanawiam się co za inteligent wybrał tego aktora jako nowego celebrytę do reklamowania WBK :scratch:
Co do pierwszego odcinka drugiego sezonu: Kiedy człowiekowi wydaję się, że dużo widział i niewiele jest rzeczy, które mogą go zaskoczyć w filmie czy w serialu wtedy pojawia się House of Cards i normalnie mózg na ścianie
Co do pierwszego odcinka drugiego sezonu: Kiedy człowiekowi wydaję się, że dużo widział i niewiele jest rzeczy, które mogą go zaskoczyć w filmie czy w serialu wtedy pojawia się House of Cards i normalnie mózg na ścianie :shock:
O tak, przyznaję, że właśnie to przeżyłem przed chwilą...
Pierwszy odcinek drugiego sezonu nie tylko utrzymuje poziom pierwszego, co już byłoby znakomite, ale go przewyższa - każda scena jest świetna, że wspomnę tylko o tej z żeberkami, swoisty metaforyczny opis tego, co czyni główny bohater... A później mamy mocny cios w łeb, niby w sumie nie taki zaskakujący, ale wykonany tak, że robi się ciężko. Ale to i tak nic. Bo jest jeszcze końcówka, a ta, to mistrzostwo w manipulacji widzem...
Spoiler:
Gdy już myślimy, że zniknęła narracja za offu, zwroty Franka do publiczności, powracają one z taką siłą, że człowiek naprawdę łapie się na tym, że ... o mały włos, ale prawie przyznaje głównemu bohaterowi rację i odczuwa zażenowanie z powodu swojego wcześniejszego oburzenia - ten, kto to wymyślił, zasługuje na najwyższe uznanie...
Chyba jeszcze nie widziałem tak dobrego pierwszego odcinka drugiego sezonu jakiegokolwiek serialu
O tak, przyznaję, że właśnie to przeżyłem przed chwilą...
Pierwszy odcinek drugiego sezonu nie tylko utrzymuje poziom pierwszego, co już byłoby znakomite, ale go przewyższa - każda scena jest świetna, że wspomnę tylko o tej z żeberkami, swoisty metaforyczny opis tego, co czyni główny bohater... A później mamy mocny cios w łeb, niby w sumie nie taki zaskakujący, ale wykonany tak, że robi się ciężko. Ale to i tak nic. Bo jest jeszcze końcówka, a ta, to mistrzostwo w manipulacji widzem...
[spoiler]Gdy już myślimy, że zniknęła narracja za offu, zwroty Franka do publiczności, powracają one z taką siłą, że człowiek naprawdę łapie się na tym, że ... o mały włos, ale prawie przyznaje głównemu bohaterowi rację i odczuwa zażenowanie z powodu swojego wcześniejszego oburzenia - ten, kto to wymyślił, zasługuje na najwyższe uznanie...[/spoiler]
Chyba jeszcze nie widziałem tak dobrego pierwszego odcinka drugiego sezonu jakiegokolwiek serialu :shock:
Napisy są póki co do czterech odcinków, to obejrzałem. Na pewno ten serial ma jakieś wady, na pewno coś jest nie tak, jak powinno być, ale ja tego nie widzę. Oglądanie odcinka wyłącza mnie zupełnie, nie mogę się napatrzeć na głównego bohatera i jego żonę - ta w czwartym odcinku jest postacią centralną, a cały wątek jest znakomity. Małżeństwo, w którym nie ma krwiożerczej Lady Makbet (choć wypowiedź bohaterki na temat tego, co mogłaby zrobić z dzieckiem w łonie tej kobiety, z którą weszła w spór w poprzednim sezonie jest wyraźnie stylizowane na wypowiedź postaci z dramatu Szekspira:
"Byłam karmicielką
I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię,
Które się karmi; byłabym mu jednak
Wyrwała była pierś z ust nadstawionych,
Które się do mnie tkliwie uśmiechały,
I roztrzaskała czaszkę, gdybym była
Zobowiązała się do tego czynu,
Jak ty do tego."),
słabego, poddanego jej woli Makbeta, jest jedna postać - nieprawdopodobnie cyniczna, skoncentrowana na sobie, podporządkowująca wszystko jednemu celowi - władzy. A jednocześnie są gotowi dla siebie nawzajem zrobić wszystko, stać ich na chwile czułości. Zaiste, niesamowita to podwójna kreacja, złożony ekosystem patologii i miłości, a przy tym - przynajmniej ja daję się manipulować - kibicujemy im, wcale nie chcę, żeby dziennikarz działający w słusznej sprawie przecież dociekł prawdy. W tej manipulacji serial osiągnął mistrzostwo, chyba nigdy coś takiego się aż tak nie udało.
A przecież mamy jeszcze nową postać, którą zastąpiła Franka na jego poprzednim stanowisku. Jej metody działania są równie okrutne, bezwzględne, chyba nie było jeszcze filmu, serialu, książki, który by w tak upiorny sposób ukazywał kulisy polityki. Pewnie jest to ta wspomniana wada na początku - przerysowanie. Ale czy rzeczywiście?
I może dlatego "lubimy" Franka, bo znamy prawdę o nim, przed nami, widzami, nie ukrywa swoich motywacji, jest szczery, o ile w ogóle on może być szczery - a Ci, których oszukuje, z pozoru ofiary, są tacy sami, jak on, tylko ich nie słyszymy, gdy nam o tym mówią. On potwierdza nasze podejrzenia, że polityka to po prostu brutalna gra, w której wygrywa silniejszy, niekoniecznie lepszy, za to na pewno sprytniejszy. I jakoś możemy się pogodzić z tym, co robi, bo nas o tym lojalnie informuje, tym samym czyniąc z nas swoich pozaekranowych wspólników.
Napisy są póki co do czterech odcinków, to obejrzałem. Na pewno ten serial ma jakieś wady, na pewno coś jest nie tak, jak powinno być, ale ja tego nie widzę. Oglądanie odcinka wyłącza mnie zupełnie, nie mogę się napatrzeć na głównego bohatera i jego żonę - ta w czwartym odcinku jest postacią centralną, a cały wątek jest znakomity. Małżeństwo, w którym nie ma krwiożerczej Lady Makbet (choć wypowiedź bohaterki na temat tego, co mogłaby zrobić z dzieckiem w łonie tej kobiety, z którą weszła w spór w poprzednim sezonie jest wyraźnie stylizowane na wypowiedź postaci z dramatu Szekspira:
"Byłam karmicielką I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię, Które się karmi; byłabym mu jednak Wyrwała była pierś z ust nadstawionych, Które się do mnie tkliwie uśmiechały, I roztrzaskała czaszkę, gdybym była Zobowiązała się do tego czynu, Jak ty do tego."),
słabego, poddanego jej woli Makbeta, jest jedna postać - nieprawdopodobnie cyniczna, skoncentrowana na sobie, podporządkowująca wszystko jednemu celowi - władzy. A jednocześnie są gotowi dla siebie nawzajem zrobić wszystko, stać ich na chwile czułości. Zaiste, niesamowita to podwójna kreacja, złożony ekosystem patologii i miłości, a przy tym - przynajmniej ja daję się manipulować - kibicujemy im, wcale nie chcę, żeby dziennikarz działający w słusznej sprawie przecież dociekł prawdy. W tej manipulacji serial osiągnął mistrzostwo, chyba nigdy coś takiego się aż tak nie udało.
A przecież mamy jeszcze nową postać, którą zastąpiła Franka na jego poprzednim stanowisku. Jej metody działania są równie okrutne, bezwzględne, chyba nie było jeszcze filmu, serialu, książki, który by w tak upiorny sposób ukazywał kulisy polityki. Pewnie jest to ta wspomniana wada na początku - przerysowanie. Ale czy rzeczywiście?
I może dlatego "lubimy" Franka, bo znamy prawdę o nim, przed nami, widzami, nie ukrywa swoich motywacji, jest szczery, o ile w ogóle on może być szczery - a Ci, których oszukuje, z pozoru ofiary, są tacy sami, jak on, tylko ich nie słyszymy, gdy nam o tym mówią. On potwierdza nasze podejrzenia, że polityka to po prostu brutalna gra, w której wygrywa silniejszy, niekoniecznie lepszy, za to na pewno sprytniejszy. I jakoś możemy się pogodzić z tym, co robi, bo nas o tym lojalnie informuje, tym samym czyniąc z nas swoich pozaekranowych wspólników.
Fenomen tego serialu polega jeszcze na czymś innym - możemy obserwować kulisy, które tak pieczołowicie są skrywane przed "zwykłymi" ludźmi. Nie ma co się oszukiwać - tak właśnie wygląda polityka od kuchni - brudy, pomyje, układy i kłamstwa.
Przy tym Frank jest mistrzem w przekonywaniu i zarazem elokwencji - ma po prostu klasę.
Pierwszy odcinek trochę mnie zszokował ale z drugiej strony posunięcie z wyeliminowaniem "kociaka" było słuszne - ta postać już się trochę przejadła a świeża krew na pewno dobrze mu zrobi.
Lecę więc zobaczyć kto zajmie puste miejsce
Fenomen tego serialu polega jeszcze na czymś innym - możemy obserwować kulisy, które tak pieczołowicie są skrywane przed "zwykłymi" ludźmi. Nie ma co się oszukiwać - tak właśnie wygląda polityka od kuchni - brudy, pomyje, układy i kłamstwa. Przy tym Frank jest mistrzem w przekonywaniu i zarazem elokwencji - ma po prostu klasę.
Pierwszy odcinek trochę mnie zszokował ale z drugiej strony posunięcie z wyeliminowaniem "kociaka" było słuszne - ta postać już się trochę przejadła a świeża krew na pewno dobrze mu zrobi. Lecę więc zobaczyć kto zajmie puste miejsce :)
Produkcja 3 sezonu,którą planowano na początek wiosny, została przesunięta na połowę czerwca.
Poszło o pieniądze. 1 seria otrzymała 11 mln. ulgi w podatkach, 2 seria jest na dobrej drodze by otrzymać ulgę w wysokości 15 mln. Kłopoty zaczynają się z dotacjami do 3 serii i producenci są skłonni przenieść produkcję z Maryland, do innego miejsca.
Zobaczymy, czy się politycy dogadają z producentami.
Produkcja 3 sezonu,którą planowano na początek wiosny, została przesunięta na połowę czerwca. Poszło o pieniądze. 1 seria otrzymała 11 mln. ulgi w podatkach, 2 seria jest na dobrej drodze by otrzymać ulgę w wysokości 15 mln. Kłopoty zaczynają się z dotacjami do 3 serii i producenci są skłonni przenieść produkcję z Maryland, do innego miejsca. Zobaczymy, czy się politycy dogadają z producentami.
Drugi sezon jest lepszy od pierwszego, co wydawało mi się niemożliwe. Przynajmniej na razie. Obejrzałem siedem odcinków, do których są napisy. Powstrzymuję się coraz słabszą siłą woli, żeby nie pobrać ostatniego i nie zobaczyć, co spotka na końcu Franka. A trudne to jest, bo wiele spraw mu zagraża, zewsząd pojawiają się niebezpieczeństwa, a jako idealny widz tego serialu, przy pełnej, migoczącej gdzieś z tyłu głowy, świadomości, że daję się robić w - lekki archaizm - bambuko - kibicuję właśnie jemu, choć powinienem grzmieć, że to zły człowiek, a dziennikarz, który został potraktowany tak, jak to można zobaczyć w najnowszych napisowo odcinkach, jest ostoją wolności, obiektywnego spojrzenia. Trudno, muszę z tym żyć
Kevin Spacey, mając za sobą wiele znakomitych ról, do tej pory nie rozumiem, dlaczego gra w reklamach naszego banku, bo chyba nie cierpiał na brak gotówki przy kasie, gdy kupował chleb i mleko, stworzył w tym serialu kreację swojego życia, dystansując wielu wybitnych aktorów, którzy się w serialach pojawili. Potrafi zagrać jednym spojrzeniem (np. pierwsza scena z jego udziałem przy rekonstrukcji wojny północ-południe), najczęściej skierowanym do nas, widzów, wzbudza sympatię do postaci, przy której Hannibal Lecter okazuje się być tylko wymysłem scenariuszowej koncepcji zdolnych autorów, przyciąga uwagę w sposób tak niezwykły, że - przyznajmy - tracimy z oczu to, robi jego postać, jak mataczy, manipuluje.
A czemu ten sezon jest lepszy od pierwszego? Gdyż jest bardziej zróżnicowany, jest mnóstwo świetnych wątków pobocznych, jak choćby relacja przybocznego Franka z prostytutką z pierwszego sezonu, kapitalny motyw między następczynią Franka na jego poprzednim stanowisku a Remmym, ciekawe konflikty w małżeństwie pary prezydenckiej, kapitalny Chińczyk, którego układy z Tuskiem (że też żaden portal prawicowy nie dopatrzył się w tym nazwisku jakiejś metafizycznej prawdy o zachowaniach naszego premiera... ) mocno determinują fabułę drugiego sezonu.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak czekałem na napisy, kiedy jakiś serial wciągnął mnie tak, że gdybym znał język Szekspira bardzo dobrze (znam, ale w tym serialu bardzo dużo mówią, to nie serial akcji, który spokojnie można obejrzeć bez napisów), to bym obejrzał całość od razu, bez względu na czas i możliwości
Drugi sezon jest lepszy od pierwszego, co wydawało mi się niemożliwe. Przynajmniej na razie. Obejrzałem siedem odcinków, do których są napisy. Powstrzymuję się coraz słabszą siłą woli, żeby nie pobrać ostatniego i nie zobaczyć, co spotka na końcu Franka. A trudne to jest, bo wiele spraw mu zagraża, zewsząd pojawiają się niebezpieczeństwa, a jako idealny widz tego serialu, przy pełnej, migoczącej gdzieś z tyłu głowy, świadomości, że daję się robić w - lekki archaizm - bambuko - kibicuję właśnie jemu, choć powinienem grzmieć, że to zły człowiek, a dziennikarz, który został potraktowany tak, jak to można zobaczyć w najnowszych napisowo odcinkach, jest ostoją wolności, obiektywnego spojrzenia. Trudno, muszę z tym żyć :)
Kevin Spacey, mając za sobą wiele znakomitych ról, do tej pory nie rozumiem, dlaczego gra w reklamach naszego banku, bo chyba nie cierpiał na brak gotówki przy kasie, gdy kupował chleb i mleko, stworzył w tym serialu kreację swojego życia, dystansując wielu wybitnych aktorów, którzy się w serialach pojawili. Potrafi zagrać jednym spojrzeniem (np. pierwsza scena z jego udziałem przy rekonstrukcji wojny północ-południe), najczęściej skierowanym do nas, widzów, wzbudza sympatię do postaci, przy której Hannibal Lecter okazuje się być tylko wymysłem scenariuszowej koncepcji zdolnych autorów, przyciąga uwagę w sposób tak niezwykły, że - przyznajmy - tracimy z oczu to, robi jego postać, jak mataczy, manipuluje.
A czemu ten sezon jest lepszy od pierwszego? Gdyż jest bardziej zróżnicowany, jest mnóstwo świetnych wątków pobocznych, jak choćby relacja przybocznego Franka z prostytutką z pierwszego sezonu, kapitalny motyw między następczynią Franka na jego poprzednim stanowisku a Remmym, ciekawe konflikty w małżeństwie pary prezydenckiej, kapitalny Chińczyk, którego układy z Tuskiem (że też żaden portal prawicowy nie dopatrzył się w tym nazwisku jakiejś metafizycznej prawdy o zachowaniach naszego premiera... ;) ) mocno determinują fabułę drugiego sezonu.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak czekałem na napisy, kiedy jakiś serial wciągnął mnie tak, że gdybym znał język Szekspira bardzo dobrze (znam, ale w tym serialu bardzo dużo mówią, to nie serial akcji, który spokojnie można obejrzeć bez napisów), to bym obejrzał całość od razu, bez względu na czas i możliwości :)